fot. Tobiasz Jankowiak

Larys Lubowicki „Corpus Hominis”

„Corpus Hominis” Larysa Lubowickiego to kolejna z serii ekspozycji w poznańskiej galerii PF eksplorująca obszar na przecięciu fotografii i naukowych praktyk badawczych. Na wystawę zaprasza Michał Sita.

Za pierwszą z kotar, przypominających szpitalne parawany, na fotografii widoczna jest jasna pofalowana powierzchnia naznaczona głębokimi, ciemnymi dziurami.

 

Na sąsiadującym zdjęciu podobne białe tło stanowi otoczenie dla delikatniejszych, rozproszonych, ciemnych kropek. Zastanawiam się, czy to ten sam obiekt widziany różnymi obiektywami mikroskopu?

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Może każda delikatna kropka widoczna na drugim zdjęciu faktycznie składa się ze skomplikowanych struktur, takich jak na pierwszym obrazie? Kropki rozrzucone są w całkiem inny deseń, różnią się też wielkością i kształtem, może jednak różnice wynikają jedynie ze skali odwzorowania? Sąsiedztwo zdjęć wymusza, by zwrócić uwagę na ich wspólne elementy. Powtarza się minimalistyczny wzór, faktura abstrakcyjnej powierzchni, graficzna, uporządkowana forma. Podchodzę bliżej i poszukuję kolejnych analogii w budowie obrazu i kompozycji. Skupiam się na drobnych detalach.

 

Można w wystawie Larysa Lubowickiego szukać narracyjnych powiązań między fotografiami, tak jak mi się to przytrafiło.

Można też, równie dobrze, w niejednoznacznych kształtach odnajdywać odniesienia do rozpoznawalnych form, tak jak się dzieje, kiedy przez dłuższy czas obserwujemy chmury. Można odbierać abstrakcyjne kompozycje pod kątem napięć i emocji, jakie w nas budzą. Mając do czynienia z niemal półtorametrowymi, niesamowicie dekoracyjnymi fotografiami, dajemy się wciągnąć w grę, której zasady określamy sami.

 

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Luźne skojarzenia pojawiają się, gdy pozwolimy zdjęciom ukierunkować naszą uwagę.

To jest przyjemny, angażujący proces. Im swobodniej do niego podchodzimy, tym bardziej staje się fascynujący. Zdjęcia coraz silniej odrywają się od tego, co być może przedstawiają – zaczynają oznaczać to, co chcemy, by znaczyły:

 

Widzimy galaktyki punktów, obłoki kolorów, rozlewiska rzek […]. Podobnie fotografia zdaje się funkcjonować w „Czarodziejskiej górze” Tomasza Manna. Oto radca dworu Behrens w rozmowie z Hansem Castorpem opisuje prześwietlenie rentgenowskie płuc. I oto w opisie lekarza obraz ciała staje się pejzażem. Także prace Lubowickiego kojarzą się z powierzchnią Ziemi sfotografowaną z lotu ptaka. Ściana jelita wygląda jak wysuszona powierzchnia pustyni, komórki krwi niczym kamyki na plaży. Atlas ciała okazuje się atlasem geograficznym (Marianna Michałowska w tekście „Zstępowanie w głąb ciała” towarzyszącym wystawie).

 

Na tym polega pułapka, jaką zastawia na nas Larys Lubowicki. Zresztą nie tylko na nas, również on sam nie pozostaje odporny na dwuznaczną grę, jaka się tu toczy pomiędzy doświadczeniem jego zdjęć i ich nominalnym znaczeniem.

 

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Podpisy fotografii przerywają beztroski ciąg skojarzeń, który rozwijał się jeszcze przed chwilą, zdają sprawę z materii, z jaką mamy tu do czynienia.

