Wybitne przekłady amerykańskiej poezji są z Wielkopolski
Opublikowano:
23 września 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W odbiorze poezji w Polsce przyzwyczailiśmy się, że czytamy wyłącznie polskie głosy i ich właśnie wyczekujemy. O ile rynek prozy stoi przekładami autorów obcojęzycznych, o tyle sytuacja poetycka wygląda zgoła inaczej. Wielkopolska oficyna WBPiCAK udowadnia, że tłumaczenia poezji, choć rzadsze, mogą być po prostu wybitne.
Literacki sukces Wielkopolski nad Bałtykiem
Za nami rozdanie Nagrody Literackiej Gdynia. Rzecz to o tyle ważna, że ta kulturotwórcza nagroda, która popularnością i autorytetem jurorów zaczyna dościgać Nagrodę Nike, obchodziła w sierpniu swoje piętnastolecie. Wyróżnienie jest przyznawane w czterech kategoriach, co już przemawia na korzyść lauru, który pamięta o odrębnościach i zróżnicowaniu poszczególnych literackich form. „Gdynię” otrzymać można więc w dziedzinie prozy, eseju, a także poezji oraz przekładu. Jubileuszową nagrodę poetycką otrzymał Tomasz Bąk, którego dojrzewający idiom mogliśmy śledzić dzięki kolejnym książkom wydawanym właśnie w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Nie inaczej stało się w przypadku statuetki przyznawanej dla autora najwybitniejszego przekładu. Jury postanowiło wyróżnić świetne tłumaczenie zbioru wierszy „Co robisz na naszej ulicy” Charlesa Reznikoffa autorstwa Piotra Sommera (WBPiCAK), na poły legendarnego już redaktora naczelnego „Literatury na Świecie”.
Tom Reznikoffa został wydany z dbałością o każdy, nawet najmniejszy detal, a mam tu na myśli estetyczną płócienną oprawę oraz obwolutę z czarno-białą fotografią Nowego Jorku z 1975 roku autorstwa Rudy’ego Burckhardta. Wizualna i namacalna jakość publikacji idzie tutaj nierozerwalnie w parze z rzeczywiście wspaniale przełożonym na polszczyznę idiomem amerykańskiego poety żydowskiego pochodzenia.
Dbałość o przekład
A to tylko sukcesy sierpniowe. Należy jednak pamiętać, że werdykty jurorskich gremiów są zawsze subiektywnym znakiem jakości. Równie cenne są te dzieła, które mogły zostać przeoczone. W przypadku literatury zagranicznej jako czytelniczy możemy za to kierować się wskazówkami tłumaczy. To tłumacz pozostaje, bez cienia wątpliwości, najbardziej wnikliwym czytelnikiem, starając się oddać zarówno kształt i wymowę tekstu oryginalnego, jak i nadać mu artystyczną formę, która dobrze osiądzie w polszczyźnie. Jeżeli nie znamy zagranicznego nazwiska, ale postać tłumacza (lub jego twórczość) jest nam bliska, warto udzielić kredytu zaufania. Tak właśnie stało się w przypadku wydanych przez WBPiCAK „Pieśni progowych” autorstwa Petera Gizziego. Zbiór wierszy przełożył Kacper Bartczak, poeta, tłumacz, krytyk i wykładowca akademicki. Bartczak, wybitny znawca amerykańskiej poezji, zwłaszcza tej Johna Ashbery’ego, po twórczość Gizziego sięgnął już po raz drugi. Pierwszy zbiór poety mieszkającego w Stanach Zjednoczonych tłumacz przełożył wraz z Andrzejem Sosnowskim, aby „Pieśni progowe” przetłumaczyć już na własną rękę.
O randze amerykańskiego poety świadczy nie tylko znak jakości Bartczaka, ale także światowe nagrody i programy stypendialne: Lavan Younger Poet Award, stypendium The Rex Foundation, The Howard Foundation, The Foundation for Contemporary Arts, The John Simon Guggenheim Memorial Foundation. Najnowsza książka Petera Gizziego miała także premierę podczas ważnego, ogólnopolskiego Festiwalu Miłosza, odbywającego się wyjątkowo w wersji online.
