Vika, Lesia, Leszno
Opublikowano:
30 sierpnia 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Każdego dnia na nowo wstaje słońce. Te słowa Heraklita z Efezu przez 2500 lat nie straciły na aktualności. Przekonują mnie o tym spotkania z ludźmi - naznaczone nie tylko pracą, ale i niemałą dozą sympatii. Konkretnie chodzi o spotkania z osobami, o których piszę poniżej. Pochodzą z Ukrainy, a od kilku lat mieszkają w Lesznie. Jednak nie tylko w nim mieszkają, ale też kształtują koloryt tego miasta.
Viktoriia Suchkova
Rodzinnym miastem Viktorii i jej męża jest Dniepr. Jedno z największych miast Ukrainy.
„Każde miasto ma swoje wady i zalety. Mój mąż czasem myśli o przeprowadzce do większego miasta, a ja wtedy pytam, czy chciałby znów jechać na zakupy do galerii, stojąc w korku półtorej godziny. Kiedy przyjeżdżają do nas znajomi z większych miast (także polskich), nie mogą uwierzyć, że aby wyjść na krótki spacer, nie trzeba jechać autem.” – mówi Viktoriia.
Viktoria to osoba, która uwielbia podróżować i jak sama przyznaje, podoba jej się wszędzie. Podróże to nie tylko jej pasja, ale wiąże się z tym zdobyty zawód. Na Ukrainie skończyła fryzjerstwo, była trenerką fitnessu i studiowała turystykę. Nic więc dziwnego, że od kiedy mieszka w Lesznie, zwiedziła nie tylko największe polskie miasta, ale i nieodległy Berlin oraz Pragę.
Przyjazd do Leszna
„Najpierw do Leszna przyjechał mój partner (obecnie mąż). Ja miałam problem z wizą. Nie ukrywam, że od dawna chciałam przyjechać do Polski, zwiedzić ją i poznać kulturę oraz nowych ludzi. Zamierzając przyjechać z Ukrainy do Polski, wybiera się miejscowość z gwarancją zatrudnienia. W Lesznie była oferta w jednej z firm produkcyjnych, dzięki temu trafiliśmy właśnie tutaj. Jadąc przez Polskę do miejsca docelowego, mijając różne miejscowości, miałam wrażenie, że „wszędzie jest Lwów”. Z pierwszego dnia pobytu pamiętam obawy językowe. Jeszcze przed wyjazdem uczyłam się języka, ale wszystkie dwuznaki brzmiały dla mnie jednakowo. W domu najczęściej rozmawiamy po ukraińsku, a będąc w mieście – po polsku. Zdarza się czasem, że upomnę syna poza domem w języku ukraińskim. Dzieje się tak wtedy, kiedy uwagi po polsku nie działają.” wspomina.
Różnice kulturowe
„Na Ukrainie jednym z naszych ulubionych sposobów spędzania czasu była wyprawa na ryby. Następnie taki na przykład karaś trafiał na patelnię lub od razu na ognisko. Na Ukrainie rozpalanie ognisk przy zbiorniku wodnym jest zupełnie legalne. Jeśli chodzi o zaskoczenia kulinarne, to nie wiedziałam, że fasolkę szparagową można podawać z bułką tartą podgrzaną na maśle! Zamawiając danie z fasolką, odmówiłam obsłudze restauracji polania bułką z masłem i spojrzeli na mnie jak na „crazy”. Skusiłam się i teraz nie wyobrażam sobie innego sposobu na fasolkę. A znajomym w Polsce bardzo smakują nasze pielmieni. Kiedy zapowiadają weekendowe odwiedziny, już wiem, czego oczekują.” – uzupełnia.
Otwarcie studia
„W Lesznie podobnie jak na Ukrainie byłam przede wszystkim trenerką fitness. Fryzjerstwo stanowiło dodatek. Prowadząc zajęcia na jednej z leszczyńskich siłowni, czułam, że więcej radości daje mi jednak praca z włosami (warkocze to specyficzna odmiana fryzjerstwa). A do tego z czasem zorientowałam się, że więcej klientek mam na fryzury niż zajęcia. Zaczęłam poszukiwać czegoś do wynajęcia w rozsądnej cenie. Sanepid jednak też ma swoje wymagania. Odwiedziłam wiele lokali, nim zdecydowałam się na konkretne miejsce. Oczywiście w pomieszczeniu nie obyło się bez przeróbek. Pewnego dnia odebrałam telefon od ekipy remontowej z informacją, że zrobili dziurę w ścianie oddzielającej sąsiedni lokal. Przygotowanie wszystkich sieci i instalacji, odpowiedniej ilości myjek i stanowisk do dezynfekcji było wielkim wyzwaniem. Pojawiły się też problemy przy odbiorze kominiarskim. Było niezwykle trudno i oczywiście miałam chwile zwątpienia, ale nie poddałam się. Przyjeżdżają do mnie na szkolenie osoby nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Dla większości z nich to pierwsza wizyta w Lesznie. Odwiedzają restauracje, spacerują ulicami i przekonują się, ile to miasto ma do zaoferowania. Często słyszę, że powinnam otworzyć studio w większym ośrodku, ale mi tutaj dobrze i mam siedem minut do pracy na piechotę.” – dodaje.
