Przyroda Warta Poznania
Opublikowano:
27 lutego 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Po dwuletniej, kowidowej przerwie, w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu, odbyło się kolejne święto fotografików, podróżników i przyrodników.
Festiwal Przyroda Warta Poznania otworzył Radosław Siekierzyński, prezes Okręgu Wielkopolskiego Związku Polskich Fotografów Przyrody. Pierwsza godzina festiwalu poświęcona została temu, co jest blisko, a więc dębom z Rogalina. A później wędrowaliśmy coraz dalej, i dalej, by wrócić w miejsce, które w minionym roku rozkrwawiło nam serca – nad Odrę.
„Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz.” – Albert Einstein
Już przed wejściem na salę czekały na nas pierwsze wzruszenia, czyli wystawa fotografii „Dęby Rogalińskie”. Korytarz stał się również miejscem powitań (wszak festiwal przyciąga pasjonatów, którzy znają się z przyrodniczych szlaków) i dyskusji o pokazach, podróżach, zdjęciach życia i fotograficznych planach.
Wystawę uzupełnił pokaz diaporam o dębach z Łęgów Rogalińskich autorstwa Krystiana Tórza, Roberta Kropacza i Jerzego Dolaty.
Pokaz dedykowano pamięci Elizeusza Cieślika, mistrza fotografii i miłośnika dębów z Rogalina, który zmarł w 2021 roku.
„Jeśli macie jakieś miejsca, w których chcecie tę wystawę mieć, to polecamy się uwadze.” – mówił Radosław Siekierzyński.
Jeśli więc w imieniu stowarzyszenia, biblioteki czy domu kultury planujesz jakieś przyrodnicze działania, pisz do Przyrody Wartej Poznania. Naprawdę warto!
„Przyroda pomaga poszerzyć świadomość.” – Tiziano Terzani
W podróż po Wielkopolskim Parku Narodowym zabrał nas Patryk Rylik, który mówił o historii powstania parku, działaniach podejmowanych w ramach aktywnej ochrony przyrody, ciekawostkach i zagrożeniach wynikających głównie z działalności człowieka. Najciekawsze w wystąpieniu było fotograficzne porównanie terenów wokół parku pod kątem zabudowy. Zdjęcia lotnicze dobitnie pokazały, jak szybko człowiek zawłaszcza przyrodniczą przestrzeń.
„Umieć docenić piękno otaczającego nas świata to wielka umiejętność. Zachwyt nad urodą przyrody i uczucie wdzięczności czynią naszą duszę piękniejszą. Kiedy się zachwycamy, stajemy się szczęśliwsi, a tego się nie kupi za żadne pieniądze.” – Elżbieta Zubrzycka „O zajączku Filipie, który ze strachu dokonał wielkich czynów. Historia mrożąca krew w żyłach.”
Wybralibyście się w podróż rowerem dookoła Bałtyku? Bo Mikołaj Arndt wsiadł na rower i pojechał. Jego podróż trwała od połowy czerwca do połowy września.
W Norwegii odkrył, że mogą działać ogólnodostępne domki turystyczne, w których można zatrzymać się na nocleg, ugotować posiłek i nikt tych obiektów nie niszczy.
Odczuł, czym jest troska o bliźniego, gdy na kwadrans zostawił rower przy szosie i ruszył w chaszcze z aparatem, a po powrocie już ktoś stał przy jego rowerze i zawiadamiał policję, że być może zdarzyło się coś niedobrego. Zachwycił się ciszą. Uśmiał z pardw górskich, o których opowiadał, że tak potrafią upodobnić się do otoczenia, że:
„Pardwa się nie rusza, to nie ma pardwy. Pardwa się poruszy i nagle jest pardwa”.
Obserwował wydrzyki, mornele, renifery, sójki syberyjskie. Zobaczył kamieniuszkę. Zajrzał nad jeziora lobeliowe. I z tej podróży przywiózł zdjęcia, dzięki którym i my mogliśmy zachwycić się światem, który zobaczył.
„Niebo w oddali wyglądało, jakby ktoś przeciągnął po nim kawał surowej wątróbki.” – Douglas Adams „W zasadzie niegroźna. Autostopem przez Galaktykę”.
O, tak! Zdecydowanie opowieść Aleksandry Nowaczyk i Tomasza Buczko była opowieścią o kolorach i przestrzeni. I jeszcze o tym, że Laponia uzależnia.
Jednak opowieść o „Rapadalen – dolinie rzeki nieujarzmionej” była nie tylko cukierkową wizją przyrody (a zdjęcia były cudne, naprawdę!), ale także wskazówkami dla podróżników na co trzeba uważać i jaki sprzęt ze sobą zabrać, by podróż zakończyła się szczęśliwie.
Bo kiedy niesie się na grzbiecie plecak o wadze trzydziestu kilogramów, nietrudno o wypadek, a gdy zasięgu brak, nie ma nawet jak wezwać pomocy.
