Olej z Szamotuł cz.2
Opublikowano:
20 maja 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Dwadzieścia lat temu z krajobrazu ulicy Dworcowej w Szamotułach całkowicie zniknęły budynki olejarni. W lipcu 2004 roku wysadzono komin, a miesiąc później runęła wieża operacyjna i zdemontowano metalowe silosy.
Zakład, który powstał w 1910 roku (patrz: Olej z Szamotuł) po 94 latach istnienia wyburzono, pozostawiając jedynie trzypiętrowy biurowiec z wielką salą widowiskową (obecnie mieści się tu centrum medyczne). Po uporządkowaniu terenu, posadowiono tu market i wybudowano osiedle mieszkaniowe.
1945 rok
Już w lutym 1945 roku wznowiono działalność Rolniczej Spółki Olejarskiej w Szamotułach. Zaraz po wyzwoleniu miasta, grupa przedwojennych pracowników, zatroszczyła się o uruchomienie zakładu – wśród nich byli między innymi Maćkowiakowie, Maciejewscy, Kawka, Łukaszewicz, Bartek, Bielik, Polus, Tajsner, Elmiś, Czaja i wielu innych. Andrzej Maciejewski wspominał w 1975 roku:
„zorganizowano służbę wartowniczą, aby nie dopuścić do rozkradania zakładu. Skórzane pasy transmisyjne były niezwykle cenne – gdyby zniknęły, produkcja stałaby się niemożliwa. I choć nie brakowało rzepaku, to zabrakło ziemi bielącej. Zorganizowano więc samochód i pojechano do Warszawy – jednak trzeba było ją najpierw wydobyć spod gruzów”.
Pomimo powojennych trudności udało się dokonać ważnych zmian – ustawiono nowe kotły parowe z paleniskami na miał (miało to szczególne znaczenie w sytuacji gdy ceny węgla były bardzo wysokie), a zużytą lokomobilę zastąpiono maszyną parową.
Pożar
Ogromnym nieszczęściem dla szamotulskich zakładów był wielki pożar, który wybuchł 31 grudnia 1946 roku. Z magazynu, w którym składowano znaczne ilości kopry (materiału przygotowanego do wytłaczania oleju z łupin orzecha kokosowego) ogień przeniósł się na wytłaczalnię oleju i szybko rozprzestrzenił się dalej. W zaledwie piętnaście minut objął większość fabryki.
Gaszenie rozpoczęto od strony magazynów, aby uratować hale maszynowni i dalsze magazyny surowca oraz sąsiednie wielkie magazyny „Społem” i drewniany barak przylegający bezpośrednio do płonącego bloku. Pożar gasiło dwanaście straży – ochotnicze oddziały z Szamotuł i okolicy oraz zawodowa straż z Poznania. Akcję wspierało miejscowe wojsko. Wszystkim sprawnie kierował Zdzisław Ogarzyński.
Największe nasilenie pożar osiągnął w godzinach 1.45 – 2.45. Działania ratunkowe utrudniały zamarznięte zbiorniki z wodą i noc. O godzinie 6.30 ugaszono wszystkie płonące budynki. Udało się uratować 60 beczek oleju oraz dwa zbiorniki zawierające około 30 ton oleju. Kopra z magazynu, który płonął, została przekazana do jednej z wielkopolskich olejarni.
Dzięki ofiarności i zaangażowaniu pracowników zdołano uratować pasy transmisyjne, filtry, generatory i turbinę parową. Po pożarze aresztowano ówczesnego dyrektor Edmunda Ignasiaka, a Urząd Bezpieczeństwa oskarżył go o sabotaż. Po wyjaśnieniach – przyczyną pożaru był samozapłon, pozwolono mu wrócić na zajmowane stanowisko (pełnił tę funkcję od 1945 do 1950 roku, a jego następcą został Edmund Bartoszak).
Express Poznański w 1949 roku informował, że szamotulska olejarnia otrzymała 170 mln zł kredytu na rozbudowę zakładu – rozpoczęto prace przy budowie bocznicy kolejowej i silosów o pojemności 6 tysięcy ton, zaplanowano budowę margarynowni i wytyczono teren pod budowę świetlicy. Trzy lata później oddano do użytku gmach administracyjny i silosy przy ulicy Dworcowej.
Lata 60., 70., 80. XX w.
Na przestrzeni lat zakład wielokrotnie modernizowano. W 1967 roku przy ulicy Chrobrego rozpoczęto budowę warsztatów dla przemysłu olejarskiego. Po niespełna dwóch latach oddano do użytku pomieszczenia administracyjne, biuro konstrukcyjne, halę produkcyjną, szatnie, jadalnię i pomieszczenia socjalne dla załogi.
W warsztatach wytwarzano części zamienne do pakowarek margaryny, elementy do pras ślimakowych, urządzeń transportowych, zbiorników do benzyny i oleju.
Ponadto warsztaty świadczyły usługi dla pozostałych zakładów szamotulskich remontując urządzenia oraz kotłownie. Początkowo zatrudniano około 50 osób (w tym sporą grupę młodzieży), z czasem liczba pracowników wzrastała. W tamtym okresie cenionym fachowcem był między innymi kierownik warsztatów Stanisław Maćkowiak – wielokrotnie nagradzany za swoje racjonalizatorskie pomysły – chociażby samoczynny regulator prędkości podawania surowców oleistych czy mechanizm odprowadzania makuchów z prasy ślimakowej. Wraz z B. Mikrutem opracowali i wykonali też myjnię do mycia zewnętrznego beczek po olejach i smarach, co znacznie przyspieszyło ten proces (wcześniej skrobanie beczki zajmowało około dwóch i pół godziny).
