fot. Marta Konek

Świt w dolinie Noteci

Nad doliną Noteci zalega mgła. Ołowiany nurt rzeki zlewa się z szarą, chmurzystą warstwą wilgoci, którą niespiesznie przegania wiatr. Nawet wieje dziwnie, jakby górą, bo Noteć wygładza się i zastyga w oczekiwaniu na nadejście dnia.

Gdy słońce wytacza się z mgieł i zaczyna wspinać się po wierzbach w górę, łąki eksplodują ptasimi głosami. Gęsi pogęgują, żurawie przeciągle krzyczą, gdzieś w mgłach kruczą kruki. Pojawiają się pierwsze mewy, a kaczki z pluskiem burzą złocistą już teraz wodę. Na śluzie 11 w Krostkowie zaczyna się nowy dzień.

Śluza Krostkowo

Do tego wyjątkowego miejsca można dojechać drogą od strony Lipiej Góry (gm. Szamocin). W tym roku droga jest sucha, przejezdna, nawet ciągnące się wzdłuż niej rowy nie są przesadnie wypełnione wodą. Aż trudno uwierzyć, że były takie lata, gdy Noteć wylewała i do zabudowań przy śluzie można było dostać się wyłącznie łodzią.

 

Gdzieś ta chałupa i budynki gospodarcze przy śluzie określone zostały mianem zagrody pałuckiej, ale za mało wiem na temat dawnej architektury, by potwierdzać tę informację z pełnym przekonaniem. Wiem na pewno, że niewielki charakterystyczny budynek mieszkalny i towarzyszące mu budynki gospodarcze, malowniczo wtapiają się w nadnoteckie łąki. Pasują tu.

 

Dojście do śluzy z drugiej strony, od Krostkowa, możliwe jest jedynie ścieżką ciągnącą się pomiędzy łąkami i trzcinowiskami, a i to na koniec rower można jedynie prowadzić. Gdyby komuś jednak nie chciało się przedzierać przez podmokłe łąki, może w samym Krostkowie, zbudowanym na wzgórzach morenowych, znaleźć takie punkty widokowe, z których dolinę Noteci widać. I to jak widać! Aż dech zapiera z zachwytu dla tej przestrzeni, dla tych błękitów i zieloności.

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Śluza Krostkowo jest jedną ze śluz położonych na międzynarodowej drodze wodnej E70 łączącej (przynajmniej w założeniu) Rotterdam i Berlin, poprzez Kostrzyn, Bydgoszcz i Zalew Wiślany z Kaliningradem i Kłajpedą. Celowo zaznaczam, iż jest to hipotetyczna możliwość, bo ze spływaniem tą trasą bywa różnie.

 

W 2019 roku na odcinku Noteci Leniwej, nad śluzą w Krostkowie, utknął stateczek szkoleniowy Łokietek. Utknął, bo z powodu suszy w Noteci zabrakło wody i spłynąć nią można było jedynie kajakiem.

Dzisiaj jednak w komorze śluzy cumuje Noteć 2 – stateczek należący do Wód Polskich. Brzegi komory nie są wybetonowane – tworzy je porośnięty trawą wał ziemny, a dno wzmocniono faszyną i kamieniami. Śluzę z dwóch stron zamykają dwuskrzydłowe, metalowe, ręcznie otwierane i zamykane wrota. W środku znajdują się wielkie słupy połączone dłużycami. Statek zacumował przy lewym brzegu w miejscu, gdzie znajduje się niewielki mostek łączący słupy z lądem.

 

Kapitan i jego pomocnik podczas spływu w dół Noteci wykonują dwa zadania. Sprawdzają, czy w nurcie rzeki nie pojawiły się przeszkody, które mogłyby zagrozić jednostkom pływającym. Wiosna zaczyna sezon turystyczny i wkrótce na Noteci, będącej częścią szlaku turystycznego Wielka Pętla Wielkopolski, pojawią się pierwsze motorówki i jachty. Załoga pomaga także przy postawieniu jazu kozłowo-iglicowego piętrzącego wodę w Krostkowie.

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Brzmi prosto? To posłuchajcie opowieści o tym, jak w dolinie Noteci jaz się z głębin wydobywa.

