fot. Marta Konek

Imponujące jelonki rogacze

Pamiętacie fascynujące opowieści z dzieciństwa o chrząszczach mieszkających na dębach? Wielkich jak dłoń, z ogromnymi rogami…

I choć te opowieści z perspektywy dorosłego wydają się mocno przesadzone, to jednak spotkanie z jelonkiem rogaczem robi wrażenie. Szczególnie, gdy towarzyszy mu barwna opowieść ludzi, którzy o jelonkach wiedzą wszystko, a może nawet więcej. To od nich dowiedzieliśmy się, że to panie jelonkowe zaczynają imprezę, że są niezbyt wierne, więc panowie siłą przedłużają randkę, że wszystko chce zjeść jelonka, a sproszkowany jelonek służył niegdyś jako afrodyzjak.

Na manowce, na jelonki

W tym roku wyprawę na jelonki zorganizowała ekipa Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego. Pierwszy tematyczny spacer przyrodniczy z cyklu „Na Manowce” odbył się w Przemęckim Parku Krajobrazowym. Gdzie to jest? W południowo-zachodniej Wielkopolsce, na pojezierzu Leszczyńskim (więcej informacji o atrakcjach turystycznych i przyrodniczych związanych z parkiem znaleźć można w jednej z 14 części genialnej publikacji „Kierunek krajobraz” wydanej przez ZPKWW).

 

Zanim z leśnego parkingu ruszyliśmy na jelonki, Marek Wąsowicz z Nadleśnictwa Włoszakowice opowiedział o retortach do wypalania węgla drzewnego. W pobliżu leśniczówki w Krzyżowcu znajdowały się resztki takiej retorty, pochodzące jeszcze sprzed II wojny światowej. W 2011 roku retorta została odbudowana, a panowie leśnicy zaczęli uczyć się trudnej sztuki wypalania węgla.

 

Do takiej retorty trafia kilkanaście metrów drewna bukowego i dębowego (oraz ciut iglastego w proporcjach opracowanych metodą prób i błędów). Wypał trwa kilka dni. Na początku kominy i metalowa czasza są otwarte, w trakcie wypalania stopniowo są zamykane. Z takiego jednego wypału można uzyskać około 500 kg węgla drzewnego.

 

„Przy pierwszym wypale na dnie retorty została nam kupka popiołu.” – pan Marek barwnie opowiadał o pierwszych próbach i o tym, że gdy prowadzą pokazy wypalania, kierowcy bardzo często dzwonią na numery ratunkowe alarmując, że pali się las.

 

Od wypału węgla gładko przeszliśmy do świetlistej dąbrowy. O tym, czym jest świetlista dąbrowa opowiedział prowadzący spacer Rafał Śniegocki, dyrektor ZPKWW. Otóż od średniowiecza w lesie wypasano bydło i trzodę. Wartość lasu szacowano nie według ilości drewna, a na podstawie liczby świń, które w danym lesie można było wyżywić. Według ówczesnych szacunków do wykarmienia jednego wieprza trzeba było 25 dębów.

 

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Wypasanie zwierząt gospodarskich w lesie miało jeszcze jeden skutek – podszyt był regularnie zgryzany, więc pod dębami bujnie rozrastały się trawy. W ten sposób powstały świetliste dąbrowy – fragmenty baśniowego, pełnego słońca lasu, które absolutnie nie przypominały puszczańskich ostępów.

Właśnie z taką dąbrową mamy do czynienia w Przemęckim Parku Krajobrazowym.

Noce i dnie z jelonkami

Na jednej z leśnych polan czekał na nas Piotr Dziełakowski, autor filmu „W parze z dębem” – Pan Piotr o jelonkach wie chyba wszystko. Spędza tutaj dnie i noce. Zna każde drzewo, każde wydzielenie. Zdradził mi, że w tym tygodniu znalazł takie miejsce, w którym znajdowało się siedemnaście osobników jelonka 

Rafał Śniegocki opowiadał, że jedną ze wskazówek, iż w okolicy mogą bytować jelonki, są nacieki na korze dębów. Szukając jelonków trzeba szukać takich wilgotnych plam na pniach. Drugą wskazówką jest obecność szerszeni, ale o tym za chwilę.

 

Sam Piotr Dziełakowski zdradził, że jelonki to jego druga fascynacja. 

 

„Wszystko przez tego pana po lewej stronie – żartował, wskazując na Marka Wąsowicza – bo ja jestem zakochany w żurawiach i sens mojego życia to żurawie. Od nich zaczęła się moja fotografia i praca nad filmami.”

 

Jednak któregoś dnia Marek powiedział do Piotra – zrób film o jelonku rogaczu i tak się zaczęło.

 

„O jelonkach nie wiedziałem nic.” – po tej deklaracji popłynęła opowieść o szukaniu informacji na temat tych tych chrząszczy.

 

Informacji, których nie było zbyt wiele, w dużej mierze rozproszone były po anglojęzycznych pracach naukowych, a nawet jeśli na coś się trafiło, to skierowane były do innych naukowców.

 

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

„Brakowało informacji praktycznych. Bo filmowiec musi wiedzieć co, jak, gdzie i dlaczego – Piotr Dziełakowski mówił o tym, że dopiero rozmowa z Rafałem Śniegockim dała mu takie ogólne pojęcie czego się spodziewać – pierwszy sezon spędziłem w lesie. Meldowałem się tu o 14.00, siedziałem do 23.00-24.00. Jechałem do domu żeby coś zjeść i pójść do pracy.” – wspominał.

