Egzotyczne rytuały władzy
Opublikowano:
13 lutego 2019
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Niehistorie” Stanisława Wiktora opierają się na zgrzytach. Rzeczywistość wylewa się poza zamierzony patos szkoleń ideowo-wychowawczych i przecinania wstęg, których życzyłaby sobie redakcja partyjnego dziennika w latach 70.
POZY I GESTY RYTUAŁÓW WŁADZY
Stanisław Wiktor (1927–2014) od wczesnych lat 70. był fotoreporterem „Gazety Poznańskiej”. Na zlecenie redakcji dokumentował tematy charakterystyczne dla partyjnych mediów tamtych czasów – odczyty, wiece, spotkania, zakłady pracy, zdarzenia codzienne. W 2010 roku przekazał swoje archiwum Wydawnictwu Miejskiemu, dzięki czemu w ramach Cyfrowego Repozytorium Lokalnego CYRYL udostępnionych zostało ponad 6000 zdjęć z jego kolekcji.
Warto skonfrontować to surowe archiwum z selekcją dokonaną na potrzeby wystawy i katalogu „Niehistorie”. Okazuje się, że w węższym, opracowanym przez kuratorów zestawie, ujawnia się cały szereg niezamierzonych przez fotografa kontekstów i znaczeń.
Wykonana przez Stanisława Wiktora dokumentacja pozornie banalnych sytuacji oficjalnych akademii lawiruje na pograniczu realizmu i czegoś nieuchwytnego, co zdaje się należeć bardziej do sfery poezji niż kronikarstwa.
Sztywne pozy i gesty tych egzotycznych rytuałów władzy są przerysowane, a ich karykaturalny charakter wzmocniony zdecydowaną estetyką. Lampa błyskowa spłaszcza postacie i wzmacnia kontury. W bezbłędnych kwadratowych kadrach zamknięte są dziwne zdarzenia, naznaczone za każdym razem jakimś niepokojącym błędem. Na realia lat 70. patrzymy poprzez zdystansowane, refleksyjne obrazy, kojarzące się bardziej z poetyką zdjęć Aleca Sotha niż partyjną propagandą.
Dlaczego z sadzawki w poznańskiej palmiarni wyłazi płetwonurek otoczony telewizyjnymi kamerami? Co jest prawdą, a co halucynacją w portrecie pracownika biurowego, otoczonego ornamentami tapety i dywanu, wylewającymi się na jego koszulę i krawat? Gimnastyczka przypomina porcelanową figurkę zdobiącą scenę oficjalnego wydarzenia, tracąc wszelkie atrybuty człowieka z krwi i kości. Nieudany wojskowy uśmiech podważa nadętą powagę tajemniczej grupy uczestników wernisażu.
KURATORSKA KONCEPCJA
Marta Buczkowska i Mateusz Kiszka zaproponowali charakterystyczny rodzaj kuratorskiego opracowania, nie traktowali faktów historycznych ze zdjęć Wiktora z paraliżującą powagą. Dokonali wyboru, składając fotografie prasowe w spójny, hipnotyczny zestaw odrealnionych scen.
Fotografia dokumentalna balansująca na pograniczu rejestracji faktów i ich interpretacji, dzięki swojej niejednoznaczności i niedopowiedzeniom, łatwo poddaje się arbitralnym próbom nadania jej nowego znaczenia. Doskonale sprawdza się w ćwiczeniach z budowania bardziej uniwersalnych, poetyckich narracji, z którą mamy tu do czynienia.
Tytus Szabelski w eseju wprowadzającym do katalogu „Niehistorie” doprecyzował:
„można wręcz powiedzieć, że próbowaliśmy pójść nieco na przekór samemu autorowi, który bardzo dokładnie negatywy opisał, i wysiłkowi osób zaangażowanych w ich merytoryczne opracowanie. Ten intuicyjny zabieg miał na celu ucieczkę od pułapki tak dziś popularnych, nostalgicznych i powierzchownych porównań czasów współczesnych z minionymi”.
Kuratorzy zaproponowali więc współcześnie skomponowaną opowieść, operującą absurdalnym humorem wzmacniającym i tak już groteskowe gesty władzy. Czy fotoreporter puszczał oko do odbiorców, podważając powagę zdarzeń, które rejestrował? Czy taki odbiór wynika z konstrukcji tej opowieści, z edycji zdjęć?
Humor i niejednoznaczność sytuacji mogły przecież świetnie służyć swoim pierwotnym celom; mogły ocieplać wizerunek, wprowadzać nieco niegroźnego, zamkniętego w bezpiecznych ramach dystansu. Ludzka twarz partii wystająca nieporadnie ze zdjęć czy lekkie w formie i treści kadry z codzienności, mogą być elementami tego samego wizualnego kanonu budującego obraz rzeczywistości, pasujący do oficjalnych wytycznych.
Specyficzny, oficjalny humor był w prasie lat 70. możliwy, miał też niewiele wspólnego z kontestacją.
Pozostając pod kontrolą, stanowił jeden z elementów oficjalnego języka propagandy (za tę uwagę dziękuję Mariuszowi Foreckiemu).
WSPÓŁCZESNE KONTEKSTY ARCHIWUM
Również dzięki temu „Niehistorie” okazują się nie tyle opracowaniem historycznym, ile ambitną próbą analizy i rozwinięciem wizualnego języka ściśle związanego z rzeczywistością, którą komentują. Taka strategia kuratorów obfituje w odniesienia do współczesności.
