Trudne powroty
Opublikowano:
18 sierpnia 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
"Wagary w czyśćcu" to dziesiąty już zbiór wierszy w karierze Artura Szlosarka. Autor wraca do czytelników po dekadzie poetyckiego milczenia. Ostatnia książka Szlosarka zaskakuje: choć na okładce widnieje tylko jedno nazwisko, poetów w premierowym tomie jest co najmniej dwóch. I to akurat zła wiadomość.
Celan, ale czy na pewno?
Chwilowe porzucenie własnego idiomu nie oznacza jednak, że Szlosarek porzucił pisanie. Autor Wagarów w czyśćcu jest również autorem przekładów: za jego sprawą w polszczyźnie ukazały się m. in. „Aforyzmy z Zürau” Franza Kafki oraz szereg wierszy Paula Celana. I to te pierwsze posłużyły za motto Wagarów, a drugie narobiły wielkiego zamieszania. Ale po kolei.
Książka Szlosarka dzieli się na trzy całostki: „Celan”, tytułowe „Wagary” i „YOLO” . Problem polega jednak na tym, że otwierające Wagary w czyśćcu wiersze z inicjującej tom części… nie są wierszami Artura Szlosarka: to piętnaście utworów Paula Celana. Szlosarek przełożył je sam, nie informując jednak czytelników o proweniencji tekstów.
Nie ma więc w Wagarach w czyśćcu ani jednej wzmianki – czy to w przedmowie, przypisie czy stopce – że „Celan” to nie żadna zabawa z językiem Celana, gra z konwencją, wyznaczenie patrona; nic z tych rzeczy. To po prostu Celan, jak stoi dopiero na tylnej stronie okładki, więc tekście de facto marketingowym (w pierwszej wersji wspominającej o jednym wierszu, w drugiej: o piętnastu utworach poety z Czerniowców). A takie poczynania to już pisarskie niedopatrzenie, jeśli nie poważny błąd w sztuce translatorskiej. Tym razem to nie autor przekładu jest niewidoczny: u Szlosarka padło na jednego z największych poetów XX wieku tworzących w języku niemieckim.
Lubieżny komunikat
w grobie, gdzie
machamy
chorągiewkami z gazu.
Stoimy tutaj
w woni
świętości. Tak.
Smolne
opary zaświatów
ciekną skórze z porów,
w co drugim
zębie
budzi się z próchna
jakiś nie do zniszczenia hymn:
Ty, który większy niż usta dałeś ciemny obol,
nie próbuj połykać go bez nas.
Jakkolwiek coraz trudniej mi w to uwierzyć, być może ruch przejęcia poezji Celana był niezamierzony, a wziął się z uwielbienia tego osobnego języka przez Szlosarka. Nadobecność poety żydowskiego pochodzenia urodzonego w rumuńskich wówczas Czerniowcach, Paula Celana (właściwie: Paul Ancel) to jednak bardzo wyraźne podjęcie dialogu z poetą-symbolem.
Powojenna „Fuga śmierci” Celana, wiersz oskarżający kulturę niemiecką o sprowadzenie Holocaustu, jest utworem, który na stałe wpisał się w kanon literatury europejskiej. Celan postawił przed sobą wyjątkowo trudne zadanie, z którego udało mu się wywiązać: stworzył dykcję poetycką na antypodach języka agresorów i jemu na przekór: hermetyczny, ciemny i nieprzejrzysty, a przy ufundowany na traumie.
Co z całym tym Celanowskim bagażem robi Szlosarek? Przede wszystkim czyni z niego głęboko cielesny punkt wyjścia, właśnie wokół ciała rozsnuwając kolejne wiersze z tomu i podejmując z nim grę. nawet w nieco buńczucznym tekście-traktacie o własnej metodzie pisania:
Translacja
Tłumaczenie poezji, którego podejmuje się poeta, jest w głównej
mierze poszukiwaniem przez niego wersji nienapisanych
wierszy własnych. Wzrasta podczas tego procesu ogromnie odpowiedzialność
za słowo, tłumaczy się bowiem nie tyle w imię
własnego, ile cudzego, a więc: bardziej bezbronnego słowa.
