Usłyszeć się nawzajem
Opublikowano:
26 kwietnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Sytuacja robienia spektaklu tylko dla siebie, zamknięcia się w swoim świecie i braku rozmowy nie jest dla mnie interesująca. Dialog i fakt, że teatr robi się dla innych ludzi ma dla mnie bardzo duże znaczenie” – mówi Łukasz Zaleski, reżyser i specjalista ds. edukacji Teatru Fredry.
AGATA WITTCHEN-BAREŁKOWSKA: Jak to się stało, że zająłeś się edukacją teatralną w Teatrze Fredry w Gnieźnie?
ŁUKASZ ZALESKI: Można powiedzieć, że doprowadziły mnie do Gniezna dwie drogi. Jestem reżyserem, pracuję w tym zawodzie i, choć tego nie planowałem, bardzo silną pozycję w tym, co robię, ma teatr dla dzieci i młodzieży. Myślę o nich jak o bardzo konkretnej grupie widzów, mającej swoją specyfikę. Ale nad tym, kto jest adresatem zastanawiam się przecież zawsze – nad tym, w jakim wieku będą widzowie, w jakim mieście powstaje spektakl.
W Polsce doskwiera mi to, że teatr dla dzieci i młodzieży traktowany jest po macoszemu.
Kiedy dyrektorzy ogłaszają plany na sezon, mówią: przyjedzie świetny reżyser, będzie inscenizacja wybitnego tekstu, padają konkretne tytuły i nazwiska, a potem na końcu wspominają, że w repertuarze znajdzie się też bajka dla dzieci.
Można odnieść wrażenie, że ona nie musi mieć ani reżysera, ani tekstu – w ostatniej chwili pomyśli się o tym, kto ją zrobi. Na spektaklach dla dzieci, a nawet podczas festiwali, próżno szukać krytyków czy ludzi z branży. Na przekór takiemu myśleniu chcę robić na poważnie teatr dla dzieci – to jest jedna droga.
A druga?
Druga droga to moja trzyletnia praca w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, gdzie byłem kierownikiem literackim. W tym teatrze produkcja pedagogiczna, edukacyjna, mająca charakter integracyjny, była nawet większa niż produkcja stricte teatralna. Wynika to chociażby ze specyfiki miasta. Na jakim stanowisku by się w tym teatrze nie pracowało – czy było się zatrudnionym w dziale administracji czy w dziale sprzedaży – z edukacją miało się bardzo dużo do czynienia.
Te dwie drogi spotkały się w Gnieźnie. Kiedy planowaliśmy spektakl dla dzieci i młodzieży, który będę robił jesienią, okazało się, że świetnie nam się razem pracuje, rozmawia, rozumiemy się w myśleniu o pedagogice i mamy sobie coś do zaoferowania. Dzięki temu, jak sądzę, zaproponowano mi stanowisko dotyczące edukacji w Teatrze Fredry. Warto dodać, że pracuję w tandemie z Magdą Musiał. Mamy inne kompetencje: Mada jest pedagogiem i teatrologiem, a ja reżyserem – dzięki temu tworzymy razem ciekawą hybrydę i doskonale się uzupełniamy.
Co jest dla ciebie najważniejsze w pracy pedagogiczno-teatralnej?
Wydaje mi się, że najważniejsze w twórczości, zarówno pedagogicznej, jak i teatralnej, jest poznanie na początku ludzi, z którymi się pracuje – robi się to po to, by niczego im nie narzucać, by nie stawali się tubą tego, co reżyser, twórca czy pedagog myśli i wreszcie po to, by się nawzajem usłyszeć. Najlepiej jest wtedy, gdy po wykonanej wspólnie pracy nad spektaklem możemy się zespołowo podpisać pod tym, co zrobiliśmy i powiedzieć, że to jest naprawdę nasze.
