Media publiczne kontra fake newsy
Opublikowano:
15 maja 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Telewizja publiczna powinna mieć aspekt kulturotwórczy, odróżniający ją od stacji prywatnych i mediów społecznościowych” – Wojciech Malinowski o 40. Międzynarodowej Konferencji CIRCOM Regional, która odbędzie się w Poznaniu w dniach 23–24 maja br.
Barbara Kowalewska: Europejskie Stowarzyszenie Telewizji Regionalnych (CIRCOM Regional), którego jest pan wiceprezydentem, organizuje coroczne konferencje służące wymianie doświadczeń, szkoli dziennikarzy i ogłasza międzynarodowy konkurs na najlepszy program regionalny. TVP uczestniczy w tych spotkaniach od 1989 roku. Czym jeszcze na co dzień zajmuje się stowarzyszenie?
Wojciech Malinowski: Organizacja skupia ponad 230 regionalnych nadawców publicznych z całej Europy, w tym ponad 11 tysięcy dziennikarzy, którzy tworzą programy dla 100 milionów potencjalnych widzów. Więc jest to jakaś siła.
Poza konferencją, która każdego roku odbywa się w innym kraju – w tym roku, po dwudziestu latach, wraca do Polski, do Poznania, a w 2004 miałem okazję być współgospodarzem konferencji we Wrocławiu – organizowany jest też konkurs na najlepsze programy regionalne w jedenastu kategoriach. Wręczenie nagród, czyli Gala Prix Circom jest nieodłącznym elementem konferencji, a dla dziennikarzy jest to okazja do pokazania, na co ich stać i porównania się z innymi.
Ponadto CIRCOM prowadzi przez cały rok jeszcze dwa zasadnicze rodzaje działalności. Po pierwsze, są to szkolenia i warsztaty dla dziennikarzy, będące wyjątkową okazją do podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych, a przede wszystkim poznania ludzi, którzy pracują w tej samej branży.
Wiele lat temu sam miałem okazję wziąć udział w jednym z takich szkoleń, to był „Trening for trainers” w BBC w Bristolu, i było to wyjątkowe i niezapomniane doświadczenie, które bez wątpienia miało wpływ na moją karierę zawodową.
Kolejnym rodzajem działalności – która od czasów pandemii, a potem wojny w Ukrainie została w pewien sposób ograniczona – są koprodukcje. Taka współpraca transgraniczna, która dawała regionalnym stacjom możliwość tworzenia nowych, ciekawych programów, dzielenia się swoimi doświadczeniami i możliwościami. Dzięki temu powstawały prawdziwe perełki, które inspirowały do poszukiwania nowych form telewizyjnych.
BK: Jaka jest w tej chwili statystyka oglądalności telewizji w Polsce, w tym telewizji regionalnych? Jak to wygląda na tle Europy?
WM: Nie jestem ani ekspertem, ani fanem analiz statystycznych dotyczących widowni, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy telewizji publicznych. Tutaj zasadą organizującą sens ich istnienia jest realizacja misji, a nie wielkość widowni. Ale są oczywiście dane dotyczące widowni ośrodków regionalnych – w Polsce sytuacja jest zróżnicowana: tam, gdzie konkurencja innych mediów jest mniejsza, czyli na wschodzie kraju, oglądalność telewizji jest większa.
Na Zachodzie jest dokładnie odwrotnie. Wszyscy czujemy, że tradycyjna telewizja powoli odchodzi w zapomnienie i potrzebne są zmiany. Jednym z najbardziej oczywistych kierunków tych zmian jest przenoszenie jej do internetu. W krajach skandynawskich, Beneluxu czy Wielkiej Brytanii ten sposób korzystania z telewizji jest już dobrze rozwinięty. U nas to się ostatnio zmienia bardzo szybko, dzięki choćby takiej platformie jak TVP GO, i widać już pewien zarys tego, co będzie w przyszłości. Mimo tego nadal główną funkcją telewizji publicznych jest nadawanie programów drogą naziemną.
