fot. Gosia Ziajka, Jagoda Kowalewska

Czapki z głów, warzywa na talerz. Poznajcie Jagodę Kowalewską

Na swoim koncie ma pracę jako modystka w Teatrze Wielkim w Poznaniu, współpracę z Teatrem Miejskim w Lesznie czy zespołem Art Dance. W jej nakryciach głowy występowało wiele gwiazd. Prezentowane były na pokazach mody w Mediolanie, Paryżu czy Berlinie w ramach współpracy z polskimi projektantami. A to jedynie część jej osiągnięć.

#hatlovers i nie tylko

Jagoda to osoba niezwykle zaangażowana w swoją pracę, która z zewnątrz może wyglądać na lekką. Uzyskanie satysfakcjonującego efektu to jednak długotrwały proces wymagający unikatowych technik i wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jagoda jest jednocześnie niezwykle wrażliwa na problemy ekologiczne i społeczne. Aktywistka, która weganizuje świat. Angażuje się w różne projekty i kampanie, a jej działaniom towarzyszy kosmiczne poczucie sensu. Bardzo szybko ogromnie ją polubiłem.

Modystka

Kapelusze mogą być świetną zabawą, ale aby wiedzieć, jak się bawić, trzeba najpierw poznać jej zasady. Działalność Jagody jest zaproszeniem do eleganckiego, ponadczasowego i świadomego ekologicznie świata.

 

Mateusz Gołembka: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z modniarstwem?

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

Jagoda Kowalewska: Moja babcia była mistrzem modniarstwa. Wraz z trzema siostrami prowadziła warsztat modniarski w międzywojennym Lesznie. Babcia była najmłodsza z rodzeństwa i to od sióstr uczyła się rzemiosła. Z kolei od babci uczyła się mama, która z czasem rozpoczęła własną działalność. Na przełomie XX i XXI zauważalne było odejście od zapotrzebowania na rzemieślnicze nakrycia głowy. Mama przebranżowiła się i ukierunkowała swoją działalność na branżę ślubną. Miałam zatem styczność głównie z wiankami i ślubnymi dodatkami.

 

Moja działalność rozpoczęła się właściwie od przypadku. Podczas jednego z koleżeńskich spotkań powiedziałam, czym zajmowano się w mojej rodzinie. Wywołało to spore zainteresowanie, a także zdziwienie, że nie kontynuuję rodzinnej tradycji.

Następnie jedna z koleżanek poprosiła o wykonanie nakrycia głowy na okolicznościową sesję, a inna na rodzinną uroczystość. Kapelusze powoli wracały do mody, a ja zaczęłam drążyć temat. Okazało się, że mama nic nie wyrzuciła i wszystkie formy są zachowane.

 

MG: I podjęłaś ryzyko, zmieniając swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni?

JK: Pracowałam na etacie, ale jednocześnie dalej szukałam swojej drogi zawodowej. W wolnych chwilach wykonywałam nakrycia głowy, poznając coraz lepiej tajniki branży. Realizowałam zamówienia na ekstrawaganckie kapelusze, których przyszłe właścicielki zamierzają się wyróżnić. To pozwala na wykazanie się kreatywnością.

 

Bez względu na rodzaj wykonanego nakrycia głowy towarzyszy mi jeden cel – wyrazić siebie poprzez ubiór i poczuć się dobrze we własnym ciele.

Bardzo cenne są dla mnie informacje zwrotne, że dane nakrycie głowy spełniło swoje zadanie, dodając pewności siebie.

 

MG: Ostatecznie zdecydowałaś się jednak na rozpoczęcie działalności?

JK: Szacuje się, że na rozkręcenie firmy w branży modniarskiej potrzeba około 5 lat. Oficjalną działalność rozpoczęłam w 2018 r. Zbiegło się to także z zajęciem II miejsca w konkursie „Pomysł na biznes” zorganizowanym przez Leszczyńskie Centrum Biznesu.

 

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

MG: Jak wygląda proces tworzenia kapelusza?

JK: Proces powstawania nakrycia głowy zależy od jego rodzaju. Do stworzenia kapelusza niezbędna jest forma składająca się z ronda i główki. Na główkę nakłada się filc, który pod wpływem wody i temperatury nabiera odpowiedniego kształtu. Wykończenie to najczęściej moja inwencja twórcza. Liczy się fantazja i detale.

Zdarzają się także szyte nakrycia. Ten sposób w przeciwieństwie do klejenia umożliwia naprawę czy zmianę ozdoby zgodnie z panującą modą. Niektóre realizacje wymagają pracy ręcznej, a ta balansuje na granicy krawiectwa czy rzeźbiarstwa.

 

MG: Od czego zaczynasz dzień? Sama ustalasz godziny pracy?

JK: Najczęściej rozpoczynam od odpisywania na wiadomości i zamieszczania postów na Instagramie. Prowadzę jednoosobową działalność. Jestem jednocześnie zaopatrzeniowcem, marketingowcem i wykonawcą, prowadząc sklep internetowy LA DAME. Spora grupa klientek trafia do mnie dzięki tzw. poczcie pantoflowej. Nawiązujemy znajomość w sposób dla obu stron przyjemny i poznaję potrzeby drugiej osoby.

 

MG: Twoje kapelusze pojawiły się na dużym ekranie?