W Wałbrzychu z Dorotą Kowalkowską zrobiliśmy dwa spektakle z młodzieżą. Pracowaliśmy z młodymi ludźmi z „energetyka”, ze szkoły technicznej – w dużej mierze z konkretnymi chłopakami, którzy wiedzą, czego chcą.
Po tygodniu prób zorientowaliśmy się, że nie rozumiemy połowy słów, którymi oni się posługują. Trochę nam było wstyd pytać, więc pewne rzeczy sprawdzaliśmy w internecie, ale wkrótce nauczyliśmy się komunikacji między sobą. Z czasem i oni coraz odważniej nazywali to, co budziło ich wątpliwości.
Wprowadzili nas w swój świat, a my ich w nasz: świat wyobraźni teatralnej, historii sztuki, kina. Próby do tego spektaklu trwały rok – zanim zrobiliśmy cokolwiek, najpierw musieliśmy się wysłuchać i znaleźć wspólny język. Poczułem w tej pracy szczególny rodzaj wzajemnego zaufania. Wytworzyła się między nami atmosfera otwartości. Tylko w takiej sytuacji to, co robimy, jest uczciwe i prawdziwe. Nie ma nic gorszego, a niestety spotykam się z tym bardzo często, niż starszy pan robiący spektakl z młodzieżą, rzekomo o młodzieży, piszący dla niej scenariusz w domu według własnych wyobrażeń problemów nastolatków, które są problemami nastolatków sprzed 40 lat.
Jesteś zwolennikiem pracy teatralnej opartej na dialogu?
Sytuacja robienia spektaklu tylko dla siebie, zamknięcia się w swoim świecie i braku rozmowy nie jest dla mnie interesująca. Dialog i fakt, że teatr robi się dla innych ludzi ma dla mnie bardzo duże znaczenie. Zanim zostałem reżyserem, studiowałem polonistykę i pewnego dnia spotkałem po latach kolegę ze studiów. Zadaliśmy sobie proste pytanie: czym się zajmujemy. I on opowiedział mi, że pracuje przy budowie autostrady – jeździ po miejscowościach, w których odbywać się będzie budowa i opowiada mieszkańcom, jaki będzie mieć ona wpływ na ich życie, co się zmieni. Rozdawał dzieciakom odblaski, mówiąc o tym, że w ich okolicy znacznie zwiększy się ruch uliczny, organizował też akcje edukacyjne w szkołach. Ja, słuchając tego, pozazdrościłem mu pracy, która realnie wpływa na życie ludzi. Pomyślałem wtedy, że spektakl może pewnie dać komuś trochę radości albo kogoś wkurzyć, mimo wszystko jednak poczułem, że to nie ma większego sensu.
Od kiedy pracuję jako pedagog i staram się odpowiedzialnie robić spektakle dla dzieci i młodzieży oraz innych grup widzów, czuję, że mam wpływ. Potwierdza to wiele przykładów.
Dla młodych ludzi obecność w teatrze była szansą na otwarcie się, nabranie pewności siebie. Była to dla nich sytuacja inna niż ta, którą znali ze szkoły, bo nauczyli się dialogu w grupie, w której można pogadać bez poczucia bycia ocenianym. Osoby, które nigdy wcześniej nie były w teatrze, odkrywały go, dzwoniąc do mnie co trzy dni i pytając o bilety na kolejne spektakle. Kolejny przykład to seniorzy odnajdujący w sobie energię, mimo że wcześniej myśleli, że będą już do końca swoich dni siedzieć w domu. Ostatnio zrobiłem też spektakl, który jest grany w języku migowym przez aktorki, które się go nauczyły. Dzięki temu w teatrze pojawiają się osoby niesłyszące, do tej pory z niego wykluczone.
Obserwując to, co ostatnio robię, myślę, że swoimi działaniami odpowiadam na tę zazdrość, która pojawiła się we mnie po rozmowie z kolegą. Artyści po zrobieniu spektaklu często lubią sobie powiedzieć: „zrobiliśmy kawał nikomu niepotrzebnej roboty”. Kiedy stworzyliśmy z Dorotą spektakl z młodzieżą, powiedziałem, że jeśli ktoś wypowie to zdanie, dostanie ode mnie w zęby.
