fot. pocztówka ze zbiorów Muzeum – Zamek Górków w Szamotułach, most na Warcie w Obrzycku, ok. 1908 r.

Stary most na Warcie w Obrzycku 

„Przez stary most w Obrzycku od dawna jeździło się z duszą na ramieniu, stąd ograniczenia ruchu dla transportu ciężkiego” – tak pisała w 1990 roku lokalna prasa.

I rzeczywiście we wspomnieniach wielu osób przejazd tamtędy był trudnym doświadczeniem. Most był wąski, a deski wydawały charakterystyczny dźwięk, który potęgował wrażenie zagrożenia. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku wzmocniono pale i dokonano konserwacji stalowej konstrukcji, która ważyła około 150 ton. Już wtedy coraz częściej podejmowano temat konieczności budowy nowej przeprawy. Ostatecznie 15 lipca 1990 roku ruszyły prace nad realizacją tego zadania.

 

Ponieważ poziom wody w rzece w tamtym czasie był stosunkowo niski, można było działać szybko i sprawnie. W efekcie w ciągu dwóch lat wzniesiono most o długości 210 metrów i z jezdnią szeroką na 7,5 metra. Widoczne nad powierzchnią wody słupy mają średnicę 1,2 metra i wysokość kilku metrów (zależnie od zróżnicowania terenu), spoczywają na betonowych podporach, które sięgają aż 18 metrów w głąb ziemi. Każda z tych podpór wytrzymuje obciążenie do 600 ton.

Za wykonanie mostu odpowiadały poznański oddział Płockiego Przedsiębiorstwa Robót Mostowych i Przedsiębiorstwo Robót Drogowo-Mostowych w Szamotułach. Ta ostatnia firma zajęła się też demontażem starego mostu.

Stary most

Z czasów dzieciństwa zapamiętałam taki obraz – wraz z rodzicami jedziemy autobusem do Wronek. Trasa biegnie przez Obrzycko. Autobus z Rynku podąża ku ulicy Mostowej i tam wjeżdża na most. Belki pod kołami pojazdu drążą i skrzypią, a ja obawiam się, że za moment wpadniemy do rzeki.

 

Widok na most w Obrzycku, lata 70-80, fot. Muzeum Zamek Górków

Widok na most w Obrzycku, lata 70-80, fot. Muzeum Zamek Górków

Na szczęście nic takiego się nie dzieje. I choć przejazd trwał krótko, to mnie wydawał się niesłychanie długi. Dziś nie ma już tamtego mostu, ale w pamięci wielu osób wciąż jest obecny.

W Almanachu obrzyckim zamieszczono informację, że w 1888 roku miała miejsce w mieście wielka powódź i że rzeka Warta wylała. Ponadto odnotowano, że w drugiej połowie XIX wieku tutejsze wybrzeże Warty:

 

„zostało przystosowane do przeładunku łodzi o nośności do 200 ton”.

 

W zbiorach Muzeum – Zamek Górków znajduje się niespełna osiemdziesiąt dawnych pocztówek z widokami Obrzycka wydanych na przełomie XIX i XX wieku i w pierwszych dwóch dekadach XX stulecia. Wśród nich są i takie, na których przedstawiono rzekę wraz z pływającymi po niej parowcami i łodziami oraz drewniany most.

 

Marian Schwartz (1906-2001) pochodzący z Obrzycka artysta plastyk, nauczyciel i regionalista wspominał:

 

„na Warcie był most zwodzony, […] blisko mostu znajdował się port rzeczny i przystań rybacka. Ruch na rzece był ożywiony. Szkutami przywożono różne towary, a wywożono zboże i inne produkty rolne w kierunku Odry. W górę rzeki parowce kołowe, z wysokimi kominami ciągnęły nieraz 8 – 10 szkut. Piękny to był widok, szczególnie dla nas chłopców patrzących z wyżyn mostu. Drewno z okolicznych lasów płynęło tratwami w dół rzeki”.

 

Uważny obserwator na starych kartkach pocztówkach może dostrzec, że drewniany most pośrodku miał konstrukcję, która pozwalała na jego podnoszenie i otwieranie. Dzięki temu szkuty, które płynęły z prądem i miały żagiel mogły swobodnie przeprawić się.

 

Most na Warcie w Obrzycku, fot. Wikipedia

Most na Warcie w Obrzycku, fot. Wikipedia

Podnoszeniem ruchomego przęsła zajmował się odpowiedzialny za to wartownik, który również pobierał opłatę. Najczęściej opuszczał z mostu na szkutę drąg, do którego przyczepiony był woreczek na monety.

Szkuty czyli płaskodenne statki rzeczne przeznaczone do przewożenia towarów wyposażone były w jeden centralnie osadzony żagiel. Ich obsługą zajmowali się mężczyźni, których tak zapamiętał Marian Schwartz:

 

„należy wspomnieć o szkuciarzach. Większość ich mieszkała w Obrzycku i Zielonejgórze. Byli to osobnicy o zaczepnych minach, w marynarskich spodniach i czapkach na bakier, żujących prymkę (prasowany tytoń). W okresie zimy, gdy rzekę skuwał lód, szkuty przebywały w porcie i przy brzegach Warty. W okresie letnim kursował w dni świąteczne parowiec pasażerski w dół i w górę rzeki”.