Zdjęcie pierwsze, tytuł: „KSkn#5/rr:2,4”, podpis: „(Kompozycja skaningowa #5) Ściana jelita grubego. Krypty jelitowe. Preparat sekcyjny. Skaningowy mikroskop elektronowy”. Zdjęcie drugie: „KGen#1/rr:1,5 (Kompozycja genetyczna #1) Jądra komórkowe i chromosomy z komórek pobranych od pacjentów pediatrycznych obciążonych ciężkimi chorobami genetycznymi. Mikroskop optyczny”. Kolejne: „KKps#1/rr:2 (Kompozycja kapilaroskopowa #1) Naczynia krwionośne palców pacjenta z twardziną układową. Kapilaroskopia”.

Przez cały czas mamy przed sobą obrazy preparatów medycznych: fragmenty zdrowego ciała pobrane od pacjentów, którzy pozostaną dla nas anonimowi. Próbki uzyskane od żywych i tych poddawanych sekcji oraz najliczniejsze tutaj, ślady zmian chorobowych – od chłoniaka mózgu, przez białaczkę, po ciężkie choroby genetyczne u dzieci.

 

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Preparaty w wielu przypadkach pochodziły z badań już wykonanych. Do momentu ich odnalezienia były przetwarzane przez maszyny w sposób automatyczny, dążący jedynie do stworzenia obrazu przydatnego diagnostycznie […] (Larys Lubowicki we wprowadzeniu autorskim do projektu „Corpus Hominis”, laryslubowicki.pl).

 

Te same metody odwzorowania rzeczywistości i te same narzędzia, których używa się w procesie diagnostycznym, tu wykorzystane zostały w innym celu, całkowicie niezależnym od swojej medycznej genezy. Analiza ściany jelita grubego prowadzona była, podobnie jak w szpitalnym laboratorium, za pomocą mikroskopu elektronowego.

 

Tomograf komputerowy zrekonstruował obraz gazów jelitowych, kapilaroskopia uwidoczniła naczynia krwionośne.

Powstały jednak w ten sposób obrazy przeznaczone do tego, abyśmy odczytywali je wedle własnych reguł. Medyczne zdjęcia zostały poddane ponownej weryfikacji, czasami próbki fotografowane były ponownie – ten proces przyglądania się preparatom podporządkowany został artystycznej procedurze tworzenia abstrakcji:

 

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Wydawałoby się, że właściwy odbiór obrazu wymaga wiedzy na temat sztuki współczesnej lub medycyny. Jednak, zwłaszcza w ostatnim przypadku, obszerna wiedza raczej uniemożliwia odbiór, zmuszając wzrok i myśli do stereotypowej czynności poszukiwania diagnozy. Czyste patrzenie, podobne do patrzenia dziecka, otwierałoby drogę do szerszego spojrzenia. Nauka poszukuje jednoznacznej odpowiedzi – sztuka z kolei nie rości pretensji do posiadania jedynej prawdy (również: laryslubowicki.pl).

 

Larys Lubowicki wykonał ten karkołomny gest oddzielenia medycznych reprezentacji ciała od ich szpitalnego kontekstu.

 

Sam, będąc lekarzem, zawiesił wiedzę, jaką posiada, by skupić uwagę jedynie na formalnej powierzchni obrazu i, dzięki temu, zadać pytania o ciało i jego śmiertelną naturę.

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Zdjęcia preparatów diagnostycznych stały się więc otwartymi na odczytania znakami. Nie służą już leczeniu, nie identyfikują zmian chorobowych. Możemy je traktować z lekkością i nonszalancją. Chwilowe zawieszenie wiedzy pozwala doświadczać ich czysto estetycznie, a to z kolei sprawia, że medycznym obrazom zdającym sprawę z ludzkiego istnienia możemy przypisać sens całkiem arbitralnie. Cierpienie stojące za fotograficzną rejestracją krwinek podczas białaczki możemy sprowadzić do ulotnej emocji – doświadczenia pięknej, mozaikowej kompozycji, przypominającej kamieniste dno morza. Nie robimy tego świadomie i intencjonalnie – w konfrontacji z abstrakcyjnymi obrazami nie kontrolujemy wyobraźni, która może się teraz (kiedy już wiemy) wydać nieadekwatna, wręcz nieetyczna. Przez chwilę, dzięki zawieszeniu w niewiedzy, sprawujemy pełną, choć na wpół świadomą, władzę nad znaczeniami obrazów ciała, choroby i śmiertelności.