Mówisz dużo o poczuciu wpływu i podkreślasz wartość dobrej komunikacji. W jaki sposób podejmujesz rozmowę z publicznością? Jakie tematy poruszasz w pracy teatralnej z młodzieżą?
Najważniejsze, żeby w ogóle rozmawiać – nie zostawiać młodzieży, ale też ie widowni, samej sobie. Trzeba wsłuchać się w publiczność, ponieważ ona często rozumie więcej, niż nam się wydaje. Czasami trzeba jednak przyjąć, że nie dla każdego będzie oczywiste to, co oczywistym było dla nas przy produkcji spektaklu. Dlatego niekiedy warto widzów wesprzeć przed spektaklem, opowiedzieć o swoich zamierzeniach, a czasami lepiej pogadać po i np. zorganizować dyskusję.
W Gnieźnie niedawno prezentowany był spektakl, po którym prowadziłem warsztaty i rozmowę. Zazwyczaj zadawałem młodzieży pytanie, co ją zaskoczyło podczas przedstawienia. Prowadziłem te warsztaty trzy razy i odpowiedź zawsze była ta sama: przekleństwa.
Młodzi ludzie, których słuchałem przed wejściem na spektakl, zwracając uwagę na to, jak rozmawiają ze sobą i jak przeklinają, byli zszokowani, że w teatrze słyszą słowo „dupa”.
Pewne rzeczy, na które mają przyzwolenie w życiu, szokują ich na scenie. Myślę, że to jest świetny początek rozmowy. Odwracam wtedy sytuację i pytam: „dlaczego nie szokuje was to w życiu?” „dlaczego nie wywołuje w was takiej samej reakcji, gdy zdarza się obok was na ulicy?”. To jest ciekawe doświadczenie i najważniejsze, żeby tych tematów nie pomijać. Gdy zadałem te pytania, nagle wysypał się worek z odpowiedziami. Młodzież sama potrafi sobie odpowiedzieć na wiele pytań, tylko trzeba jej je zadać.
Czy dla młodzieży istnieją tematy tabu?
Ciekawe jest to, co tym tematem tabu jest. Mnie ciągle szokuje, że pewne rzeczy tak łatwo im przychodzą, a inne ciągle peszą. W pracy, zwłaszcza z młodzieżą, trzeba wykazywać się dużą delikatnością. Chcę przy tej okazji opowiedzieć o wałbrzyskim doświadczeniu.
W jednym ze wspomnianych spektakli była scena, w której aktorzy – nastoletnia młodzież – wychodzili na scenę i się przedstawiali: mówili swoje imię i wymieniali jedną rzecz, którą lubią.
Pewien chłopak na próbie powiedział, że lubi przytulać się do swojej mamy. Bardzo mnie to wzruszyło, ale oni improwizowali i podczas kolejnych spotkań mówił już zupełnie coś innego.
Powiedziałem mu, jak mnie to poruszyło – chciałem, żeby wiedział, jakie zrobiło to na mnie wrażenie, ale do niczego go nie namawiałem. Dzień później była premiera – odważył się i powiedział, że lubi przytulać się do swojej mamy. Co ciekawe, jeden z pokazów został wykupiony przez jego szkołę, a on na tym jednym spektaklu wycofał się i powiedział coś innego. Czuł, że to jest jego decyzja i miał ten wentyl bezpieczeństwa.
Można z młodzieżą poruszać tematy tabu i gadać naprawdę o wszystkim. Muszę przyznać, że czasami nawet czułem się skrępowany, bo, chociażby w pracy w Wałbrzychu, młodzi ludzie bardzo ufali mi i Dorocie Kowalkowskiej, opowiadali wiele prywatnych historii, dzielili się miłosnymi rozterkami i problemami. Mieli poczucie, że mogą nam wiele powiedzieć, bo czuli, że my tego nie wykorzystamy, a nawet jeśli coś znajdzie się w spektaklu, to tylko za ich zgodą. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie i wielka odpowiedzialność.