Śluzowi Burzyńscy

Najpierw śluzowy Robert Burzyński, syn Waldemara i wnuk Bernarda, co w trzecim pokoleniu stopień wodny Krostkowo obsługuje, przypina do łańcucha zwisającego z nabrzeża stalową linę. Lina nawinięta jest na kołowrót. Słońce ledwo wtoczyło się na nieboskłon, od wody ciągnie ziąb. Pracy nie ułatwia wiatr, który zerwał się znad doliny i teraz ciągnie wzdłuż rzeki przeganiając resztę mgieł.

 

Kołowrót napina linę, a potem każdy kolejny obrót korby wydobywa z nurtu rzeki metalowy element konstrukcji jazu. Burzyński pod wynurzającą się z wody płytę podkłada drąg i naprowadza platformę z hakami na wbetonowaną w nabrzeże rurę. Haki ze szczękiem opadają na poprzeczkę. Pierwszy kozioł stoi.

 

Co dalej?

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Otóż do tego kozła przymocowany jest łańcuch, za pomocą którego z nurtu wydobywa się kolejny element konstrukcji jazu. Od kolejnego kozła prowadzi następny łańcuch, i następny, i jeszcze kolejny. Za każdym razem procedura jest ta sama – do łańcucha przypina się linę i za pomocą kołowrotu podnosi się z dna kolejny kozioł. W sumie dwanaście sztuk i jeszcze płyta, która opiera się na przeciwległym brzegu.

Gdy ta praca jest już wykonana, czas na kolejne zadanie. Na wale ułożone są dębowe iglice. Każda waży koło 80 kilogramów. Z jednej strony na iglicach nabite są metalowe haki. Iglice wpuszcza się w wodę, a haki nakłada na rurę biegnącą wzdłuż jazu. Zanurzona końcówka iglicy opiera się o betonowy próg. Napór wody sprawia, że iglice nie przesuwają się, przylegają ciasno do konstrukcji i piętrzą wodę o 40-50 centymetrów.

 

Niby niedużo, ale wystarczająco, by śluza mogła działać. To niewielkie piętrzenie ma też tę zaletę, iż ziemne brzegi śluzy nie są podmywane przez prąd wody podczas śluzowania.

 

Pomiędzy drewniane iglice (a jest ich około 120 sztuk), w kilku miejscach wpycha się metalowe rury. Później jeszcze dopycha się iglice, uszczelniając jaz i montuje się poręcz. Już następnego ranka spiętrzona woda z hukiem przeciska się przez szczeliny między iglicami.

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Woda jest ciemna, wzburzona, więc ryb w niej nie widać, ale podobno w tym miejscu uwielbiają żerować jazie i bolenie. Poniżej jazu z nurtu wynurzyły się łachy piachu. Jak na wiosnę, to w tym roku wody też nie ma zbyt wiele.

 

Śluza pracuje od wiosny do jesieni. Gdy zakończy się sezon, całą pracę przy jazie będzie trzeba wykonać od nowa.

Do uchwytu na iglicy przywiązuje się linę. Iglicę odhacza się od konstrukcji i pozwala się jej przepłynąć pod kładką. Wtedy za pomocą liny holuje się ją na wał przy śluzie. Nasączona wodą iglica jest dużo cięższa niż po zimowym leżakowaniu, więc trzeba sporo siły, żeby wyciągnąć ją na brzeg, a potem ułożyć pod daszkiem.

Gdy wszystkie iglice zostaną zdjęte z konstrukcji, zaczyna się zatapianie kozłów. I znów w ruch idzie kołowrót i lina, ale tym razem odhacza się kolejne elementy i powoli opuszcza na dno, gdzie będą spoczywać aż do wiosny. I tak rok za rokiem, zgodnie z rytmem przyrody. Ot, zupełnie tak samo, jak to przed ponad wiekiem bywało.

 

Stopień piętrzący Krostkowo znajduje się na 68 kilometrze rzeki Noteć i reguluje poziom wody na odcinku nazywanym Notecią Leniwą. Urządzenia wchodzące w jego skład objęte są ochroną prawną i wpisane do rejestru zabytków. Śluza i jaz wybudowane zostały w latach 1912 – 1914. Prawdopodobnie miała to być tymczasowa budowla, gdyż właściwa konstrukcja miała powstać na 69 kilometrze rzeki.

Serdecznie dziękuję Dyrektorowi i Pracownikom Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy za przychylność i pomoc przy realizacji tego materiału oraz za gorącą kawę, przepyszne pączki i przemiłą rozmowę podczas przerwy w stawianiu jazu.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
7
Świetne
Świetne
14
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0