Wielkopolskie szlaki i ślady Rzymu
Opublikowano:
12 listopada 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W samym sercu Rzymu, niedaleko Placu Hiszpańskiego, możemy odnaleźć kilka miejsc związanych za sprawą odwiedzających je osób, z Wielkopolską.
Mało kto wie, że w tym samym miejscu znajduje się jedno z ciekawszych archiwów, gdzie odnaleźć można m.in. listy Mickiewicza, Norwida czy Dezyderego Chłapowskiego!
Epitafia w Rąbiniu
Nim jednak te miejsca pokażę, warto na chwilę zatrzymać się w centrum Wielkopolski – wydawałoby się przypadkowym miejscu – które jednak skrywa w sobie intrygującą informację.
Na ścianach prezbiterium kościoła w Rąbiniu koło Krzywinia, po obu stronach ołtarza znajdują się epitafia dwóch Janów Rąbińskich, niegdysiejszych właścicieli miejscowości. Przedstawiają one plastyczne wyobrażenia śpiących rycerzy. Poniżej płyt z wizerunkami znajdują się tych samych wymiarów płyty inskrypcyjne. Jedna z nich głosi:
Inskrypcja epitafijna Jana Rąbińskiego zm. 1603
Christo Deo et piis manibus Nobilis Domini Joannis Rambiński. Siste hospes isto conditur sub marmore Rambiński avite gloriae clarum iubar virtute propria nec minus titulis micans … parentes studia quem patria e domo et literarum in exteras gentes amor egit. Iuventam Prussia ac Germania exercuerunt Lilii regna impigre, peragrata lustris heu tribus et annis tribus. Hic flore teneri [dum insit – to rekonstrukcja bardzo hipotetyczna, przyp. E.P.] extremum diem subiit perennitatem tabe cdaeis Purpine
Dum cogita et Itali fines
pro fata pro amicomorum dolor
Peractis annis 19 obiit anno salutis humanae [brakujące M ?] O [O, niekiedy z kreską w górę, bywało używane zamiast D na oznaczenie pięciuset, przyp. E.P.] CIII Mensis Septembris XVII
Chrystusowi Bogu i pobożnym cieniom szlachetnego pana Jana Rambińskiego. Przystań pielgrzymie, pod tym marmurem pochowany jest Rambiński, chwały przodków jasny blask, własną cnotą, i nie mniej tytułami błyszczący … i którego troskliwość rodziców i miłość do nauk poprowadziły ku obcym narodom. Młodość Prusy i Niemcy wyćwiczyły, po ochoczym przewędrowaniu królestw lilii [zapewne chodzi o Francję, przyp. E.P.], po upływie trzech pięcioleci i trzech lat, on w kwiecie młodzieńczym gdy w ostatni dzień wstąpił, ku wieczności podszedł, wycieńczeniem [cdaeis Purpinie – ?]
A zważ też sam tylko kraj włoski
dla losów dla bólu przyjaciół
Ukończywszy lat 19, zmarł w roku zbawienia człowieka 1603 miesiącu sierpniu 17
W odniesieniu do Rąbińskiego zmarłego w 1603 roku dopowiedzieć trzeba, że kraje, które w inskrypcji zostały wymienione, wskazują, iż odbył on tak zwaną grand tour. Była to podróż w jaką wyruszali młodzi szlachcice i arystokracja w celu zdobycia wiedzy, poszerzenia horyzontów, nabrania ogłady, wyrobienia gustu artystycznego1.
Rzym – cel podróży
Zwyczaj ten upowszechnił się w Anglii w połowie wieku XVII, a więc później aniżeli podróż Rąbińskiego. Świadczy to wyraźnie o majętności szlachcica, gdyż taka, nierzadko wielomiesięczna wyprawa wymagała sporych funduszy.
Głównymi miejscami odwiedzanymi przy okazji takich podróży były Włochy – z Rzymem, Florencją, Wenecją na czele, Francja z Paryżem i Wersalem oraz nieco później Niemcy, przede wszystkim zaś Berlin, Drezno i Monachium.
Musiało zarazem być to znaczące wydarzenie, skoro Rąbiński zdecydował się umieścić je w tekście inskrypcji nagrobnej.
Zarazem jest to świadectwo niezwykłej wagi, ponieważ w Wielkopolsce tego czasu wbrew pozorom niewiele osób odbyło taką podróż. Niezwykle kwiecisty styl, typowy dla epoki, daje świadectwo erudycji Rąbińskiego, który niewątpliwie miał głos decydujący w kwestii brzmienia tekstu. Sam zapewne wskazał konieczność umieszczenia wzmianek o Germanii i Italii. Ubolewać należy nad faktem, iż jest to jedyna wzmianka – wiele i mało zarazem mówiąca – o postaci, która zdaje się wyjątkowa w dziejach rodu.
Ten bardzo lokalny ślad, odzwierciedla powszechną inspirację południem Europy, zwłaszcza zaś Italią i rzecz jasna Rzymem.
Obok Santiago de Compostella był on najważniejszym centrum pielgrzymkowym kontynentu, a zarazem jedną z jego kulturalnych i politycznych stolic. Do Wiecznego Miasta wędrowali pielgrzymi przywożący stamtąd relikwie, odpusty papieskie dla fundowanych przez siebie świątyń, wreszcie kolekcjonerzy masowo sprowadzający książki, mapy, dzieła sztuki, a także artystów – dość wspomnieć wenecki wzór dla bazyliki na Świętej Górze w Gostyniu.
Ruch w przeciwną stronę również funkcjonował, chociaż dzisiaj nadal wiemy o nim niewiele. Chciałbym zatem przywołać kilka przykładów pokazujących wielkopolskie ślady w Rzymie.
