fot. Dobromiła Tenerowicz-Grądzka

Rybka smaczna jest i basta

Trzeba przywrócić godne miejsce na naszym stole naszemu śródlądowemu bogactwu, czyli rybom. W naszych jeziorach i stawach żyje i rośnie sobie żarełko godne królewskiego stołu.

Jak oka mgnienie minął czas mięsnego szaleństwa. Przejedliśmy się białą kiełbasą, ze stołów znikają szynki, balerony i polędwice. Nie obrażajmy się tylko na jajka, gotowane na twardo są najłatwiej przyswajalne, dlatego nie powinno ich zabraknąć w naszym codziennym jadłospisie. Chciałbym natomiast powiedzieć słów kilka o rybach, by zachować zasady zdrowej diety. Jemy ich bowiem zdecydowanie za mało. Trzeba przywrócić godne miejsce na naszym stole naszemu śródlądowemu bogactwu, czyli rybom. Nie chciałbym nic złego mówić o tych łowionych na Atlantyku czy Pacyfiku, ale, niestety, nasza własna działalność powoduje, że przywożone stamtąd głęboko mrożone tuszki stają się coraz mniej jadalne. Ot, chociażby taki tuńczyk, by osiągnąć odpowiednie rozmiary, musi pływać w oceanie dobrych kilka lat. Ich duże okazy przekraczają często nawet 20. W tym czasie w ich ciele odkładają się metale ciężkie, można w nich znaleźć pół tablicy Mendelejewa z rtęcią na czele. A w naszych jeziorach i stawach żyje i rośnie sobie żarełko godne królewskiego stołu. Karpia wszak można podać nie tylko na Wigilię. Wrócił niedawno do hodowli królewski jesiotr. Szukając trochę głębiej, u zaprzyjaźnionych rybaków można znaleźć szczupaka, sandacza czy suma, nie wspominając o linie. Jest więc bogato, smacznie i zdrowo.

Tym razem skoncentruję się na pstrągu, czyli najzdrowszej rybie, której w przeciwieństwie do azjatyckiej pangi czy tilapii w ścieku wyhodować się nie da. Woda musi być czysta i przepływowa, a pokarm odpowiedniej jakości. Żadnych hormonów czy antybiotyków się tu nie przemyci. W Polsce pstrąg występuje w trzech odmianach: potokowej, źródlanej i tęczowej. Na naszych stołach najczęściej spotykamy tego ostatniego. Dostarcza nam pełnowartościowego białka, które dorównuje pod względem składu temu zawartemu w mięsie i jest od niego łatwiej przyswajalne, bo ma niewiele kalorii a sporo fosforu, selenu, wapnia, magnezu, żelaza i potasu. Zawiera dużo rozpuszczalnych w wodzie witamin z grupy B, jednak mniej od ryb tłustych rozpuszczalnych w tłuszczu witamin: A , D i E (ta ostatnia wraz z kwasami omega-3 wygładza skórę, nadając jej młody wygląd). Zalet więc co niemiara. Przyrządzanie też jest niezwykle proste.

Na blasze kładziemy papier do pieczenia, na nim wypatroszonego pstrąga, natartego solą i skropionego sokiem z cytryny. Do wnętrza ryby wkładamy plaster cytryny i ząbek nieobranego czosnku. Mieszamy drobno posiekany koperek, papryczkę chilli i czosnek z roztopionym masłem, solą i szczyptą świeżo zmielonego pieprzu. Skórę pstrąga nacinamy poprzecznie, by łatwiej wszystkie aromaty wniknęły do środka. Całość obkładamy warzywami, nada się do tego marchewka, seler, por, pietruszka, ząbki czosnku, możemy dołożyć trochę rodzynek czy suszonej żurawiny. Tym razem dodaliśmy również bobu. Pstrąga i warzywa polewamy mieszanką ziół z masłem. Część ziołowego sosu zostawiamy, aby polać potrawę przed podaniem. Wszystko zamykamy w piekarniku, który rozgrzewamy do 170 stopni na niecałe pół godziny. Po upieczeniu wykładamy go delikatnie długą, płaską, drewnianą szpatułką na talerz, dodajemy warzywa i możemy przystępować do uczty. Dorosłym zalecam kieliszeczek dobrze schłodzonego rieslinga.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0