Ziemiańskie podróże!
Opublikowano:
22 czerwca 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet” - na początku czerwca brzmi to szczególnie i od razu przywodzi na myśl podróżowanie, zarówno te bliższe, jak i nieco odleglejsze. Ludzie podróżowali od początków istnienia cywilizacji.
Jednak zwłaszcza w wieku XIX i XX podróże stały się nie dość, że dostępniejsze ze względu na postęp w obrębie środków komunikacji, to również coraz śmielsze, odleglejsze, a towarzysząca im fotografia, pchnęła turystykę kulturową na nowe tory.
Żółtowscy
W tym kontekście warto spojrzeć na jedną z wielkopolskich, ziemiańskich rodzin oraz jej turystyczne, naukowe i towarzyskie peregrynacje. Żółtowscy, bo o nich mowa, pozostawili sporą ilość fotografii, które wskazują na ich zamiłowanie po podroży, zarówno bliskich, do sąsiednich majątków w obrębie Wielkopolski, czy poza jej granicami, do ośrodków leczniczych, jak i do eskapad, wśród których wyróżniają się trzy kierunki – Kresy dawnej Rzeczpospolitej, Francja z Włochami i w szerszym kontekście basen Morza Śródziemnego.
Na swój sposób jest to kontynuacja Grand Tour, w jej najlepszym wydaniu. W tym kontekście odnalezione i upublicznione zbiory rzucają światło na nowe formy podróżowania, rewitalizowane i powstające nowe destynacje, a wreszcie pośrednio na ich charakter, motywacje i predylekcje poszczególnych osób.
Warto przy tej okazji wspomnieć, iż zagadnienie Grand Tour jest nadal obiecującym naukowo obszarem, a to za sprawą koncentracji rodzimych badań przede wszystkim na XVI i XVII-wiecznych podróżach o charakterze edukacyjnym oraz XVIII-wiecznych, klasycznych wyprawach, które poza celem edukacyjnym, eksponowały walor krajoznawczo-turystyczny i rekreacyjny.
Najbardziej zajmujący nas okres, a więc wiek XIX i przełom kolejnego stulecia, znacząco zmienił charakter podróżowania. W odniesieniu do Żółtowskich nie miało on tak wyraźnego charakteru edukacyjnego i nie wiązało się bezpośrednio z pobieraniem nauki czy zdobywaniem nowych kompetencji językowych, lecz przede wszystkim z poznawaniem kultury, odwiedzaniem historycznych stolic sztuki i poszerzaniem horyzontów obycia.
Ciekawość świata
Poziom wykształcenia Żółtowskich był bardzo wysoki, stąd też naturalna ciekawość świata i chęć weryfikowania oraz poszerzania wiedzy o nim w trakcie podróży turystycznych. Podejmowane wojaże, poza powstającymi w ich trakcie pamiętnikami, owocowały często licznymi pamiątkami, które wypełniały nie tylko przestrzeń domu, stając się widomym świadectwem odbytej podróży, a więc pośrednio i stojącego za nią bogactwa, obycia, a nierzadko i mody.
W odniesieniu do podróży wcześniejszych aniżeli XIX-wieczne, częstą pamiątką był portret malowany w odwiedzanym miejsc. Upowszechnienie fotografii, a w początkach XX wieku, wręcz jej trafienie pod strzechy (ziemiańskie), przyczyniło się do niebywałej wręcz ilości fotografii, dzięki którym – również w odniesieniu do Żółtowskich – możemy co nieco powiedzieć na temat ich destynacji.
Co ciekawe, dostrzec można międzypokoleniowe zamiłowanie do wtórzenia albumów. Szczególnie w przypadku Marii z Kwileckich Żółtowskiej i Marcelego Żółtowskiego, odnotować możemy ich bezpośredni wkład w powstanie album, czy to przez opisanie poszczególnych zdjęć, z jakże osobistym „ja” pojawiającym się wraz z kolejnymi wymienianymi postaciami, czy to w autorstwie wybranych zdjęć powstałych za sprawą Marcelego.
Zachowane zdjęcia pokazują zarówno członków rodziny, towarzyszy podróży, „sąsiadów” z plaży, wreszcie dużą ilość widoków zabytków. Dodać należy, iż ich kadrowanie oraz ostrość są bardzo nierówne, od prac dopracowanych, niezwykle klarownych pod względem kompozycji i przejrzystych, po całkowicie rozmazane i niejako przypadkowe. Jest to jednak ich wartość bowiem stanowią autentyczny zapis fascynacji nowinką techniczną, jaką były małe, przenośne aparaty fotograficzne. W ujęciach żony Róży dostrzec można zarazem wiele młodo-małżeńskiego romantyzmu, dzięki któremu zyskujemy wgląd w intymność życia rodzinnego Żółtowskich.
