fot. archiwum redakcji

Co robi krytyczka? Część V: przygląda się jednolitej cenie książek

Od kilku tygodni świat branży literackiej wrze – tym razem z powodu co najmniej ważkiego. Chodzi bowiem o to, ile powinna kosztować książka, żeby zagwarantować godne wynagrodzenie każdej osobie włączonej w proces jej produkcji. A tych wcale nie jest mało.

Dyskusja na temat wprowadzenia jednolitej ceny książek, a w zasadzie – majaczącej na horyzoncie możliwości przygotowania projektu ustawy – wzbudza całą masę kontrowersji.  Czy do grona zainteresowanych aktorów włączać monopolistów-dystrybutorów? Kto miałby taki projekt ustawy przygotować i dlaczego niekoniecznie Polska Izba Książki? I co to wszystko oznacza dla naszych portfeli? Warto przyjrzeć się tym kwestiom bardziej szczegółowo, dlatego tym razem przyjrzyjmy się argumentom, które już w przestrzeni publicznej padły, wskazując choćby na rozmowę Aleksandry Boćkowskiej z Małgorzatą Dębowską (Karakter) i Michałem Michalskim (ArtRage), która ukazała się na łamach „Dwutygodnika”.

Jednolita cena książki, czyli co?

W telegraficznym skrócie to założenie, że przez pierwszy rok od wprowadzenia danego tytułu na rynek, nie wolno go przeceniać. Wielu zapyta – jak to? Przecież w dniu premiery książka jest już przeceniona – no właśnie. Problem polega na tym, że na duże upusty pozwolić mogą sobie tylko monopoliści z wielkich sieci dystrybucyjno-sprzedażowych. I nic dziwnego, że wolimy kupić książkę taniej – zatem zakupów dokonujemy albo na stronie księgarni o marginalnej marży (gdzie obrót uzależniony jest od masowej sprzedaży) lub w konkretnej sieci handlowej spowinowaconej z dystrybutorem. W takim równaniu przegrywają zarówno wydawcy, współtwórcy książek (redaktorzy, korektorki, recenzenci) jak i autorzy. Bo dwucyfrowy procent od ceny okładkowej obcinamy już na wejściu – to ustalony rabat dla dystrybutorów-monopolistów. Albo respektujesz warunki, albo twoje książki nie pojawią się na półkach sklepów sieci.

 

fot. archiwum redakcji

Za wprowadzeniem jednolitej ceny książek przemawia argument równości szans dla autorów i wydawnictw. W obecnym systemie, gdzie ceny są negocjowane indywidualnie, duże wydawnictwa często mają przewagę w tak zarysowanym wyścigu. Dysponując większym budżetem i silniejszą pozycję na rynku, mogą negocjować lepsze warunki cenowe niż mniejsze, butikowe, wydawnictwa. Skutkiem takiej sytuacji może być zdominowanie rynku przez popularnych autorów kosztem tych mniej znanych lub debiutujących.

Jednolita cena eliminuje tę nierówność, umożliwiając mniejszym wydawnictwom i nowym autorom konkurowanie na równych zasadach. W założeniu może to prowadzić do większej różnorodności literackiej i promowania talentów, które w innym przypadku mogłyby zostać zepchnięte na margines. Ponadto, pozostając w podobnej grupie argumentów, jednolita cena książek może przyczynić się do ochrony różnorodności literackiej. W obawie przed ryzykiem finansowym związanym z różnicami w cenach, sprzedawcy mogą być skłonni promować tylko te tytuły, które wiążą się z pewnością, że przyniosą im największy zysk. Stąd z kolei prosta droga do monopolizacji rynku przez kilka najpopularniejszych autorów lub gatunków – krajobraz zdominowany przez kryminały, romanse czy tytuły spod znaku Young Adult to wcale nie pieśń odległej przyszłości. I nie chodzi mi bynajmniej o piętnowanie którejkolwiek z tych kategorii – stawką jest różnorodność.

Kto jest przeciw?

Jednakże, przeciwnicy jednolitej ceny książek argumentują, że może ona ograniczyć konkurencję i spowolnić wprowadzanie innowacji na rynku.

 

fot. archiwum redakcji

fot. archiwum redakcji

Elastyczne ceny pozwalają na rywalizację między sprzedawcami, co z kolei, w założeniu, prowadzić ma do oferowania lepszych warunków cenowych, promocji i usług dodatkowych. Jednolita cena miałaby znacząco ograniczyć tę konkurencję, wiążąc się ze spadkiem motywacji do doskonalenia oferty. Bez możliwości konkurowania poprzez cenę, sprzedawcy mogą nie być zainteresowani wprowadzaniem nowych produktów czy ulepszaniem usług.

Innym argumentem przeciw jest brak elastyczności w dostosowaniu cen do zmieniających się warunków rynkowych. Gdy popyt na książki spada, elastyczne ceny umożliwiają sprzedawcom obniżenie cen w celu przyciągnięcia klientów (czyli nas, czytelników i czytelniczek) i zwiększenia sprzedaży. Jednolita cena eliminuje tę możliwość, co może prowadzić do nadmiernego gromadzenia zapasów w halach dystrybutora i utraty zysków. Brak możliwości reagowania na zmieniające się trendy czy preferencje czytelników może być szczególnie problematyczny w dzisiejszym dynamicznym środowisku rynkowym. Trendy są przecież kapryśne.

