Biblioteki niezwykłe. Wielkie centrum małej wsi – biblioteka w Górze
Opublikowano:
7 sierpnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Tym razem zachwycająca mnie opowieść o tym, jak biblioteka może przeobrazić przestrzeń wokół siebie. I jak wiele może się zmienić. Tak niewielkim kosztem. Dopiero się tego uczymy, więc warto o tym mówić.
Z katalogu przedmiotów obciachowych
Zanim o tym, że przykład powinien iść z Góry, kilka moich refleksji na temat postrzegania książek. Jeszcze do niedawna dla zdecydowanej większości naszego społeczeństwa książka była przedmiotem wstydliwym. Większość polskich polityków za nic w świecie nie zrobiłaby sobie zdjęcia na tle biblioteczki, nie tylko dlatego, że być może takowych nie mieli w pobliżu, ale dlatego, by nie być posądzonym o zbytnie oczytanie i nie odcinać się w ten sposób od społeczeństwa. W mediach, bez znaczenia: państwowych czy prywatnych, o książkach mówi się kilka minut tygodniowo, chyba że jakiś celebryta napisał coś o wegańskich ciastach.
Kilka lat temu zwróciłam się do telewizji z propozycją obyczajowego serialu o pisarkach na podstawie książki Hanny Cygler „Złodziejki czasu”. Pomyślałam, że to świetny pomysł i sposób na promowanie czytelnictwa. Zostałam zaproszona na rozmowy. Usłyszałam:
„Serial o kobietach. Spełniających się zawodowo. Pisarkach. Świetnie! Doskonale! Widzowie to uwielbiają!”.
Byłam zachwycona, ale niestety usłyszałam dalszy ciąg wypowiedzi: „Proszę pisać, tylko proszę nie pokazywać zbytnio tych książek… przecież nie muszą być widoczne”.
„Czyli?” – zapytałam osłupiała.
„Proszę wyciąć takie sceny na przykład w bibliotece… księgarni…”.
„Słucham?!” – zapytałam, choć przecież słyszałam.
„Wie pani… widz, gdy zobaczy książki, to przełączy kanał. Jak się serial przyjmie, to sobie pani może w jakimś piątym odcinku te książki trochę popokazywać”.
Wiem, że to brzmi jak komedia, ale dokładnie tak było. Przepraszam za przydługi wstęp, ale teraz lepiej wybrzmi opowieść o tym, jak książka, a najlepiej stosy książek, w odpowiednim miejscu zmieniają człowieka i relacje wokoło niego. (I nie chodzi mi o to, że podczas pandemii politycy odkryli, że jednak lepiej wyglądają na tle biblioteczek niż na pustej ścianie).
Bez zapachu kurzu i starego linoleum
Góra to niewielka wioska niedaleko Jarocina. Mieszka tutaj siedemset siedemdziesiąt dziewięć osób. Biblioteka tu była. Raz z jednej strony wsi pod lasem, raz z drugiej. W wynajmowanych przez gminę pomieszczeniach. Myślę, że większość czytających ten tekst wie, jak mogła ona wyglądać. Opiszę swoją bibliotekę osiedlową. Zapach kurzu i starego linoleum. Trzeszczące podłogi i chwiejące się regały, czasami zimą grzał piecyk. Warunki te nie odstraszały pasjonatów, dla mnie było miło i chodziłam chętnie, ale nie przyciągały one nowych czytelników. I skutkowały tym, z czym się później spotkałam, czyli traktowaniem książek, jakby były starymi wstydliwymi akcesoriami, reliktem przeszłości. (Analizując przedstawioną wcześniej prawdziwą, telewizyjną sytuację, pokusiłam się nawet o obejrzenie po jednym odcinku każdego polskiego serialu z tamtego czasu i rzeczywiście, książkę zobaczyłam jedynie w rękach drzemiącej babci w serialu o wesołej rodzinie. Konkluzja była taka, że książka to nuda, nawet babcia przy niej zasypia).
Na szczęście to się zmienia!
Biblioteki się remontują, odmładzają, unowocześniają, chyba jako ostatnie z publicznych instytucji. Dobre i to. Ale najlepsze, że powstają nowe i odmieniają społeczność. Już nie zajmują przypadkowych, niedostosowanych, wynajmowanych, doklejonych pomieszczeń, tylko wznosi się samodzielne budynki, zaprojektowane specjalnie na potrzeby biblioteki. Cieszą oko i tętnią życiem.
Tak też szczęśliwie przydarzyło się Górze. Nowoczesny, przeszklony budynek z tarasem na dachu stanął w samym środku wsi.