Dochodzi do tego praca w dwu odmiennych systemach językowych,
podczas której wypada utrzymać właściwe proporcje
pomiędzy koniecznością dochowania wierności oryginałowi
i koniecznością nieustannego zdradzania oryginału. Jest
to trudniejsze niż pisanie wierszy. Przy tłumaczeniu poezji
zwiększa się rola fragmentarycznego, przypadkowego i partykularnego
rozumienia tudzież niezrozumienia jako czynników
pozytywnie kształtujących charakter tłumaczonego dzieła,
a także: mnożą się problemy zgrupowane wokół niemożliwości
zadawalającego opanowania tekstu, który przy każdej kolejnej
próbie lektury staje się coraz mniej oczywisty. Nie stanowi to
jednak aż tak wielkiego problemu dla niego, jak podjęcie prostej
decyzji o rozpoczęciu pracy, czy uznaniu tekstu za ukończony.
Jako mediator, stara się głównie pokonać alfabet, strzegący
właściwych słów w fikcyjnych słownikach.
„Ironia to jedyna szansa słowa”
Ze wspomnianego wcześniej powodu, lektura Wagarów w czyśćcu Artura Szlosarka zaczyna się właśnie od części „Wagary”, gdzie prozy poetyckie przeplatają się z wierszem. W żadnym z tych przypadków nie brak symbolicznych odniesień i związanych z nimi patosu. Naczelnymi postaciami pozostają te wyjęte z kart Biblii: diabeł-ironista, anioły i tajemniczy maestro.
Niestety, nawet Szlosarek wpada w zastawioną przez siebie ironiczną pułapkę. Zestawianie współbrzmiących ze sobą mało wyszukanych rymów, kontrowersyjne zabawy nawiasami, które mają dodawać wersom podwójnego znaczenia i rzeka co w ciemność ucieka to nie najlepszy przepis na udany, czy zwłaszcza, ironiczny wiersz:
Jak zmarli
Jak zmarli, na śmierć zapomniani,
Przychodzą do nas z(a)myśleni aniołowie –
Mimo że losom otwartym w połowie
Niepotrzebne ironiczne posłowie.
Była sobie raz kropelka, stworzona.
Czarna rzeka, co z ciemności w ciemność ucieka,
Przenosząc z wody do wody pióra, łuski i ości,
Niedokładnie nawołujące się echa.
Choć być może Szlosarek zaprojektował swoje wiersze jako bezkompromisowe i, słowo klucz, ironiczne ogrywanie motywów fundujących chrześcijaństwo, w większości wypadków wypadają one blado, a nawet niezręcznie.
Szatkowanie dłuższych fraz na równoważniki zdań, nadużywanie pytań retorycznych i do bólu wyeksploatowanych cytatów biblijnych na pewno nie działa na korzyść kolejnych tekstów. W efekcie, po skomplikowanej i ciemnej materii Celanowskiego wiersza, czytelnik bądź czytelniczka zderzy się z tekstem przypominającym tylko warsztatową i przekombinowaną wprawkę.
Z braku znaków
Grzeszyłem. A najbardziej przeciwko
Duchowi Świętemu. Śmiertelnie.
Zabijając miłość, której nam
Najbardziej brakuje. Jedną za drugą.
Oko za oko. Ząb za ząb.
Z braku znaków przestankowych w Księdze?
Wybaczenie
Wybaczenie, odpuszczenie – to zapomnienie,
Zwyczajne, fizyczne, ludzkie. Pierwszy krok
W kierunku raju to wpisanie zapomnienia
W nieporządek nadziei. (Na wieść, że to diabeł
Stworzył świat, ożywiam się,
Jakby to było dobre).