Viiktoria bardzo denerwuje się o swoich bliskich, którzy pozostali w kraju. Pomaga im w każdy możliwy sposób. Wspiera nie tylko swoją rodzinę, ale i wiele innych osób. Przyznaje także, że dalej spore problemy występują z uzyskaniem karty pobytu. Zastanawia się, jak to możliwe, że w świecie, gdzie praktycznie wszystko jest dostępne, są ludzie chcący prowadzić wojnę.
Lesia Veretelnyk
„Do Leszna trafiliśmy dzięki znajomemu. Najpierw przyjechał mój mąż Sergey, a po blisko sześciu miesiącach dołączyłam z naszą córeczką. Miałam wiele obaw. Nowy kraj, a rodzina i dotychczasowi znajomi zostają na Ukrainie. Wcześniej nigdy nie byłam w Polsce. Zupełnie nie znałam języka, którego natychmiast zaczęłam się uczyć. Leszno to na swój sposób miasto małe i duże. Mieszka tutaj mnóstwo sympatycznych ludzi. Jest spokojniej aniżeli w wielkich metropoliach. Będąc w nowym kraju, chciałam także spróbować czegoś nowego, zdobyć nowe umiejętności. Rozpoczęłam naukę w jednej z leszczyńskich szkół policealnych. Moje notatki z pierwszych zajęć to wieża Babel. Jedno słowo zapisywałam, używając języka ukraińskiego, angielskiego i polskiego.” – wspomina Lesia.
Medycyna
Lesia to osoba niezwykle utalentowana. Ukończyła studia na Narodowym Uniwersytecie Medycznym w Charkowie na kierunku pediatrii. Jest nie tylko dyplomowanym uczniem Hipokratesa; mieszkając w Lesznie, szybko uzyskała certyfikat z dziedziny masażu. Właśnie rozpoczęła pracę jako lekarz. Służbę wykonuje pod nadzorem, a od września rozpocznie samodzielną praktykę lekarską.
„Droga do osiągnięcia celu była długa. Bardzo bałam się bariery językowej. Swobodna rozmowa na spacerze a udzielenie porady medycznej to dwie różne kwestie. Inaczej prowadzi się także dokumentację medyczną w Polsce, a inaczej na Ukrainie. Jednak choroby i objawy są takie same.” – uzupełnia.
Różnice kulturowe
Lesia zwraca uwagę, że na Ukrainie antybiotyki dostępne są zupełnie jak witaminy. Można je kupić bez recepty. A chcąc uniknąć wizyty u lekarza, samemu stawia się diagnozę i kupuje wybrany antybiotyk.
„Zauważyłam także, że w Polsce mnóstwo kobiet prowadzi auto, co na Ukrainie nie jest tak powszechne. Sama zdałam egzamin w Lesznie, będąc w ósmym miesiącu ciąży.”
Pomoc nie tylko medyczna
Lesia doskonale wie, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne działanie. Angażuje się w wiele społecznych przedsięwzięć, niejednokrotnie będąc ich inicjatorką. Jest społeczną asystentką posła Grzegorza Rusieckiego i pomaga osobom z ukraińskim paszportem, które trafiły do Leszna. Chętnych do skorzystania z konsultacji nie brakuje. Zwracają się z najróżniejszymi potrzebami, najczęściej administracyjnymi, jak choćby niejasne warunki umowy na wynajem mieszkania czy pomoc w uzyskaniu karty pobytu.
„Chcę także zaangażować społeczność ukraińską do wspólnego spędzania czasu, aby dzień nie polegał jedynie na pójściu do pracy i zrobieniu zakupów. Chciałabym pokazać naszą kulturę mieszkańcom Leszna.” – deklaruje Lesia.
Razem z pracownikami Miejskiej Biblioteki Publicznej zorganizowała koncert ukraińskiego zespołu „Nezisvitu”. Do jednej z filii biblioteki trafiły książki w języku ukraińskim. Oczywiście wszystkie wydarzenia zeszły na dalszy plan w związku z inwazją Rosji na niepodległą Ukrainę. Lesia podkreśla jednak, że dzięki Polakom w ostatnim czasie zorganizowano wiele atrakcji dla Ukraińców i nie tylko.
Mimo bardzo trudnej sytuacji w ojczyźnie rozmowa z Lesią niesie wiele bardzo pozytywnych emocji. A moja rozmówczyni nie przestaje wierzyć, że:
„wszystko będzie dobrze”.