 

Aby żegluga mogła się sprawnie odbywać brzegi rzeki należało systematycznie umacniać, zaś główny nurt musiał być często pogłębiany. Tym, którzy musieli się przeprawić przez Wartę służył most. Jego drewniana konstrukcja poddawana była ciężkim próbom – zimą zagrażała mu kra, wiosną i latem zdarzające się powodzie.

Powodzie i zatory

Jedna z wielkich powodzi dotknęła Wielkopolskę w marcu 1924 roku. W Poznaniu woda w Warcie osiągnęła poziom sześciu i pół metra, zagrożone zostały Międzychód, Oborniki, Wronki i Obrzycko. W tej ostatniej miejscowości woda wezbrała i zalała trzydzieści domów (przy czym czternaście z nich nie nadawało się do ponownego zamieszkania). Prasa informowała, że:

 

„w niektórych miejscach niżej położonych, na słupach telegraficznych wysterczają z nad wody nasady porcelanowe, jakby po niej pływały. Potop widzi się już przy wjeździe do Obrzycka od strony Szamotuł. Młyn i tartak zalany”.

 

Wzbierająca woda była niebezpieczna dla drewnianego mostu – aby zapobiec jego zerwaniu zwieziono kamienie i nimi dociążono most. Po kilku dniach woda zaczęła opadać i zagrożenie minęło.

 

Kilkanaście lat później most znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie. W marcu 1937 roku w wyniku zatoru, jaki powstał na odcinku od Obornik do Obrzycka (miał długość 13 km) most w Obrzycku został uszkodzony. Sytuacja była bardzo groźna, lecz ze względu na wysokie koszty nie zdecydowano się na rozsadzanie lodu, a jedynie:

 

„obrąbano most z lodu, aby do niego bezpośrednio nie przylegał”.

 

Gazeta Powszechna informowała, że:

 

„most znalazł się w niebezpieczeństwie większym niż pierwotnie przypuszczano. Mimo wmontowania specjalnych łamaczy i zastosowania szeregu środków ochronnych, pod naporem brył lodu pękło z hukiem jedno z przęseł, a słupy na których spoczywała ta część mostu uniesione zostały z prądem wody”.

 

Ponieważ uszkodzony został też drugi filar most trzeba było zamknąć. Niezwykle dramatyczny był moment, kiedy:

 

„wielkie bryły lodu waliły całą siłą w most”.

 

W niedzielny poranek 7 marca 1937 roku, kiedy tylko zaczęło się robić widno strażnik mostu usłyszał huk i poczuł silny wstrząs – to bryły lodu nacierały tworząc zator, przez który z trudem przepływała woda. Okoliczne łąki pełne były brył lodu.

 

Most na Warcie, lata 70, fot. Fotopolska.eu

Most na Warcie, lata 70, fot. Fotopolska.eu

Do Obrzycka przybył inżynier Juliusz Kasprzycki (1885-1961) absolwent Politechniki Warszawskiej i specjalista od budowy dróg i mostów, w latach 1928-39 budowniczy powiatowy w Szamotułach oraz kierownik służby drogowej i robót publicznych, a wraz z nim drogomistrzowie z Obrzycka i Szamotuł – zarządzono, aby usuwać lód i stworzyć możliwość przepływu wody.

Rybacy i szyprowie popłynęli dużymi łodziami na rzekę, aby odrywać bryły lodu. Kiedy znosiło ich na ratunek przychodzili im ratownicy rozmieszczeni na moście, którzy rzucali im długie liny. Po kilku godzinach udało się oswobodzić piąty, szósty i siódmy filar i uratować mocno nadłamany filar drugi.

Inne zagrożenia

W czasie akcji most mocno drżał pod wpływem wstrząsów, a mimo to stało na nim kilkaset osób, które przyglądały się działaniom ratowniczym. I ilekroć zdarzały się tego typu sytuacje mimo zagrożenia, chętnych, aby zobaczyć walkę mostu z żywiołem, nie brakowało.

 

Gauleiter Arthur Greiser i gen. Walter Petzel wjeżdżają samochodem marki Mercedes na udekorowany most w Obrzycku, listopad 1939.

Gauleiter Arthur Greiser i Generał Walter Petzel wjeżdżają samochodem marki Mercedes na udekorowany most w Obrzycku, listopad 1939, fot. NAC

Zagrożeniem dla mostu była nie tylko natura. Kiedy wybuchła II wojna światowa polscy saperzy niszczyli przeprawy na rzekach, aby utrudnić okupantowi zajmowanie miejscowości. Podobne działania podejmowali wraz z końcem wojny wycofujący się najeźdźcy. 20 stycznia 1945 roku Obrzycko odzyskało wolność, jednak w nocy z 21 na 22 stycznia grupa Niemców wysadziła i podpaliła most. Żeby przeprawić się na drugi brzeg, trzeba było korzystać z promu lub łodzi.

Dopiero 20 grudnia 1949 roku oddano do użytku odbudowany most na Warcie. W kronice szkolnej zapisano, że w odbudowę szczególnie angażowali się Franciszek Kwiatecki, Leon Rybarczyk, Konrad Szymański, Władysław Kasior.

Czasy powojenne dla odbudowanego mostu nie były wolne od zagrożeń. Wraz z rozwojem motoryzacji nasilał się ruch. Kiedy zaczęto wdrażać projekt budowy elektrowni jądrowej w Klempiczu, konieczne okazało się wybudowanie nowej przeprawy przez Wartę.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
4
Świetne
Świetne
19
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0