Znikanie i utrwalanie
Opublikowano:
31 października 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Historia znikania utrwalona na fotografiach Bogusława Biegowskiego jest wypowiedziana ściszonym głosem – nie nawiązuje wprost do wielkich tematów, które dziś „rozrywają” media. Ale właśnie ów cichy akt utrwalania tego, co zanika, potrafi się obronić.
ŚWIATŁOCZUŁA MOC
Początkowo widzimy tylko roztwór oświetlany czerwonym światłem, następnie – powoli poruszając światłoczułym papierem – możemy obserwować wyłaniające się zarysy tego, co uchwycone zostało na fotografii.
Bogusław Biegowski, poznański niezależny fotograf, jak sam mówi, wierzy w „światłoczułą moc związków srebra”, dzięki której może uprawiać już coraz bardziej zapomnianą sztukę analogowej fotografii – tu chemia wciąż nie została wyparta przez elektronikę w swej tajemniczej mocy powoływania obrazów do życia.
Pojawianie się zarysów w mglistym roztworze, czyli jak mówi sam autor „kontrkultura niespiesznej manualności, gdzie ważniejsze jest doświadczanie procesu, przemiany niż końcowy efekt”, dobrze oddaje to, co Biegowski starał się uchwycić w swym projekcie „Noteć – Barka Sztuki – wyprawa do źródeł”.
PRZYBLIŻYĆ SIĘ DO RZEKI
Podróżując kanu pod prąd Noteci, dokumentował po raz kolejny życie tej rzeki – mgliste poranki i wieczory zasnute dymną atmosferą oraz podkradający się wilgotny chłodny zmierzch i pełne rozgrzanej brzęczeniem much południe.
Noteć to nie tylko przyroda, ale także cały złożony historyczny i kulturowy świat, który ożywiany był kiedyś przez ważny szlak handlowy – dziś powoli zanika, wskrzeszany jedynie przez sporadycznych wodnych turystów.
Powolne, cierpliwe i pracowite dni spędzone w kanu to sposób podróżowania, który przybliża do rzeki, ukazuje jej siłę, uczy prądów, meandrów, mielizn, uczula na korzenie i podwodne progi.
Odkryte kanu wystawia podróżnika na słońce, skwar, wiatr i deszcz. Uczula to na bycie częścią, fragmentem całości, ale równocześnie z jak najbardziej bliskiej, usytuowanej tuż nad tonią wody perspektywy.
Kanu to wędrowanie podobne pieszemu – jak zauważa Rebecca Solnit, autorka książki „Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne”:
„[…] każda przechadzka pokonuje przestrzeń niczym wątek biegnący w tkaninie, splatając z sobą kolejne, póki nie utworzą ciągłego przeżycia – w przeciwieństwie do podróży samolotem, a nawet samochodem czy pociągiem, która rozczłonkowuje czas i przestrzeń. Ciągłość jest właśnie jedną z tych rzeczy, które, jak mi się zdaje, utraciliśmy w epoce przemysłowej, ale wciąż możemy starać się ją odzyskać, co niektórym się udaje. Pola i ulice czekają na nas”.
Bogusław Biegowski dodałby, że czekają na nas także rzeki.
W PRACY, W BRAKU, UCHYBIENIU
Fotografie Biegowskiego harmonijnie łączą tradycyjną technikę fotograficzną z wyprawą-plenerem, na którym powstały. I jak pływanie kanu to konieczność fizycznego wysiłku, który każdym ruchem wiosła pokonuje opór wody, tak klasyczna technika fotograficzna wymaga również fizycznej biegłości.
W obu przypadkach nie ma skrótów, cięć, fragmentaryczności. Podróż samochodem, łodzią silnikową – fotografia cyfrowa odrywa kontekst powstania, podróżowania, fotografowania od pracy, która musi być wykonana. Oddziela od świata, rozdziela go na atomy, miejsca, fragmenty.
Cierpliwe ruchy wiosła, podobnie jak uważne ruchy rąk w ciemni, konieczność wyczekania i oszczędzania każdego kadru spowalniają, zatrzymują, ujawniają koszty i cenę pracy. Czy to wtedy, kiedy trzeba zmagać się z silnym wiatrem, przekraczając jezioro Gopło, czy gdy w ulewie trzeba rozłożyć namiot, by ochronić bardziej sprzęt fotograficzny niż siebie.
Praca ta ujawnia się też często w braku, uchybieniu, gdy poruszymy zdjęcie czy zabrudzimy fotograficzne odczynniki.
Wtedy ujawnia się to, co zrobione zostało, gdy „zdjęcia wyszły”. Analogowa fotografia nie wybacza błędów, podobnie jak Noteć, gdy płyniemy pod jej prąd nie pozwala ani na chwilę odpoczynku.
HISTORIA ZNIKANIA
Bogusław Biegowski w roku 2008 wraz z bratem Krzysztofem założył Nadnotecką Fundację Artystyczną, jej częścią jest trwający już dziesięć lat projekt „Noteć – Barka Sztuki”. W tym roku miał on wydźwięk inny niż dotychczas. Wyprawa w górę Noteci okazała się zapisem historii znikania rzeki.
W swej wyprawie kanu do źródeł Biegowski nieoczekiwanie stał się detektywem.
Dziwna to była wyprawa, z jednej strony znaliśmy ofiarę – Noteć, z drugiej strony miejsce zbrodni było nie do końca uchwytne: w końcu do źródeł rzeki dopłynąć się nie udało.
No i wreszcie nad całą wyprawą wisiało klasyczne pytanie, jeżeli mamy zbrodnię, to cui bono – kto miał interes (zysk?) w uśmiercaniu rzeki.
Historia znikania utrwalona na fotografiach Bogusława Biegowskiego jest wypowiedziana cichym głosem, nie nawiązuje wprost do wielkich tematów, które dziś „rozrywają” media: kryzys klimatyczny, brak wody, dyskusje wokół kopalń odkrywkowych węgla brunatnego.
Ale właśnie ów cichy akt utrwalania tego, co zanika, broni się bardziej, nie możemy bowiem pozwolić sobie na luksus wytrenowanej w sieciach społecznościowych „dyskusji”.
Biegowski nie ułatwi nam zarówno ustawienia jego, jak i fotografii w prostych dychotomiach – tak wygodnych w internetowej kipieli walki o uwagę.
Bogusław Biegowski w swym kanu cierpliwie pokonuje kolejne zakręty znikającej rzeki, zatrzymując się, by chwytać momenty tworzące całość. Tylko i aż tyle.
Bogusław Biegowski, „Noteć – Barka Sztuki – wyprawa do źródeł”, Poznań – Galeria na Letnim.
Wystawa czynna do: 24.11.2019.
Zadanie zrealizowano przy wsparciu finansowym Samorządu Województwa Wielkopolskiego.