Przygoda, przygoda…
W 1913 roku Żółtowscy odbyli podróż do Włoch. Sielskie wakacje spędzili m.in. w Porto Rosa i Turynie. Z lat 1918-1926 pochodzi album Marcelego. Zawiera on fotografie jego autorstwa, ukazujące towarzyszy podróży. W nielicznych przypadkach, został również uwieczniony autor. Album rozpoczyna się zdjęciami z Jarogniewic w pełni lata. Zaprzęgi konne i osiodłane wierzchowce towarzyszą m.in. Józefowi Michałowskiemu, Cecylii i Elżbiecie Żółtowskim. Kolejne ukazują Skoraszewice oraz – dwie fotografie ze zbiorowymi portretami jeńców wojennych w Jarogniewicach.
Rok 1924 przyniósł podróż na Ukrainę, gdzie odwiedzili Żółtowscy rodzinę Sroczyńskich oraz majątki m.in. w Bołszowcach, Garnkach Krzeczunowicza i Haliczu. Beaulieu i Paryż z kolei, to jedne z pierwszych destynacji, które utrwalono na zdjęciach z 1925 roku. Kolejne ilustrują pobyt w dolinie Rodanu, Aix en Provence, Cannes, Saint Germain, Saint Cloud i wreszcie Wersal.
W Beaulieu podziwli Żółtowscy „bataille de fleurs” – konkurs na najoryginalniej przybrany kwiatami pojazd. W Wersalu Marceli pływał łódką po wielkim kanale. W Paryżu spotkali się z Antonim Pugetem, Janem Krzeczunowiczem, Jadwigą Kwilecką, Teresą z Dembińskich Chłapowską. Z Paryża polecieli następnie samolotem do Londynu.
W Wembley oglądali tamtejsze akwarium, budynki w styli indyjskim czy chociażby parę królewską (Jerzego V i Mari Teck) oraz Księstwo Yorku (późniejszego Jerzego VI i Elżbietę Bowes-Lyon), co uwiecznili na fotografii. Następnie Tamizą popłynęli do Windsoru, gdzie zwiedzali m.in. kaplicę królewską i miejscowy majątek. Stamtąd wyruszyli do Eton College w Berkshire, gdzie zwiedzali Kolegium Królewskie. Kolejnym, uwiecznionym na zdjęciach punktem podróży, stało się Southampton, z którego wypłynęli Żółtowscy w rejs do Cherbourga w Normandii.
We Francji odwiedzili Lisieux słynące za sprawą Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, pochodzący z VI wieku klasztor w Saint Malo w Bretanii, wreszcie unikatowy kompleks pielgrzymkowy Mont Saint-Michel usytuowany na kanale La Manche w Normandii.
Kolejne zdjęcia w albumie pochodzą już z Polski, kolejno z Kadzewa, Sieradza, Lubostronia, konkursu jeździeckiego zorganizowanego w Bydgoszczy, manewrów wojskowych w Pomorskiem (1925) i okrytych zimową aurą Jarogniewic.
Inny album, ukazuje odbytą w 1937 roku podróż do Gdańska, przy okazji której na kilku zdjęciach uwieczniono kościół oliwski. W tym samym roku udali się Żółtowscy również do Kazimierza nad Wisłą, Moguncji i Heidelbergu.
Świadectwo czasu
Materiał ilustracyjny zawarty w archiwum rodu jest niezwykle bogaty i zróżnicowany. Wobec faktu niewielkiej ilości źródeł pisanych, stają się one świadectwem czasu. Częściowo zachowane opisy umożliwiają wskazanie na niezwykle bogatą sieć kontaktów rodzinnych i towarzyskich rodu. Dla części współczesnych jego członków, są zarazem jedyną szansą stworzenia więzi z bliskimi, którzy odeszli, nim zdołali wychować swe potomstwo. Tak było w przypadku zamordowanego w Katyniu Marcelego. Jest to rzecz jasna przypadek osobisty, niemniej jednak patrząc na dzieje wielu polskich rodzin, nie odosobniony i mający wiele, równie skomplikowanych rozdziałów.
W tej perspektywie zyskują fotografie Żółtowskich tym większe znaczenie. Pokazują również urok okresu dwudziestolecia międzywojennego, młodego jeszcze, niedawno odrodzonego państwa, którego atmosfera przepełniona była wyjątkową społeczną i kulturalną witalnością oraz mobilnością, chęcią odkrywania świata i na nowo scalonego państwa.
Nie obca też jej była tęsknota za rubieżami dawnej Rzeczpospolitej, tym bliższymi, że naznaczonymi wspomnieniami rodzinnymi. Pokazywały krajobrazy, miasta, wsie, kościoły, cerkwie, domostwa, dwory i pałace, których dzisiaj często już nie ma za sprawą tragicznych losów II wojny światowej i późniejszego bezwzględnego obchodzenia się z siedzibami ziemiańskimi.
Można również odczytać zbiory rodu Żółtowskich jako albumy Mnemosyne, których wizualna „lektura”, niezależnie od tego, czy dane postaci, miejsca rozpoznajemy czy też nie, jest możliwa dzięki pewnemu zbiorowemu wyobrażeniu o przeszłości, której sygnały, echa nie są anonimowe, lecz przemawiają znajomymi, budzącymi sentyment obrazami.