Skarb znaleziony pod deskami. 20 lat Galerii „Rychwał”
Opublikowano:
19 września 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Zafascynowany muzyką, poezją, filmem, kolekcjoner sztuki, mebli i pięknych przedmiotów. Włodzimierz Sypniewski to niezwykle barwna postać konińskiej kultury. Z wykształcenia psycholog, z zamiłowania pieśniarz, poeta, tłumacz, marszand i twórca Galerii „Rychwał”.
Nasza historia zaczyna się, gdy mały rezolutny chłopiec, w poszukiwaniu skarbów, zawędrował na strych rodzinnego domu.
– Bez przerwy gdzieś buszowałem – opowiada Włodzimierz Sypniewski.
– Przeskakiwałem z dachu na dach, z jednego budynku na drugi, na posesje sąsiadów. Znajdywałem stare książki, które czytałem. Do księdza łaziłem. Kiedyś wyniosłem mu całą walizkę pieniędzy.
„Młodociany przestępca” interesu życia jednak nie zrobił, ponieważ szybko okazało się, że banknoty po powojennych reformach nie miały żadnej wartości.
O wiele bardziej przełomowe okazało się znalezisko na strychu rodzinnego domu. Pod drewnianą podłogą natrafił na obraz mieszkającego w Łodzi żydowskiego malarza Maurycego Trębacza.
– W czasie wojny babcię i dziadka wysiedlili. W ich domu zamieszkali Niemcy i pewnie to oni ten obraz tam ukryli – przypuszcza twórca galerii w Rychwale.
Rzeka Styks, wypływająca z groty łódź z kobietami w kwiatach… Secesyjne dzieło na małym Włodku zrobiło tak wielkie wrażenie, że zaważyło na jego dalszym życiu.
Galeria „Rychwał”
W domu rodziny Sypniewskich w Rychwale przy ul. Konińskiej od blisko 20 lat działa galeria. Zgromadzono w niej grafiki i obrazy, począwszy od II połowy XIX wieku po prace współczesne. Zgromadzono – to mało powiedziane. Dzieła wyeksponowane są na każdej ścianie, stoją na podłodze, oparte o meble, rozstawione na sztalugach. Szafy i półki skrywają porcelanowe bibeloty. Każda z rzeczy opowiada jakąś historię.
Wśród licznych prac znajdziemy dzieła Ryszarda Skupina. Dwie akwarele „Rozstrzelanie” to rozmowa z Andrzejem Wróblewskim, autorem słynnego cyklu pod takim samym tytułem.
– Ludzie pewnie by tego u siebie nie powiesili, ale mnie to pociąga – opowiada twórca galerii.
Ważne miejsce zajmują prace Włodzimierza Bludnika, pochodzącego z Białorusi absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu.
– W wieku 16 lat przyjechał do liceum plastycznego w Łodzi. Potem studiował i wówczas się nim zainteresowałem. Przeszło przez moje ręce jakieś trzysta jego obrazów. W tej chwili, moim zdaniem, osiągnął mistrzostwo. Jest również dobrym rzeźbiarzem – informuje Włodek Sypniewski.
Panowie od lat się przyjaźnią. To dzięki Bludnikowi odkrył awangardę muzyki i poezji rosyjskiej: Jurija Szewczuka, Aleksandra Rosenbauma czy Wiktora Coja.
W Galerii „Rychwał” przyjazną przystań znajdują przede wszystkim ludzie. Tu rodziły się pomysły grupy młodych zapaleńców, które zaowocowały spektaklem „Tribute to Cohen”. Muzycznie wypełnili go: Włodzimierz Sypniewski (gitara, śpiew) i Michał Rybacki (skrzypce elektryczne).
Publiczność mogła ich dokonania oklaskiwać na deskach Konina i Jarocina.
Rychwalska galeria była częścią znacznie większego projektu Niezależnej Formacji Kulturalnej Grupy Żerków.
– To moja przegrana. Żal, że tyle zostało zaprzepaszczone. Ale to chyba wynikało z entuzjazmu artysty, przekonania, że przeciwności da się pokonać. Jednak tak nie jest. W życiu trzeba powolutku – wyjaśnia Włodzimierz Sypniewski.
