Rozmowy o literaturze
Opublikowano:
10 lutego 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Michał Hynas od niemal ośmiu lat pracuje w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kaliszu, w której koordynuje Dyskusyjny Klub Książki i prowadzi vloga literackiego „Lektury Michała”. Z Jakubem Wojtaszczykiem rozmawia o miłości do czytania i dyskutowania na temat książek, a także o tym, jak Biblioteka radzi sobie w pandemii.
Jakub Wojtaszczyk: Czy bibliotekarz_ka są kustoszami_kami literatury, czy bardziej aktywnie podchodzą do swojej pracy?
Michał Hynas: Zdecydowanie aktywnie! Co mi się najbardziej podoba w pracy w bibliotece, to kontakt z ludźmi, z którymi rozmawiam o literaturze. W taki sposób poznaję konkretne osoby i wiem, jakie książki warto im polecić.
Taka praca od środka jest dużo bardziej interesująca niż bycie kustoszem.
Już na filologii polskiej, którą skończyłem na tutejszym Uniwersytecie Adama Mickiewicza, dyskutowanie o przeczytanych lekturach weszło mi w krew. Na szczęście dostałem możliwość kontynuowania mojej pasji w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kaliszu, gdzie pracuję już od niemal ośmiu lat.
JW: Z daleka kojarzy pan czytelników i czytelniczki?
MH: Jeżeli ktoś przychodzi regularnie, to oczywiście! Już od progu wiem, jakie książki powinienem polecić. Wiele osób rezerwuje tytuły przez internet, ale przeważnie i tak podpowiadam nowe pozycje.
JW: Skoro lubi pan dyskusje o literaturze, czy zatem zostanie koordynatorem Dyskusyjnego Klubu Książki przyszło naturalnie?
MH: Choć z tym pomysłem nosiłem się dosyć długo, najpierw musiałem przekonać – już poprzedniego – dyrektora. Na szczęście się udało i tak od grudnia 2016 roku raz w miesiącu spotykam się z osobami z Kalisza, aby rozmawiać o wybranych książkach. Podobnie działałem w czasie studiów – założyłem dyskusyjny klub, prowadziłem też bloga literackiego. W pierwszym roku funkcjonowania DKK w bibliotece zebraliśmy stałą grupę, która regularnie wraca w nasze mury.
JW: Czy skład klubu nadal jest stały?
MH: Od pewnego czasu spotykamy się w gronie ośmiu osób.
Pandemia pokrzyżowała nam plany, bo tuż przed nią klub widocznie się rozrastał.
ą także czytelnicy i czytelniczki, którzy wracają od czasu do czasu, raz na kilka miesięcy. Na przykład młodsze osoby, ponieważ pracują. Dlatego też dominują panie w starszym wieku; panów, łącznie ze mną, jest trzech. Swojego czasu mieliśmy grupę licealistów, ale wyjechała na studia. Jak pan widzi, skład bywa ruchomy, ale to też wynika z tego, że jesteśmy otwarci na nowe głosy. Na początku nie wymagamy burzliwego włączania się w dyskusję, można nawet przyjść z marszu, bez przeczytania tej pierwszej książki.
JW: Kto wybiera lektury?
MH: Członkowie demokratycznie. Pod koniec każdego roku otrzymujemy od koordynatora wielkopolskich DKK z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury listę wszystkich dostępnych książek i spośród nich wybieramy po 3–4 tytuły na każdy miesiąc. Koordynator zbiera listy ze wszystkich klubów z Wielkopolski i z tych 3–4 tytułów dostajemy jeden na każdy miesiąc.
JW: Jakie tytuły wśród dominują wśród klubowiczów_ek?
MH: Czytamy naprawdę wszystko! Przekrój jest szeroki, od reportażu, przez kryminał, powieść obyczajową i biografię, po poezję. Mamy za sobą między innymi „Żmijowisko” Wojciecha Chmielarza, felietony Doroty Masłowskiej, wiersze Bronki Nowickiej… Teraz zajmujemy się „Pikantnymi historiami dla pendżabskich wdów”, powieścią obyczajową autorstwa Balli Kaur Jaswal.
