fot. Mariusz Forecki

Pamięć o Milianie, czyli ostatnia jazzowa wieczerza

„Ostatnia kompozycja” jest finalną częścią tryptyku Macieja Fortuny, w ramach którego ten utalentowany trębacz - z właściwym sobie rozmachem - z Jerzym Milianem najpierw grał, a potem złożył mu jedyny w swoim rodzaju hołd. To płyta, która udowadnia, że w jazzie najważniejszy jest impuls.

„Ostatnia kompozycja” jest finalną częścią tryptyku Macieja Fortuny, w ramach którego ten utalentowany trębacz, z właściwym sobie rozmachem, z Jerzym Milianem najpierw grał, a potem złożył mu jedyny w swoim rodzaju hołd. To płyta, która udowadnia, że w jazzie najważniejszy jest impuls.

 

Zapewne większość miłośników polskiej muzyki jazzowej zgodzi się z opinią, że Maciej Fortuna jest jednym z najlepszych przedstawicieli jej obecnej sceny, i to nie tylko w Wielkopolsce.

Można pokusić się o stwierdzenie, że siła tego cenionego trębacza, ale też utalentowanego kompozytora i producenta, przypomina naczynia połączone. Jego umiejętności muzyczne są zaledwie elementem większej, nierozerwalnej całości, dzięki której z roku na rok mówi się o nim tylko więcej i więcej. Wydaje się, że Fortuna podchodzi do muzyki w sposób kompleksowy. Działalność koncertowa i wydawnicza tego artysty idzie w parze z „przyszłościowym” eksperymentowaniem z formą (przykładem aplikacja Stretch Milian), angażowaniem się, a przede wszystkim inicjowaniem akcji oraz projektów o charakterze społeczno-muzycznym bądź popularyzujących muzykę jazzową (comeback Poznańskiej Piętnastki), wreszcie podtrzymywaniem pamięci o wielkich postaciach z historii polskiego jazzu.

 

NIE MA JAK MILIAN

 

Nie ma żadnych wątpliwości, że taką ikoną jest zmarły przed dwoma laty Jerzy Milian – legendarny wibrafonista, kompozytor, pianista i aranżer, niezawodny kompan Krzysztofa Komedy, Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Janusza Hojana, ponadto najważniejszy twórca przełomowego albumu „Bazaar” z końca lat sześćdziesiątych oraz podstawowy członek taneczno-rozrywkowej Poznańskiej Piętnastki Radiowej pod kierunkiem Zygmunta Mahlika. Jego twórczość z ostatniego okresu działalności jest głównym tematem wydanej pod koniec ubiegłego roku płyty, za którą bezpośrednio stoi właśnie Maciej Fortuna.

 

„Ostatnia kompozycja”, sygnowana logiem kierowanego przez trębacza Stowarzyszenia Jazz Poznań, jest finalną częścią tryptyku, w ramach którego z właściwym sobie rozmachem, z nestorem najpierw grał, a potem złożył mu jedyny w swoim rodzaju hołd.

Okładka płyty, fot. Materiały prasowe

Okładka płyty, fot. Materiały prasowe

Wiele dobrego mówiło się już o wcześniejszych krążkach: „Jerzy Milian. Music for Mr. Fortuna” z 2017 roku i wydanym rok później „Big Club Band”. Jednak zestawiając ze sobą wszystkie części projektu, łatwo dojść do wniosku, że to właśnie „Ostatnia kompozycja” ma największą siłę rażenia.

 

IMPULS, NIE PROCES

 

Na krążku, schowanym w pomysłowe, trójkątne – i żartem mówiąc – uroczo niepraktyczne opakowanie, znajdziemy trzy kompozycje autorstwa Miliana: „Music for Mr. Fortuna” i „Dylematy dla pięciu” (napisane w 2012 roku), a także „Konsylium z żyrafą” (2017). Zaczątkiem każdej z nich były występy sceniczne mistrza, który w 2009 roku, w ramach specjalnego projektu, stawał na scenie z młodymi jazzmanami z naszego regionu, rzecz jasna z Maciejem Fortuną włącznie. Nic dziwnego, że „towarzyszą” mu oni również na tej płycie – mowa tu przede wszystkim o saksofoniście Macieju Kocińskim i puzoniście Piotrze Banysiu, ale również pianiście Kubie Stankiewiczu, kontrabasiście Jakubie Mielcarku, perkusiście Stanisławie Aleksandrowiczu oraz niezawodnej Orkiestrze Symfonicznej pod dyrekcją Grzegorza Stasiuka. Ciekawostką jest, że kiedy 5 listopada panowie weszli do studia, by dograć swoje partie do archiwalnych solówek Miliana, to siedem dni później materiał był już kompletny, a za dwa tygodnie gotowy do wydania. Często mówi się o tym, że najlepszy jazz to ten „tu i teraz”, rodzący się z potrzeby chwili, który nie przypomina efektu żmudnego „procesu”. Spontaniczny charakter tego krążka pokazuje, że w tym gatunku najważniejszy jest twórczy, uniwersalny impuls.