Trzy lokalizacje: dom w Rychwale, budynek dawnej szkoły w Śmiełowie i poewangelicki kościółek w Żerkowie.
– Tam się mnóstwo rzeczy działo. Były koncerty, spektakle, artystyczne biesiady, muzyczne warsztaty. Przyjeżdżały Teatr Biuro Podróży czy Teatr Ósmego Dnia. Włożyłem w to mnóstwo pracy i pieniędzy – opowiada. Teraz artystyczną ostoją pozostała galeria w Rychwale.
Słabość do buszowania
Narodziny galerii poprzedziła inna fascynacja – renowacja antyków i urządzanie wnętrz. Odnowione meble można liczyć w tysiącach. Włodzimierz Sypniewski miał swój udział w tworzeniu nowego wizerunku rezydencji, pensjonatów nie tylko w Wielkopolsce.
– Siostry bez przerwy urządzały swoje pokoje, więc pewnie tę estetykę przejąłem. Zasiliłem wnętrza moich znajomych kolekcjonerów. Czasami, gdy ich odwiedzam, zazdroszczę, że się tego pozbyłem. Nadal dwa, trzy razy w miesiącu jeżdżę po różnych „szpermilach” i buszuję. Uwielbiam to, mimo że zmieniła się koniunktura. Teraz młodzi ludzie sami sobie urządzają wnętrza w stylu minimalistycznym. Do tego stopnia zmienia się podejście, że stary mebel wręcz deprecjonuje właściciela. Bardziej liczy się drogi samochód i wycieczka na Zanzibar – komentuje.
Koniński bard
Głęboki, niski głos z nieco zachrypniętą nutą. Włodzimierz Sypniewski to także koniński bard, który od 30 lat śpiewa utwory Leonarda Cohena, piosenki z repertuary Ewy Demarczyk, Marka Grechuty, Jaromira Nohavicy, Toma Waitsa i wielu innych.
– Gdy trafię na jakąś biesiadę, to czasami nawet mi zarzucają, dlaczego ja tak smutnie śpiewam, ale ja chcę śpiewać od serca. Sam jestem smutny – podkreśla.
Włodek Sypniewski wykonuje również własne utwory. Melancholijne, gorzkie w wymowie, niekiedy ostre, wręcz punkowe.
„Pijane kartki z kalendarza. Jedyna wizja to telewizja. Już nic dwa razy się nie zdarza. W oczach procenty i improwizja. Poeta pyta, a celebryta zręcznym uśmiechem przegania troski. A jego mądrość wczoraj nabyta nadzieją karmi miasta i wioski” – śpiewał podczas naszego spotkania.
Pierwsze w Rychwale kino domowe
Jego wielką miłością jest kino, do tego stopnia, że filmy ogląda niemal codziennie. Jest stałym gościem sensów Kina Konesera w konińskim kinie „Oskard”. Ta fascynacja trwa już wiele lat.
– W Rychwale nie było jeszcze prądu. Mój ojciec posiadał agregat i projektor, więc jako pięciolatek miałem już własne kino. Dzień w dzień coś oglądałem – wspomina.
Na projekcje na białej domowej ścianie zapraszani byli rówieśnicy. Gośćmi wypełniał się wówczas cały dom.
Z dzieciństwa zapamiętał szczególnie jeden filmowy incydent.
– Mój ojciec w remizie w Rychwale prowadził kino i tam odbyła się słynna scena. Ponieważ chłopcy nie mieli za dużo pieniędzy, ojciec wpuścił ich za 5 groszy albo i za darmo. Jest pełna sala. Wyświetlają radziecki film. Pojawia się scena zasadzki: wchodzi gestapo i aresztują ludzi. Nagle, pach! Projekcja przerwana i… wchodzi dwóch panów w takich samych skórzanych płaszczach jak gestapo. To byli kontrolerzy. A ponieważ było drugie wyjście, to ojciec wypuścił ludzi. Wszyscy uciekali, ale przerażenie było – wspomina.
Otwarte drzwi znajdą również ci, którzy szukają inspirujących rozmów, ciekawych historii, pragną choć przez chwilę zatrzymać się w biegu, by oddać się przyjemności obcowania ze sztuką. Galeria „Rychwał” zaprasza!