A było to tak. Wstałem z łóżka, niemniej powieka górna wciąż wyraźnie ciążyła ku dolnej, w dodatku obuocznie, co groziło katastrofą w ruchu lądowym na drodze do łazienki. Ostatecznie, udało się utrzymać stan chwiejnej równowagi, a przez źrenice wpadła mi do oczu na tyle duża dawka energii świetlnej, iż mogłem ostatecznie stwierdzić: to już jawa, nie sen!