Są jednak miejsca, swoją drogą najciekawsze, w których książka poetycka Szlosarka zamienia się w coś pokroju sylwy: gatunku z pogranicza pamiętnika, notesu z niepasującymi do całości wycyzelowanymi fragmentami. Śledzimy więc meandry życia Kafki, a skupiamy na światotwórczych umiejętnościach autora Procesu:
(…) Pewnego dnia, w Steglitzer Park, Kafka dostrzega płaczącą dziewczynkę.
Jak się okazuje, zgubiła lalkę. Kafka ją pociesza, mówi,
że lalka musiała udać się w podróż i że niebawem da znak życia.
Po zdarzeniu przez kilka tygodni pisze listy do dziewczynki
w imieniu zgubionej lalki, które czyta jej codziennie. W końcu,
kiedy dziewczynka przestaje wierzyć w mistyfikację, oznajmia,
że lalka wyszła za mąż i wyjechała tam, gdzie nie ma poczty,
przez co udaje się rozładować sytuację. Dora wspominała, że
robił to w napięciu, które nie różniło się niczym od stanu, jaki
towarzyszył mu podczas pisania. „Naszym przeznaczeniem
było żyć w raju” – notuje, także między wierszami. Kafka, napotkany
przypadkiem. Bezstronny obserwator, który domaga
się poręczenia od świata pod postacią puenty.
Akt trzeci
Książkę Szlosarka kończy iście młodzieżowe (przynajmniej kilka lat temu) słowo: YOLO (ang. You Only Live Once). Co z synonimem dzikiej zabawy i zepchnięcia konsekwencji działań na dalszy plan począł autor Wagarów w czyśćcu? Napisał poemat.
I to nie byle jaki, bo autobiografizujący i wakacyjny. Na berlińskich ulicach migocze więc postać Franza Kafki, trwają scysje z sąsiadami, krzątanie się po kuchni, docinki dzieci, robienie humusu stają się wizytówką codziennej radości.
Z czasem ruszamy w wakacyjną podróż razem z rodziną poety: jedziemy w Dolomity. Scenki rodzajowe tego typu przeplatają antyczne imiona herosów, bogów i nazwy mitologicznych krain, jak również wspomnienia wojennych zbrodniarzy czy historyczne miejsca kaźni.
Niemiecka chemia
Postawiono tu pomnik ogromny,
Falujące nieruchome morze spopielonych włosów,
Umschlagplatz rozleglejszy niż boisko,
Na którym wybrani gonią w świetle za skórzaną głową
Boga, wedle reguł ustanowionych przez proroków.
Postawiono tu pomnik pod niebem,
Różnej wielkości słupy kamienne tworzące korytarze,
Po których skaczą umarli żywi, na których siadają,
Wyciągają nogi po długiej wędrówce jak przed ekranem na sofie
Lub przypiecku, fotografują się i palą.
Jest tutaj taki pomnik głuchy,
Pamiątka z wagonu, rampy, krematorium. Pocztówka z zastrzyku,
Ze sztaby złota wyrwanej z ust – Das Wohltemperierte Klavier
Rozpylane pod prysznicem na trasie
Potsdamer Platz – Brandenburger Tor – Deutscher Bundestag.
Postawiono tu pomnik niemożliwy,
Złożony z 2711 betonowych stron Talmudu.
Powiada Rabbi Meir: taki awans do finału po wygranej
Z drużyną ofiar, niedostosowaną do warunków,
Zarażoną poczuciem winy.
Postawiono tu pomnik bezpieczny.
Ocalony przed graffiti. Obłaskawiony przez Degussę:
Tę naszą prorodzinną firmę z tradycjami,
Która wytwarzała do jutra eliksir prawdy –
Cyklon B.
Chyba największym problemem Wakacji w czyśćcu pozostaje kształt książki: wiersze prą w różne strony, rwana dykcja sąsiaduje z wylewnością poematu, a obok wierszy igrających z ironią znajdują się przekłady Celana, wspomnienia z wakacji, ciekawostki kulturalne, anegdoty i uczczenie pamięci ofiar Holocaustu. A wystarczyłoby rozwinąć najmocniejsze strony książki: erudycyjny poemat i dłuższe prozy poetyckie.