JK: Ewa Kasprzyk w filmie „Kogel-mogel” wystąpiła w nakryciu głowy przygotowanym przeze mnie. W przypadku takich produkcji za dobór strojów odpowiada kostiumolog, którego nazwisko pojawia się na ekranie. Podczas jednego z wydarzeń Grażyna Torbicka także miała na głowie nakrycie z mojej pracowni.

 

MG: Pozostając w tematyce filmowej, podczas tegorocznej Nocy Muzeów seans filmu „Jean Paul Gaultier: Szyk i krzyk” w Miejskim Biurze Wystaw Artystycznych w Lesznie został poprzedzony twoim wprowadzeniem, skąd ten pomysł?

JK: Dostałam taką propozycję z MBWA i z przyjemnością ją przyjęłam, tym bardziej że film podsumowuje działalność jednego z moich ulubionych projektantów.

 

MG: Których projektantów obok wspomnianego Gaultiera cenisz najbardziej?

JK: Philip Treacy czy Stephen Jones to mistrzowie branży. Współpracują z takimi markami jak Dior czy gwiazdami popkultury jak Lady Gaga.

 

MG: Skąd jeszcze czerpiesz inspirację?

Jagoda Kowalewska, fot. Gosia Ziajka

Jagoda Kowalewska, fot. Gosia Ziajka

JK: Inspiruje mnie nawet forma. Często tworzę w wyniku połączenia czy odwrócenia form. Oczywiście wszystkiego nie mogę zdradzać. To tajemnica zawodowa. Jestem na bieżąco z kobiecą modą. Obecnie powszechny jest dostęp do relacji na żywo, na co wpłynęła z pewnością pandemia. Inspirować może kino czy cała popkultura.

Uwielbiam tworzyć, przetwarzać, realizować swoje pomysły. Lubię także przerabiać. To jedyna sytuacja, kiedy pracuję z jedwabiem. Pochodzi on z recyklingu i tkanina nie trafia na wysypisko śmieci, a zostaje przerobiona na konkretną ozdobę. W swojej pracy staram się bazować na wegańskich materiałach.

 

Prowadzę jednoosobową, lokalną i rodzinną pracownię modniarską. Dzięki temu od początku do końca kontroluję proces powstawania bądź metamorfozy danego nakrycia.

Wkładam dużo pracy i wysiłku, aby to, co wychodzi z mojej pracowni, nie było tylko na sezon.

Weganka

Efekt miliona stóp: jeśli wszyscy zrobimy choć jeden krok, to świat może stać się lepszy.

 

MG: Jakie motywy zdecydowały o rezygnacji z jedzenia mięsa?

JK: Z całą pewnością u mnie były to względy etyczne. Odwiedzając koleżankę na wsi, zobaczyłam wiele zwierząt hodowlanych uwięzionych na krótkich łańcuchach. Widziałam także, w jakich warunkach przetrzymywane są lisy na fermie. Obejrzenie takich filmów jak „Earthlings – Ziemianie” czy „W jak wybór” tylko utwierdziło mnie w słuszności mojej decyzji. Od 20 lat nie jem mięsa, a od siedmiu jestem weganką.

 

MG: Czyli hasło: „Czekolady kostka i będziesz radosna” na ciebie nie działa?

JK: Lubiłam czekoladę mleczną, ale mam świadomość cierpienia krowy. Czy ważniejsza jest chwila przyjemności, czy cierpienie zwierzęcia, które najczęściej jest zapładniane w wyniku gwałtu na potrzeby przemysłu mlecznego?

Warto odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wesoła krówka na opakowaniu czy w reklamie to jedno, a realia to drugie.

 

MG: I ta świadomość zdecydowała, że zostałaś wolontariuszką Fundacji Viva!?

JK: Wolontariat dla fundacji to dla mnie coś naturalnego. Nie zgadzam się na konformizm żywieniowy i zasłanianie tradycją czy absurdalnymi zwyczajami, które niczemu nie służą.

Zwierzęta są wrażliwymi istotami. Dziś mamy tę wiedzę, ale niewiele się zmienia. Nie zwracamy uwagi na długodystansowy transport. Nie przejmujemy się specjalnie rybołówstwem, z którego pochodzi zdecydowana większość plastiku, znajdująca się w oceanach. Plastikowe produkty są zjadane przez podwodne istoty, które mylą ją z pożywieniem, a porzucone liny i siatki rybackie stanowią dla nich śmiertelną pułapkę.

 

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

Jagoda Kowalewska, fot. Olek Bortel

MG: Można cię było zobaczyć w centrum Leszna z plakatami choćby w ramach akcji: „Wege dla klimatu” czy podczas kampanii: „Białe kłamstwa”…

JK: Chcę pokazać, a właściwie chcemy, że to nie jest jakiś chwilowy bunt.

 

Należy uświadamiać społeczeństwo o ogromnym cierpieniu zwierząt. Z drugiej strony, pamiętajmy, że na przełomie wieku wiedza o weganizmie była niewielka.

Nie wspomnę o kampaniach w przestrzeni miejskiej. Nikt wówczas nie prezentował plakatów w centrum miasta.

 

MG: Weganizm to dieta czy filozofia dążąca do harmonii w życiu?

JK: Każda z osób ma swój rozsądek i swoje sumienie. Dla mnie przejście na weganizm było naturalną koleją rzeczy. I co najważniejsze, zgodne z moimi przekonaniami. Weganizm u mnie to wybór etyczny, a nie dietetyczny.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
5
Świetne
Świetne
120
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
2