Kilka żywotów Jana Frąckowiaka
Opublikowano:
8 maja 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Jan Frąckowiak przyszedł na świat jako obywatel cesarstwa niemieckiego, swoją młodość przeżył w sanacyjnej Polsce, wiek dojrzały przypadł na okres PRL-u, a zmarł, gdy zaprowadzono demokrację jako obowiązujący ustrój.
W szamotulskiej Baszcie Halszki funkcjonuje ekspozycja przedstawiająca dzieje miasta. Na ostatniej kondygnacji pokazano losy Szamotuł i ich mieszkańców od XIX wieku do 1945 roku. W jednej z gablot znajduje się portret jednego z nich – Jana Frąckowiaka, a także ramka, w której umieszczono osiem fotografii ilustrujących jego udział w I wojnie światowej. Do ramki przyczepiony jest Krzyż Żelazny – niemieckie odznaczenie wojskowe nadawane za męstwo na polu walki oraz Krzyż Walecznych i krzyż Obrońcom Ojczyzny za wojnę polsko-bolszewicką
Samter
Zanim opowiemy o tej niezwykłej postaci, warto cofnąć się do czasów, gdy Szamotuły nosiły nazwę Samter.
Wielkie Księstwo Poznańskie jako część państwa pruskiego odgrywało w polityce niemieckiej niemałą rolę. Stąd też niemieckie dążenia, aby całkowicie zintegrować tę część z pozostałymi prowincjami. W tym celu podejmowano szereg działań, które miały zachęcić Polaków tu mieszkających do przyjęcia niemieckiego punktu widzenia – uwłaszczono chłopów, budowano nowe drogi i tworzono szkoły, by ucywilizować tę opóźnioną część prowincji.
Polityka prowadzona przez kanclerza Bismarcka zakładała, że w Poznańskiem winno mieszkać jak najwięcej Niemców. Należało im więc stworzyć odpowiednie ku temu warunki. W tym celu w 1886 roku powołano Królewską Komisję Osadniczą. Państwo udzielało ogromnych dotacji tym, którzy postanowili osiąść np. w Wielkopolsce.
Część Szamotuł, którą zasiedlali Niemcy otrzymała nazwę Neustadt. Obejmowała ona m.in. Kirchplatz, na którym pobudowano kościół ewangelicki. Polacy nazwali tę część miasta Kolonią.
Tutaj też przy Gerichtstrasse (ulica Sądowa, a obecnie aleja 1 Maja) przed 1900 rokiem istniało 300-morgowe gospodarstwo Niemca Otto Sieelinga. Żeby wydzielić działki dla nowych osadników teren gospodarstwa rozparcelowano. Już wkrótce pobudowano domy, w których zamieszkały niemieckie rodziny. Pozostała 70-morgowa resztówka. Nabył ją w 1900 roku Jakób Frąckowiak (oryginalna pisownia).
Wspomniany Jakób, zanim został właścicielem gospodarstwa, pracował w szamotulskiej garbarni Kergera i jako grabarz na cmentarzu przy kościele kolegiackim.
Kiedy ożenił się z Franciszką Perz z Wielonka, osiedli na gospodarstwie w Chrustach koło Kaźmierza. Gdy nadarzyła się okazja nabycia resztówki, sprzedał tamto w Chrustach, dołożył oszczędności i wpłacił środki. Pozostałą część kwoty rozłożono na raty, które spłacał jeszcze długi czas.
Dodatkowym źródłem utrzymania dla rodziny Frąckowiaka było świadczenie usług transportowych. Posiadał bowiem wóz do przewożenia towarów, powóz dla osób oraz konie. Z jego usług często korzystała m.in. parafia szamotulska.
Jan przychodzi na świat
Jeszcze w Chrustach, 30 maja 1895 roku, na świat przyszedł Jan – jedno z piątki dzieci Frąckowiaków. W dwa lata po przeprowadzce do Szamotuł rozpoczął naukę w Szkole Powszechnej przy ulicy Kapłańskiej (obecnie Szkoła Podstawowa nr 2).
Był jednym z uczestników strajku szkolnego, który trwał od 19 października 1906 do 20 czerwca 1907 roku. Dzieci protestowały przeciwko nakazowi odmawiania modlitwy na lekcjach religii w języku niemieckim.
Nauczyciele karali biciem za wszelkie przewinienia. Protestujący uczniowie każdego dnia po zakończeniu zajęć szli na obiad, a potem zmuszeni byli wrócić do szkoły, gdzie od czternastej do szesnastej musieli wykonywać dodatkowe zadania. Po wyjściu ze szkoły zatrzymywali się na pobliskim probostwie, Tu księża dodawali im otuchy i utwierdzali w słuszności podjętego protestu.
Jan Frąckowiak szczególnie ciepło i z uznaniem wspominał ówczesnego proboszcza ks. Tertuliana Wilczewskiego oraz wikariuszy ks. Walentego Kryzana i ks. Narcyza Putza.
Po zakończeniu nauki na świadectwie szkolnym odnotowano udział Jana w strajku. I choć nie kontynuował nauki, to miał w sobie potrzebę, aby nadal zdobywać wiedzę i robił to, pobierając lekcje języka polskiego i historii u jednego z miejscowych nauczycieli. Pomagał też w gospodarstwie i ojcowskiej firmie transportowo-przewozowej.