Peter Gizzi po polsku
Tłumaczenie poezji amerykańskiej na język polski ma swoją długą i ważną tradycję. To właśnie idiom amerykański, związany ze szkołą nowojorską, był naczelną inspiracją dla poetów biorących czynny udział w obalaniu komunistycznej rzeczywistości. Zupełnie świeży język, który w końcu zaczął opisywać codzienność, zawdzięczamy Johnowi Asbery’emu, Frankowi O’Harze czy Kennethowi Kochowi, a może raczej Piotrowi Sommerowi, który twórczość tę na stałe zakotwiczył w polszczyźnie, wyznaczając poezji krajowej zupełnie nowe drogi rozwoju, pokrewne jednak Mironowi Białoszewskiemu.
Twórczość Petera Gizziego w przekładzie Kacpra Bartczaka jest kolejną udaną inkorporacją amerykańskiego stylu do polskiego tworzywa językowego. „Pieśni progowe”, także osadzone w realiach codzienności, zasadzają się bowiem na trudnych do przełożenia eksperymentach lingwistycznych (określonym rytmie, współbrzmieniu głosek, wyrazów), wymagających niezwykłej inwencji tłumacza, aby w uchu polskiego odbiorcy wybrzmiewały jak najbardziej naturalnie. Za przykład niech posłuży zasadzający się na konkrecie wiersz Gizziego, który do pewnego stopnia jest ekfrazą – opisem zdjęcia autorstwa znanego amerykańskiego fotografa wojny secesyjnej, Mathew B. Brady’ego:
O tym co się stało ze zdjęciami wojennymi Mathew Brady’ego
Światło słoneczne i szklarniane
szkło w plamach kampania
w ramach zmagań
trupy zastygłe w powietrzu
słońce i pot
puchlina w cuchnącym mięsie
łzy ból
pusty bebech ból
żar utraty
nerwy palą
i szok
że się nie powróci pali
w bebechach
i w mózgu tak samo
te obrazy unoszą się
w powietrzu rozpuszczają
w żar i światło
przeczą grawitacji
unoszą się
właśnie odchodzą
Mamo one już odeszły
Wiersze Petera Gizziego zebrane w najnowszym tomie są, jak podpowiada zresztą tytuł, opowieścią o niemalże spełnionym przesileniu, o prawie domkniętym cyklu, o szali, która zaraz się przechyli. Tak skomponowane wiersze – stop-klatki wytwarzają niemal namacalne napięcie, czyniąc z „Pieśni progowych” książkę o olbrzymim ładunku dramaturgicznym. Gizzi jest przy tym poetą bardzo świadomym poetyckiego tworzywa.
Opis zwykłej, codziennej scenki potrafi przerwać czy zawiesić autotematyczną frazą, działającą niemal jak przycisk pauzy, wyrywając z zamyślenia zawołaniem „Widzę cię w tej metaforze/ obok domu, w drzwiach, w samochodzie, kiedy ruszasz/ by spotkać się ze słońcem i po wielu godzinach/ wracasz, plecami zwrócona do niego”. Momenty kulminacyjne w tej poezji to nie tylko nagłe i bezpośrednie zwroty do osoby trzeciej, ale także kluczowe punkty, w których waży się historia:
Ulotne światło rewolucji
Stajesz z dala od tłumu, przyległy do władzy.
Zważasz zarówno na brzeg jak i na kadr.
Zważasz na piękno, głębokość pola, światło,
żeby zrozumieć pole, tłum.
Pod koniec dnia klimat wybucha,
a rewolucja, cóż, rewolucja jest wszystkim.
Po raz pierwszy zaczynasz widzieć,
że wszystko wygląda jak rzecz ostatnia,
tyle że odwrotnie i tylko przez chwilę.
Kiedy jakaś rewolucja domyka swój obrót,
przedmioty wracają, chociaż są już inne
przez to, że cały czas były takie same.
Trwać to coś innego niż sobie wyobrażałeś.
Ale wyobrażałeś sobie zmianę
i zmiana cię dotknęła, ciebie i tłum.
Teksty poetyckie Petera Gizziego, nieważne czy związane z obrazowaniem codzienności, czy dotykające sfery politycznej, są przede wszystkim zamkniętą i dopracowaną miniaturą, uwodzącą detalem niemal równie silnie, co malarska panorama. Niestandardowe użycie języka, pomysł na opisanie banalniejszych scen z ludzkiego życia, które w przemożnej części składa się z nudy i powtarzalności, to na pewno mocniejsze strony tej twórczości. Poetyka Gizziego to jednak nie tylko ukłony w stronę realności. Widoczne są tu ślady zarówno romantyczne, jak i modernistyczne, które z „Pieśni progowych” czynią syntezę amerykańskich tendencji poetyckich na przestrzeni ponad dwustu lat.
