Wszyscy mamy ambę
Opublikowano:
16 sierpnia 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„W muzyce kierujemy się głównie emocjami. Sfera uczuć ma różne wymiary. Każdy jest potrzebne i każdy jest częścią naszego życia. Wszystko, czego doświadczamy, chcemy uzewnętrznić, a dodatkowo robić to na rozmaite sposoby. Również dlatego, że według nas nie da się zagrać wszystkich emocji tylko jednym rodzajem ekspresji” – mówi Marika Bocewicz, wokalistka nowego poznańskiego projektu Amba.
Sebastian Gabryel: Skoro już tak prowokujecie swoją nazwą, to które z was ma największą ambę? (śmiech)
Marika Bocewicz: Tak naprawdę każdy z nas ma w sobie nutę szaleństwa. Uzewnętrzniamy ją w muzie, którą tworzymy. Objawia się to w psychodeliczny sposób – w tym co nienazwane…
SG: Pytam o to, bo – znów w nawiązaniu do nazwy – zapoznając się z muzyką waszego projektu faktycznie dostać jej nietrudno… Style przeplatają się gęsto – jest melodyjny indie pop i rock, mocniejszy industrial, uliczny rap, taneczny rave i electro punk. Nie lubicie się nudzić. Skąd aż tak wyskokowa mieszanka?
MB: To wychodzi naturalnie. Każda cząstka nas, jaka wychodzi poza ramy codziennego postrzegania świata, zawiera się w naszej muzie. Tu nie ma miejsca na normalność…
Naszym instrumentalistą jest Bajzel [wywiad: tutaj – przyp. red.]. Nie od dziś wiemy, że to osoba bardzo wychodząca poza schematy.
On daje nam bazę, zbudowaną na wcześniej przygotowanych tekstach, opierających się na moich doświadczeniach lub spontanicznie napisanych na próbie razem z Magdą [Wójtowicz – przyp. red.]. W pewnym sensie jesteśmy dla siebie jak takie przekaźniki – sytuacji i emocji, które nas spotykają. Amba to często czysta improwizacja, która przeobraża się w konkretny utwór. Każdy z nas jest inny, dzięki czemu Amba jest tak osobliwa. Takie miksy osobowości zawsze będą tworzyć jakąś nową i oryginalną historię. My kreujemy swoją – ambową.
SG: W podstawowym składzie gracie we dwójkę, ale…
MB: No właśnie, często na scenie pojawia się ktoś jeszcze, a niedawno postanowiliśmy, że nasz skład będzie rozszerzony – do stałej współpracy zaprosiliśmy właśnie Magdę. Na początku graliśmy we dwójkę, ale czuliśmy niedosyt. Przekonaliśmy się, że to osoba, która bardzo poszerza spectrum naszej muzycznej rzeczywistości. Dzięki niej jesteśmy jeszcze bardziej barwni. To była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć, by urozmaicić naszą muzykę.
SG: Jednym z waszych wyróżników jest mieszanie różnego rodzaju wokali – śpiewu, rapu, krzyku, przez co, w pewnym sensie i przynajmniej na tej płaszczyźnie, wydajecie się dość nu-metalowi. To trafny trop? Dla mnie jesteście trochę takim polskim Mindless Self Indulgence (śmiech).
MB: Rzeczywiście, bardzo lubimy różne formy ekspresji. W muzyce kierujemy się głównie emocjami i ich rzeczywistym odzwierciedleniem.
Krzyk kojarzy nam się ze złością i buntem, a my nie godzimy się na świat, w którym żyjemy.
Jednak w naszych utworach jest też miejsce na czysty śpiew, ponieważ sfera uczuć ma różne wymiary. Każdy jest potrzebny i każdy jest częścią naszego życia. Wszystko, czego doświadczamy, chcemy uzewnętrznić, a dodatkowo robić to na różne sposoby. Również dlatego, że według nas nie da się zagrać wszystkich emocji tylko jednym rodzajem ekspresji.
SG: Zaciekawiło mnie, że wasz debiutancki singiel jest jednocześnie przewodnim motywem do gry komputerowej. O jakiej grze mowa i jak to się stało, że zaczęliście projekt w tak nieszablonowy sposób?
MB: Artystyczna społeczność Poznania – mimo że to duże miasto – jest dość mocno skupiona. Ona trzyma się razem, więc nietrudno było spotkać i Jarka Jasińskiego, dla którego muzyka odgrywa w życiu ważną rolę, również w kontekście pracy nad grą [Ski Jump Simulator, skijumpsimulator.com– przyp. red.]. Spotkaliśmy się z nim, bo tak chciał wszechświat, to stało się w wyniku przetasowań znajomości.
Od razu poczuliśmy synergię, a on potrzebował soundtracku. Bajzel stworzył ścieżkę dźwiękową, którą można usłyszeć podczas grania.
Jarek, słysząc nasze „Real Find”, zdecydował o wykorzystaniu tego utworu jako głównego motywu muzycznego w trailerze, jak i samej grze. Swoją drogą warto powiedzieć, że odbiła się ona szerokim echem. Została stworzona w duchu dawnej „gry w Małysza”, jednak jest unowocześniona i dopieszczona w szczegółach, by pasowała do naszych czasów. Wywołała niemałe poruszenie, dzięki czemu nasz singiel – zwłaszcza jak na debiut – cieszy się sporym zainteresowaniem, również wśród graczy.
SG: W gwarze poznańskiej „dostać amby” oznacza „sfiksować”. Pytając przewrotnie, jak waszym zdaniem nie zrobić tego w tym tak zwariowanym, zupełnie niepewnym dziś świecie? I jaką rolę z waszej perspektywy odgrywać tu może muzyka?
MB: Nie dostać amby jest niemożliwe, ponieważ system, w którym żyjemy, jest bardzo wynaturzony. Odeszliśmy od swoich naturalnych odruchów, a muzyka, choć zwariowana, przypomina nam o powrocie do naszych korzeni i pierwotnych odczuć. Warto zdawać sobie sprawę, w jakim świecie funkcjonujemy i – mimo wszystko – próbować się w nim odnaleźć.
SG: Jaki będzie wasz następny krok? Kiedy płyta?
MB: Mamy wstępnie ugadane wytwórnie, mamy też przygotowany materiał na pełnoprawną płytę, a z kolejnym singlem jesteśmy na finiszu. Gotowy jest również teledysk, teraz czekamy na zielone światło, by wjechać z nim na pełnej ambie. Na pewno jest na co czekać. Obiecuję, że będziemy zaskakiwać!
Amba – debiutujący zespół z Poznania, łączący brzmienia z pogranicza muzyki rave, indie rock/pop, rap i electro-punk. W skład zespołu wchodzą producent i multiinstrumentalista Piotr Piasecki (Bajzel) oraz wokalistki: Marika Bocewicz oraz Magda Wójtowicz. Ich muzyka to fuzja nieoczywistych wokali i takich samych tekstów, sampli, bitów, brzmień elektronicznych i gitary elektrycznej. Taka mieszanka pozwoliła Ambie na wypracowanie własnego, nieszablonowego brzmienia. Zespół z powodzeniem zadebiutował w sierpniu 2021 roku na scenie 18. Fląder Festiwalu w Gdańsku. Na koniec ubiegłego roku Amba wydała swój pierwszy singiel „Real Find”, a już niedługo wyda mocny w przekazie, energiczny utwór „Patolska”.