JW: O jakim tytule najgoręcej dyskutowaliście?
MH: Zdecydowanie o reportażu „Na marne” Marty Sapały o marnotrawieniu żywności i o tym, że ta tendencja rośnie w zastraszającym tempie. Każda z osób w klubie miała na swoim sumieniu jakieś grzeszki w związku z tym tematem, co doprowadziło do bardzo żywej dyskusji. Wszyscy mogliśmy odnieść tę książkę do swojego życia.
JW: Wspomniał pan, że pandemia pokrzyżowała plany rozrostu DKK. Jak biblioteka zmieniła się w tym czasie?
MH: W marcu 2020 roku pojawił się nowy dyrektor i z marszu zaczęliśmy promować działania online. Na początku był to dostęp do e-booków, rozdawaliśmy kody na przykład do Legimi, czyli internetowej wypożyczalni książek. W czasie kiedy wróciliśmy do pracy, ale placówka pozostawała zamknięta, na naszych social mediach odsłanialiśmy kulisy pracy bibliotekarzy, pokazywaliśmy, co przygotowujemy dla czytelników.
JW: Ruszył również pana vlog „Lektury Michała”. Łatwo przyszło panu mówienie o literaturze do kamery?
MH: Tak, ponieważ od dłuższego czasu chciałem ruszyć z takim projektem. Pandemia przyspieszyła jego realizację i tak już wchodzimy w trzeci rok działania.
Sam dobieram książki, które chciałbym polecić. Warunek jest jeden – muszą być dostępne w naszych zbiorach bibliotecznych.
Nie krytykuję też lektur, ponieważ chcę zachęcić do czytania, a nie odstraszać od niego. Często moje mówienie do kamery przynosi bardzo ciekawe efekty. Pamiętam, jak zachwalałem „Niepokój przychodzi o zmierzchu” Marieke Lucas Rijneveld, powieść, która nawet z opisu zapowiada wstrząsającą lekturę. Wiele osób później o nią pytało, wypożyczało i polecało rodzinie i znajomym.
JW: „Lektury Michała” to nie jedyny vlog, który rozpoczęła biblioteka…
MH: To prawda, mamy jeszcze kilka, między innymi autorski vlog Mateusza Halaka „Atramentowy”, w którym uczy kaligrafii, czy rozmowy o poezji „Krótka piłka” Izabeli Fietkiewicz-Paszek.
Kiedy nie mogliśmy się gromadzić, powstał „Autor Movie”, czyli filmowe wywiady z pisarzami, publicystami i historykami, prowadzone zamiast tradycyjnych spotkań literackich.
Realizowaliśmy również podcast „Poranki Hrabianki” przypominający to, co ukazało się w gazecie „Kaliszanin” w XIX wieku; w przygotowaniu jest kolejny podcast „Jejmość M.” o majątkach ziemskich dookoła Kalisza; obydwoma zajmuje się Monika Sobczak-Waliś. Mamy tego sporo.
JW: Badania pokazują, że w pandemii coraz więcej osób czyta. Czy faktycznie zarejestrowaliście państwo taką tendencję?
MH: Zdecydowanie wzrosła liczba chętnych do wypożyczania książek w wersji elektronicznej. To grono na pewno się ciągle powiększa. Jeżeli chodzi o książki papierowe, to zwiększyliśmy limit wypożyczeń; więc nawet jeżeli osoby zaglądają do nas rzadziej, to zabierają ze sobą więcej woluminów.
JW: Czy na koniec, idąc tropem „Lektur Michała”, mógłby pan polecić jeden tytuł?
MH: Postawiłbym na „Klaśnięcie jednej dłoni” Richarda Flanagana, książkę, której akcja rozgrywa się na Tasmanii w latach 50. Powieść opowiada o burzliwej relacji ojca z córką. Historia do samego końca trzymała mnie w napięciu i na długo po odłożeniu tomu na półkę miałem ją w głowie. Zdecydowanie Flanagan jest jednym z moich ulubionych pisarzy.