Homesick
Opublikowano:
13 maja 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Maciek Nabrdalik od czternastu lat prowadzi w okolicach Czarnobyla konsekwentną fotograficzną dokumentację. Nie interesuje go rekonstruowanie sekwencji zdarzeń sprzed lat ani analiza skutków awarii elektrowni. Przygląda się prywatnym wspomnieniom i wyobrażeniom ludzi, którzy w cieniu katastrofy funkcjonują tu i teraz. Skupia się na ich codzienności i na detalach współczesnej sytuacji.
W tym dokumentalnym ujęciu sens katastrofy buduje się za pośrednictwem rozbieżnych perspektyw, z jakich jest ona dzisiaj wspomniana, i manifestuje się poprzez zmiany w sposobach życia, do jakich to zdarzenie zmusiło całe rzesze ludzi.
Najważniejsi w fotograficznej mozaice są oczywiście ludzie bezpośrednio poszkodowani – przesiedleni ze skażonej strefy mieszkańcy Paryszewa, Korogodu czy Prypeci.
Straty, jakich doświadczyli, śmierć bliskich, pozostawione za sobą ziemie, postępujące dziczenie krajobrazu, w jakim zatopione są ich wspomnienia – to najbardziej przejmujące relacje, jakie zebrał Nabrdalik.
I to pierwszy z poziomów codziennego życia toczącego się w cieniu elektrowni – jedna ze współczesnych perspektyw, z jakiej rysuje się obraz przeszłej katastrofy.
Ale bohaterów tej opowieści jest więcej, a każdy z nich z innego punktu widzenia konstruuje dość arbitralnie i na własny użytek – znaczenie tych samych zdarzeń sprzed lat.
I te właśnie nieprzystające do siebie rodzaje pamięci są treścią wystawy „Homesick”.
Na kilku warstwach wystawy krzyżują się opowieści o ludziach mieszkających tuż obok zamkniętej strefy, o wracających do opuszczonych domów raz w roku, i o tych, którzy są tam dziś najczęstszymi bywalcami – turystach nuklearnych. Wszyscy oni dodają do zestawu wyobrażeń na temat katastrofy swoją na wskroś współczesną interpretację.
Powroty
Na tydzień po Wielkanocy, w czasie ukraińskiego święta zmarłych, wysiedlona strefa wokół elektrowni otwiera się dla byłych mieszkańców. W ten jeden dzień w roku możliwa jest wizyta na grobach bliskich. To jedyna szansa odwiedzenia domów, które trzeba było nagle i raz na zawsze opuścić. Okazja do spaceru po miejscach, z jakimi związane są historie rodzinne albo wspomnienia z dzieciństwa. W jednym z tekstów towarzyszących temu projektowi Maciek Nabrdalik pisał o tych sytuacjach:
(…) z jedną z tutejszych rodzin wspólnie przechadzaliśmy się po zaroślach, które były wcześniej ich skrupulatnie utrzymanym ogrodem. Wrócili, żeby uratować młodą wiśnię. Mieli ją posadzić na grobie ojca w miejscowości, do której zostali przesiedleni. Para młodych ludzi spacerowała wzdłuż brzegu rzeki, wspominając, gdy latem, jako dzieci, kąpali się w tym samym miejscu. Nigdy nie zapomnę człowieka, który po wejściu do tego, co pozostało z jego domu, instynktownie zaczął zamykać okna, chociaż już od lat nie było w nich szyb.
A w krótkiej rozmowie, jaką przy okazji wystawy przeprowadziliśmy, uzupełnił:
Maciek Nabrdalik: To były najbardziej wzruszające podróże. Pozwalały na bardzo drobiazgowe obserwacje, których nigdy nie byłbym w stanie poczynić, gdybym sam znalazł się w domach tych ludzi. Ktoś pokazuje mi na framudze drzwi nacięcia, którymi oznaczał wzrost swoich dzieci. Ktoś inny dzieli się wspomnieniami związanymi z tą właśnie ziemią – i to rzecz dla mnie niepojęta. Może tego przywiązania do ojcowizny po prostu nie znałem? To coś innego, niż nostalgia za mieszkaniem, które twoi rodzice nabyli w okolicy czasu twoich urodzin.
Samo wydarzenie – awaria – nie jest dla nich istotna. Żywa jest za to pewna strata, jakiej sami, bezpośrednio, na co dzień doświadczają. Wspomnienia są wszędzie, gdzie spojrzysz: portret zmarłego na ścianie, grób, który raz do roku można odwiedzić w zamkniętej strefie. Jakby co chwila pojawiały się sytuacje przypominające: straciłeś dom, straciłeś życie, które wiodłeś.
Izolacja tego terenu jeszcze wzmacnia poczucie, o jakim mówię. Nie ma tu nic wokół, nie ma więc alternatywy dla rozpatrywania ostatnich 35 lat w kategoriach pamięci o przeszłości. To zupełnie inna sytuacja od wszystkiego innego, co miałem szansę poznać w innych miejscach na Ziemi.