„Przyroda wydaje się obojętna wobec kryteriów dobra i zła. Ale nieraz udziela pocieszeń, które są niby ręka położona na rozpalonym czole. Po każdej zimie przywodzi znowu wiosnę, wytryska dla utrudzonych stóp wędrowca rzewnymi strumieniami, rodzi owoce, w które można zanurzyć wargi, pachnie trawą i rosą, okrywa nawet groby kwiatami, otula nas, ogarnia jakby opiekuńczym ramieniem.” – Zygmunt Kubiak „Półmrok ludzkiego świata”.
„Istota piękna” – o tym właśnie opowiadał Łukasz Boch, jeden z tandemu Elizjum – Boch i Baranowski. Co jest największym wyzwaniem fotografa przyrodniczego? Nie żubr, zimorodek czy żuraw, ale sam fotograf ze swoimi ograniczeniami i zwątpieniami. Bo przecież każdy z nas ma wątpliwości, czy te chmury i wiatr gnący czubki drzew nie sprawią, że to nie będzie dobry dzień na zdjęcia. Każdy z nas przekonywał siebie, że nie ma sensu pokonywać kolejnego kilometra, bo tam na pewno nic ciekawego nie będzie.
„Zła siła podpowiada nam – zrezygnuj, odpuść. A fotografia przyrodnicza to pokonywanie własnych słabości i żeby było jasne, nie ma na świecie osoby, która pokonuje je w stu procentach.” – mówił prelegent.
Łukasz Boch mówił również o tym, co leży u podstaw działalności Elizjum:
„To nie zdjęcie jest celem samym w sobie. Nie jest celem również posiadanie i kolekcjonowanie kolejnego gatunku. Najważniejsza jest więź ze światem, który się zgłębia i który się doświadcza, bliskość fotografa z bohaterem zdjęcia i otaczającą go przyrodą, doświadczanie estetyki piękna. Dla nas wartością jest droga jaką przemierzamy by wykonać zdjęcie, to ona nas kształtuje i to ona nas tworzy.” – mówił.
„Człowiek nie może odkryć nowych oceanów dopóki nie znajdzie odwagi, żeby stracić z oczu brzeg.” – Andre Gide.
Wojciech Nawrocki opowiedział nam o wyprawie do Georgii Południowej. Usłyszeliśmy opowieść o rejsie, gdzie podczas wacht uczestnicy wypatrywali niewidocznych brył lodowych. A jak można wypatrzyć coś, co jest niewidoczne? Otóż jedynym sposobem jest patrzenie na wzburzone morze i szukanie anomalii wśród fal. Niemożliwe? A jednak to jedyny sposób wypatrzenia niewidzialnej bryły, która mogłaby zagrozić jachtowi.
Usłyszeliśmy opowieść o najbardziej leniwej fotografii przyrodniczej, gdzie po zejściu na ląd wystarczy przejść kilka metrów, położyć się na piasku i już – wokół krążą pingwiny, słonie morskie, kotiki, mewy. Czasami tylko petrele przyjdą dziobnąć leżącego, bo może już jest zdatną do jedzenia padlinką, a największym problemem jest to, by z tłumu bytów wydobyć jakiegoś pojedynczego osobnika.
„Mądry jest ten, kto rozumie przyrodę i jest w stanie współgrać z jej rytmem, ucząc się jak najlepiej wykorzystywać to, co ma do zaoferowania, czerpać z jej owoców, bogactw i siły, a jednocześnie dbać o to, żeby nie naruszyć równowagi.” – Beata Pawlikowska, Między światami.
Na zakończenie Piotr Poznal i Piotr Fisher Rosiński opowiedzieli o Odrze. I to była najsmutniejsza opowieść tego festiwalu.
Najpierw dane nam było zobaczyć tę piękną, kipiącą życiem Odrę. Dolinę mgieł, rzekę kontrastów, łącznik między państwami. Później zobaczyliśmy zdjęcia dokumentujące to, co wydarzyło się na Odrze w minionym roku. Tysiące śniętych ryb, strażaków wyławiających je z wody, martwą rzekę. Przejmujące diaporamy z muzyką, którą grał dla nas Piotr Rosiński na nowo budziły niezgodę na to, co się wydarzyło, a prelegenci mówili o swojej rzece, swojej Odrze:
„Staliśmy jak nad łożem kochanej osoby, która umiera – a my dzięki nim poczuliśmy to Odry umieranie.”
Kilka festiwalowych godzin minęło błyskawicznie. Piękne zdjęcia, pasjonujące opowieści, rozmowy w kuluarach po raz kolejny złożyły się na niezwykły klimat imprezy. Nic dziwnego, że miejsc brakowało dla tych, którzy zajrzeli do Muzeum Archeologicznego, by posłuchać o Przyrodzie Wartej Poznania.
Gratulacje dla organizatorów i do zobaczenia za rok!
Cytaty pochodzą z postów na profilu Przyrody Wartej Poznania na portalu społecznościowym.