W latach 80. część budynków i hal produkcyjnych (wzniesionych na początku XX wieku) nie nadawała się do dalszej eksploatacji. Problemem była też przestarzała kotłownia. Kiedy zwiększono przerób ziarna rzepakowego (dziennie około 150 ton) okazało się, że i magazyny i bocznica kolejowa są za małe.
Wielokrotnie narzekano na uciążliwe warunki pracy. Jednak fakt, że zakład położony był niemalże w centrum miasta utrudniał jego rozbudowę. Mieszkańcy natomiast skarżyli się na dokuczliwy dym z komina oraz nieprzyjemny zapach dochodzący z zakładu.
Wielkopolskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego
W czasach PRL-u Wielkopolskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego (po znacjonalizowaniu przedsiębiorstwa tak brzmiała oficjalna nazwa) brały udział w wyścigu o tytuł przodownika pracy. W 1967 roku na miano tych, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w pracy zasłużyli – dziesięcioosobowy zespół ślusarzy z warsztatów mechanicznych kierowany przez brygadzistę Antoniego Barłoga oraz indywidualnie Antoni Tecław i Feliks Grzesiak z Szamotuł, Franciszek Szymaniak z Piaskowa, Edward Kaszkowiak z Ostroroga oraz Szamotulanka Janina Szulc.
Zakład był pracodawcą nie tylko dla mieszkańców miasta, ale i okolicznych miejscowości zatrudniając od 300 do 350 osób. Praca w produkcji była ciągła, czterozmianowa i bez wolnych sobót.
Wśród zatrudnionych sporą grupę tworzyły kobiety. Wspomniana już Janina Szulc pracowała w magazynach i suszarni, a do jej zadań należało czyszczenie cystern, zbiorników i beczek na oleje techniczne i jadalne. Była to trudna i ciężka praca, bo mycie tłustych pojemników nie było łatwe – tym bardziej, że czystość naczyń przekładała się na jakość olejów.
Na przełomie lat 70. i 80. jedną trzecią załogi stanowiły kobiety. Sporo było też starszych pracowników. Gazeta Zachodnia pisała:
„im starsza załoga, tym lepsza dyscyplina pracy. O godzinie 13.30 do bramy zakładu podjeżdżają już motocykle i rowery, najpopularniejszy letni środek dojazdu. Większość pracowników, a wielu z nich dojeżdża z daleka, o 13.45 już jest na terenie zakładu. Nieliczni, i to właśnie ci młodsi, wpadają na ostatnią chwilę. Ostatni z poprzedniej zmiany, starszy robotnik wychodzi z zakładu o 14.20. Tłumaczy portierowi, że póki człowiek nie skończy swojej roboty, nie może spokojnie wyjść”.
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością
Przez wiele lat siłą zakładu byli jego pracownicy. Pomimo starzejącego się parku maszynowego Wielkopolskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego w Szamotułach pozostawały w ścisłej czołówce. Produkowano wysokiej jakości oleje techniczne i jadalne z rzepaku, soi i lnu, które znajdowały zastosowanie w produkcji margaryny, majonezu, konserw rybnych oraz w przemyśle chemicznym.
W latach 80. poza produkcją olejów współpracowano z „Herbapolem” dla którego odtłuszczano nasiona ostropestu, z których później wytwarzano lekarstwa.
Już w połowie lat 80. podnoszono potrzebę rozbudowy i modernizacji przedsiębiorstwa. W 1988 roku ruszyła planowana inwestycja – na wyznaczonym terenie przy ulicy Chrobrego miał powstać nowoczesny kombinat. Prace budowlane powierzono jugosłowiańskiej firmie MINEL ENIM z Belgradu, wyposażenie mieli dostarczyć Niemcy, a surowiec i kadrę zapewniał inwestor.
W 1990 roku nowy rząd skreślił szamotulską inwestycję z listy centralnej i przekazał ją wojewodzie poznańskiemu. Niekorzystna zmiana zasad oprocentowania kredytów zaciągniętych na budowę zakładu okazała się największą przeszkodą z jaką zmierzyć musiał się ówczesny dyrektor Wielkopolskich Zakładów Przemysłu Tłuszczowego T. Ratajczak.
Od połowy lat 90. działa firma „ADM Szamotuły Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością” będąca własnością amerykańskiego koncernu. Zakład zajmuje się produkcją oleju rzepakowego.
Rok temu Muzeum – Zamek Górków zwróciło się do centrali marketu Lidl z prośbą o wyrażenie zgody na ustawienie na parkingu wystawy plenerowej przypominającej historię szamotulskiej olejarni. Niestety, kierownictwo marketu nie przychyliło się do tej prośby (nie podano przyczyn odmowy). Adres Dworcowa 39 starszym mieszkańcom miasta jednoznacznie kojarzy się z olejarnią, gdzie wielu z nich przez lata pracowało, młodszym niestety nie mówi nic – nie zadbano bowiem o to, aby w jakikolwiek sposób oznaczyć to miejsce.