BK: Argentyńska dziennikarka Leila Guerriero przywołuje słowa hiszpańskiej koleżanki po fachu, Soledad Gallego-Díaz, broniącej roli redakcji i profesjonalnego dziennikarstwa w dobie mediów społecznościowych i fake newsów. Przyjmując prestiżową Nagrodę im. Ortegi y Gasseta, powiedziała, że redakcja jest wciąż miejscem, gdzie „odbywa się wspólna i współodpowiedzialna praca” (cytat z książki „Nitrogliceryna niepokoju”, Wydawnictwo Dowody). Czy uważa pan, że to może być jeden z tych powodów, dla których przetrwanie lokalnych stacji telewizyjnych jest potrzebne?
WM: Zgadzam się w pełni. Trzeba podkreślić, że CIRCOM to zrzeszenie regionalnych nadawców publicznych. Ich zadaniem jest nadawanie nie tylko tego, co ludzie chcą oglądać, ale także tego, co powinni, ponieważ telewizja publiczna powinna mieć aspekt kulturotwórczy, odróżniający ją od stacji prywatnych i mediów społecznościowych.
Dlatego tak ważne jest dla nas stabilne źródło finansowania, by nie ulegać rozmaitym pokusom, gdzie efektem jest zarabianie kasy, a następstwem realizacja oczekiwań darczyńców. Dla mediów publicznych to ślepa droga. W mediach komercyjnych nikt nie musi dbać o wiarygodność ani o realizację jakiejkolwiek misji, natomiast nadawcy publiczni są do tego zobowiązani.
Muszą mieć solidny kręgosłup, bo walka o zaufanie widza i zwalczanie dezinformacji są kluczowe dla przetrwania telewizji niekomercyjnych. Wracając do słów Soledad Gallego-Díaz – prawdziwą istotą tych redakcji jest dbanie o obiektywność, bezstronność, odpowiedzialność i budowanie zaufania – muszą stawić czoła wartościom, które są ich zaprzeczeniem, bo jak wiadomo atrakcyjność fake newsa jest większa niż informacji obiektywnej.
Ta walka to właśnie odpowiedzialność redakcji w mediach publicznych. Jeśli jej nie ma – a mieliśmy to w ostatnich czasach w naszej TVP – to przekaz sprowadza się do schlebiania najniższym gustom albo, co jeszcze gorsze , do czystej propagandy. Można oczywiście godzinami rozprawiać, a historia świata to zna, czym jest obiektywność i prawda.
Ale prawdziwe redakcje w mediach publicznych powinny mieć to w trzewiach, to jest ich naturalny krwioobieg. W Europie natomiast zagrożenie wynika głównie z tendencji do porównywania się i ścigania ze stacjami komercyjnymi. Głównym zadaniem mediów publicznych w obecnych czasach wydaje się właśnie walka z fake newsami.
BK: Dlatego Soledad Gallego-Díaz postuluje, by podjąć trud przekonywania ludzi o tym, że jest to jeden z ważniejszych powodów istnienia mediów publicznych.
WM: No tak! Jakość informacji jest kluczowa, a żeby być konkurencyjnym, trzeba też przyciągać widzów atrakcyjną formą przekazu, bo ktoś musi chcieć to oglądać. To wszystko kosztuje, więc walka o finanse wciąż jest aktualna. Nie chodzi o to, że nie potrafimy robić telewizji na najwyższym poziomie, ale o to, że oprócz dostarczania solidnych wiadomości musimy się wyróżniać wśród masy amatorskich produkcji.
To właśnie sposób na przekonanie ludzi do oglądania tego medium: prawdziwe informacje wsparte wysoką jakością przekazu. I tu do gry, obok dziennikarzy, wchodzą wszyscy, którzy tworzą formę tego przekazu: operatorzy kamer, montażyści, dźwiękowcy, cała armia profesjonalistów, dla których celem jest jakość.
Będąc przez wiele lat jurorem w konkursie Prix Circom, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że BBC jest prawdziwym mistrzem w tej dziedzinie. Świetnym przykładem są ich filmy przyrodnicze produkowane również w telewizjach regionalnych czy choćby – moim zdaniem najlepszy format telewizyjny ever – ten stary Top Gear. Został zdjęty z anteny, gdy na planie pojawiły się wątki rasistowskie.
