Neony i tańczące Eurydyki
Opublikowano:
2 września 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Dojrzały PRL i słowa kultowej sonaty Anny German doskonale się komponują. Świecące rurki z gazem to najjaskrawsze akcenty urbanizacji miast Ludowej Polski, kojarzące się dodatkowo z zamożnym Zachodem.
Jednak nie zagroziła im z tytułu pochodzenia żadna ośla ławka popukultury, a neonowe światło kołyszące cieniem latarni ulicznych było przez długie lata apoteozą nowoczesności. Choć te czary bardzo szybko nabrały przydomka mary – przez częste awarie i brzydkie starzenie się – pozostają do dziś w serdecznej pamięci pokoleń i zauważalnie przeżywają swój renesans.
Serbinowskie błoto
W Kaliszu, do końca lat 50 XX, zmieniło się od przedwojnia zarazem dużo i niewiele. Miasto straciło 30 tysięcy mieszkańców narodowości żydowskiej, zaś oprócz kilku przykładów „maszyn do mieszkania” – socjalistycznych w treści, a narodowych w formie, nie wybudowano żadnych nowoczesnych osiedli.
Kalisz pozostawał biednym miastem powiatowym, a ową niezamożność widać było zwłaszcza na podrzędnych ulicach, z których tylko skromna część posiadała utwardzoną nawierzchnię.
Literackie „błoto serbinowskie” – pejoratywnie odnoszące się do podmokłych terenów majątku Niechciców w „Nocach i Dniach” Marii Dąbrowskiej – w literackim Kalińcu, czyli w Kaliszu, wciąż miało się dobrze.
Kaliskie „wylotówki”, na Wrocław, Poznań, czy Warszawę, również nie przedstawiały się w tamtym czasie zbyt atrakcyjnie. I jakkolwiek rozważać zasadność stwierdzenia: „szary i bury PRL”, z którym autor tego felietonu nie do końca się zgadza, to jednak określenie to, aż do lat 60. ubiegłego stulecia, było bardzo aktualne w wielu miastach, w tym również w Kaliszu. Główne ulice najstarszego polskiego grodu trwały w beznadziei.
Błysk
A jednak ulica Górnośląska błysnęła – dosłownie i w przenośni. Główna arteria łącząca najdalsze zachodnie przedmieścia z centrum, siłą historycznego schematu musiała stać się ulicą ważną.
Droga na Górny Śląsk, dawniej zwana Wrocławską pyszniła się wielkością gmachów, ale przede wszystkim – światłem.
Był w dziejach ulicy, podobnie jak w obrazie miasta, moment wyraźnej prosperity. To czas, gdy z Warszawy, przez Łódź przyjechał do Kalisza pierwszy pociąg. Po 1903 roku, a najbardziej wyraźnie po 1906 roku, szynami przywieziono do Kalisza wielkie pieniądze. Możliwość rozwoju miasta była tym większa, że tuż za jego granicami była granica państwa. Impulsów było więc sporo. Każdy z nich determinował Kalisz do wszechstronnego rozwoju.
Upatrywano w ulicy Górnośląskiej bulwaru śródmiejskiego – kręgosłupa nowej burżuazyjnej dzielnicy Kalisza. Dość powiedzieć, że apetyty włodarzy miasta by uczynić Kalisz wielki, były tak duże, jak kilka dzisiejszych dzielnic zachodnich.
Siatkę ulic przypominającą układ urbanistyczny nowojorskiego Manhattanu, widoczną zresztą po dziś dzień, stworzono by zabudować te tereny pałacami czynszowymi z usługami w parterach i bogatymi mieszkaniami.
Dowody? Nie ma ich niestety dużo, albowiem ten zryw budowlany nie trwał długo. Skończył się w 1914 roku, gdy padły pierwsze strzały wojny światowej.
Ale z tej swoistej gorączki budowania mamy kilka przykładów 5 i 6 –kondygnacyjnych kamienic w środkowej części Górnośląskiej. Tyle i niestety tylko tyle. Wielkie połacie z siatką ulic mające być bogatą dzielnicą, owszem, zabudowały się – ale przede wszystkim niskiej kubatury i niezbyt wyszukanej architektury domami i kamienicami.