W dalszej części eseju wprowadzającego Tytus Szabelski tłumaczy, że mimo zmian paradygmatów charakter fotograficznych agitek podlizujących się władzy jest wspólny dla pracy prasowej Wiktora i dzisiejszych zadań reporterów;
„każda władza […] dąży do pokazywania w jak najlepszym świetle swoich dokonań i budowania mniej lub bardziej spójnego języka wizualnego do prezentacji swojego wizerunku. Rozmaite imprezy i uroczystości, wizyty i konferencje prasowe, przecinanie wstęg i podpisywanie umów – niekończący się ciąg rytualnych wydarzeń. Innych w treści i charakterze niż kiedyś, ale czy na pewno tak innych w formie?”.
Zdolność do zarejestrowania przerysowanej, wykrzywionej codzienności wydaje się jednym z najskuteczniejszych narzędzi fotografii w demaskowaniu fikcji politycznych, propagandy, uproszczeń.
W kilku głośnych realizacjach z ostatnich lat fotografowie pracujący w dusznych realiach społecznych dostarczali wizualnych kodów pozwalających na nazwanie – takich właśnie – opresyjnych sytuacji.
Simon Menner w „Zdjęciach z Sekretnych Archiwów Stasi, lub Co Widzi Wielki Brat?” upublicznił fotograficzne instrukcje dla niemieckich agentów – wizualny podręcznik działań operacyjnych polegających na przyklejaniu wąsów, wysyłaniu ukrytych sygnałów, inwigilowaniu podejrzanych. Na prostych zdjęciach przypominających instrukcje obsługi zilustrowany jest cały inwentarz działań bezpieki. Obrazy, jakie agenci sami – na potrzeby wewnętrznych szkoleń – wyprodukowali, bezwzględnie ich demaskują. Dzięki pracy Mennera bezpieka zyskała określony wizerunek.
Max Pinckers we wstępie do swojej najnowszej książki prezentującej świat manipulacji, nieporozumień i nieprzystających punktów widzenia w mediach USA pisze:
„współczesna era postprawdy, w której prawdy, półprawdy, kłamstwa, fikcje i czysta rozrywka łatwo zmieniają się miejscami […] wymusza nowe podejście, wymagające podejmowania prób zrozumienia punktów widzenia, stojących za narracjami kształtującymi kolejne percepcje rzeczywistości. Dzieje się to w świecie pozbawionym powszechnej, wspólnej ramy określającej to, co prawdziwe”.
Może warto wspomnieć jeszcze o „Field Trip” Martina Kollara, zestawieniu scen delirycznej rzeczywistości Izraela, składającym się na diagnozę przeciętego konfliktami społeczeństwa. O kolejnej analogii w strategii opracowania zdjęć Stanisława Wiktora z projektem Luci Nimcovej przeczytamy we wprowadzeniu do katalogu „Niehistorie”.
Za każdym razem fotografia proponuje w tych kontekstach swoisty sposób przedstawienia, właściwy dla kolejnych historycznych realiów; podręcznika agentów Stasi, niespójności w medialnych przekazach czy słowackich rytuałach komunistycznych odtwarzanych przez Lucię Nimcovą.
„Niehistorie” należy moim zdaniem rozpatrywać w tym kontekście.
To na wskroś współczesna opowieść, odwołująca się do działań na polu fotografii z pogranicza półprawd i manipulacji.
„Niehistorie” mają ambicje do stworzenia równie oryginalnego, wizualnego języka: ikonografii władzy charakterystycznej dla rzeczywistości historycznej lat 70. w polskiej prasie.
Prosta rejestracja obiektywnych faktów, tylko nieznacznie wystająca poza ramy tego, co spodziewali się zobaczyć redaktorzy, bezwzględnie obnaża manipulacje. „Niehistorie” dotyczą takiej właśnie fikcji. Opowiadają o codzienności złożonej ze sztucznych gestów, nieudanych prób dopasowania świata do tego, jak zgodnie z narzuconymi wytycznymi powinien on być postrzegany. Ten kontekst „Niehistorii” jest dziś wybitnie aktualny.
Krytyczna uwaga dotyczy rozmachu produkcyjnego – tego zabrakło, a szkoda, bo przekonujący gest uwspółcześnienia archiwum prasowych zdjęć Stanisława Wiktora miałby potencjał do funkcjonowania poza lokalnym kontekstem.
„Niehistorie” zdjęcia: Stanisław Wiktor, koncepcja kuratorska i edycja fotografii: Marta Buczkowska i Mateusz Kiszka, wydawca: Związek Polskich Artystów Fotografików Okręg Wielkopolski, projekt: Wydawnictwo Miejskie Posnania, Poznań 2018.
Zdjęcia i katalog zaprezentowane zostały premierowo na wystawie w CK Zamek w 2018 roku, wernisaż kolejnej wystawy: 13 lutego 2019 o godzinie 18.00 w Galerii Wejściówka, plac Teatralny 1, Toruń.
CZYTAJ TAKŻE: Zagłębie rokitnikowe. Rozmowa z Dianą Lelonek
CZYTAJ TAKŻE: Dzielimy się tym, co wiemy. Rozmowa z członkami kolektywu Ostrøv
CZYTAJ TAKŻE: Katalog aktywności fotograficznej. Relacja z 4. Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki