fot. materiały prasowe

Świat się rozszerzył

Świat młodego Mungo, bohatera nowej powieści Douglasa Stuarta, jest większy niż klaustrofobiczny świat Shuggiego Baina. To świat nastolatka, a nie dziecka. Wraz ze zmianą wielkości, choć obie powieści wydają się skonstruowane z podobnych elementów, redefinicji ulegają tak kluczowe pojęcia jak miłość, rodzina, przemoc.

Senna dziura, brutalne Glasgow 

Rzeczywistość Mungo i rzeczywistość Shuggiego Baina to jak najbardziej to samo Glasgow, rozpadający się świat robotniczy, bezrobotni mężczyźni, zniszczone życiem kobiety. W obu powieściach ważne są napięcia religijno-polityczne kodowane zarówno na osi klasowej, jak i religijnej – katolicko-protestanckiej. W środowisku Mungo jednak przemoc religijna i nienawiść widoczne są bardziej, a kwestia klasowa jest wyraźniej upolityczniona i z tą religijną spleciona. Mniej jest w tej opowieści skupienia na doświadczeniu kobiet, mniej realiów kopalń, stoczni, fabryk, ale nie oznacza to, że Douglas Stuart traci swe krytyczne ostrze. Aparat krytyczny i uważność, zdolność dostrzeżenia etnograficznego detalu pozostają. Zmienia się jedynie obszar, na którym się skupiają.

 

W „Młodym Mungo”, koncentrującym się na dorastaniu, widzimy już nie tylko rzeczywistość, w której coraz mniej obecni są mężczyźni – ojcowie rodzin, ale przede wszystkim pokoleniowe doświadczenie nastolatków wrzuconych w świat, w którym nie ma dla nich nadziei.

materiały prasowe

materiały prasowe

To świat, w którym, jak pisał w swej „Wyobraźni socjologicznej” C. Wright Mills, „runęła cała struktura szans”. „Shuggie Bain” swą narracją tkwił w odchodzącej przeszłości, „Młody Mungo” konfrontuje się z brakiem przyszłości. I tak jak pierwsza powieść dzieliła swą nostalgię z brytyjską tradycją literatury i kina społecznego, tak „Młody Mungo” współgra z punkowym „no future”, znanym nam choćby z „Trainspotting”.

Ów brak przyszłości jest tym bardziej dotkliwy, kiedy pamiętamy, że „Młody Mungo” to gatunkowo powieść o dorastaniu (Bildungsroman). Tyle, że formowanie się młodego bohatera w dużej mierze polega na rozpadzie, niszczeniu relacji oraz pozbywaniu się złudzeń. Mungo nie ma szans na dorastanie, rozumiane jako budowanie siebie, spokojne akumulowanie doświadczenia i wiedzy, ani na dorosłość rozumianą jako efekt dorastania (w sensie Bildung, czyli formowania się, budowania, edukacji i autoedukacji).

 

Jego konfrontacja z dorosłością to porzucenie dzieciństwa jak zdeptanej butem zabawki, po to aby przyłączyć się do depczących.

Pewnie nieprzypadkowo w świecie Mungo nie ma dziadków i babć obecnych jeszcze w świecie Shuggiego. Nie ma przyszłości, bo nie ma już też zniszczonej przez działania rządu Thatcher przeszłości.

Dramat rozpisany na dwie role 

W środowisku Mungo nie jest już możliwe zbudowanie „kokonu” miłości, jaki zbudował Shuggie. Jedynie powierzchownie obie postaci i światy są podobne. Mungo jest nie tylko starszy, ale co kluczowe, jest protestantem, a jego rodzeństwo, choć formalnie podobne (średnia siostra Jodie i starszy brat Hamish), narysowane jest odmiennie, tworzy inny „mikrosystem”.

 

Odmienny też jest związek Mungo z matką. Na pozór to kontynuacja tego samego wzoru – relacja współuzależnionego w swej miłości syna do matki alkoholiczki.

Tak, celowo używam tego terminu, gdyż właśnie on pasuje do świata „Młodego Mungo”. Nie tylko dlatego, że dwóch ważnych bohaterów powieści pojawia się na jej kartach, przychodząc prosto z mitingu Anonimowych Alkoholików, ale głównie ze względu na przesunięcia, zmianę w portretowaniu matki głównego bohatera. Matka Shuggiego, uwikłana w przemocowy związek, śniąca o niezrealizowanych przyszłościach, jest postacią tragiczną, opisaną z czułością. To ona w dużej mierze jest bohaterką pierwszej powieści Douglasa Stuarta.

Po-Mo, matka Mungo, to inaczej napisana postać, szczególnie w chwilach, gdy nad jej pijanym życiem stery przejmuje pani Hyde zwana Babulwą – alkoholowe alter ego. Po-Mo jest przedstawiona jako egoistka, próbująca za wszelką cenę uciec z więzienia, jakim stało się dla niej przedwczesne i samodzielne rodzicielstwo.

 

Między matką Shuggiego Agnes a Po-Mo widać różnicę w tym, jak radzą sobie z patriarchalną matrycą opresji. Agnes „niesie krzyż”, mieszka początkowo ze swymi rodzicami, trwa w beznadziejnym związku i tylko momentami próbuje wybić okna w więzieniu swojego losu. Skazana na porażkę, usiłuje trwać przy iluzji „dobrej gospodyni domowej”, równocześnie śniąc o świecie, w którym nie będzie jedynie niedopasowaną Elizabeth Taylor z przedmieścia.