W różnych „rzeczach pospolitych”
W międzywojniu ulica Górnośląska – na tle równoległych jej ulic – była nadal najintensywniej zabudowywana, ale była to urbanizacja odrobinę przypadkowa. Ulica zyskała kilka ciekawych modernistycznych kamienic, jak również fabryk, zakładów i magazynów stojących w jednym szeregu z wcześniej wybudowanymi domami.
W Rzeczypospolitej Ludowej, aż do początku lat 60. XX wieku, zmieniło się tu doprawdy niewiele. Nawet garderoby kaliszan, aż do czasów rozkloszowanych sukienek, były mocno osadzone w kulturze Drugiej Rzeczypospolitej.
Górnośląska z odpadającymi tynkami domów i zakładów, jawiła się jako senna ulica, z wyróżniającym ją na tle innych kaliskich dróg – wzmożonym ruchem dorożek. W latach 70. XX wieku w szarość wielu miast Polski, w tym Kalisza, wtłoczono nieco więcej kolorytu. Dzieci – Kwiatów przybywało z każdą wiosną, szczęśliwie dla kulturowego kolorytu zubożałego po drugiej wojnie światowej miasta. Zwłaszcza prywatki były dobrym gruntem dla zaprezentowania całego wachlarza subkultur, które stawały się bardziej widoczne, także w mediach. Świat stawał się osiągalny.
A pomagał w jego zdobywaniu chociażby Orbis – państwowe biuro podróży, które swoje podwoje otworzyło także przy Górnośląskiej.
Zestarzałe kamienice i modernistyczne bloki tworzyły szczerbate pierzeje, które w końcu w latach 70-tych zaczęto wypełniać przy pomocy cegły i wielkiej płyty. Od czasu pierwszej dużej powojennej urbanizacji Górnośląskiej – budowy osiedla Kaliniec, zyskała ona nowy rodzaj zabudowy, czyli bloki mieszkalne. Wtedy też, ulica nabrała szczególnie barwnego charakteru, a to dzięki popularnym w tamtym okresie – neonom. Spośród neonów przy Górnośląskiej była też ona, królowa nocy – Palma.
Nocny delikates
Przekaz był prosty, ale trafiony jak się okazało. Palma nad Społem przy Górnośląskiej 23, jak żadna inna reklama tego sklepu przyciągała wzrok i sugerowała, że można tutaj kupić towary luksusowe, z daleka. Kto wie, może nawet z odległych wysp na Pacyfiku? Ciekawość była silna, bo pod palmą, w kolejce do PSS-u, czekały zawsze tłumy.
Neon – palma miał w sobie coś z przedwojennej zachęty dla klienta, jaką były malowane na tynku murale z reklamą sklepów kolonialnych.
Sklepy z artykułami z zagranicy nęciły właśnie zmyślnym połączeniem pisma z obrazkiem, sugerującym bogaty asortyment. Trzeba było zajść do takiego sklepu, by się przekonać, co faktycznie serwuje. Podobnie było z palmą na bloku przy Górnośląskiej – będącą handlowym spławikiem dla szukających czegoś nadzwyczajnego w PRL-wskiej zwyczajności.
Neon ten był wyjątkowy z kilku powodów. Prócz egzotycznych kształtów drzewa, był to prawdziwy świetlny kolos. Zawieszony ponad parterem, sięgał 4 kondygnacji. Świecił, mrugał i nęcił w mistrzowski sposób – jakby wprost z Time Square!
Niestety, ścielące się na ulicy Górnośląskiej plamy barw od neonów, niczym impresjonistyczne płótna, dziś należą już do przeszłości. A było to światło bardzo niepodobne do tego, które emitują współczesne latarnie uliczne. Było w nim choć nieuchwytnego.
Zaledwie otworzyliśmy poczet neonów kaliskich. Więc gdzie jeszcze Orfeuszom kaliskim neony oświetlały drogę?