Jednak właśnie to pokazuje, jak bardzo ważne są dla BBC określone wartości. Nie kasa – chociaż ten program premierowo oglądało ponad 300 milionów widzów na całym świecie, a właśnie wartości. W misji naszego stowarzyszenia również zapisano, że stacje publiczne muszą być wolne od ksenofobii, rasizmu i innych form dyskryminacji. Walka z tymi zjawiskami musi stanowić istotny element naszego etosu.
Na tegorocznej konferencji odbędzie się między innymi sesja poświęcona zwalczaniu hejtu, z jakim spotykają się pracownicy telewizji, głównie prezenterzy, bo coraz trudniej im sobie z tym radzić. Zobaczymy, jakie rozwiązania w tej kwestii proponują koledzy z innych krajów…
BK: Jakie są jeszcze inne powody, dla których regionalne ośrodki telewizyjne są wciąż ważne?
WM: Telewizje regionalne mają swoją specyfikę, co potwierdzają badania rodzajowe dotyczące preferencji widzów. Oczekują oni wiadomości z regionu, których nie znajdą nigdzie indziej, a te są kluczowym uzupełnieniem tego, co nadają stacje centralne, co pomaga kompleksowo zrozumieć obraz świata.
BK: Mieszkańcy regionów nie tylko pragną mieć dostęp do informacji, ale też chcą, by o nich się mówiło.
WM: Dla mieszkańców danego regionu to naprawdę istotne, że się o nich mówi i jeszcze ktoś to ogląda. W regionach tkwi wielka siła. Badania, o których mówiłem, pokazują, że oprócz aktualnych informacji z regionu ludziom zależy także na programach o lokalnej historii oraz o możliwościach turystycznych, ponieważ poszukują ciekawych miejsc niedaleko swojego domu, poza dużymi miastami.
BK: Hasło tegorocznej konferencji brzmi „Changes, Challanges”. Przed jakimi wyzwaniami stoi współczesna telewizja jako forma mediów? Jeżeli jest potrzebna, to jak musiałaby się zmienić, żeby odgrywać swoją szczególną rolę na tle internetowych kanałów informacyjnych i mediów społecznościowych?
WM: To trudne pytanie, bo nie wiadomo, jakie to będą wyzwania. Prawdopodobnie pokolenie dzisiejszych dwudziestolatków i następne nie będzie już zasiadało przed ekranem telewizora, jak przed rodzinnym ogniskiem. Można próbować odpowiedzieć na pani pytanie poprzez funkcję, którą ma spełniać telewizja publiczna.
Trzeba mieć świadomość, że ta funkcja najlepiej się sprawdza na przykład w sytuacji zagrożenia. W 1997 roku, gdy nasz region nawiedziła powódź, a mówię o Dolnym Śląsku, bo jestem z Wrocławia, okazało się, że byliśmy jednym z niewielu źródeł, jeśli nie jedynym, które ostrzegało o możliwych zagrożeniach, bo nikt więcej nie miał takich możliwości technicznych i logistycznych, żeby objąć cały region.
Być może dzięki temu uratowaliśmy parę osób. Pamiętam, że musiałem oddać swój montaż znanej dziennikarce z „centrali”, bo przyjechała samodzielnie relacjonować to, co się tutaj dzieje.
Zapytała, czy Nysa Szalona to oszalała Nysa Kłodzka. Miejscowi dziennikarze takich błędów nie popełniają. Podobnie było podczas pandemii i dotyczy to wszelkich innych zagrożeń, łącznie z tymi wojennymi – wówczas funkcja, jaką pełni nadawca publiczny, jest nie do przecenienia. Natomiast na jakim nośniku będzie ten przekaz, to już wtórna sprawa.
Aby trafić do młodszych pokoleń, trzeba będzie oczywiście znaleźć inną formę, z całą pewnością kluczową rolę będzie tu odgrywał internet. Ważne jest, żeby szybko i odpowiedzialnie reagować na to, co się dzieje w otaczającym nas świecie. Jakość obrazu w telefonie jest już bliska temu, który emituje telewizja. Więc znowu powtórzmy: istotny jest ten kontent i to, w jaki sposób przydaje się on odbiorcy. To są podstawowe wartości.
BK: A funkcja kulturotwórcza, o której pan mówił?