Jakie są twoje pomysły i plany działań edukacyjnych w Teatrze Fredry?
Po przyjrzeniu się temu, jak działa pedagogika w gnieźnieńskim teatrze i jaka jest tutejsza publiczność, pozwoliłem sobie stworzyć plan działań na dwa kolejne sezony. Planuję, bo czuję, że praca edukacyjna nie powinna być doraźna, tylko konsekwentna i długoterminowa. Mogę zdradzić, że plan został zaakceptowany, a nawet entuzjastycznie przyjęty przez dyrekcję. Na razie za dużo o tym nie powiem, bo chcemy zrobić wielkie otwarcie na samym początku następnego sezonu.
Tymczasem przygotowujemy się do kilku wydarzeń – przed nami „Lato w teatrze”, podczas którego będziemy pracować nad książką „Pionierzy” i opowiadać bez zadęcia oraz napuszenia o biografiach wielkich Polaków.
Ania Stela napisze podczas warsztatów wraz z dziećmi chóralne utwory pochwalne, na cześć wielkich odkrywców, naukowców i podróżników – od Jana Heweliusza po Wandę Rutkiewicz, i będziemy je wspólnie śpiewać.
A po wakacjach zrobimy spektakl „Atlas wysp odległych” – prawdopodobnie pierwszy w Polsce spektakl na podstawie atlasu geograficznego. Postaramy się potraktować go jako utwór literacki i zabierzemy młodzież od 13. roku życia w podróż przez środek oceanu. Temu spektaklowi towarzyszyć będzie wiele działań pedagogicznych i to będzie nasze główne, jesienne wydarzenie edukacyjne.
ŁUKASZ ZALESKI – ur. 1983 r., reżyser i dramaturg. Absolwent filologii polskiej na UMK w Toruniu i reżyserii w krakowskiej PWST. Zrealizował m.in. „Przekleństwa niewinności” J. Eugenidesa w PWST w Krakowie, „Błękitnego ptaka” M. Maeterlincka w Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu, „Spowiedź szaleńca” A. Strindberga w Teatrze Polskim w Poznaniu oraz „W góry i w morze!” P. Karskiego i „Sztukę” Y. Rezy w Teatrze Dramatycznym im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Najnowszym jego spektaklem jest nagrodzone Złotą Maską „Morze ciche” w Teatrze Nowym w Zabrzu i zrealizowane w ramach Konkursu im. J. Dormana przedstawienie z wykorzystaniem języka migowego.
Jako dramaturg i współautor adaptacji pracował z Maciejem Podstawnym, Magdaleną Miklasz, Marcinem Wierzchowskim i Marcinem Gawłem. Szczególną rolę w jego pracy odgrywa teatr dla i z udziałem dzieci i młodzieży. Z Dorotą Kowalkowską i uczniami Zespołu Szkół Politechnicznych w Wałbrzychu stworzył „Mapę gwiazd” i „Tu marzeń nie spełniamy”; z dorosłymi amatorami m.in. seniorami – serię czytań i performansów w ramach spotkań grupy Niedorośli.
W latach 2015–2018 pełnił funkcję kierownika literackiego Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Od 2019 r. jest specjalistą ds. edukacji Teatru Fredry w Gnieźnie. Lubi podróżować z plecakiem po krajach północnej Europy, kolekcjonuje płyty winylowe.
CZYTAJ TAKŻE: Alternatywne modele zarządzania. Rozmowa o powstawaniu spektaklu „Władca much” w Scenie Roboczej
CZYTAJ TAKŻE: Dobry teatr dla dzieci jest teatrem dla wszystkich. Rozmowa z Izabellą Nowacką z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu
CZYTAJ TAKŻE: Z dzieckiem do teatru