Rurki z gazem
Skalę peerelowskiej mody na neony w Kaliszu bardzo dobrze obrazują archiwalne zdjęcia ulicy Górnośląskiej zwłaszcza z lat 70. i 80. ubiegłego wieku, począwszy od Rogatki i skończywszy na dworcu PKS.
Łatka „szarej rzeczywistości Polski Ludowej” nie trzymała się tej ulicy. Neony reklamowały firmy prywatne, restauracje, jadłodajnie, instytucje publiczne, a bywało też, że miały charakter propagandowy.
Dzięki neonom miasto w nocy mogło być tak żywe i aktywne, jak w dzień, tylko że w zmienionym nastroju i innej atmosferze. Tę atmosferę nigdy niezasypiającego miasta stwarzało między innymi kilka jarzących się reklam przy Górnośląskiej.
Dobrze znanym, wręcz kultowym obrazkiem z tamtego okresu jest widok galeriowca pod numerem 10, czyli popularnego Merino. Jarzeniowa reklama sklepu z tkaninami z charakterystyczną czcionka w stylu królowych szos PRL-u, czyli Syrenki i Warszawy, świeciła na jaskrawoczerwono. Kilkanaście kroków dalej biel na chodniku ścielił neon Totalizatora Sportowego. W toni bieli i zieleni świecił neon „Ogrodnik” – reklama sklepu warzywnego. Duma sieci hoteli Orbis Prosna świeciła jaskrawym (niebieskim) światłem neonu zamontowanego na dachu obecnie już nieistniejącego obiektu.
Dalej, w samym sercu osiedla XXV lecia PRL, znajdował się kolejny neon – z imionami bohaterów „Nocy i Dni”. Restaurację „U Barbary i Bogumiła” z pierwszym striptizem w Kaliszu, oświetlało po zapadnięciu zmroku niebieskawe światło reklamy neonowej zamontowanej na dachu.
Obfity w neony był w okresie swojej świetności również dworzec PKS zamykający Górnośląską oraz budynek naprzeciw niego – ze świetlną reklamą Agromy, zmieniającą barwę światła na czerwoną z okazji 1 maja i 22 lipca…
Nocne mary
W żarzące się rurki przyozdabiano nie tylko nowe obiekty. Drugą młodość dano też kilku historycznym obiektom Kalisza. Neonowa reklama lokalu rozrywkowego – Ikar, należącego do Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, błyskała nad XIX-wieczną willą browarnika Weigta, przy moście Kamiennym. Takim samym światłem, w latach 70. i 80. XX wieku, oświetlono również siedzibę Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego przy moście Teatralnym.
Swój własny neon w latach 60. XX wieku posiadała także – co ciekawe – Milicja Obywatelska. Jego formę zbudowaną z liter „M” i „O” przedstawia fotografia budki milicyjnej ustawionej tuż przy Rogatce, na początku ulicy Górnośląskiej.
Na skutek światowego kryzysu końca lat 70. ubiegłego stulecia i związanych z nim „okresowych niedoborów energii elektrycznej”, neony zaczęły bardzo szybko gasnąć. Stan wojenny i późniejsze przemiany ustrojowe były początkiem ich końca. Na kilkanaście lat szklane rurki z kolorowym gazem popadły w niełaskę. Były masowo wyrzucane i zastępowane tanimi reklamami, billboardami i telebimami.
W nowej rzeczywistości politycznej lat 90. zgasłe reklamy neonowe zaczęto demontować. Przyczyna tego była prosta – neony utraciły swoich właścicieli. Wiele sklepów posiadających neony, nie przetrwało transformacji ustrojowej. Delikatne konstrukcje postrzały się w brzydki sposób.
O czarach już nie było mowy. Neony stały się marami. Nocnymi.
Dziś, najnowsze kaliskie neony – neon Małej Sceny Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego, oraz przywrócona do działania – reklama dancingu u Barbary i Bogumiła, wpisują się w ogólnopolski nurt zainteresowań historią neonowej rurki i dowodzą wzrostu świadomości tego, jak ważna to część historii naszego kraju.
Eurydyki i Orfeusze przybywają w nokturnach.