Gdy opadają maski
Opublikowano:
16 października 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Co widać na drugi rzut oka? Jakie historie skrywają w sobie z pozoru niedbałe gesty? W swojej najnowszej książce poetyckiej Joanna Żabnicka kreśli subtelną opowieść o byciu w świecie: naszych relacjach i rytuałach.
Joanna Żabnicka to poznańska poetka, której twórczość wyróżnia się niezwykłą wrażliwością na codzienność i ulotność ludzkiego doświadczenia. Jej debiutancka książka poetycka Ogrodnicy z Marly (2016), nominowana do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, zapowiadała precyzję w oddawaniu emocji i opisywaniu tego, co kruche. Drugi tom, Koniec lata (2019), za który otrzymała nominację do Poznańskiej Nagrody Literackiej, tylko pogłębia refleksję poetki nad naturą czasu i tym, co niedookreślone. Wiersze Żabnickiej trwają w napięciu: między intymnym i skrywanym a publicznym i wystawianym na pokaz.
Przeciw grze
W najnowszej książce Żabnicka obdziera rzeczywistość ze strojących ją pazłotek. Nie ma już miejsca na robienie dobrej miny do złej gry – również codzienne życie przesiąkło strategiami oporu. Bohaterowie Dobrego sąsiedztwa przypominają postacie budzące się ze snu: bo co jeśli normy społeczne były jedynie formą społecznego dyscyplinowania?
Kredą
Wierzę, że tu tylko w ogólności panuje nieład, ale
szczegóły mamy dopracowane.
Z bieżących rzeczy jest, co następuje: kłótnia u góry,
pod nami dzieci turlają pokrywki, skądś dochodzi
krzyk maluszka, o którym nikt
nie miał pojęcia aż do teraz. Jest i wiertarka,
która drży na myśl o studiach ze stomatologii.
Wpajano nam, jak ważne jest, żeby nie było
widać, a jest inaczej. Chodzi o
to, żeby było naprawdę; reszta jest sprawą drugorzędną.
Poetka bierze na warsztat pokolenie dzisiejszych 30. i 40. latków, często socjalizowanych do ukrywania słabości i maskowania cierpienia przyklejanym na twarz uśmiechem. Bohaterkę wiersza dogania jednak znużenie odgrywanym bez przerwy spektaklem: moment zatrzymania przynosi rozpoznanie. To nie tylko moja historia: „ja” ustępuje w ten sposób „nam”.
Cienie
Żabnicka uważnie przygląda się nawet najdrobniejszym gestom. Weźmy tu choćby kupno prezentu dla babci – w Się topi zupełnie zwyczajna sytuacja związana z radosną przecież okazją jest podszyta ciemnością wynikłą z niedopowiedzenia. Bo od jakiego pułapu wieku zaczynamy sprawiać najbliższym tylko te produkty, które zdążą zużyć? Czy to już część przedłużonego umierania? I co to mówi o nas, wręczających i nas, sprzątających po sobie za życia?
Się topi
Niewygoda w oczach babci, kiedy dajemy jej wiosenną
apaszkę. Babcia pamięta, że w środku ma znacznie później.
Zbliża się 21 stycznia, szukamy prezentu, który będzie
odpowiedni – coś do zjedzenia, wwąchania, skończenia się.
Za oknem pada śnieg, żadne tam exegi. Babcia nie chce
osierocać więcej niż to konieczne.
W Dobrym sąsiedztwie dużo myśli i mówi się o starości. Niedziele handlowe niosą za sobą obraz bawiących się na podwórku dziewczynek, które w wierszu poetki potrafią natychmiast zamienić się w starsze kobiety stojące z koszykiem w sklepie, robiąc „zakupy do konkretnej kwoty”. Technika Żabnickiej polega tu na wzięciu na warsztat czule podejrzanej scenki rodzajowej i wprawieniu jej w drżenie. Każda scena bliska idylli ma swój mroczniejszy rewers. Dziecięce wspólnoty zamieniają się w dorosłe osamotnienie, a miłość kończy się tam, gdy nie trzeba już nazywać wspólnie rzeczy, zjawisk i stanów.
Historie kuchenne
Po burzy zabieram się za wiśnie, takie
małe, a ja taka bez drylownicy. Nóż wchodził
gładko w tkankę; postanowiłam, że przez chwilę będzie płynąć
krew, a nie sok. Chciałam panować niepodzielnie. Powiedziałeś wtedy:
widzę, że nie jestem ci potrzebny do nazywania rzeczy, więc pójdę,
[zanim
zrobię sobie krzywdę. Rozpadłam się tak nagle, jak kończy
każde imperium. Teraz masz dokąd wrócić, więc wróć, i mamy wiśnie,
[mamy
wiśnie gotowe na ciasto.
Ciemność w tomie wyważają jednak momenty epifanii, które zakorzeniają się w naturze: blasku ciepłego słońca oblewającego twarz, pospiesznym szczeniaku, sadzeniu mięty. Wszystkim tym, co żyje i toczy się jedynie znanym sobie rytmem:
Jak wygląda spokój
Czuć miętę. Pies wsadza nos w wilgotną ziemię, jakby chciał powtórzyć
gest siania. Nie wszystkie rozsady zmieściły się na półkach, część stoi
na ziemi, a ziemia w całości jest już zajęta. Zanim
rośliny wystawi się na balkon, trzeba je systematycznie
hartować, a po zimnych ogrodnikach koniecznie narazić na świat.
Jest cicho i spokojnie. Mięta rośnie w osobnej doniczce, pachnie
intensywnie, ale przynajmniej nie zagłusza innych.
Emocje
Siłą języka Joanny Żabnickiej jest bardzo precyzyjne opisywanie stanów i emocji, które czają się za wytartymi przecież nazwami. Poetka nie tyle szuka definicji, co podstawia pod nią konkretne wspomnienie pozwalające czytelnikowi na współodczuwanie. Bo czym jest tęsknota, jeśli nie cierpliwością ponad stan? Kiedy słyszy się ból pękającego serca?
Że szedłem piechotą
Kiedy piszesz wreszcie, spóźniony o godzinę, że przecież
nie umawialiśmy się na konkretnie i że
mam jeść i nie czekać, to nic nie mogę
zrobić, bo usta mam pełne i tęsknię.
I co się stanie, jeśli powiem „nie wiem”? Wokół tej myśli zdaje się skupiać najnowsza książka poetycka pisarki. „Nie mam pojęcia”, mówi Jezus, jeden z bohaterów tomu. Tym co porusza, jest otwarcie na naiwność, niepewność i otwarte wyrażenie słabości. I nie chodzi tu bynajmniej o fatalizm czy karmienie rozpaczy. Żabnicka odsłania to, co miękkie, a czyni to w sposób tak ujmująco prosty i wyważony, bez ozdobników, patosu i zbędnych plot twistów, że po lekturze warto wziąć jednak oddech. Albo dwa. I pożyczać książkę dalej.
Przerwane objęcia
Myślałam, że to chrupnięcie
na spacerze to coś w nodze, jak często u mnie. Ale kiedy
potem próbowałam
przytulić dziecko, w ramionach oprócz niego miałam
dom, miasteczko, obcych ludzi, drogi, kolory, światło, fabryki,
plaże i oceany; wszystko. I
zrozumiałam, że złamałeś mi serce i że tak pęka człowiek.