Chcemy być jak Berghain
Opublikowano:
27 sierpnia 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Tama wyznacza inny standard imprezowania. Chcemy dać gościom poczucie oderwania od rzeczywistości, stworzyć warunki do pełnego doświadczania przyjemności z zabawy” – mówi Joanna Tomczak, współwłaścicielka poznańskiego klubu Tama.
SEBASTIAN GABRYEL: Choć historia obecnej Tamy zaczęła się w 2017 roku, to tak naprawdę klub rozpoczął działalność już dwa lata wcześniej. Jak wspominacie jego początki?
JOANNA TOMCZAK: Dwie pierwsze Tamy miały ten szczególny klimat letniego open-airu, który wszyscy tak lubimy w festiwalach, ale ich powstanie było ogromnym wyzwaniem, z którym nie poradziłabym sobie bez pomocy wielu moich przyjaciół. Musieliśmy zadbać o najbardziej prozaiczne kwestie, ale było warto. W obydwu przypadkach udało nam się zaadaptować zapomniane miejsca na klub z niezłym potencjałem.
Jak to się stało, że ostatecznie Tama zadomowiła się w Sali Reprezentacyjnej Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej?
Przy poprzednich odsłonach Tamy miałam sporo problemów związanych ze skargami na hałas i z pogodą, która bywała nieprzewidywalna. Dlatego przy wsparciu Arka i Irka, którzy są teraz moimi wspólnikami, zredefiniowaliśmy pomysł na Tamę. Przede wszystkim szukaliśmy miejsca, w którym mogliśmy liczyć na przychylność zarządcy lokalu.
W Izbie Rzemieślniczej spotkaliśmy się z życzliwością i pełnym zrozumieniem. Dyrekcji zależało na tym, żeby w Sali Reprezentacyjnej znów coś się działo. Mimo perspektywy długiego i kosztownego remontu, a także konieczności przystosowania miejsca do współczesnych wymogów sztuki scenicznej, podjęliśmy ryzyko.
Zauważyłem, że wiele osób, które są w klubie po raz pierwszy, zachwycają się nie tylko jego akustyką, ale również wnętrzem – mam na myśli na przykład efektowne witraże, które mijamy w drodze pod scenę. Charakter tego miejsca odpowiada wam w stu procentach?
Jak najbardziej. Po wszystkich swoich doświadczeniach zarówno jako gość, jak i właścicielka klubu, kładę duży nacisk na estetykę i czystość miejsca. W wielu miejscówkach o podobnym profilu muzycznym bywa czasem obskurnie, szczególnie w toaletach.
Tama wyznacza inny standard imprezowania. Chcemy dać gościom poczucie oderwania od rzeczywistości, stworzyć warunki do pełnego doświadczania przyjemności z zabawy. Surowy, elegancki wystrój tego miejsca pomaga poczuć się wyjątkowo.
Choć konkurencyjne kluby Schron i Projekt LAB również nie polegają wyłącznie na muzyce elektronicznej, to właśnie u was najczęściej słyszymy innego rodzaju brzmienia. Z czego to wynika? Chcecie być eklektyczni, jak tylko się da?
Jeśli chodzi o imprezy klubowe, to zdecydowanie trzymamy się swojej linii programowej, skupiając się na muzyce elektronicznej, głównie techno i house, ale dzięki współpracy z promotorami i agencjami bardzo często gościmy w swoich murach najróżniejszych artystów krajowych i zagranicznych, co rzeczywiście czyni naszą ofertę wyjątkowo zróżnicowaną.
Macie swoje ulubione kluby, które są swego rodzaju wyznacznikami, czy nie oglądacie się na innych?
Oczywiście jest kilka miejsc, które nas inspirują. Na pewno jednym z nich jest berliński Berghain – to pionierzy w klubowym świecie, którzy z tą inicjatywą ruszyli jeszcze w czasach muru berlińskiego. Dokonali rzeczy niemalże niemożliwych, jeśli chodzi o zagospodarowanie przestrzenne budynku. Dziś są jednym z najlepszych klubów na świecie, ale ciągle się rozwijają – budują kolejne sceny, otwierają nowe przestrzenie, pracują nad światłem i sound systemem.
To bardzo nas motywuje, żeby ciągle ulepszać Tamę, czasem nawet między imprezami mamy jakiś remont.
Jak sami podkreślacie, „Tama to miejsce harmonii, hedonistycznej zabawy i niczym nieskrępowanej przyjemności”. Jakie momenty z dotychczasowego życia klubu zapamiętaliście najbardziej?