Nie bez powodu eksplicytnie przywołuje się w wierszach Emily Dickinson czy Walta Whitmana. Najnowszy zbiór wierszy pozostaje jednak zdecydowanym głosem krytyki wobec coraz gwałtowniejszych przemian zachodniego świata, ale to także komentarz wobec dramatycznego kryzysu demokracji. Jedynym schronieniem przed agresywnymi zmianami zachodzącymi w świecie zewnętrznym pozostaje własne ciało.
5.
Nasłuchuję życia,
którego nie da się przeżyć inaczej.
Pomyśl tylko. Dźwięki trwają,
gdy wróble przechodzą zmianę
od ziemi po jajo. Od wiosny
po wiosnę. Może o to chodzi.
Molekularny świat
opada i wznosi się
wewnątrz jednej melodii.
Więc czemuż nie wolność?
Dzisiaj będziemy rozmawiać
o rządzie.
Ważne, żeby pamiętać.
Wszystkie te skąpe doniesienia
na ostatniej stronie. Krzywda ludzka.
Lud pracujący i prawo
do życia, ich dążenia,
ale nie samo szczęście,
nie zwycięstwa –
zwycięstwo w jego nieskończonej serii.
Notatka
Dziwacznie tu, ten czas we mnie i czas wokół mnie. Próbowałem
wygrzebać się spod godziny piątej rano, myśląc, że na zewnątrz
ciężarówka i jej silnik są rzeczywiste.
Dzisiaj zabawka slinky kończy 70 lat. W przyszłym roku moje ciało
skończy 57. Było ludzkie, było amerykańskie, było wycinkiem big
data, miało zatrudnienie, kochało i opłakiwało dokumenty, które
stoją za ludźmi.
Za moich czasów kochałem ludzi.
Akty mowy dla umierającego świata
Wróbel polny
przy moim oknie
opukuje swoje odbicie,
jak jakiś strudzony
dawny bożek,
który stara się przemówić
dociera do mnie
kiedy wychodzę, by śpiewać
roślinny nimb
pod niebem poplamionym obłokami
kiedy patrzę na koniec
i śpiewam co z tego,
śpiewam na żywo,
myślę czemuż by nie
prowadzę nasłuch,
już odbieram
i to mnie karmi,
a ja zawsze głodny
kiedy piękno
to za wiele, by je nieść
w mojej zimie
kiedy biblioteka pełna strat
pełna zadziwienia
a polis się kruszy
i rzuca cień
na mnie całego,
kiedy o nim myślę
kiedy cienie padają
falami, kiedy
tworzywo, w którym pracuję,
nie ma w sobie śmierci
i żyję w środku
świetnego przykładu
zapiekłości
z głową wyłamaną
jednym spojrzeniem, gdy pąki
jak srebrniki dnia gną się zgodnie
i machają korponiebu
kiedy mówiłem praca,
a myślałem wiersze
kiedy myślałem koniec
z wierszem, narzędziem
do rozumienia przemocy
myślałem koniec
z napuszonym
gównianym światem
koniec z głosem,
jego składową papką
sprowadź dziedzictwo
zjawiskowego świata,
kiedy siąpi w książce
straconej dla świata
w obfitości świata
jakbyś słuchał skrzypiec,
kiedy melodia obca,
a uczucie stąd
kiedy wszystko śnieży,
a co nas czeka, wiruje
jak wahadełko hipnotyzera
myślałem koniec
z zachwytami
nad ulotną grą cienia,
wielkim zamysłem, takimi tam
myślałem koniec
z czasem, jego teatralnością,
blichtrem i rupieciami
chmuro z wichru, widzę cię,
staję się tobą
w samotnym śpiewie rzeczy,
w pokawałkowanym świetle
kiedy mówiłem głos,
myślałem o całym bezecnym licowaniu
jego niebiańskości
znaczenie wschodzi, zachodzi,
raz myśliwy nad nami,
raz niedźwiedzica w biegunie,
brzmienie imion
parada imion