Recenzja: „Pamela, historia miłosna”
Opublikowano:
8 lutego 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Pamela Anderson, przez lata wyśmiewana i poniżana, w dokumencie o swoim burzliwym życiu próbuje odzyskać kontrolę nad narracją. Niezła próba.
Zwykła Pamela
Dokument „Pamela, historia miłosna” rozpoczyna się od domowego wideo, na którym rockman Tommy Lee wyznaje uczucie swojej 28-letniej żonie, Pameli Anderson, trzymającej kamerę. Dziś 55-letnia aktorka z sentymentem rozpływa się nad nagraniem. W jej rodzinnym domu nad kanadyjskim jeziorem podobnych kaset i płyt DVD są dziesiątki.
Życie gwiazdy „Słonecznego patrolu” było skrupulatnie rejestrowane, zarówno przez nią samą, jak i media całego świata.
Była przedstawiana jako dziewczyna z sąsiedztwa, seksbomba, awanturnica… Tymczasem, co usiłuje nam udowodnić dokument w reżyserii Ryana White’a, Pamela Anderson chciała być uważana za „zwykłą”. Przede wszystkim też usiłowała panować nad sytuacją, co było trudne nie tylko przez ewoluujący rynek tabloidów i żarłocznych paparazzi oraz śliniących się na jej widok dziennikarzy, ale też ze względu na jej młody wiek i brak doświadczenia. „Pamela, historia miłosna” jest udaną próbą odzyskania kontroli, choć nie bez uszczerbku na samej produkcji.
Pomiędzy archiwalnymi nagraniami Anderson przechadza się po rodzinnej posiadłości. Ubrana w miękkie i wygodne beże zrywa nowalijki w ogródku, karmi psy, obserwuje okoliczną dziką przyrodę i spędza czas z dorosłymi synami.
Prócz kolejnych kaset, zdjęć i wycinków z magazynów, wyciąga pamiętniki, które prowadziła, odkąd pamięta. Aktorka nie nosi makijażu, choć to pewnie makeup no makeup. Wygląda naturalnie, co silnie kontrastuje z jej powszechnie znanym wizerunkiem. Jej dzisiejsza aparycja – znowu – mówi: „Jestem zwykła”. I tak też wypada, opowiadając o sobie, dzieląc się cierpkimi uwagami na temat mediów, chichocząc, wzruszając się lub, gdy temat rozmowy tego wymaga, smucąc. Jednocześnie pozostaje silna i pewna siebie. Sprawia wrażenie inteligentnej, równej babki, z którą chcemy wypić kawę i zjeść szarlotkę. Lecz kiedy Pamela snuje nam swoją historię, orientujemy się, że już gdzieś ją słyszeliśmy. Nawet jeden z jej synów mówi, że jego matka opowiadała swoje życie każdej osobie, która chciała słuchać. Udzieliła też wielu szczerych wywiadów.
Krótkie bio
Ryan White, mimo sporego reżyserskiego doświadczenia, zaskakująco szkolnie podszedł do biografii bohaterki swojego najnowszego filmu. Dlatego dla porządku ekspresowo przeskakujemy przez – niczym wyjęte z Wikipedii – epizody z życia Anderson: chęć wyrwania się z małej mieściny, nadużywający alkoholu i wszczynający kłótnie z matką ojciec (którego opis typu osobowości pasuje jak ulał do Tommy’ego Lee), molestowanie seksualne przez opiekunkę, zgwałcenie przez dużo starszego faceta, dostrzeżenie w tłumie na meczu futbolowym przez łowczynię talentów „Playboya”, propozycja rozkładówki i stały angaż na ulubienicę Hugh Hefnera, wreszcie otrzymanie roli w „Słonecznym patrolu” i przeistoczenie się w gwiazdę o międzynarodowym statusie, małżeństwo z perkusistą zespołu Mötley Crüe, Tommym Lee, zaledwie po czterech dniach znajomości, poronienie i depresja poporodowa, kolejna ciąża oraz wreszcie kradzież sekstaśmy z nocy poślubnej.
Seksualizacja
Tutaj narracja zwalnia. Dzieje się tak z dwóch powodów. Wyciek nagrania przede wszystkim ukonstytuował wizerunek Anderson taki, jaki przychodzi nam na myśl po wypowiedzeniu słowa „Pamela”. Nie bez przyczyny aktorka mówi w dokumencie: „Moje cycki zrobiły karierę, a ja im towarzyszyłam”. Była seksualizowana do granic możliwości, wyśmiewana i poniżana. Faceci pokazywali, z jaką łatwością z lubieżności można przejść do czystego (niczym niehamowanego) hejtu. Dziwiono się, że chce mieć prawo do swojego wizerunku i prywatności. Przecież już dawno je straciła, wielokrotnie pozując do „Playboya”.
Tymczasem, jak twierdzi sama Pamela, akty ją upodmiotowiały, dodawały siły, bo były za jej zgodą.
Na pewno braku zgody na rozpowszechnianie wizerunku nie mieli twórczynie i twórcy serialu „Pam & Tommy”, który udramatyzował kradzież sekstaśmy. Nikt do Anderson, ani do jej byłego męża, po nią nie wystąpił. Dla aktorki premiera produkcji Hulu była równie traumatyczna, co rozpowszechnienie erotycznego nagrania. Z jednej strony może się wydawać, że „Pamela, historia miłosna” wykorzystuje ogromną popularność serialu, by przyciągnąć widownię przed telewizory. Robi to tak samo cynicznie, jak producenci „Pam & Tommy” posługując się historią aktorki. Odbywa się to w ramach odzyskiwania kontroli.
Natomiast trudno nie zauważyć, że nagłe odrodzenie zainteresowania aktorką (na rynku amerykańskim ukazała się również jej autobiografia „Love, Pamela”) w dużej mierze jest zasługą popularności serialu.
Oglądając dokument, chcemy wykrzyknąć: „Dobrze dla niej!”, „Tak trzymać!”. Tym bardziej, że w finale Anderson dostaje rolę Roxie Hart w „Chicago” na Broadwayu. Niewątpliwie jest to angaż, o który – zważywszy na aktorską karierę – trudno byłoby ją podejrzewać. Lubimy comeback story osób, których życia tylko na pierwszy rzut oka były różowe. W tych opowieściach nie ma miejsca na tematy kontrowersyjne, zanadto brużdżące w narracji. Dlatego „Pamela, historia miłosna” zaledwie sygnalizuje przyjaźń Anderson z Julianem Assange’em czy zupełnie zbywa plotki, że Tommy Lee stał za wyciekiem sekstaśmy. Szkoda. Najwidoczniej te tematy nie pasują do odzyskiwania kontroli.
Film do zobaczenia na Netflixie.