Początkowo tego tarasu nie rozumiałam. Takie rozwiązanie zwykle pojawia się tam, gdzie walczy się o skrawki powierzchni, a dookoła biblioteki są świetne ścieżki spacerowe i dużo ładnej, zadbanej przestrzeni. Ale byłam w błędzie. Z dachu biblioteki widok jest wyjątkowy. Wspaniała okazja, by popatrzeć na całą okolicę. To też doskonałe centrum obserwacyjne, świetne miejsce, by widzieć, kto się do biblioteki zbliża, a proszę mi wierzyć – ruch jest tam cały czas. Nowa, jasna i kolorowa biblioteka z ładnymi mebelkami przyciąga jak magnes mieszkańców w każdym wieku. Od dziecka, które uczy się chodzić, spacerując z babcią po okolicznych ścieżkach, po najstarszych mieszkańców. Położona w samym środku Góry, jest wszystkim zawsze po drodze. Blisko sklepu, przedszkola i szkoły. Mieszkańcy przychodzą po książki, ale i po to, by poczekać na dzieci, jeśli jeszcze mają lekcje, a dzieci, by poczekać w fajnym miejscu na autobus szkolny.
Więcej niż biblioteka!
Biblioteka jest już nie tylko miejscem, gdzie wypożycza się książki, stanowi też centrum kulturalne wsi. I to się czuje. Niezwykła była usłyszana przeze mnie opowieść o starszym panu, który przyszedł po książki dla swojej mamy. Pan ten częściej kręcił się w okolicach sklepu niż biblioteki, więc gdy już się zjawił, przyznał, że nie wie, jak się zachować, ponieważ jest w takim miejscu pierwszy raz w życiu. Miejmy nadzieję, że nie ostatni!
Ponieważ nawet jeśli do książek niechętnie zagląda, to kolejny pretekst na pewno się pojawi – bo dzieje się tu mnóstwo i o frekwencję nikt się nie martwi. Na warsztatach wszelkiego rodzaju – pełno, na zajęciach pozaszkolnych – pełno. Na akcje organizowanie w czasie wakacji trzeba się zapisywać wcześniej, ponieważ może nie wystarczyć miejsc.
Bardzo mnie to cieszy, bo książki są dla mnie sprawdzonym sposobem, by spojrzeć na świat oczami innych ludzi i być przez to bardziej otwartym i wyrozumiałym wobec rzeczywistości. A wówczas lepiej się żyje.
O życiu biblioteki i o tym, jak odmieniła ona mieszkańców, rozmawiam z bibliotekarką Katarzyną Roszak.
Joanna Jodełka: Nietrudno zauważyć, że biblioteka w Górze to ważne dla pani miejsce.
Katarzyna Roszak: Całe moje życie związane jest z biblioteką, moja mama pracowała w filii w Górze i spędziłam tam większość dzieciństwa. Było to przytulne poddasze z piecem kaflowym. Pamiętam serdeczną atmosferę i rozmowy czytelników z mamą. Później, kiedy moja mama zachorowała, zastąpiłam ją i tak od 31 lat z ogromną pasją pracuję w bibliotece, a od 15 lat zarządzam placówką.
JJ: Bardzo mi się spodobało, jak powiedziała pani, że jest z biblioteki prawdziwie dumna. Zapewniam, że każdy może do Góry przyjechać i zobaczyć to na własne oczy. Powodów na pewno jest wiele, a taki najważniejszy? Jest jeden?
KR: To, jak wiele ciepłych słów słyszymy od naszych czytelników, użytkowników i mieszkańców naszej gminy. Jak dostrzegają metamorfozę, jaką przeszła biblioteka, i jak chętnie do nas przychodzą. Bibliotekarki to serce biblioteki.
Dlatego bardzo się cieszę z mojej załogi, to dziewczyny prawdziwie oddane swojej pracy, a przede wszystkim czytelnikom. Pasja i pomysły, kreatywność, zaangażowanie i zawsze dobre słowo i uśmiech dla każdego. To sprawia, że wszyscy czują się u nas dobrze, co jest widoczne w zwiększającej się z roku na rok liczbie czytelników.
JJ: Chciałbym, aby przykład szedł z Góry! O ile zwiększyła się liczba czytelników, od kiedy jest tu piękna, nowa biblioteka?
KR: Od kiedy została wybudowana nowa biblioteka, mamy ponaddwukrotnie więcej wypożyczających. Wytłumaczę. W każdym roku korzystający z naszej placówki rejestrowani są na nowo – co powoduje, że widzimy, ilu aktywnych czytelników w danym roku ma biblioteka. Liczba czytających wzrosła z 260 osób w 2017 roku (w starej siedzibie biblioteki) do 525 w roku 2022. A mieszkańców Góry jest 779.