Stratę czegoś tak ulotnego, jak krajobraz, jak sad, jak wspomnienie miejsca z dzieciństwa – trudno nawet wysłowić. W przejmujących zdjęciach dokumentujących coroczne odwiedziny w zamkniętej strefie ten właśnie brak – staje się centralnym elementem pierwszej z narracyjnych warstw wystawy.
Granica zamkniętej strefy
Druga z warstw – to życie toczące się we wsiach znajdujących się na granicy strefy skażonej, na końcu ślepych dróg prowadzących do elektrowni, tuż przed drutem okalającym niezamieszkały teren wokół Czarnobyla. Nadal nieprzerwanie płynie tu historia mieszkańców. Żyją na tyle daleko od elektrowni, by było tu w miarę bezpiecznie – nie musieli więc wyjeżdżać, nie zostali zmuszeni do przesiedlenia. Ale jednocześnie, z dnia na dzień, znaleźli się na samym krańcu świata:
Maciek Nabrdalik: To ludzie żyjący dokładnie tam, gdzie mieszkali też przed wybuchem. Zostali tam po 1986 roku albo wyjechali na krótko i po kilku latach wrócili. Nie chciałem dzielić na zdjęciach ich świata na strefy odgrodzone od siebie drutem kolczastym – pojawiają się więc i jedni, i drudzy, wewnątrz i na zewnątrz strefy zamkniętej. To ciąg płynących nieprzerwanie codziennych sytuacji, jakie wskutek katastrofy znalazły się na pograniczu.
Turystyka nuklearna
Trzecia warstwa: zimne, industrialne centra sterowania elektrowni nijak nieprzystające do zdarzeń z codzienności, jaka jest stałym tematem pozostałych fotografii, zrealizowanych z wielką empatią. Tu jest inaczej. Na zamglonym tle pojawiają się po prostu, jedna po drugiej, turystyczne klisze: „pustka”, „ruiny”, „elektrownia” – obrazy, z jakimi przyjeżdżają do Czarnobyla turyści, głodni nuklearnego dreszczyku emocji.
I to ich wyobraźnia układa się w kolejną warstwę opowieści.
Na maleńkich polaroidach, w charakterystycznych kolorach i w estetyce pamiątki z wakacji – sportretowany jest turystyczny przemysł, jaki narósł wokół zamkniętej strefy Czarnobyla.
Sławutycz
W taki sposób, w kilku różnych fotograficznych konwencjach, „Homesick” koduje kolejne, nieprzystające do siebie warstwy pamięci.
Tak się dzieje też w drugiej sali galerii, gdzie rodzinne archiwalia zestawione są z całkiem zwyczajnymi scenami życia, toczącego się w niewielkim ukraińskim miasteczku.
Maciek Nabrdalik: Te zdjęcia opowiadają o bardzo konkretnym miejscu. W rok po katastrofie, wysiłkiem ośmiu republik Związku Sowieckiego, wybudowane zostało miasto. Sławutycz miała zastąpić Prypeć i miała się stać nowym domem dla ludzi ewakuowanych ze skażonej strefy tuż po katastrofie. Ale poza tym Sławutycz ma też swoją własną charakterystykę. To miasto idealne, zbudowane według najlepszych wytycznych socjalizmu swojego czasu. Każda dzielnica odzwierciedla styl jednej z ośmiu republik, które się na tę budowę złożyły. W sowieckim duchu, pod hasłem wypisanym pod którymś z tutejszych pomników – „Na popiele starego wybudujemy nowe miasto” – powstało to satelitarne dla elektrowni osiedle. Powstało miasto z własną dumą, z własną legendą, z najbardziej nowoczesnymi szkołami. „Najmłodsze miasto Ukrainy i Europy”, zbudowane z socjalistycznym rozmachem.
Mieszkańcy nadal są tu w całości zależni od pracy związanej z Czarnobylem. I ci, których tu przesiedlono, i ci nowi, bo na potrzeby elektrowni ogłoszono nabór załogi. Ale ponieważ już trzydzieści pięć lat trwa usuwanie skutków katastrofy, a ten proces polega na stopniowym wygaszaniu elektrowni, to z roku na rok coraz mniej potrzebuje ona pracowników. Stopniowo, zamiast kilku tysięcy, na zatrudnienie może liczyć kilkuset ludzi. Kiedy zacząłem tam przyjeżdżać, bardzo wielu mieszkańców, łącznie z tymi młodymi, miało pracę. Jej jednak systematycznie ubywało aż do momentu, gdy młodzi zaczęli wyjeżdżać. W ten sposób nie tylko Prypeć, ale też Sławutycz pomału staje się kolejną ofiarą Czarnobyla.
I również to miasto skazane będzie na wyludnienie, gdy uda się ostatecznie usunąć skutki katastrofy.
