Wybrzdąkam Ci pewną historię
Opublikowano:
1 sierpnia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Zawsze mi się wydaje, że im dłużej ktoś gada, tym mniej tak naprawdę ma do powiedzenia. Jeśli coś nie jest skomplikowanym filozoficznym konceptem, to powinno dać się wytłumaczyć w prostych słowach. Jestem za komunikacją krótką i treściwą, pewnie dlatego większość moich piosenek ma mniej niż TRZY minuty” – mówi Marta „Ranko” Grenda, poznańska artystka znana z viralowego projektu Ranko Ukulele, w ramach którego właśnie wydała nową płytę.
Sebastian Gabryel: Poezję najczęściej ludzie piszą, czasem ją śpiewają… Tymczasem Ty postanowiłaś ją brzdąkać. I tak od jednego brzdęku do drugiego wynikło coś bardzo fajnego. Spodziewałaś się, że to urośnie do takich rozmiarów?
Marta „Ranko” Grenda*: Jakoś głęboko w serduszku człowiek zawsze marzy, że ktoś to zauważy i doceni, ale raczej podchodziłam do sprawy z realistycznym przekonaniem, że grając tylko na ukulele, kariery się nie robi, że to raczej „takie tam dodatkowe hobby”. Nie jestem wykształconym muzykiem i to, co robię, jest bardzo nieskomplikowane. Ale okazuje się, że niektórzy ludzie lubią piosenki, które sami też mogą zagrać.
SG: Może Poznań nie ma wielu internetowych fenomenów muzycznych, jednak twoja historia z pewnością jest jednym z nich. Jak wyglądały te początki z twojej perspektywy? Często opisywane są jako mem albo viral.
M„R”G: Mieszkałam sobie w Kambodży i tam, trochę z nudy, a trochę z poczucia samotności, zaczęłam wrzucać swoje piosenki na platformę YouTube. Najpierw publikowałam covery utworów khmerskich i japońskich, aż zaczęłam publikować piosenki autorskie. Zachęcona dobrym odbiorem tych ostatnich, wrzucałam ich coraz więcej, z czasem zaczęłam też rysować teledyski z tekstem i bazgrołkami.
Aż pewnego dnia ktoś zaczął je publikować na TikToku i tak rzeczywiście zrobił się z tego viral, bo w krótkim czasie one zaczęły docierać do bardzo wielu ludzi.
Tak jak mówisz, moje piosenki są trochę memem – są „memiczne”, więc ludzie mogą je sobie wysyłać dokładnie tak jak wysyłają memy, mówiąc: „O zobacz, Ty jesteś taką kluską!”. To pierwsze pchnięcie mojej twórczości na TikToku później pozytywnie odbiło się na YouTubie oraz innych platformach. I tak to się jakoś coraz lepiej toczyło…
SG: Jak sama przyznajesz, śpiewasz głównie o „zwykłych, nieraz trywialnych rzeczach i sytuacjach”. Czy prywatnie właśnie tego najbardziej ci dziś brakuje? A może w swoim życiu masz tej prostoty całkiem sporo i właśnie dlatego chcesz podzielić się nią z innymi?
M„R”G: Piszę o tym, co mi akurat przyjdzie do głowy, co uznam za zabawne albo po prostu o czym mam ochotę napisać, niezależnie od tego, czy jest to rzecz trywialna czy nie. To nigdy nie jest w żaden sposób przemyślane ani zaplanowane. Plotę, co mi akurat do głowy przyjdzie i tyle! (śmiech)
SG: Ranko Ukulele to muzyka odejmująca. Wszyscy chcemy mieć coraz więcej, tymczasem ty stawiasz na coś zupełnie innego. Dlaczego?
M„R”G: Jeśli chodzi o to, dlaczego w tych piosenkach jest tak mało instrumentów i ogólnie jest tam raczej mniej rzeczy niż więcej, to również wyszło zupełnie przypadkowo, bez żadnego wstępnego planowania czy przemyślenia sprawy. Piosenki były grane tylko na ukulele, ponieważ był to jedyny instrument, na którym potrafiłam wtedy zagrać! Gdy zaczęłam współpracę z Pawłem [Wojciechowskim – przyp. red.] przy mojej pierwszej płycie „Marudne piosenki”, to z początku nie byłam przekonana, czego właściwie od tej współpracy oczekuję.
Czułam tylko, że jeśli chcę jakkolwiek poruszać się do przodu, wyjść poza internet, to na tej płycie musi być coś więcej niż tylko ukulele.
Dopiero jak Paweł podesłał mi pierwszą przerobioną przez siebie piosenkę, zrozumiałam, że jednak wszystkiego musi być mniej, że właśnie o to w tych piosenkach chodzi. Ukulele ma grać „pierwsze skrzypce”, a inne instrumenty nie mogą wychodzić na przód i go zagłuszać. Słuchałam tych piosenek i wiedziałam, że „to nie to”, gdy dźwięków było za dużo. Może chodziło o to, że brzmiały wtedy tak samo jak wszystkie inne, jak miliony innych podobnych do siebie kawałków. Z czasem Paweł zrozumiał, o co mi chodzi, i teraz wydaje mi się, że już przyzwyczaił się do mojego specyficznego stylu. Może ten minimalizm stał się czymś, co je troszkę wyróżnia?
SG: W moim odczuciu jesteśmy dziś zalewani nie tylko obrazami, ale i słowem. Mówimy dużo, głośno i szybko. Dlatego zgadzam się z tobą, że „To mógł być mail” (śmiech). Chciałbym, żebyś opowiedziała coś więcej o tej piosence, bo to ważny przekaz dla naszej rozgadanej ludzkości.