Po-Mo – także uzależniona od alkoholu, także zniszczona i utrudzona przedwczesnym samotnym rodzicielstwem – radzi sobie inaczej: skacze w wolność. Po-Mo (a raczej Babulwa) próbuje ograć patriarchat, wydaje jej się, że wciąż ma żetony (urodę, wiek, urok osobisty, seksapil), aby grać w patriarchalnym kasynie. Oczywiście kasyno zawsze wygrywa, ale Po-Mo bardziej śmiało od Agnes chce w nim zagrać.

Wyznanie wiary 

Częściowo za różnice w skonstruowaniu obu postaci odpowiada przesunięcie w religijnej definicji obu rodzin. Rodzina Shuggiego to katolicy, rodzina Mungo to protestanci. To uniwersalizuje przekaz – Douglas Stuart nie daje się zamknąć tylko po jednej stronie konfliktu religijnego. Wskazuje na elementy uniwersalne (przemoc, uzależnienie, biedę, homofobię, w której wzrastają Shuggie i Mungo), ale też to pozwala mu rysować portrety obu rodzin, skupiając się na „fetyszyzmie małych różnic”.

Agnes to katoliczka obciążona „genetycznym” poczuciem winy, jest inna niż protestantka Po-Mo. Różnica między wyznaniami uwidacznia się także w historii siostry Mungo, jej protestanckość pozwala na wyciągnięcie odrobinę lepszego losu niż ten, który stałby się jej udziałem, gdyby była katoliczką.

Piszę o tym odrobinę enigmatycznie, gdyż nie chcę przedwcześnie ujawnić fabuły, ale warto na ten motyw szczególnie w Polsce zwrócić uwagę.

 

Religia ma też wpływ na to, jak wzrastając w homofobicznym społeczeństwie, Shuggie i Mungo (nie) odnajdują się w swej tożsamości.

Tu także Douglas kreśli obraz podwojony, wskazuje na ponadreligijny wymiar homofobii, obaj bohaterowie cierpią, są niszczeni przez dominujące wzorce heteronormatywnej matrycy podtrzymywanej przez codzienną przemoc.

Przemoc, od której nie ma ucieczki 

To mógłby być podtytuł tej książki, tak jak podtytułem pierwszej mogłoby być słowo miłość. Shuggie doświadcza przemocy jako dziecko, ale jego świat jest mały, klaustrofobiczny, wydaje się do opanowania.

Mały Shuggie staje się specjalistą od przetrwania na owym doświadczalnym domowym poligonie przemocy. Miłość do matki, dziecięce współuzależnienie i wyparcie jeszcze wystarczają, aby przetrwać. Świat Mungo jest inny. Jest większy, otwiera też nowe pola przemocy.

Mungo musiał podobnie jak Shuggie nauczyć się przetrwać wojnę domową, ale musi również przetrwać w rzeczywistości zewnętrznej. Przemoc świata wybija się na plan pierwszy, dlatego też przemoc rodzinnego domu bywa mimo wszystko schronem (to w dużej mierze Mungo zawdzięcza siostrze).

 

materiały prasowe

materiały prasowe

Nastolatek szuka miłości poza domem, próbuje budować własny świat, siebie. Od przemocy nie ma jednak ucieczki, przemoc „w domu” i „ze świata” się przeplatają – takie są w dużej mierze relacje bohatera z jego bratem Hamishem. Miłość (i seks) dla Mungo to też świat przemocy.

Nieustannie na tę przemoc wystawiony, przekonuje się, że nie ma bezpiecznej miłości. Ucząc się miłości i seksu w relacji z Jamesem, Mungo doświadcza przemocy homofobicznej kultury, zmaga się z klatką patriarchalnych zakazów i nakazów, ale co kluczowe, religijna wojna domowa przecina jego związek. Mungo i James nie mogą zawiązać sojuszu przeciwko nieprzyjaznemu światu, nie mogą kultywować tego, co Bauman nazywał samotnością we dwoje. Muno – protestant i James – katolik wnoszą wojnę religijną w to, co najbardziej prywatne, intymne.

 

Bycie homoseksualnym protestanckim nastolatkiem w związku z katolikiem to bycie skazanym, bycie na chwilowej przepustce, ciągle z wyrokiem, wiecznie zagrożonym niezawinioną karą. To świat kaźni.

W tym sensie Foucault nie miał racji, nasz świat nie pozbył się przemocy fizycznej na rzecz przemocy bardziej subtelnej, wpisanej w edukację, kulturę, przemocy rozgrywającej się przez kształtowanie ludzi w wyniku ich normalizacji. Świat Mungo to obie formy przemocy naraz, z jednej strony to pozornie niewidoczna matryca heteronormy i jej „subtelna” władza, z drugiej to przemoc wybitych zębów, łamanych rąk, noży wbijanych pod żebro. To rzeczywistość, w której przemoc pożera i zawłaszcza wszystko: miłość, przyjaźń, rodzinę.

 

Przemoc w tej powieści wyraźnie ma płeć – jest męska. Męskość, której uczy się Mungo, z jednej strony jest agresywna i opresyjna, z drugiej podminowana niepewnością.

Tu różnica klasowa i genderowa, hetero- i homoseksualne światy się spotykają. Niestety wykluczenia klasowe nie rodzą solidarności z wykluczeniem ze względu na orientację, lecz nienawiść. Ostatnim szańcem heteroseksualnej męskości jest przemoc wobec homoseksualnych mężczyzn. I to w tym świecie przyjdzie dorastać Mungo, to w nim zakocha się on w Jamesie.

Świat Shuggiego to klaustrofobiczne zamknięcie, w którym otwarcie wydaje się obietnicą wyzwolenia. Świat Mungo bezlitośnie pokazuje, że otwarcie przynosi przemoc, ból i śmierć.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
13
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0