fot. Materiały organizatora

Historia teatrem opowiedziana

Gdzieś blisko nas znajduje się teatr, który nie rzuca się w oczy. Brak mu monumentalnego budynku czy choćby przyciągającego wzrok szyldu. To niemal teatr dla zaufanych – trzeba wiedzieć, gdzie go znaleźć, choć ma siedzibę w samym centrum Poznania.

Sądząc jednak po tym, jak pełno jest tam widzów na spektaklach, spore grono osób znajduje to miejsce bezbłędnie: mowa o Republice Sztuki Tłusta Langusta, gdzie działa Teatr Usta Usta.

Gdzieś daleko stąd

Dokładnie 11 listopada Teatr Usta Usta odebrał II nagrodę za spektakl „Gdzieś daleko stąd” (powstały w ramach priorytetu 6. otwartego konkursu ofert: Kultywowanie pamięci o zasłużonych dla miasta, regionu i kraju wybitnych postaciach, miejscach i wydarzeniach historycznych oraz ochrona i popularyzowanie tradycji kulturowych Poznania i jego mieszkańców) w konkursie Pro bono Poloniae im. Dawida Krupeja, organizowanym przez Muzeum II Wojny Światowej.

 

Celem konkursu było przedstawienie „wydarzenia promującego polską kulturę w kraju i za granicą, ze szczególnym uwzględnieniem wątków historycznych i patriotycznych oraz promocji historii Polski w latach 1939–1945”.

Plakat spektaklu, fot. materiały organizatora

Plakat spektaklu, fot. materiały organizatora

Osobom, które kojarzą Teatr Usta Usta głównie ze spektaklami site-specific, nagroda w takim konkursie może się wydać czymś dziwnym. Całkiem niesłusznie, od kilku bowiem lat Usta Usta (oraz Ewa Kaczmarek jako Laura Leish w indywidualnych projektach) przygotowują spektakle opowiadające o wojennej historii Wielkopolski, przypominając doświadczenia mieszkańców naszego regionu, które nieco odmienne są od tych, jakie stały się udziałem mieszkańców innych części Polski.

Zryw 

Tę odrębność twórcy wydobyli już w przedstawieniu „Zryw” opowiadającym nie tyle o samym powstaniu wielkopolskim, ile bardziej o tym, jak podtrzymać pamięć o tym wydarzeniu, jak przebić się z wiedzą o nim, kiedy – jak pada w spektaklu –

 

„To powstanie jest anonimowe, tak jak my jesteśmy anonimowi! Przemilczane, zawstydzane, bagatelizowane, odrzucane, tak jak my jesteśmy odrzucani! Nie napisał o nim żaden Mickiewicz, nie odmalował go żaden Kossak czy Grottger”.

 

Można uznać, że ostatnie przedstawienia, takie jak „Tymczasem pa, Kochany Skarbunieczku” czy właśnie „Gdzieś daleko stąd”, są wyrywaniem wojennych doświadczeń Wielkopolan z anonimowości. O ile jednak „Zryw” korzystał z groteskowego anturażu przywoływania czy też rekonstruowania historii powstania, o tyle w dwóch kolejnych groteska służy pogłębianiu atmosfery zagrożenia, strachu i okropności.

Ciekawe jest to, że spektakl „Gdzieś daleko stąd” zdobył nagrodę w tej samej kategorii, w jakiej nagrodzone zostały grupy rekonstrukcyjne, zajmujące się odgrywaniem na żywo, w formie niby – przedstawieniowej wydarzeń historycznych, głównie tych militarnych.

Lecz w spektaklach Teatru Usta Usta mamy do czynienia z nieco odmienną formą rekonstrukcji, choć to właśnie grupa rekonstruktorów – Anonimowych Patriotów jest bohaterami „Zrywu”: rekonstrukcja nie polega na tu dosłownym odtworzeniu zdarzeń i działań, lecz na próbie odbudowania w nas – widzach – emocji, jakie towarzyszyły bohaterom.

Tym, co niewątpliwie łączy przedstawienia z tradycyjnymi rekonstrukcjami jest ich historycyzm: prezentowana jest w nich historia związana z dwudziestowiecznymi konfliktami zbrojnymi, a kontekstem i źródłem są dokumenty z epoki.

 

Marcin Głowiński podczas listopadowej gali, fot. materiały organizatora

Marcin Głowiński podczas listopadowej gali, fot. materiały organizatora

Świadectwa i dokumenty, jakie były punktem wyjścia, nie są umieszczane przez artystów in extenso w spektaklach, stanowią raczej ich metaforyczną ramę. W ten sposób można określić ostatnie przedstawienia metadokumentalnymi: udokumentowana, wojenna historia Wielkopolan mieszkających na terenach wcielonych do Rzeszy jest ubierana w teatralną formę.