Perspektywa pisarki

I co z tym wszystkim począć? Wprowadzenie jednolitej ceny ma potencjał zarówno dobroczynny, jak i negatywny dla rynku wydawniczego i kultury czytelniczej. Istotne jest znalezienie równowagi między zapewnieniem równości szans dla wszystkich autorów i wydawnictw a zachowaniem konkurencyjności i innowacyjności na rynku książek. Dlatego też konieczne jest przeprowadzenie dogłębnej analizy korzyści i ryzyk związanych z egzekwowaniem jednolitej ceny książek przed podjęciem decyzji w tej sprawie.

Jak zaznaczała Weronika Gogola w eseju dla „Notatnika Literackiego”, porównując rynki w Polsce i na Słowacji, w drugim przypadku intensywna debata na temat ewentualnego wprowadzenia jednolitej ceny książki właściwie się nie odbywa. W Polsce, gdzie literatura piękna cieszy się znaczną popularnością, istnieje silne przekonanie, że ustalenie jednolitej ceny mogłoby przynieść korzyści, zarówno dla autorów, jak i dla czytelników. Jak zaznacza pisarka, mało kto zaprząta sobie głowę dochodem osoby piszącej czy formą jej ubezpieczenia.

Autorzy oraz wydawcy w Polsce borykają się z różnymi wyzwaniami, które mogą być łagodzone lub nasilane przez ewentualne wprowadzenie jednolitej ceny książki. Niskie zarobki autorów, szczególnie początkujących, oraz brak ubezpieczenia zdrowotnego dla niektórych z nich sprawiają, że życie pisarki bądź pisarza jest życiem prekarnym. Wiele osób uważa, że ustalenie minimalnej ceny książki mogłoby pomóc w zabezpieczeniu dochodów autorów oraz w zapewnieniu im godziwych warunków pracy. Tego jednak na ten moment nie wiemy – obawiam się, że jedna ustawa nie naprawi literackiego świata.

 

fot. A. Budnik

Jednakże, nie wszyscy zgadzają się co do pozytywnych skutków wprowadzenia jednolitej ceny książki. Niektórzy eksperci obawiają się, że ograniczenie konkurencji cenowej może doprowadzić do stagnacji rynku książki oraz ograniczenia dostępu czytelników do różnorodnych tytułów. Istnieje również ryzyko, że zredukowanie konkurencji cenowej może wpłynąć negatywnie na innowacje w dziedzinie wydawniczej i promocyjnej.

W związku z tym, aby bardziej szczegółowo zrozumieć potencjalne skutki wprowadzenia jednolitej ceny książki, konieczne jest przeprowadzenie interdyscyplinarnej analizy, uwzględniającej zarówno aspekty ekonomiczne, jak i społeczno-kulturowe. A kompleksowych badań rynku po prostu brakuje.

 

Wojna rabatowa

Rozmowa o czytelnictwie często rozpoczyna się od dyskusji na temat inicjatywy wprowadzenia ustawy o książce. Propozycja ta budzi wiele emocji, zwłaszcza w kontekście trwającej „wojny rabatowej”, która ma destrukcyjny wpływ na rynek książek. Wojna rabatowa to zjawisko, w którym rabaty udzielane klientom końcowym prowadzą do domagania się dodatkowych rabatów przez dystrybutorów od wydawców. W efekcie wydawcy muszą uwzględnić te rabaty w kosztach wydania, co z kolei wpływa na cenę detaliczną książek. Skutkiem ubocznym jest również zmniejszenie liczby księgarń indywidualnych, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, co ogranicza dostępność książek dla nas, czytelników.

 

fot. A. Budnik

W krajach, gdzie wprowadzono ustawę o książce, zaobserwowano relatywny spadek cen książek oraz zwiększenie ich dostępności, co przyczyniło się do ratowania księgarń. Skutki społeczne malejącej liczby punktów sprzedaży w Polsce mogą być katastrofalne, zwłaszcza w przypadku braku takich miejsc w wielu miastach i miasteczkach. Wojna rabatowa, w tym rabaty udzielane czytelnikom, prowadzi wprost do wzrostu cen detalicznych książek.

Przeciwnicy ustawy często krytykują ją, posługując się terminem „jednolita cena książki”, sugerując, że ktoś z zewnątrz ustala ceny książek, co nie jest do końca prawdą. Faktycznie, cena każdej książki jest ustalana przez wydawcę, uwzględniając koszty produkcji i dystrybucji, jednak obecna sytuacja rynkowa sprawia, że rabaty udzielane dystrybutorom znacząco wpływają na ostateczną cenę detaliczną książek.

A jak będzie naprawdę? To kwestia miesięcy, choć obawiam się, że mowa jednak o latach. Zobaczymy.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
3
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0