Wojny Jana Frąckowiaka
W sierpniu 1914 roku wybuchła wojna. Na początku 1915 roku powołano Jana do armii pruskiej. Wcielono go do grendierów Gwardii Cesarskiej Wilhelma II w Spandau i skierowano na front wschodni, gdzie brał udział w działaniach w Wilnie i Kownie. Od listopada 1915 roku walczył na froncie zachodnim we Francji i tam został ranny pod Bapaume. Cztery miesiące trwał jego pobyt w lazarecie w Mersen oraz w Tegel koło Berlina. W 1917 roku ponownie wrócił na front na terenie Francji. Koniec wojny zastał go pod Reims. Bitwy pod Verdun, Ypres i Arras wpisane są w jego doświadczenie wojenne.
Na jednej z zachowanych fotografii z tamtego okresu (fot. w ramce) widzimy młodego, przystojnego mężczyznę w mundurze niemieckim – spodnie wpuszczone w wysokie buty (dość sztywne, przez co przy długich marszach żołnierzom dokuczały obtarcia), w pikielhaubie na głowie.
Na plecach tornister (w nim trzymano przybory do golenia, mycia i szycia oraz rzeczy osobiste), a w ręce mauzer (wz. 98, kaliber 7,92 mm, waga 4,14 kg), uznawany za broń celną i niezawodną (skuteczny zasięg strzału dochodził do 1000 m). Ponadto skórzany pas z klamrą, a przy nim ładownice z nabojami, do tego metalowa menażka, chlebak i płaszcz przeciwdeszczowy. Ekwipunek w całości ważył około 30 kilogramów.
Po powrocie z wielkiej wojny Jan wstąpił do powstającej w Szamotułach Straży Ludowej i zaangażował się w powstanie wielkopolskie – wozem konnym dowoził powstańców na front północny w okolice Czarnkowa.
Nie było to łatwe zadanie, ponieważ miejscowości, przez które przejeżdżał (Obrzycko, Piotrowo, Klempicz) zamieszkiwali licznie Niemcy.
W marcu 1919 roku wstąpił jako ochotnik do tworzącej się w Wielkopolsce Armii 3 Pułku Strzelców Wielkopolskich (przemianowany na 57 Pułk Piechoty Wielkopolskiej) pod dowództwem podpułkownika Arnolda Szyllinga.
Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc na froncie litewsko-białoruskim pod dowództwem generała Konarzewskiego. Walczył m.in. pod Mińskiem i Bobrujskiem. Był wśród tych, którzy zdobyli pociąg pancerny pod Plesami, nazwany później „Generał Konarzewski”.
Za swoje czyny odznaczony został Krzyżem Walecznych i awansował na sierżanta. Niestety, dopadła go też choroba – tyfus i osiem tygodni przeleżał w szpitalu w Bobrujsku. Po rekonwalescencji został skierowany do szkolenia żołnierzy w Poznaniu. W lipcu 1922 roku przeniesiono go do rezerwy.
Po powrocie do Szamotuł podjął pracę w Sądzie Grodzkim. W 1924 roku przeniósł się do Grudziądza, gdzie zatrudnił się jako inspektor kontroli skarbowej.
Wkrótce skierowano go do Tczewa, a jednym z jego zadań było zwalczanie przemytnictwa. Wspominał, że mocno naraził się miejscowym Niemcom.
W tym czasie w Tczewie pracował też inny urzędnik, który posturą przypominał Jana. Tamten zginął jednak w czasie bombardowania dworca, a Niemcy przekonani, że to Frąckowiak, zaprzestali jego poszukiwań.
Okres II wojny światowej Jan Frąckowiak spędził w Szamotułach. Dostał przydział pracy w Fabryce Wódek firmy Baehr, gdzie wykonywał prace gospodarcze. Dzięki temu, że firma posiadała magazyn wódek i win usytuowany w kościele poklasztornym św. Krzyża, a on bywał tam z racji zlecanych mu prac, udało mu się zabezpieczyć lampę wieczną (dar rodziny Żółtowskich dla kościoła). Po wojnie oddał ją do parafii.
Szczęśliwie przetrwał czas hitlerowskiej okupacji, ale w październiku 1945 roku został aresztowany przez UB.
I po wojnach
Po wojnie w 1946 roku podjął pracę jako ajent PZU Inspektoratu Powiatowego w Szamotułach. Przydzielony mu rejon Wronki – Chojno objeżdżał rowerem aż do 1970 roku.
Do początku lat 80. XX wieku mieszkał na Sądowej i pewnie nie był zadowolony, że przemianowano ją zaraz po wojnie na al. 1 Maja.
Potem otrzymał mieszkanie przy Rynku. O tym, iż nie pochwalał polityki władz PRL-u, świadczyć może fakt, że nie uznawał ZBOWiD-u, a do Związku Kombatantów zapisał się dopiero w 1990 roku, w następnym zaś otrzymał nominację na stopień podporucznika.
Jan Frąckowiak był trzykrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa miał dwoje dzieci – córkę Jadwigę i syna Stanisława.
Zmarł w Szamotułach w styczniu 1993 roku, mając 98 lat.