fot. M. Adamczewska

Biblioteki niezwykłe: AROMATORIUM – Biblioteka Zapachów w Owińskach

Miejsce, w którym można wypożyczyć zapachy…

 

 

Od siedemdziesięciu siedmiu lat

Właśnie tak długo w murach dawnego klasztoru klarysek w Owińskach mieści się Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych. Jest internat, jest szkoła, w której aktualnie uczy się ponad stu sześćdziesięciu uczniów.

Wiele pokoleń przemierzało korytarze, wdychając zapach wiekowych, osiemnastowiecznych murów, ale dopiero „pocovidowi” uczniowie mogą wejść na strych, na którym nie będzie pachniało kurzem, pajęczynami i starym drewnem.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Od ponad roku, jeśli tylko ktoś zechce, może wjechać panoramiczną windą na drugie piętro, podziwiając ogród w przyklasztornym wirydarzu, następnie już schodami wdrapać się na górę i znaleźć się w pomieszczeniu przypominającym starą aptekę.

A tam już można do woli zaciągnąć się zapachem paczuli, smażonego kurczaka, japońskiej zielonej herbaty bądź… kupy słonia, jak kto ciekawy.

 

 

Gdzie tak pachnie?

To właśnie na strychu owińskiej szkoły mieści się Biblioteka Zapachów. Aromatorium, otwarto uroczyście 24 lutego 2023. Co niezwykłe, idea utworzenia tej oryginalnej „wdychalni” i wypożyczalni zapachów pojawiła się nieoczekiwanie. Otwarto ją z powodu zamknięcia… Ale od początku.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

W czasie pandemii i przymusowej kwarantanny uczniowie byli zmuszeni do pozostania w domach i zdani tylko na zdalne nauczanie. Istniało niewiele pomocy dydaktycznych i naukowych, które mogłyby wspomóc rozwój i procesy uczenia u osób niewidzących. A w przypadku uczniów niewidomych lub z niepełnosprawnością widzenia jest szczególnie ważne, by w procesie uczenia rozwijać wszystkie pozostałe zmysły.

Magdalena Ciura, doktor nauk humanistycznych i dzisiejsza opiekunka Aromatorium, z pasją opowiada o początkach Biblioteki Zapachów. Autorem pomysłu był zmarły niedawno Marek Jakubowski, wieloletni nauczyciel w owińskiej szkole, wielka osobowość świata tyflopedagogiki. To on, przechadzając się po pięknym wiosennym parku, żałował, że dzieci nie mogą czuć zapachu wiosny, trawy, kwiatów i ziół, które rozkwitły dookoła. Uczniów nie było w szkole, pozostali w domach, a co gorsze, był to czas, w którym nie można było wychodzić nawet do lasu. Tak żałując, wpadł na wspaniały pomysł, który szybko zrealizował. Zakupił sto pięćdziesiąt bąbelkowych kopert i małe słoiczki. Do słoiczków tych zapakował pozrywane na łące zapachy i rozesłał do uczniów. Jak tylko dzieci otrzymały przesyłki i nawąchały się zapachowych niespodzianek, to zasypały nauczyciela gradem pytań: „Co to?”, „Kiedy następne?”, „Czy będzie więcej?” itp.

Taki był mniej więcej początek kolekcji, w której dzisiaj znajduje się kilkaset flakoników i jeszcze więcej słoiczków, w których umieszczono ponad sześć tysięcy zapachów. Kompozycji przyjemnych, smacznych, odpychających i niebezpiecznych. To nie profesjonalny podział, ale tak zapamiętałam aromaty uwięzione w buteleczkach na strychu, uwalniające się po odkręceniu nakrętki.

 

 

Buteleczki i słoiczki

Aromatorium zostało urządzone na wzór starej apteki. Znalazły się nawet butelki ciemnego, brązowego szkła z cesarskiej apteki z Wiednia. Na jednej ze ścian ustawione są rzędy słoiczków z zapachami ofiarowane przez wielkopolską firmę dystrybuującą komponenty dla przemysłu spożywczego i kosmetycznego. Są wśród nich aromaty japońskiej herbaty ceremonialnej, mydła o zapachu oślego mleka czy zapach poznańskiego „brzdąca”. Na półkach jest kolekcja perfum z całego świata. To niezwykły zbiór. Fantazyjne buteleczki wyglądają spektakularnie. To małe dzieła sztuki, które dodatkowo pełnią funkcję pomocy dydaktycznych, ze względu na wymyślność kształtów i atrakcyjność w dotyku. Nawet nakrętki podsuwają wiele pomysłów i pobudzają wyobraźnię. Jest wąż owijający się wokoło korka, wielki brylant, szklane usta, damska szpilka czy jabłko.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Wśród znanych i słynnych kompozycji zapachowych jest również wyjątkowo cenny eksponat. Ofiarowana przez darczynię woda kolońska, która ma siedemdziesiąt sześć lat i… ciągle wspaniale pachnie. Firma, które je stworzyła w zeszłym stuleciu, to Prince Machiavelli, a woda kolońska nosi nazywa się „Złota jesień”. Druga taka buteleczka znajduje się w muzeum perfum w Wenecji.

Zapach ten stał się przedmiotem zainteresowania chemików, którzy za pomocą gazometru i innych skomplikowanych urządzeń badali skład chemiczny tej niezwykłej wody kolońskiej, którą nieudolnie próbowano podrabiać nawet w PRL-u.

To nie jedyne darowane perfumy, które znalazły się Bibliotece Zapachów. W ramach akcji „Jak pachną znani i lubiani” swoje perfumy ofiarowała między innymi Anna Dymna – to Issey Miyake, L’eau d’Issy. Smukła szklana buteleczka została opisana przez aktorkę tymi słowy:   

 

„To mój zapach od lat. Wolę jednak zapach macierzanki na rozgrzanej leśnej polanie…”.

 

To niezwykła przyjemność móc wdychać te wszystkie niezwykłe kompozycje, ale co ważniejsze, rozwijając zmysł węchu, można się wiele nauczyć. Na przykład podczas wdychania kolejnych aromatów uczniowie ćwiczą pamięć, zapamiętując kolejność pojawiających się woni. Tworzą też w głowie mapy pamięci. I co nie dziwi, zapachy zapamiętuje się o wiele przyjemniej niż tabliczkę mnożenia. Znając zapach hinduskich przypraw, można z zamkniętymi oczami trafić do indyjskiej restauracji, zapach spalenizny ostrzega o niebezpieczeństwie i pomaga zlokalizować źródło zagrożenia, zaś zapach zgnilizny chroni przez zatruciem pokarmowym.

 

 

Zapach ścierki?

Zapachy z Aromatorium można też wypożyczyć. Wystarczy zapakować do skrzyneczki parę słoiczków i zanieść na lekcję, której tematem jest na przykład jesień. Niewykluczone, że któryś z uczniów zostanie w przyszłości aromaterapeutą albo światowej sławy „nosem”, czyli twórcą zapachowych kompozycji dla cenionych marek.

Mnie osobiście zadziwił zapach bursztynu, który według jednego z uczniów po rozpuszczeniu pachnie jak ścierka u mechanika samochodowego, i wydaje mi się, że to dobre porównanie.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

A najbardziej zaskoczył mnie zapach duriana, zapakowany do fiolki. Znam doskonale zapach tego azjatyckiego giganta, który jest nazywany królem wśród owoców. Ale nie mam pojęcia, jak dotarł do Owińsk. Owocu tego nie można wnieść do samolotu, a nawet do hotelu, o czym ostrzegają znaki zapowiadające wysoką karę pieniężną. Czasami te znaki występują obok zakazu wnoszenia broni. W niektóry krajach nie wolno go spożywać w przestrzeni publicznej.

Dowiedziałam się, że w 2012 roku grupa niemieckich chemików przebadała dokładnie owoc po względem zapachu i wyizolowała kilkadziesiąt substancji, które tworzą tę niezwykłą woń. Były to m.in. związki odpowiedzialne za odczuwanie zapachu karmelu, siarki, miodu, zgnilizny i smażonej cebuli. Wiele wyodrębnionych substancji nie występuje w żadnym innym owocu na świecie, a kilka było dotychczas nauce nieznanych.

Nie wiem, jak się ten zapach znalazł w kolekcji. Ale zapytam następnym razem. Wycieczkę do Aromatorium może odbyć każdy – wystarczy wcześniej się umówić, potem wjechać windą, wejść po schodach i wsłuchać się w opowieści o aromatach, machając przed nosem papierkiem z kropelką ulotnych zapachów.

Kto wie, co się nam pojawi przed oczami, gdy będziemy wdychać „ośle mleko”? A może trafimy na zapach klucz do dawno nieotwieranych drzwi i pojawi się jakieś niezapowiedziane wspomnienie sprzed lat.

 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0