Ponaddwukrotnie wzrosła też liczba wypożyczonych w danym roku książek: z 6600 do 15317 w 2022 roku. Ilość odwiedzin wzrosła trzykrotnie z 2900 w roku 2017 (w starej bibliotece) do 8950 w roku 2022. Myślę, że te wyniki czytelnicze to prawdziwy dowód na to, że biblioteka wspaniale spełnia swoją funkcję.
JJ: Słyszałam już o wędrownych artystach, objazdowych cyrkach, a o obwoźnych bibliotekarzach nie. Słyszałam, że tu w Górze książki jeżdżą w walizce na kółkach. Dwa razy w miesiącu zamienia się pani w „Obwoźną bibliotekarkę”. Czyli…?
KR: Dokładnie raz w miesiącu bibliotekarki z kolorowymi walizkami pełnymi książek wyruszają do wszystkich przedszkoli w gminie, a tam każde dziecko wybiera sobie 2–3 książeczki i zabiera je do domu – to trochę taka objazdowa biblioteka. W ten oto sposób wszystkie dzieci w wieku przedszkolnym mają styczność z książką i są naszymi czytelnikami. Wiele z nich nabiera apetytu na więcej i razem z rodzicami przychodzi do biblioteki (często w ten oto sposób i rodzic zostaje naszym czytelnikiem). Akcja ta jest naszym autorskim pomysłem i została zapoczątkowana w 2016 roku. Z roku na rok chęć współpracy wyrażały kolejne przedszkola, obecnie obejmujemy akcją około 300 dzieci.
JJ: Jak panią witają dzieci?
KR: Są spontaniczne, radosne i bardzo żywo reagują, widząc bibliotekarki.
Najzabawniejsze są reakcje tych, które spotykają nas poza biblioteką, pokazują rodzicom i tłumaczą, że to pani z biblioteki, lub mówią – cytuję – „Mamo, zobacz, pani biblioteka”. Bardzo chętnie i często wchodzą do mojego gabinetu, który znajduje się w oddziale dla dzieci, albo przechodząc, uśmiechają się i machają energicznie ręką na powitanie.
JJ: A „Odjazdowy bibliotekarz” kto to taki? Brzmi bardzo dobrze.
KR: To rajd rowerowy, który odbywa się u nas co roku od 11 lat. Nasz rajd jest prawdziwie rodzinny. Organizujemy go w niedzielę i połączony jest z mnóstwem zadań związanych z naszą gminą. Każdy uczestnik dostaje pamiątkowy pakiet nagród. Co roku staramy się o inne dodatkowe atrakcje. Liczba uczestników nie spada poniżej 100 osób. Od kiedy została wybudowana nowa biblioteka, mieszkańcy Góry dopominali się, aby rajd odbywał się również u nich i w ten oto sposób mamy dwa miejsca startowe i dwie trasy: jedną z Jaraczewa i drugą z Góry.
JJ: W Poznaniu są książkomaty, ale tu w Górze jest jeszcze lepiej, ponieważ, jak słyszałam, jest „Książka na telefon”.
KR: To pomysł na dotarcie z książką do osób schorowanych, starszych – niemających możliwości dotarcia do biblioteki. Czytelnik dzwoni do biblioteki i zamawia określone pozycje książkowe, które dowozimy do domu.
JJ: Biblioteka w Górze ma czytelnię na dachu. Co w letnim sezonie na tym dachu się zadzieje?
KR: W okresie wiosenno-letnim udostępniamy naszym czytelnikom to niezwykłe miejsce.
Można tam zasiąść wygodnie na kanapie i poczytać książkę, prasę lub wypić filiżankę kawy i rozmawiać. Lubimy organizować wydarzenia na naszym tarasie. Zarówno dzieci, jak i dorośli zawsze chętnie w nich uczestniczą. Dyskusyjny Klub Książki już czeka na cieplejsze dni, by spotkania mogły odbywać się w podniebnej czytelni. Zajęcia z dziećmi, które tam prowadzimy, są zawsze bardzo oblegane i wolne miejsca szybko znikają.
W wakacje organizujemy podchody ulicami miejscowości, a ich finał w tamtym roku to było spotkanie z policją właśnie w tym niecodziennym miejscu.
Letnia czytelnia na dachu tętni życiem przez kilka miesięcy w roku. Przyciąga ona wiele wycieczek rowerowych z całego powiatu i wizyt studyjnych z bibliotek z całej Polski. Od kilku lat działam jako dyrektor w ogólnopolskiej grupie dyrektorów bibliotek InicJaTyWy, co sprawia, że nawiązujemy współpracę z wieloma bibliotekami i wzajemnie się inspirujemy.
JJ: Zatem raz jeszcze: niech przykład idzie z Góry!