WM: Trzeba pamiętać, że są takie obszary życia publicznego jak kultura, które nie są obsługiwane przez nadawców komercyjnych albo bardzo rzadko, bo to się nie opłaca. Tymczasem zawsze będzie grupa ludzi, która tego potrzebuje. Kiedyś Teatr Telewizji miał wielomilionową widownię, dzisiaj ma dużo mniejszą, ale zapis spektakli staje się bezcennym świadectwem, świadectwem czasów, w których powstawały, i czasami tylko w ten sposób można te dzieła sztuki ocalić.
Powtórzę jeszcze raz – to nasze medium jest bardziej od tego, co widzowie powinni zobaczyć, niż co chcieliby. Mimo że sztuka jest sprawą dla koneserów, to w jakiś sposób buduje świadomość przynależności kulturowej. Dlatego publiczna telewizja pełni także funkcję instytucji kultury i archiwum sztuki. W archiwach TVP są taśmy sprzed czterdziestu, pięćdziesięciu lat – to perły, które tylko dzięki telewizji publicznej pozostaną na zawsze.
BK: Czterdziesta, jubileuszowa konferencja CIRCOM będzie miała miejsce w Poznaniu. Jaki będzie jej kształt, wiodący temat i co ważnego się wydarzy?
WM: Konferencja rozpocznie się sesją poświęconą zastosowaniu sztucznej inteligencji w pracy dziennikarskiej. Pierwszym mówcą będzie Charlie Halford, główny inżynier ds. badań w BBC, który ostatnio zajmował się użyciem sztucznej inteligencji do zwalczania dezinformacji i ochroną prywatności widzów.
Następnie koledzy z Holandii Janneke van den Bosch i Rik Beekwilder pokażą nam, jak na co dzień, w praktyce używają AI w pracy redakcyjnej, a Satu Keto z Finlandii opowie, jak sztuczna inteligencja może potencjalnie zmienić nasze społeczeństwo, nawyki konsumpcyjne i codzienne życie. Sesję zamknie Łukasz Mścisławski, dominikanin z Wrocławia, z wykształcenia fizyk, filozof i teolog, który spróbuje zakreślić możliwe granice użycia AI.
Taki wątek moralny na koniec. Kolejną sesję poprowadzi nasza koleżanka z Poznania, Monika Górska, przez lata związana z TVP. To sesja poświęcona storytellingowi, czyli jak dzisiaj opowiadać historie, by zainteresować widza. Jak je opowiadać w społeczeństwach, w których mieszają się języki, a nawet takich, które są coraz bardziej zanalfabetyzowane. Monika jest absolutnym fachowcem w tej dziedzinie. Kolejna sesja to trolling i hejt w stosunku do dziennikarzy, a zwłaszcza prezenterów.
O tym, jakie są jego przyczyny i przejawy oraz jak z nim walczyć – opowiedzą Sami Koivisto z Finlandii i Paweł Trzaskowski z Warszawy, który zbada wieloaspektową kwestię toksycznej mowy, znanej również jako „hejt”, w praktyce dziennikarskiej. Na zakończenie pierwszego dnia konferencji prof. Jędrzej Skrzypczak, prawnik i politolog z UAM opowie, co się wydarzyło na przełomie roku 2023/24 w TVP.
Kolejny dzień to sesje poświęcone dziennikarstwu w sytuacji totalnego zagrożenia. O swoich doświadczeniach wojennych będą mówić nasze koleżanki z Ukrainy Mariya Frej z Kijowa i Alla Skorik z Czernihowa. Natomiast jak relacjonować niespotykane do tej pory zjawiska związane ze zmianami klimatycznymi w Europie, opowiedzą koledzy dziennikarze z Hiszpanii (susza), Słowenii (powodzie) i Czech (tornada). Będzie też możliwość spotkania i rozmowy ze zwycięzcami poszczególnych kategorii w konkursie Prix Circom. Zapowiada się bardzo interesująca konferencja.
Wojciech Malinowski – z wykształcenia filozof, dziennikarz telewizyjny, wiceprezydent i Krajowy Koordynator Współpracy TVP z CIRCOM Regional, Sekretarz Programu TVP Wrocław.