Zawsze możesz zostać Indianinem
Opublikowano:
19 września 2016
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Helena i Bob, bohaterowie „Przesilenia”, wciągają nas w swój świat, traktując jak kumpli, z którymi idzie się do baru, by wspólnie pośmiać się, popłakać albo poprzeklinać. To zasługa reżyserki Anny Gryszkówny, która doskonale wie, o czym opowiada i aktorów, budujących – skrajnymi niekiedy emocjami – postaci z krwi i kości.
„Przesilenie”, amerykańskich autorów – Davida Greiga i Gordona McIntyre’a, to pierwsza premiera nowego sezonu w Teatrze Nowym, jednocześnie debiut reżyserski Anny Gryszkówny, aktorki, przedstawicielki generacji X, o której spektakl opowiada. Fakt, że reżyserka jest jednocześnie aktorką ma tu duże znaczenie. Jest przede wszystkim gwarancją, że rozwiązania formalne będą dla niej mniej istotne, że postawi raczej na pełne i przekonujące zbudowanie postaci dramatu.
Aktorzy jej zaufali, dzięki temu ze sceny o swoim życiu opowiadają ci, którzy mogliby być jednymi z nas. Lekko już przegrani, choć życie przecież nie kończy się po przekroczeniu 35 lat. Helena (Alicja Juszkiewicz) i Bob (Łukasz Chrzuszcz) nieco sfrustrowani, nieco komiczni, beznadziejnie samotni i pełni obaw, że znów im może nie wyjść – potrafią wciągnąć nas bez reszty. Śmieją się, płaczą, gonią po scenie, są smutni, weseli, tęsknią, udają szczęście, a głównie wspominają siebie z okresu, kiedy dobrze się zapowiadali. W ich opowieściach pojawiają się różne postaci, grane przez nich samych, co znakomicie udowadnia, że dobrym aktorom wystarczają symboliczne środki, by rozpalić wyobraźnię widza.
Kiedy spotykają się w barze, oboje są po przejściach, choć nie za bardzo mają się do tego ochotę przyznać. Doskonale znają schematy, według których przebiegają takie przypadkowe spotkania i bardzo nie chcą przyznać się, że oczekują czegoś więcej. Strach przed kolejnym fiaskiem każe im skręcać w kierunku udawanego cynizmu.
Sama diagnoza pokolenia 35+, postawiona w „Przesileniu”, trafna być może w stosunku do społeczeństwa amerykańskiego, gdzie kariery robi się szybciej i efektowniej, nie dotyczy raczej mieszkańców Europy.
Trochę śmieszy ta cezura wiekowa, ustawiona na 35, jako dacie szczególnie znaczącej, prowokującej do stawiania zasadniczych pytań, podsumowań, bo przecież w Europie to często dopiero początek kariery zawodowej i o przegranej nie ma jeszcze co mówić. A co dopiero o sięganiu do „kuferka, skrytki, piwnicy, gdzie leżą: stara gitara, namiot, sukienka hippiski, kaseta z oldschoolowymi piosenkami, których wstyd jest słuchać (i w ogóle kaseta – nikt już nie wie, co to jest). Może zadzwonisz do starych przyjaciół? Może zanucisz szanty?…” – jak chce reżyserka spektaklu.
Dziś coraz częściej 50- i 60-latkowie bez problemu podejmują nowe wyzwania w swoim życiu i zamiast pytać, czego już nie zrobią, zastanawiają się nad tym, co jeszcze mogą zrobić po raz pierwszy. Przemierzają w samotności pustynie, przepływają rzeki, przejeżdżają rowerem tysiące kilometrów, biorą udział w tanecznych maratonach i bóg wie, co jeszcze. Kto dziś demonizuje 35 urodziny? Przedstawiciele pokolenia X i wcześniejszego chętniej stawiają tezę, że zawsze można zostać Indianinem, niż szukają w starych szufladach starych pamiątek. Cezury stawia nasza mentalność, nie biologia. Choć czasem trudno to wytłumaczyć tym, którzy właśnie obchodzą 35 urodziny… Ostatnio znajomy pisarz, dzień po swoich 35 urodzinach rzucił we mnie: „Masakra! Już nie załapie się na większość konkursów literackich!”. Wiec może celowo budujemy te granice, żeby sobą potrząsnąć, coś w sobie wyzwolić?
Bohaterowie „Przesilenia” ratują swoje życie, bo odkrywają, że nawet jeśli potoczyło się nie tą drogą, którą sobie wymarzyli, to przecież ciągle trwa. A dopóki trwa, warto próbować dać sobie szansę.
Kameralny, słodko-gorzki spektakl, jest przy tym ciekawy scenograficznie. Wystarczyła jedna, wielofunkcyjna konstrukcja, ustawiona z boku sceny, by stworzyć bar, dom, kościół, park, czy klub nocny.
Studentki poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego (Natalia Krynicka, Sandra Stanisławczyk i Natalia Borys) udowodniły, że myślenie kategoriami minimalizmu artystycznego może iść w parze z umiejętnością tworzenia bogactwa znaczeniowego.
Wielkie brawa należą się Andrzejowi Perkmanowi i Mariuszowi Maszewskiemu za dobór nagrań i zbudowanie muzycznej atmosfery, współgrającej z emocjami bohaterów. Dobrze poradziła sobie z niełatwą przestrzenią Trzeciej Sceny Anna Skupień (reżyseria świateł), a subtelne projekcje multimedialne Emilii Sadowskiej wniosły w spektakl sporą dawkę poezji.
Teatr Nowy, „Przesilenie”, reż. Anna Gryszkówna. Spektakl współprodukowany przez Teatr Nowy w Poznaniu (Trzecia Scena) i Teatr Miejski w Lesznie. Premiera poznańska 16 września, premiera leszczyńska 14 października.
CZYTAJ TAKŻE: Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #3
CZYTAJ TAKŻE: Wampir i psuja w teatrze. Rozmowa z Janem Czaplińskim
CZYTAJ TAKŻE: Chopin znów w Antoninie