Tadeusz Bak z Szamotuł
Opublikowano:
9 października 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Staram się, żeby wszystko, co robię dla szamotulskiego regionu, było opracowane rzetelnie, i robię to bezinteresownie i bezpłatnie” – to zdanie najlepiej oddaje charakter bohatera dzisiejszej opowieści.
Nie ma chyba w Szamotułach nikogo, kto nie słyszałby o Tadeuszu Baku. Gdyby żył, w tym roku obchodziłby setne urodziny. Szamotulanin rozkochany w swojej małej ojczyźnie, patriota i człowiek, który o historii swego miasta wiedział niemalże wszystko.
O sobie opowiadać nie lubił. Znacznie bardziej interesowała go przeszłość regionu. I gdyby nie wywiad, którego udzielił „Słowu Szamotuł” w 1991 roku, dziś niewiele moglibyśmy o jego życiu powiedzieć, a Tadeusz Bak zasługuje na to, aby pielęgnować pamięć o nim.
Przed wojną i w jej trakcie
Kamienica przy dzisiejszej ulicy Dworcowej 6, w której Tadeusz przyszedł na świat 15 października 1920 roku, w rękach jego rodziny pozostawała przez nieco ponad 90 lat. Ojciec Tadeusza, Jan Bak (jego postać przywoływana była we wspomnieniu o Maxie Rabesie), został przymuszony do nabycia tej nieruchomości. W 1905 roku posesja, dotąd własność niemiecka, została wystawiona na sprzedaż. Szamotulskiemu kupiectwu zależało, aby przeszła w polskie ręce. Stąd też Józef Bak, starszy brat Jana, właściciel firmy obuwniczej i domu przy Rynku, wraz z budowniczym Henrykiem Wysockim oraz Janem Chryzostomem Cichym zaczęli namawiać Jana na zakup.
Kamienicę wystawiono za nieco ponad 37 tys. marek. Dla Jana, który w tym czasie posiadał 900 marek oszczędności, była to ogromna kwota.
Dlatego też długo opierał się naciskom. Ostatecznie jednak uległ i zadłużając się, nabył dom. W następnym roku ożenił się z Marią Silską. Jan, krawiec wykształcony w Berlinie, ciężko pracował, aby spłacić zaciągniętą pożyczkę. Tadeusz wspominał, że ojciec wielokrotnie podkreślał, że w życiu należy się kierować zasadami dekalogu, a rzetelna praca i gospodarność są podstawą bytowania. Ojciec swoją postawą dawał przykład, ucząc dzieci nie tylko pracowitości, ale i patriotyzmu.
Tadeusz był najmłodszy. Miał jeszcze dwoje rodzeństwa: siostrę Praksedę (1907–1981) i brata Stanisława (1916–1939), który zginął w bitwie nad Bzurą.
Wojna nie tylko zabrała Bakom syna, ale też skazała ich na poniewierkę. Już w 1939 roku ich rodzina miała być wysiedlona do Generalnego Gubernatorstwa. Jednak matka dostała ataku serca i niemiecki policjant pozwolił im pozostać w domu. Rok później, 13 grudnia, Bakowie wraz z innymi szamotulanami otrzymali nakaz wysiedlenia. Najpierw trafili do obozu w Łodzi, potem do Piotrkowa Trybunalskiego. Ostatecznie pod koniec stycznia 1941 roku osiedli we wsi Romanówka. Tadeusz wspominał:
„Mój ojciec miał wówczas 71 lat, matka była schorowaną staruszką […] w końcu stycznia, przy silnym mrozie 1941 r. wylądowaliśmy w biednej, trochę murowanej, ale w większości drewniano-glinianej wsi Romanówka […] Tu mój ojciec z konieczności stał się żebrakiem. Ja pracowałem w odległym o kilka kilometrów tartaku, do pracy docierałem pieszo. Zarobek tygodniowy 30 złotych, to tyle, co lichy kilogramowy chleb razowy ze śrutu. Tu byłem takim proletariuszem obdartym i głodnym”.
Trudnym warunkom bytowym i ciągłej trosce o najbliższych towarzyszył strach, głód i bezsilność. Tadeusz Bak wspominał o ogromnym dramacie, jaki obserwowali, gdy:
„w małym miasteczku Rozprza schroniło się wielu Żydów [około 800 – MRP]. Sformowano ich w pochód i pędzono drogą z Rozprzy do Piotrkowa Trybunalskiego [do getta, w którym przed likwidacją w październiku 1942 roku przebywało ok. 29 tys. Żydów – MRP]. Tam ładowano ich do wagonów żywych z umarłymi, aby wysłać do Treblinki. Straszny terror i dramat”.
Po wojnie
W kwietniu 1945 roku Bakowie wrócili do Szamotuł do własnego, choć mocno ogołoconego domu. Wkrótce zmarł ojciec, a cztery lata później matka. Pozostali Tadeusz i Prakseda. Jeszcze przed wojną Tadeusz był najpierw uczniem biurowym w kancelarii szamotulskiego notariusza Józefa Kierskiego, a w 1938 podjął naukę w poznańskiej Wiepofamie w odlewni żeliwa.
