Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #57
Opublikowano:
3 marca 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Puste Kieszenie, Red Scalp, She+Sun.
PUSTE KIESZENIE
Puste Kieszenie
wydanie własne, 2022
Jabol punk jak się patrzy!
„Puste Kieszenie” to piękne wspomnienie czasów alkoholowego zamroczenia, które choć od festiwalu w Jarocinie odległe, to przywołuje ten sam zawadiacki i beztroski klimat punkowego ska. Czasów, kiedy liczyła się przede wszystkim dobra zabawa na lokalnych gigach i za garażami.
W latach 2006–2013 gnieźnieńskie Puste Kieszenie były jedną z tych małych sił, dzięki którym jeszcze dekadę temu tego rodzaju muzyka cieszyła się w Polsce sporym wzięciem.
I właśnie pamiątką z tego okresu jest ta płyta, będąca zbiorem numerów kapeli ze wszystkich lat jej działalności, będąca jakąś magiczną (a niechby i nawet tylko z sentymentalnego punktu widzenia) mieszanką Całej Góry Barwinków, Końca Świata, starego Kultu, Tiltu i Daabu. Te dęciaki w otwierającej „Grze”. Gnająca na złamanie karku, powykręcana „Rzecz przyzwyczajenia”. Dezerterowy „Poranek” i reggae’owe, urocze w swojej bezpretensjonalności „Salempotejkum”.
„Zepsuta huśtawka wisiała koło mego domu, zepsutej huśtawce nikt nie chciał pomóc / Zepsuta huśtawka była cała połamana, chłopcy stwierdzili, że nie będzie już używana, oj, oj!”
(„Huśtawka”) – jest coś wyjątkowo uroczego w tej płycie, czego trudno szukać nawet na bardziej undergroundowych krążkach, jakie ukazały się w punkowej Wielkopolsce w ostatnich latach. Naturalność i bezinteresowność – to chyba jej największe siły, i nie tylko jeśli chodzi o jej zawartość, ale i z uwagi na to, jak powstawała.
Jak wspominają jej autorzy we wkładce, dyrektor Maryś z Domu Kultury w Trzemesznie użyczył im swojego prywatnego sprzętu i zrobił u siebie miks, Szulek „tyrał z niepokorną bandą” kilka dni, Czpis pomógł, i Kukuś pomógł…
Punk to solidarność, z której czasem powstają naprawdę fajne rzeczy.
RED SCALP
EP No. I
Ozium Records, 2014
Powrót do korzeni – i to podwójny. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy interesujemy się Red Scalp, a od czasu ich pierwszej EP-ki zespół wydał kilka niemniej zajmujących płyt. Dziś jednak skupimy się na debiucie, bo to rzecz warta grzechu – godna przynajmniej kilku szklanek whisky i ryzyka, że sąsiad wzburzony hałasem dobiegającym zza ściany zapuka do nas i odbije się od drzwi.
Bo tę płytę wyłączyć ciężko. Kopie tyłek, i to na wiele sposobów.
Choć w ogólnym rozrachunku muzyka chłopaków z Red Scalp to przede wszystkim stoner rock ? la kultowe Queens Of The Stone Age, to jednak tyle samo w niej wiecznie żywego ducha Black Sabbath. A przecież trzeba jeszcze wspomnieć o całej tej indiańskiej psychodelii, mocarnych hard-rockowych riffach i gęstych kłębach zielonego dymu, którym przesiąknięte wydają się być głowy Jeda, Jankesa, Batiego i WeedJana.
„Cieszę się, że nasza muzyka trafia do wielu ludzi, tym bardziej że nigdy nie zakładaliśmy wyjścia poza lokalne środowisko muzyczne. Jednak to dzięki temu nauczyliśmy się, że gramy przede wszystkim dla siebie i może dlatego przekłada się to na nasz styl i niezamykanie się w określonych ramach” – powiedział Jędrek Wawrzyniak, wokalista tej poznańsko-pleszewskiej kapeli, zapytany o to, co mieli na myśli, mówiąc, że Red Scalp to „indiańskie loty, sax, sex, synth i rock’n’roll”.
I choć przygodę z „Apaczami z kosmosu” warto rozpocząć właśnie od ich początków, to na pewno nie warto na tym poprzestawać. Oprócz „EP No. I” mamy jeszcze trzy pełnoprawne albumy – „Rituals” (2016), „Lost Ghosts” (2017) i „The Great Chase In The Sky” (2019).
Będziecie zachwyceni! A może i sąsiad się przekona…
SHE+SUN
The Sun
wydanie własne, 2023
Nie wiadomo o nich nic, poza tym, że są z Piły. Jednak mając na uwadze fakt, że ich debiutancka EP-ka wydaje się jednym z najciekawszych materiałów, jakie ukazały się w wielkopolskim podziemiu w ciągu ostatnich kilku lat, to już za niedługo mogą być na ustach wielu – i to nie tylko w naszym regionie.
Co jest siłą She+Sun? Prosty fakt, że choć niby post-rock jaki jest, każdy widzi, i niby dawno wyciśnięty jak cytryna, to jednak im udało się z niego wycisnąć jeszcze kilka kropelek. Przykuwająca uwagę okładka ich debiutanckiego materiału dobrze obrazuje jego zawartość. To kilkunastominutowa podróż wypełniona gitarowym romantyzmem, melodyjną melancholią i mentalnym pogubieniem.
Słońce na „The Sun” to żaden malowniczy obrazek jowialnej, śmiejącej się do nas kuli łypiącej zza chmur. Swoim ogromem zdaje się przytłaczać nieboskłon, zwiastując coś niepokojącego, czego natury nie możemy być pewni.
Jeśli macie słabość do poznańskiego, coraz lepiej radzącego sobie (nie tylko w Polsce) Izzy And The Black Trees, to bardzo dobrze trafiliście. „The Sun” ma podobną energię, co „Revolution Comes in Waves”, również z uwagi na to, jak blisko do siebie mają wokalistki obu kapel.
She+Sun to muzyka nieobliczona, pisanie jakby od niechcenia zupełnie radiowych numerów, w których jednak nie brakuje ani kasandrycznego vibe’u, ani kompozycyjnego wyrafinowania. A kiedy trzeba, zamiast hipnotyzującego głosu, tonącego w pogłosach, ocierającego się niemal o shoegaze („Shore Stories”), atakuje nas ostry krzyk („Dear Patriarchy”).
Wszystko się zgadza, z tej mąki będzie chleb.