Z archiwum na płyty
Opublikowano:
8 stycznia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Wśród „muzycznych archeologów” postacią powszechnie znaną w Polsce jest dyrygent Łukasz Borowicz, który niemalże każdego roku odkrywa lub „odkurza” jakieś zapomniane dzieło i rejestruje je na płycie. Nie jest jednak osamotniony w udostępnianiu muzycznych archiwaliów. Kilka lat temu do tego grona pasjonatów dołączyli członkowie zespołu Ensemble del Passato, który właśnie opublikował swoją pierwszą płytę.
Fitelberg był także kompozytorem
W powszechnej świadomości utarło się przekonanie, że Grzegorz Fitelberg był wybitnym dyrygentem. Rzadko pamięta się, że był także skrzypkiem i… kompozytorem. Wspólnie z kolegami – Karolem Szymanowskim, Ludomirem Różyckim i Apolinarym Szeluto – założyli w 1905 roku Spółkę Nakładową Młodych Kompozytorów Polskich. Jako siedzibę nie bez powodu wybrali Berlin, jeden z najważniejszych ośrodków życia muzycznego tamtych czasów. Głównym postulatem młodych kompozytorów było odnowienie rodzimej muzyki poprzez nawiązywanie do ówczesnych nurtów awangardowych obecnych w zachodniej Europie, co miało wpłynąć na wypracowanie nowych założeń polskiego stylu narodowego. Szybko okazało się, że Fitelberga bardziej od komponowania i grania interesowało dyrygowanie. Jego dorobek twórczy w porównaniu do kolegów ze Spółki jest niewielki, co nie znaczy – gorszy.
Pozostawił po sobie m.in. dwie symfonie, poemat symfoniczny „Pieśń o sokole” op. 18, „Rapsodię polską” op. 35. Niemal wszyscy krytycy za życia kompozytora zwracali uwagę na symfoniczność utworów i wyczucie możliwości orkiestry. Po 1908 roku ten utalentowany i wszechstronny artysta (a także zręczny menedżer) wyciszył się jako kompozytor, częściej zajmował się instrumentacją dzieł kolegów i koleżanek.
Łukasz Borowicz postanowił przywrócić pamięć Fitelberga – kompozytora i nagrał z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej I symfonię e-moll op. 16 na orkiestrę symfoniczną z 1904 roku.
Szef artystyczny poznańskich filharmoników jest przekonany, że to jedna z ciekawszych symfonii tego okresu. I trudno się z nim nie zgodzić, ponieważ jest to utwór świetnie zorkiestrowany, dzieło stylistycznie niespóźnione w stosunku do muzyki europejskiej swojego czasu, i co najważniejsze – pobrzmiewają w nim echa polskości, tak ważnej dla grupy kompozytorów skupionych w Spółce Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich. Szkoda, że dyrygent, który tak bardzo dbał o popularyzowanie muzyki swoich rówieśników, nie zatroszczył się o swoje utwory.
Łukasz Borowicz zapełnia „muzyczne białe plamy”, pokazując, że symfonika okresu Młodej Polski nie ogranicza się li tylko do twórczości Szymanowskiego i Karłowicza.
Nagranie Filharmonii Poznańskiej im. T. Szeligowskiego dostępne jest zarówno na płycie CD, jak też limitowanej płycie winylowej.
Muzyka włoska w polskim wykonaniu
Płyta „Clori” otwiera dla odmiany cykl nagrań muzyki włoskiej XVII wieku. Na pierwszym krążku można usłyszeć 12 pieśni skomponowanych przez Giovanniego Stefaniego, Biagio Mariniego i Carla Milanuzziego. Nie ukrywam, że muzyka dawna nie jest tą, której słucham każdego dnia. A jednak do „Clori” wracam. Nie jestem do końca pewien, ile w tym zasługi kompozytorów, a ile wykonawców. Wiem tylko jedno: ci drudzy wykonali tytaniczną robotę.
W XVII wieku włoskie pieśni i tańce królowały na dworach całej Europy. Te pierwsze mają większe szanse na popularyzację dzisiaj, bo zachowały się teksty i partytury, które w wyniku badań muzykologicznych dają się odtworzyć. Zespół Ensemble del Passato tworzą: Anna Budzyńska – śpiewaczka, Henryk Kasperczak – kompozytor i lutnista, i Maciej Kończak – gitarzysta i lutnista. Są oni jednocześnie badaczami. Sami pracują na materiałach archiwalnych.
W książeczce towarzyszącej płycie w przystępny sposób objaśniają drogę, jaką musieli przejść, zanim wyszli na estradę i zanim weszli do studia nagraniowego. Wybrani przez nich kompozytorzy zapisywali swoje pieśni, używając tak zwanego szyfru alfabeto. Dla przeciętnego odbiorcy to tylko ciekawostka, ale dla wykonawców duży wysiłek intelektualny, który się opłacił. Dogłębna znajomość partytur i tekstów sprawia, że te włoskie siedemnastowieczne piosenki stają się bliższe współczesnemu odbiorcy. Nie bez znaczenia jest pomysł zamieszczenia w książeczce tekstów oryginalnych w tłumaczeniu na języki polski i angielski.
Z mojego punktu widzenia najciekawszy w tym przedsięwzięciu wydawniczym jest fakt, że jego twórcy sięgnęli nie po wielkie dzieła, ale właśnie po piosenki wówczas popularne, powiązane z modnymi tańcami. Słuchając ich, wyobrażam sobie, że można by je także tańczyć. Anna Budzyńska z kolegami brzmi fantastycznie (dotąd znałem ją z innego repertuaru). Lata śpiewania muzyki dawnej zaprocentowały.
Na marginesie
Słuchając nagrań I symfonii e-moll op. 16 Grzegorza Fitelberga i siedemnastowiecznych pieśni włoskich, puściłem wodze fantazji.
A może by tak zacząć tworzyć kolekcję nagrań polskiej muzyki baletowej. W tej dziedzinie nawet współczesne kompozycje czasami realizowane na scenie pozostają w rękopisach i zalegają w archiwach. Nikt ich nie nagrał.
A szkoda.