Pamięć zamiast historii
W całej tej wieloletniej pracy Maćka Nabrdalika w ogóle nie interesuje katastrofa. Nie chodzi mu o sekwencję zdarzeń: o to, o której godzinie wybuchło, kto był na stanowisku, kto pierwszy zachorował, ani o to, jak władze starały się reagować. Katastrofa elektrowni pojawia się jedynie pośrednio, odbija się w pamięci i w wyobraźni tych, którzy żyją tu teraz.
Sensem fotograficznej opowieści tego typu nie jest dotarcie do prawdy z przeszłości ani komentarz dotyczący socjologicznych skutków katastrofy. Chodzi raczej o rozpoznanie pewnej prywatnej perspektywy ludzi, żyjących w cieniu nuklearnego kataklizmu, i codzienności, jaką wskutek tego zdarzenia dziś tworzą.
Tak rozumiana „katastrofa” buduje się nie z obiektywnych faktów, ale z całego zestawu prywatnych doświadczeń i emocji. Taka „katastrofa”, choć wydarzyła się w 1986 roku, zmienia się i napełnia nowymi znaczeniami razem z transformacjami sytuacji, z jakich się ją ogląda. I to element pracy Maćka Nabrdalika, jaki na mnie robi największe wrażenie. 14 lat spędzonych na obserwacjach czarnobylskiej codzienności nie ma doprowadzić do jakichś wiążących wniosków, nie zakończy się nagle jakimś arbitralnym stwierdzeniem. Maciek odkrywa dynamiczny proces, który będzie trwał, dopóki będą w okolicy osoby, których prywatny świat nadal zdeterminowany jest przez katastrofę:
Maciek Nabrdalik: Nie wiem, czy pamięć moich bohaterów zmieniała się w czasie 14 lat mojej pracy. Czy na nowy sposób zaczęli rozumieć przeszłość? Raz tylko zdarzyło się, że jedna kobieta, w czasie corocznej wizyty w wysiedlonej strefie powiedziała: „to ostatni raz”. Wychodząc, potknęła się o jakąś złamaną brzozę i rzuciła – „to nie ma sensu, niczego nie jestem tu już w stanie naprawić”. I nie chodziło jej o fizyczne zmiany – naprawy opuszczonego domu, ale o to, że tę część przeszłości trzeba zostawić za sobą. To chyba jedyna opowieść świadcząca o potrzebie zapominania. Zdecydowana większość z ludzi, których spotkałem, w tej przeszłości tkwi. Przez ostatnie lata przyglądali się śladom życia, które zostawili za sobą.
Zmienia się za to sytuacja. Czarnobyl stoi u progu kolejnego przełomu. Zamknięta strefa prędzej czy później się otworzy. Tylko czy skorzystają na tym ludzie, którzy w tych okolicach dzisiaj mieszkają? Czy pojawią się możliwości powrotu przesiedlonych? Szczerzę wątpię. Teren wokół elektrowni, mimo że zamknięty, działa nadal, tyle że całkiem inaczej. Ma swoją własną współczesną charakterystykę. Oligarchowie prowadzą tam interesy, na przemysłową skalę wywożą drewno, kupują za bezcen ziemię. I możliwe jest, że gdy da się tam wrócić, nie będzie już nikogo, kto pamięta dawny Czarnobyl i kto przez ostatnich 35 lat żył wspomnieniem tamtego miejsca. Wyobrażasz sobie, jaka to by była społeczna niesprawiedliwość? Pozwolić tym ludziom dokończyć życie w warunkach, w jakich dziś funkcjonują, a Czarnobyl przekazać komuś innemu, całkiem obcemu?
Homesick
Wystawa w poznańskiej Centrali, plac Ratajskiego 6a
26.04 – 22.05.2021, wystawa czynna od wtorku do piątku w godzinach 16:00–19:00, w soboty 12:00–15:00
Maciek Nabrdalik – fotograf dokumentalista, członek prestiżowej amerykańskiej VII Photo Agency, która zajmuje się głównie zmianami socjologicznymi w Europie Wschodniej. Laureat takich nagród jak .in.. World Press Photo, Pictures of the Year International, NPPA The Best of Photojournalism oraz licznych nagród Grand Press Photo w Polsce. Juror cenionych konkursów. Jego prace były wystawiane i publikowane na całym świecie. Współautor fotograficznej publikacji „The Irreversible” z 2013 r. o ocalonych z niemieckich obozów nazistowskich, „Homesick” opowiadającej o ludziach, których życie zmieniło się w wyniku wybuchu elektrowni w Czarnobylu oraz autor wydanej w USA w 2018 r. książki fotograficznej „OU”, będącej portretem polskiej społeczności LGBTQ. Laureat Nieman Fellowship na Uniwersytecie Harvarda. Mieszka w Polsce, choć pracuje na całym świecie (biogram autora pochodzi z materiałów organizatorów).