M„R”G: Myślę, że każdy, kto pracował choć chwilę w miejscu, w którym kierownictwo uwielbiało robić bezsensowne spotkania tylko po to, by wyżej postawione osoby mogły udowodnić, że wcale się nie obijają, może się identyfikować z tą piosenką (śmiech). Siedzimy na spotkaniu, w swoich głowach wszyscy jesteśmy w zupełnie innych miejscach, każdy mógłby ten czas można wykorzystać dużo lepiej, no i o tym jest ta piosenka.
Na teledysku do niej ludzie siedzą na spotkaniu, a w głowach tańczą do dźwięków ukulele i melodyki.
Ale dla mnie ta piosenka ma też drugie znaczenie, bo bardzo nie lubię wykonywać telefonów – zwłaszcza do ludzi, których nie znam. Kiedy odpowiadam na żywo, to zawsze palnę coś głupiego, a w przypadku wiadomości zawsze jestem w stanie zastanowić się nad tym, co chcę powiedzieć. Wolę porozumiewać się mailowo lub twarzą w twarz, bo na żywo przynajmniej ludzie widzą zagubienie na mojej twarzy i są milsi (śmiech).
SG: Wartość słowa uległa dewaluacji nie tylko z powodu jego nadmiaru, ale również z uwagi na fakt, że dziś można powiedzieć właściwie wszystko bez większych konsekwencji. Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy choćby zjawiska fake newsów. Jak ty na to patrzysz?
M„R”G: Wiadomo, że nie można wierzyć we wszystko, co się słyszy, ale czy to jest jakaś nowa rzecz, to też mam wątpliwości (śmiech). Bo ludzie zawsze manipulowali słowami innych, teraz po prostu źródeł tych słów jest więcej. Zawsze mi się wydaje, że im dłużej ktoś gada, tym mniej tak naprawdę ma do powiedzenia. Jeśli coś nie jest skomplikowanym filozoficznym konceptem, to powinno dać się wytłumaczyć w prostych słowach. Jestem za komunikacją krótką i treściwą, pewnie dlatego większość moich piosenek ma mniej niż trzy minuty. Mówię, co mam do powiedzenia i uciekam, nie lubię drążyć tematu (śmiech).
SG: W tej muzycznej ucieczce często towarzyszy Ci wspomniany już wcześniej Paweł „Paweuke” Wojciechowski. Czy to prawda, że potrafi zagrać solówkę na czymkolwiek? (śmiech)
M„R”G: Na to wygląda, Paweł rzeczywiście gra na czym popadnie, nawet na rozkopanym Poznaniu (śmiech). Jako bardzo utalentowany multiinstrumentalista bierze udział w wielu innych muzycznych projektach, ale wydaje mi się, że niewiele jego pomysłów – typu wybijanie rytmu łyżeczką uderzającą o talerz rosołu – są przyjmowane z takim entuzjazmem jak u mnie. Myślę, że może trochę mu rekompensuje to fakt, że przez moje minimalistyczne zapędy nie może produkować tych piosenek w tak pełny sposób, jak z początku chciał. Przynajmniej, kiedy mówi: „ej, a może zagram solo na pralce?”, to wie, że najpewniej spotka się z odpowiedzią: „ej, to jest najlepszy pomysł w historii pomysłów – tak zróbmy!”. Dlatego myślę, że jeszcze niejedno nietypowe solo przed nami (śmiech).
SG: Poznań uwielbia ukulele. Widać to choćby po festiwalu Cały Poznań Ukulele, który z roku na rok nabiera coraz większych rumieńców. Cieszysz się, widząc, jak rozwija się u nas scena tego instrumentu?
M„R”G: Oczywiście! Wydaje mi się, że coraz więcej ludzi przestaje uważać ukulele bardziej za zabawkę aniżeli instrument, że widzą jego muzyczny potencjał. Nawet na tak niewielkim instrumencie można nauczyć się grać niemal każdą melodię. Ukulele jest proste w obsłudze, wygodne w transporcie i po prostu daje dużo radości. Cały Poznań Ukulele sprawił, że Poznań staje się trochę ukulelową stolicą Polski i tak – bardzo mi to odpowiada! (śmiech)
*Marta „Ranko” Grenda – artystka z Poznania, jako Ranko Ukulele znana z łączenia lekkiego brzdąkania z poezją, stworzyła unikalny styl, który nazywa „poezją brzdąkaną”. Jej muzyka to wartości przez odejmowanie – odejmowanie nadmiernych oczekiwań, zadęcia i konwenansów, tworząc przestrzeń dla bezpretensjonalnych, szczerych dźwięków. Album „Poezja brzdąkana” (2024) zawiera zarówno wcześniej publikowane piosenki w nowych aranżacjach, jak i zupełnie nowe utwory. Na szczególną uwagę zasługuje „To mógł być mail”, tango na ukulele, melodykę i kontrabas, które ironicznie komentuje czas marnowany na zbędnych spotkaniach w pracy. Piosenki z albumu trudno jednoznacznie przypisać do jednego gatunku – łączą w sobie elementy poezji śpiewanej, piosenki kabaretowej, folku akustycznego i country. Ranko rozpoczęła swoją muzyczną przygodę jako internetowy fenomen. Jej proste, dowcipne piosenki na ukulele, wzbogacone zabawnymi rysunkami jej autorstwa, szybko zdobyły popularność wśród szerokiej publiczności. Od wydania poprzedniej płyty „Marudne piosenki” w 2022 roku Ranko współpracuje z multiinstrumentalistą Pawłem „Paweuke” Wojciechowskim, znanym z „solówek na czympopadnie”. Na albumie można usłyszeć między innymi „solo na pralce” oraz „solo na rozkopanym Poznaniu”.