 

MISTRZ (NIE TYLKO) STAREJ SZKOŁY

 

Ten niewiele ponad półgodzinny materiał wystarcza do tego, by twórczością autora również takich pamiętnych kompozycji, jak „Wśród pampasów”, „Gacek” czy „Z nutą w herbie”, dać się oczarować i z czasem chcieć sięgnąć po  zestaw płyt z cyklu „Jerzy Milian Tapes”, jakie od kilku lat z powodzeniem wydaje GAD Records.

 

„Ostatnią kompozycję” najlepiej przyswajać w sposób całościowy, za jednym zamachem. Jazz Miliana przy udziale załogi Fortuny to bowiem nie tylko wspomniany impuls, ale również zamysł, dzięki któremu kompozycje zyskują wspólny mianownik, dodatkowo podkreślony dwoma krótkimi interludiami, w których dźwięk wibrafonu Miliana koresponduje z wysmakowanymi orkiestrowymi wstawkami.

To jednak zaledwie przystawki – zdecydowanie większy podziw budzą otwierające, czteroczęściowe „Dylematy dla pięciu”. Ten ponad 12-minutowy utwór udowadnia, że Milian pozostawał „na czasie” do samego końca. Niesłusznie można byłoby założyć, że gdy wsuniemy krążek w kieszeń odtwarzacza, z głośników zacznie się sączyć leciwe, skansenowe „easy listening”. Nic z tych rzeczy – „Dylematy…” to przede wszystkim ogrom nawiązań do „nowej szkoły”, kopalnia odniesień do free jazzu oraz nowoczesnej awangardy, i to na tyle śmiałej, że jak ulał pasującej nawet do poznańskiego Dragon Social Club.

Okładka płyty, fot. Materiały prasowe

Okładka płyty, fot. Materiały prasowe

 

SIŁA RÓŻNORODNOŚCI

 

Co ciekawe, zupełnie inaczej brzmi niemniej rozbudowana kompozycja pod tytułem „Music for Mr. Fortuna”. Choć jej pierwsza część („Inside Chords”) jest dalszą wędrówką w stronę obecnej sceny free improvisation, to druga część utworu („Ballady”) przywołuje miłe skojarzenia z jazzem filmowym i ilustracyjnym sprzed kilku dekad. Prawdziwą wisienką na torcie jest rozdział trzeci w postaci „Flying to Beijing”, w którym wielkopolski zespół przeistacza się we wschodnioazjatycki big band, kusząc nas gustownym, dodającym pikanterii Orientem.

 

W końcu przychodzi czas na finałowe, również trzyczęściowe „Konsylium z żyrafą”. Ten niejednowymiarowy utwór najpierw uderza w nas z całą perkusyjną siłą, a później czaruje wyrafinowaną solówką na trąbkę.

Na koniec gustownie (co wcale nie jest takie łatwe!) łączy brzmienia charakterystyczne dla początków poznańskiego jazzu z tymi, o których w latach sześćdziesiątych nawet nikomu się nie śniło, a które dziś stanowią o przyszłości gatunku.

 

COŚ Z TEJ TWÓRCZOŚCI ZOSTAJE…

 

Trzeba podkreślić, że „Ostatnia kompozycja” to płyta, z którą warto zapoznać się nie tylko ze względu na to, że to „ostatni raz” Miliana. I na pewno nie tylko dlatego, że jego wibrafon brzmi na niej tak okazale. Na  uwagę zasługują tu wszyscy – czuły na niuanse Stankiewicz, genialny (zwłaszcza pod koniec materiału) Mielcarek, prowadzący z Aleksandrowiczem jedyną w swoim rodzaju rytmiczną grę, Kociński i Banyś ubogacający aranże charyzmą instrumentów dętych, czy wreszcie bezbłędny, jak zwykle widowiskowy Fortuna, będący współgospodarzem tej uczty – ostatniej jazzowej wieczerzy, po której zostało wspaniałe muzyczne wspomnienie. „Nie mam niczego, co w dzisiejszych czasach powinien mieć kompozytor. Nie mam internetu, niczego nie sampluję. A jednak coś z tej twórczości zostaje…” – mówił Milian w jednym z wywiadów. Podczas słuchania „Ostatniej kompozycji” pojawia się myśl, że łacińska sentencja „non omnis moriar” jeszcze raz znalazła zastosowanie…

 

 

 

Jerzy Milian, album „Ostatnia kompozycja”, wyd. Stowarzyszenie Jazz Poznań, 30 listopada 2019. 

Portal Kulturaupodstaw.pl jest jednym z patronów medialnych płyty.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0