Pierwszy z takich momentów to z pewnością dzień podpisania umowy z Izbą i ogromna ulga, że nareszcie mamy swój azyl. Zaraz potem zajęliśmy się długim i złożonym remontem lokalu, który w pamięci zapadł mi dzięki naszym małym sukcesom. Wiele instalacji i kosmicznych konstrukcji wydawało się niemożliwych do zrealizowania, a jednak się udało!
Kolejnym mocnym wspomnieniem jest pierwsza impreza z Vrilem i koncert Taco Hemingwaya – pierwsze tak duże wydarzenie, jakie mieliśmy okazję hostować, kolejka przed wejściem sięgała prawie Starego Browaru!
Ważnym momentem były też nasze pierwsze sold-outy, na przykład Vitalic i nasz największy dotychczasowy sukces, czyli Pan-Pot, mianowany imprezą roku 2018 w plebiscycie Munoludy – duża produkcja ze świetnym stage designem od naszego teamu luminarion.
Co przed nami? Wrzesień zbliża się wielkimi krokami!
Poza otwarciem sezonu, na które zaprosiliśmy Stefano Noferiniego, 14 września czeka nas jeszcze inna, bardzo szczególna okazja, czyli druga rocznica „tamowania” w Izbie Rzemieślniczej. W tym roku świętujemy ze Stevem Bugem. Z kolei 6 września mamy w planie koncert Zamilskiej, która totalnie oczarowała nas swoim show na Spring Break i postanowiliśmy zaprosić ją na nieco bardziej klubowy występ z afterem, na którym zagra Damon Wild. Będziemy również po raz kolejny gościć cykl Tylko Polskie Techno, z jak zawsze ciekawym krajowym składem.
Przedostatni weekend należeć będzie do Funfte Strasse, wspólnego projektu dwóch świetnych polskich producentów – Błażeja Malinowskiego i Michała Wolskiego, których zaprosił na swój autorski cykl nasz rezydent, Sin. Dzień później odwiedzi nas weteran sceny techno, Carlo Lio, a wrzesień zamkniemy z Tommy Four Seven, ultracharakterystycznym i ciekawym artystą.
Pod koniec września zagra u was również Stachursky. W czym waszym zdaniem tkwi fenomen tego gościa?
Jacek Stachursky to dla mnie absolutne zaskoczenie. Do niedawna nie byłam świadoma jego śmiałych muzycznych poczynań – kojarzył mi się tylko ze swoją bardziej popową działalnością. Jak na artystę polskiego mainstreamu ma niesamowity dystans do samego siebie, nie boi się narazić na śmieszność, bawi się swoim wizerunkiem i nie ogranicza do jednej utartej konwencji.
Nie potrafię przywołać innego topowego wykonawcy, który plan swojej twórczości ma rozpisany na dziesięciolecia, potrafi się odnaleźć w tak różnych gatunkach muzycznych i trafić do tylu grup wiekowych. Nie można nie wspomnieć o jego zajawce na ezoterykę i numerologię! A teksty jego numerów na stałe weszły już do kanonu młodzieżowej frazeologii.
Tama zacumuje w Izbie na stałe?
Tama zacumowała już na dobre, mamy świetne relacje z włodarzami budynku, nareszcie nikomu nie przeszkadza głośna muzyka i bawiący się ludzie, mamy też najlepszą ekipę współpracowników. Z takimi perspektywami możemy tu zostać nawet na zawsze [śmiech].
TAMA – poznański klub znajdujący się przy ulicy Niezłomnych 2. Najczęściej odbywają się w nim koncerty muzyki elektronicznej, jednak często można w nim usłyszeć również brzmienia popowe, eksperymentalne czy rockowe. Jak podkreślają przedstawiciele klubu: „Tama to najbardziej wyrafinowana przestrzeń klubowo-koncertowa w Poznaniu. Zabytkowe wnętrze o powierzchni ponad 1000 metrów kwadratowych co weekend odwiedzają fani najlepszej muzyki elektronicznej”.
CZYTAJ TAKŻE: Gardzę tym, czym się staliśmy. Rozmowa z Wojtkiem Grabkiem
CZYTAJ TAKŻE: Najważniejsze to nie stać w miejscu! Rozmowa z twórcami poznańskiego klubu Schron
CZYTAJ TAKŻE: Techno to muzyka przyszłości. Rozmowa z Mariuszem Zychem