Zaskakująco uniwersalnie lokalna, także wielkopolska opowieść
Opublikowano:
20 lipca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Górnicze osiedle, przemiany ekonomiczne związane z upadkiem przemysłu, kopalń. Mężczyźni, którzy nie mogą iść w ślady ojców i zostać górnikami, hutnikami. Patriarchalny wzór, do którego byli życiowo przygotowani, się załamał. Nie będąc w stanie wypełnić starej roli społecznej, nie potrafią znaleźć dla siebie innych. Porządek świata reprodukują przepracowane kobiety, które rozszerzać muszą funkcje opiekuńcze tak, aby objęły także ich mężów.
Szary poprzemysłowy świat, dzieci, młodzi, którzy już od wczesnych lat wyczuwają, że „świat jest gdzie indziej”, że życie toczy się w ich okolicy ze zwolnioną prędkością. Rozpadająca się coraz bardziej poprzemysłowa rzeczywistość nie oferuje przyszłości, a jedynie coraz trudniejszą reprodukcję codzienności.
Obraz ten mógłby opisywać wschodnią Wielkopolskę, szczególnie w latach 90. i wczesnych dwutysięcznych, gdy stary przemysłowy porządek świata runął, a nie pojawiły się jeszcze korzyści związane z wejściem do Unii Europejskiej.
Obraz ten, tak uniwersalny w swym socjopsychologicznym wyrazie, pochodzi z wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie książki „Shuggie Bain”, będącej debiutem literackim Douglasa Stuarta. Powieść ta w oryginale opisuje losy kończącego się świata przemysłowego w Glasgow. Stuart w tym w dużej mierze autobiograficznym tomie odtwarza smutek dorastania w zniszczonym thatcherowską polityką górniczym osiedlu.
Bohaterką powieści jest Agnes, zmagającą się ze spiralą autodestrukcyjnego alkoholowego nałogu matka trójki dzieci. Rozpadający się świat Agnes to nieustające niespełnienie. Marzenia o miłości, domu rodzinnym, lepszym życiu pozostają jedynie wyblakłym powidokiem. Tym, co realne, jest poniedziałkowy cotygodniowy zasiłek, czwartkowy dodatek z pomocy społecznej dla dzieci i tanie piwo, które przesuwa dzień za dniem. W powieści pomaga jej trwać najmłodszy syn – Shuggie. Jego życie to nieustanna opieka nad matką, próba sklejania rozpadającego się świata. Tym trudniejsza, że życie Shuggiego jest uderzająco podobne do bohatera piosenki Bronski Beat „Smalltown Boy”. Shuggie odkrywa swą odmienność, homoseksualność, wraz z sińcami, razami, drwinami, którymi obficie obdziela go otoczenie. Wykluczony podwójnie – ekonomicznie i ze względu na swą orientację seksualną – przemyka jak najbardziej bezgłośnie przez pełen przemocy i autoprzemocy świat upadającego górniczego osiedla.
Rozpad domu rodziny Bainów jest odbiciem rozpadu świata, w którym jak pisał C.W. Mills, „runęła cała struktura szans”. Moralizujący odruch mógłby kierować uwagę na Agnes, w niej szukać win, obarczać ją winą za jej uzależnienie, brak opieki nad dziećmi. Douglas jest zbyt przenikliwym obserwatorem, by temu ulec. Jego debiutancka powieść wpisuje się tradycję brytyjskiego realizmu społecznego, którego klasycznym wyrazem jest film „Kes” z 1969 roku wyreżyserowany przez Kena Loacha, a oparty na powieści „A Kestrel for a Knave” z 1968 autorstwa Barry’ego Hinesa. Świat owego filmu, umieszczony w osadzie górniczej w Yorkshire, odtwarza świat górniczej biedy. Symbolem wyzwolenia się z niej jest oswajana przez bohatera pustułka. Realizm powieści „Shuggie Bain” jest równie bezlitosny, nie ma tu łatwych chwytów, które pozwoliłby nam na wyparcie, ucieczkę.
Szkocka powieść w pewnej mierze przypomina książkę „Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu” Aleksandry Zbroi, także opowiedzianą z perspektywy dziecka obserwującego pijącego rodzica, co więcej, także opowiadającą historię transformacji. W książce Zbroi polska transformacja lat 90. była jednak bardziej kontekstem dla opowieści osobistej, u Douglasa ów horyzont społeczny silniej wydobyty jest na plan pierwszy.
Dlatego też warto sięgnąć po tę niełatwą, szkocką opowieść. Wydawnictwo Poznańskie wydając ją, z jednej strony zapoznaje nas z nagrodzoną Bookerem w roku 2020 wyśmienitą powieścią, z drugiej pozwala nam na obcowanie z zaskakująco uniwersalną dzięki swej lokalności opowieścią. Tę dialektyczną grę lokalności i uniwersalności podkreśla rewelacyjny przekład Krzysztofa Cieślika. Jego decyzja, by lokalne dialekty zdomestyfikować, jeszcze silniej wydobyła tę niepokojącą paralelę między górniczymi światami, jedynie geograficznie od siebie odległymi.
Alkohol pozornie klei rozpadający się poprzemysłowy świat. To także opowieść, która jak „ciemne zwierciadło” odbija naszą polską potransformacyjną rzeczywistość. Irlandzko-szkocki świat górniczy okazuje się zaskakująco bliski. Warto więc sięgnąć po tę powieść także dlatego, że można dzięki niej zobaczyć więcej, również przyglądając się naszej lokalności. Szkockie realia są na tyle odległe, że nie zostajemy przytłoczeni doraźnością i dosłownością, ale z drugiej strony na tyle podobne, że pozwalają wychwycić ów smutek miast poprzemysłowych, który łączy Glasgow i nasze wschodniowielkopolskie miasta.