 

Patrzymy więc na corpus hominis – odwzorowania ludzkiego ciała – z pozycji, której ludzie nie mają zwykle okazji doświadczyć. Obserwujemy tkanki, krwinki i komórki z perspektywy dziwnego bytu, pozbawionego zdolności odczytywania konwencjonalnych znaczeń i pozbawionego empatycznych odruchów.

Larys Lubowicki, „Corpus Hominis”, fot. Tobiasz Jankowiak

Może chwilowe osadzenie refleksji o ciele i śmierci w sferze obrazów całkowicie otwartych na interpretacje wprowadza wartościowy dystans do refleksji na temat naszego życia? Może pozwala się uwolnić od przedmiotowego traktowania obrazów ciała, które charakterystyczne jest dla medycznej relacji lekarza i badanego preparatu? Może obnaża znaczenia, jakie nadajemy ciału w kulturze i naszych codziennych praktykach? Może to oddzielenie od naukowej procedury daje szansę na objawienie?

A może zawieszenie znaczenia materialnych śladów choroby i śmierci konkretnych przecież ludzi jest jednak bardziej niepokojące? Czy zmiana procedury – z medycznej na artystyczną – zbliży nas do zrozumienia? Czy analizując mikroskopowe preparaty w poszukiwaniu anomalnych komórek (jak robi to lekarz) i poszukując luźnych skojarzeń w abstrakcyjnych obrazach tych samych tkanek (jak dzieje się to w ramach artystycznego komunikatu) – dokonujemy rewolucyjnego przewartościowania sensu i wagi obiektów, z którymi mamy do czynienia?

 

Perspektywa wydaje się w obu tych procedurach analizy zgoła podobna. Oderwanie od ludzkiego doświadczenia ciała i choroby stawia nas w pozycji neutralnego obserwatora.

I niezależnie, czy dystans wobec śmiertelności, stanowiącej treść każdego ze zdjęć „Corpus Hominis”, zdobywamy, podążając za procedurą diagnostyczną, czy poddajemy się abstrakcyjnej otwartości obrazu, efekt wydaje się analogiczny. Zyskujemy punkt widzenia, z którego materialność ciała, jego doświadczenie i choroba, stają się jedynie dalekim impulsami dla naszego, osobistego doświadczenia. Ta boska pozycja fascynuje czy budzi sprzeciw?

 

Larys Lubowicki (ur. 1991) – absolwent Wydziału Lekarskiego UMB (2017) oraz Wydziału Fotografii UAP (2020). Doktorant Studium Filozofii i Psychologii Człowieka UMB, doktorat w dyscyplinie bioetyki. Od 2020 r. pracuje jako chirurg w Klinice Chirurgii Szczękowo-Twarzowej i Plastycznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. W swojej działalności twórczej i naukowej najczęściej porusza zagadnienia cielesności, śmierci oraz filozofii świata zwierząt. Skupia się na rozważaniach dotyczących ludzkich błędów poznawczych, współczesnych mitologii i iluzji towarzyszących postrzeganiu świata materialnego (bio artysty cytowane za materiałami organizatora wystawy).

Corpus Hominis
Larys Lubowicki
fotografiom towarzyszy instalacja dźwiękowa zrealizowana we współpracy z Mariuszem Balano
Galeria Fotografii PF
Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, ul. Św. Marcin 80/82, 61-809 Poznań
wystawa czynna od 28.04.2022 do 19.06.2022 w godzinach 12:00-20:00
bilet wstępu 5 zł

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0