Przed wysiedleniem jako ślusarz był zatrudniony w cukrowni, a później w dawnych warsztatach Braci Gielniaków. W 1946 roku zdał egzamin czeladniczy w Cechu Ślusarskim w Szamotułach. Pod koniec lat 50. ukończył Technikum Ekonomiczne w Poznaniu i podjął pracę w księgowości w administracji PKP. Do momentu przejścia na emeryturę w 1980 roku, przez 35 lat dojeżdżał codziennie pociągiem najpierw do szkoły, a potem do pracy w Poznaniu.
A jednak tym, którzy pamiętają Tadeusza Baka, kojarzy się On z męskim, czarnym rowerem marki Popularny (obecnie w zbiorach Muzeum Zamek Górków).
Nic więc dziwnego, że działający w Szamotułach Klub Rowerowy za patrona obrał właśnie jego. To rowerem objeżdżał miejscowości powiatu, rozmawiając z ludźmi i zbierając opowieści, które skrzętnie zapisywał. Potem, gdy zaczął podupadać na zdrowiu, jego wycieczki stawały się krótsze, a swój pojazd częściej prowadził, opierając się na nim.
Aż do ostatnich dni życia regionalizm i zbieractwo były jego wielką pasją. Mawiał, że to po ojcu odziedziczył zamiłowanie do gromadzenia pamiątek.
Jedną z nich była chorągiew z wizerunkiem orła uszyta przez jego ojca w 1918 roku. W momencie wybuchu powstania wielkopolskiego zawisła w oknie ich domu. Na miejscowych Niemcach zrobiło to ogromne wrażenie. Potem chorągiew była starannie przechowywana w schowku z pamiątkami rodzinnymi. Kiedy w 1939 roku Niemcy przyszli do domu i żądali wydania przedmiotów o charakterze narodowym, Bakowie powiedzieli, że chorągiew została popruta na bieliznę. Pomimo że była schowana, znaleźli i uszkodzili ją Niemcy, którzy zajęli dom Baków w 1940 roku. Po powrocie z wysiedlenia Tadeusz odnalazł ją i naprawił.
Ukochane Szamotuły
Tadeusz Bak interesował się wszystkim, co dotyczyło Szamotuł i regionu. Jego ogromna i rzetelna wiedza brała się ze znajomości źródeł – dokumentów, ksiąg wieczystych czy niemieckiej i polskiej prasy. Gdy w Szamotułach zaczęto wydawać czasopismo „Słowo Szamotuł”, Stefan Krawczyk usilnie zabiegał o zwerbowanie Tadeusza Baka. Ten początkowo mocno się opierał, uzasadniając to tym, że w swoim życiu widział już niejedną gazetę, której żywot był krótki.
Kiedy jednak przystąpił do redakcji, zaangażował się w to przedsięwzięcie całym sercem. Dla dzisiejszych badaczy artykuły przez niego pisane są bezcenne. Bak dbał też o to, aby kolejne numery gazety trafiały do ogólnopolskich zasobów bibliotecznych.
Wielką pasją Baka było fotografowanie. W czasach, gdy zdobycie filmu do aparatu było nie lada wyzwaniem, utrwalał i sam wywoływał zrobione zdjęcia, skrupulatnie je opisywał i przechowywał w albumach.
W wolnym czasie majsterkował i przetwarzał zużyte przedmioty. Niczego nie wyrzucał, bo wszystko miało dla niego ogromną wartość – od biletu kinowego, zaproszenia na wystawę, poprzez kartki imieninowe czy opakowania po produktach, które nabył. Na każdym z tych przedmiotów zapisywał uwagi dotyczące np. ceny nabycia czy też wrażeń z nimi związanych.
Doceniał piękno przyrody. Z wędrówek przywoził znalezione kawałki drewna, z których potem powstawały krzyże czy niezwykłe instalacje.
Odkąd zmarła siostra, mieszkał sam. Coraz bardziej też podupadał na zdrowiu. Kiedy w 1993 roku trafił do sanatorium w Chodzieży i odwiedził go tam ówczesny proboszcz szamotulskiej parafii kolegiackiej ks. Eugeniusz Lijewski, Tadeusz odnotował ten fakt, wyrażając zadowolenie z wizyty, ale też pisząc:
„Miałem bardzo zniszczone zdrowie. Jestem już tu dwa miesiące”.
Bak był człowiekiem mocno wierzącym. Jego oddanie sprawom parafii zaowocowało przygotowaniem „Przewodnika po Kolegiacie Szamotulskiej”. W planach miał też opracowanie historii cmentarza, ale na to już nie starczyło czasu. Zmarł w grudniu 1997 roku.
Miał oddane grono przyjaciół, które naturalną koleją rzeczy stale się kurczyło. W późniejszych latach życia nie zawierał łatwo znajomości, raczej zachowywał dystans i trudno było zdobyć jego zaufanie. Dla wielu szamotulan był i jest postacią zasługującą na szacunek, wyjątkowym przykładem regionalisty i pasjonata. Na jego nagrobku znalazły się słowa: „Żarliwy katolik. Szamotulanin. Człowiek prawy” i one najlepiej podsumowują życie i wartości, jakimi kierował się Tadeusz Bak.