Rzymska mistyfikacja
Wielkopolanie zostali zamieszani w jedną z największych mistyfikacji połowy XIX wieku. Jej oś stanowiły losy Makryny Mieczysławskiej (?–1869), podającej się za ksienię mińskich bazylianek i za ofiarę prześladowań carskich i prawosławnego biskupa Mińska Józefa, która przybyła do Rzymu, szukając tam wsparcia i nagłośnienia sytuacji bazylianek.
Zakonnice unickie prześladowano co prawda w latach 1840–1843 na terenie Litwy, co wiązało się z postanowieniami synodu płockiego z 1839 roku, niemniej jednak cała historia Makryny była fałszem.
Zakonnica zdołała uciec z transportu więźniów na Syberię i schronić się w Poznaniu. Rozpowszechniała informacje na temat prześladowań przez carat i Cerkiew prawosławną unitów na terenie Imperium Rosyjskiego. Posiadała listy polecające od Dezyderego Chłapowskiego, Jana Koźmiana i arcybiskupa Leona Przyłuskiego.
W 1845 roku Makryna przeniosła się do Rzymu, gdzie dzięki protekcji Zofii Odescalchi i Aleksandra Jełowickiego zamieszkała w klasztorze przy Santa Trinità dei Monti. Do zwolenników i protektorów Makryny należeli późniejszy arcybiskup poznańsko-gnieźnieński Mieczysław Ledóchowski czy kardynał Giuseppe Gasparo Mezzofanti.
Makryna dostąpiła przywileju prywatnych audiencji u Grzegorza XIV i Piusa IX.
Dla niej i jej towarzyszek utworzono osobny klasztor w Wiecznym Mieście, któremu przewodziła. Połączony był on ze świątynią dedykowaną Świętemu Juliuszowi (San Giuliano), niedaleko kościołów San Vito i San Eusebio.
Dopiero po śmierci samozwańczej ksieni, okazało się, że kobieta nie była nawet zakonnicą, natomiast zdołała wywołać w Europie niebywałe poruszenie, które w Wielkopolsce również znalazło echo i zachęciło społeczeństwo regionu do organizowania zbiórek pieniężnych na rzecz klasztorów unickich.
Rzymskie objawienie
20 stycznia 1842 roku przebywał w Rzymie Dezydery Chłapowski wspólnie z żoną. Tam właśnie, przy kościele San Andrea delle Fratte zobaczyli wychodzącego z niego Alfonsa Marię Ratyzbona, ateistę żydowskiego pochodzenia, któremu miała się objawić we wspomnianej świątyni Matka Boska.
Wydarzenie odbiło się szerokim echem w całym Rzymie, Chłapowscy zaś opisali je w swej korespondencji, a także zamówili obraz, który miał ukazywać Marię tak, jak ją widział Ratyzbon.
Płótno miało trafić do ich prywatnej kaplicy (ta historia zostanie omówiona nieco szerzej przy okazji innego tekstu).
Rzymski wątek Taczanowskiego
6 sierpnia 1922 roku zmarł Władysław Taczanowski – ostatni polski dziedzic majątku w Choryni, który odsprzedał księciu saksońsko-weimarskiemu, ściągając na siebie powszechną krytykę, ostracyzm, a ostatecznie zostając zmuszonym do emigracji. Udał się do Francji, a następnie do Rzymu, gdzie raczej nie wiodło mu się dobrze.
Notatka zapisana w księdze cmentarnej rzymskiego Campo Verano pod numerem 8397 wskazuje, iż 7 sierpnia jego ciało trafiło do cmentarnej kostnicy ze szpitala San Giovanni Calibita (Ospedale San Giovanni Calibita Fatebenefratelli), prowadzonego przez bonifratrów. Był to szpital dla najuboższych. Znajduje się on do dnia dzisiejszego w sercu Wyspy Tyberyjskiej w centrum Rzymu.
Po przywiezieniu na Campo Verano ciało złożono w tymczasowym depozycie – miejsce 15 po prawej stronie. Jego pogrzeb odbył się 14 października. Pochowano go w grobie Rochmana.
Obecnie spoczywa w kwaterze 9 Vecchio Reparto. Rochman to nazwisko rodowe żony Władysława, co wskazywałoby, iż być może został pochowany w grobie przewidzianym dla żony. Dzisiaj jego grób jest zaniedbany i stopniowo się rozpada. Smutny to koniec skądinąd interesującej i niewątpliwie odważnej biografii.
Zmartwychwstańcy w Rzymie
Przy Schodach Hiszpańskich, na Via di S. Sebastanello znajduje się dom generalny Zgromadzenia Zmartwychwstańców, zakonu, który powstał w czasach Wielkiej Emigracji. W późniejszym okresie próbował znaleźć dla siebie miejsce w Wielkopolsce, jednak ze względu na sprzeciw władz pruskich celu tego nie zrealizował, mimo poparcia wielu rodzin ziemiańskich z regionu.
Ostatecznie zakorzenił się w Rzymie, gdzie zgromadzenie urosło do rangi „szarej eminencji” Watykanu i wielkiego orędownika sprawy polskiej.
W archiwum znajdującym się w klasztorze, możemy odnaleźć setki listów pisanych do i z Rzymu przez wybitnych przedstawicieli wielkopolskiej i narodowej kultury, dość wspomnieć Mickiewicza, Norwida (który planował wstąpić do zgromadzenia), Koźmianów, Chłapowskich, Raczyńskich czy Działyńskich.
Jego zasoby opracowano tylko częściowo. Stanowią one wspaniałe źródło informacji o XIX-wiecznych, wielkopolsko-włoskich kontaktach, których kilka przykładów pozwoliłem sobie przedstawić, mając nadzieję, że zainspirują one czytelników do zgłębienia tego zagadnienia.