W przypadku „Zrywu” punktem wyjścia do ponownego odegrania powstania wielkopolskiego jest potoczna wiedza rekonstruktorów taką, jaką posiada przeciętny mieszkaniec Poznania – miasta, w którym co jakiś czas odgrywa się przyjazd Paderewskiego i powitanie go na dworcu przez tłum mieszkańców.

Pierwsza część spektaklu jest prezentacją właśnie tych realnych zdarzeń oglądanych w krzywym zwierciadle, a nie poważną rekonstrukcją historyczną. Do części serio przechodzimy wtedy, kiedy na scenie pojawiają się postacie autentycznych bohaterów powstania: Zdzisława Józefa Czen De Fu, Stacha Nogaja, Franciszka Zygarta.

„Tymczasem pa, Kochany Skarbunieczku”

W przypadku „Tymczasem pa, Kochany Skarbunieczku” źródłem inspiracji i wiedzy o rzeczywistości okupacyjnej były kolorowe rysunki z czasu II wojny światowej prezentujące ulice Poznania, które inżynier Antoni Kowalski szkicował dla swojego syna Jurka, zwanego przez rodziców Skarbunieczkiem.

Rysunki owe posiadają wagę dokumentów, ponieważ powstały jako zapis podtrzymywania relacji na odległość między wysłanym na wieś synem a ojcem, który mógł go tylko z rzadka odwiedzać.

Plan dokumentalny rysunków, w których obrazy wojny wcale nie istnieją, jest dopełniony historią rodziny Kowalskich bardzo z kolei dotkniętej rzeczywistością wojenną. Ponieważ głównym bohaterem spektaklu jest dziecko, a konkretniej tamto dziecko, jakie wciąż istnieje w ciele dorosłego, żyjącego po wojnie mężczyzny, narracja w spektaklu prowadzona jest właśnie z dziecięcej perspektywy.

 

Gala wręczenia nagród, fot. materiały organizatora

Gala wręczenia nagród, fot. materiały organizatora

Strategia przyjęta w „Tymczasem pa…” wydaje mi się bardzo bliska tej, jaką wykorzystano w wystawie dla dzieci w Muzeum II Wojny Światowej, gdzie doświadczenie wojny pokazane jest na przykładzie sytuacji codziennych, a więc znanych dziecku: znikające zabawki, coraz gorsze ubrania, biedniejący, a potem zniszczony dom.

Nagrodzony przez gdańskie muzeum spektakl „Gdzieś daleko stąd” wychodzi od świadectw osób przesiedlonych w czasie II wojny z terenów włączonych do Rzeszy. Te autentyczne historie i głosy bohaterów można poznać jeszcze przed samym przedstawieniem. Fragmenty wspomnień wysiedlonych, jakie pojawiały się w starych artykułach gazetowych, wiszą w ramkach na ścianach skromnego foyer teatru.

Być może sprawił to kontekst rzeczywistości, z kryzysem uchodźczym na granicy polsko-białoruskiej, a potem falą uciekinierów z Ukrainy, ale kontekst lokalny i historyczny tego spektaklu zniknął. Opowieść o tamtych ludziach stała się przede wszystkim historią o tych, którzy teraz znaleźli się w tej samej sytuacji, co Wielkopolanie w latach 40. XX wieku.

Jest to chyba najsmutniejsza konkluzja wypływająca ze spektaklu – historia wcale się nie skończyła, tylko wiruje w okrutnym tańcu.

Uczenie pojednania 

Przygotowując swoje przedstawienia metadokumentalne, Teatr Usta Usta zdobył dużą wprawę w tym, jak poprzez środki teatralne opowiadać o historii, ale nie o „wielkich” faktach, na jakich zwykle budowana jest narracja historyczna (bitwy, kampanie itp.), a o ludziach, którzy jej doświadczali. To całkiem nowy nurt teatru wykorzystującego doświadczenia wojenne.

Jego celem nie jest wzbudzenie tak zwanych postaw patriotycznych, sprowadzających się do przekonania widzów o okresowej konieczności „umierania za ojczyznę” czy przypominania o martyrologii w taki sposób, by wzbudzić nienawiść do dawnych wrogów.

 

To teatr, w którego centrum znajduje się tak zwany zwykły człowiek postawiony wobec wielkiej historii, będącej kontekstem dla jego własnego życia.

Taki model narracji dominuje obecnie w większości europejskich muzeów wojennych. Jego celem nie jest ponowne antagonizowanie, ale odwrotnie – uczenie pojednania. Bardzo cieszę się, że to właśnie instytucja, jaką jest gdańskie Muzeum II Wojny Światowej, doceniła i nagrodziła taki rodzaj teatralnej narracji, w której wielka historia służy przede wszystkim wzbudzeniu refleksji i współodczuwania wobec zwykłych, milczących ofiar wojny.

Gratulacje!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
6
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0