 

Sezon to okres od końca maja do początku lipca.

 

„Zdarza się, że i w sierpniu jakiś facet się obudzi. Wyjdzie i szuka dziewczyn, a tu już po imprezie.” – Piotr opowiadał, że w kolejnym roku także cały sezon spędził w lesie, ale już był mądrzejszy o te półtora miesiąca.

 

W tym roku filmu już nie musi kręcić, ale nadal przyjeżdża, chodzi po lesie, sprawdza, co się dzieje w jelonkowym świecie.

 

„Co jest piękne u jelonków, to fakt, że to dziewczyny rozpoczynają imprezę. A jak zaczną, to włączają się wszyscy.” – mówił.

 

Samica po wyjściu spod ziemi znajduje miejsce na dębie, w którym kora jest uszkodzona. Dorosłe jelonki żywią się dębowym sokiem, więc samica znajduje taki wyciek i potężnymi, krótki żuwaczkami jeszcze podrażnia miazgę, by sok płynął obficiej. W jej ekskrementach zawarte są feromony, które przywabiają samce.

Impreza przy dębowym soku

Wokół wycieku z dębowym sokiem zaczynają się igrzyska. Samce toczą długotrwałe, widowiskowe walki. Zwierają się potężnymi żuwaczkami, przerzucają, zrzucają na ziemię. Po takim wysiłku samiec musi się zregenerować, więc podczas kopulacji pobiera sok z żuwaczek partnerki. A że panie jelonkowe nie należą do wiernych, więc samiec oplata swoją wybrankę odnóżami, tworząc tzw. koszyczek i trzyma ją mocno, żeby nie uciekła, nawet przez 24 godziny, bo tyle u jelonków może trwać akt miłosny.

 

Jednak płynący z dębu sok przywabia nie tylko jelonki. Wkrótce przy źródełku pojawiają się szerszenie, a za nimi motyle i różne muchówki.

 

„Słucham, gdzie są szerszenie i idę za szerszeniami. One doprowadzają mnie bezpośrednio do jelonków.” – pan Piotr mówił, że gdy samica ulatnia się, żeby złożyć jajka, impreza zaczyna się kończyć.

 

fot. Marta Konek

fot. Marta Konek

Kora zaczyna się zasklepiać, sok już nie płynie. Jeszcze przez chwilę przy wycieku kręcą się samce, ale nie trwa to już długo. Taka impreza przy dębowym soku może się źle skończyć dla jelonka. 

 

„Jelonek nie ma łatwo, jest największym chrząszczem i wszystko na niego poluje.” – mówił dyrektor Śniegocki.

 

Zaczyna się od jajka i larwy, gdy na jelonki czyhają różne pasożyty i grzyby. Pędrak to spora porcja białka i za tym białkiem uganiają się dziki buchtujące wokół pni, w których żerują jelonki. A potem chrząszcze mogą paść ofiarą jeży, kun, lisów, łasic, krukowatych, dzięciołów, nietoperzy. Wszystko chce zjeść jelonka. A jeśli on nie da się zjeść, jeśli nie zginie w walce o samicę, to po 2-3 tygodniach po wyjściu spod ziemi umiera śmiercią naturalną.

 

Samica po kopulacji składa jaja wokół pnia, którego korzeniami będą żywić się larwy. I tu niespodzianka, jelonki do rozrodu potrzebują pniaków po wyciętych drzewach.

 

„Sto lat temu ten drzewostan wyglądał zupełnie inaczej.” – Marek Wąsowicz opowiadał o tym, że był tu lity bór sosnowy podszyty dębem.

 

Gdy sosny wycięto, dęby zajęły ich miejsce. Lasy Państwowe prowadzą tu rębnię częściową, czyli wycinają pojedyncze drzewa i pozwalają, by drzewostan odnawiał się w naturalny sposób. Widać to pięknie w miejscach, gdzie wycięto pojedyncze dęby – wokół pni pną się w górę młode dębczaki.

Takich cztero a nawet sześcioletnich pniaków potrzebują jelonki. Starsze pnie są dla jelonków nieatrakcyjne, ale służą innym gatunkom.

 

„Taka forma rębni utrzymuje na jednolitym poziomie populację jelonka i jeszcze odnawia las w sposób naturalny.” – podkreślał pan Marek.

 

Obszar świetlistej dąbrowy objęty jest ochroną w ramach Natury 2000. Był nawet pomysł, aby powstał tu rezerwat.

 

„Ale gdyby powstał, to by nie było takiej populacji jelonka, bo w rezerwacie nie można wycinać drzew.” – puentowali panowie, a przecież (patrz wyżej) jelonkom potrzebne są martwe pniaki.

 

Co prawda w Wielkiej Brytanii przerobiono ten temat i tam specjalnie dla jelonków zakopywano w ziemi dębowe pnie, ale po co psuć coś, co całkiem nieźle działa? Populacja jelonka rogacza w Przemęckim Parku Krajobrazowym jest jedyną tak silną i stabilną populacją w Wielkopolsce. Tutejsze jelonki bada profesor dr hab. Edward Baraniak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza.

Helikoptery ze świetlistej dąbrowy

Co jeszcze można powiedzieć o jelonkach? Otóż mogą wyglądać różnie, czasami samce wyglądają jak samice, czyli nie posiadają tych imponujących żuwaczek. Dzieje się tak, gdy pędraki z racji małej ilości pokarmu czy niesprzyjających warunków atmosferycznych wychodzą spod ziemi zbyt wcześnie (prawidłowy rozwój jelonka od złożenia jaja do postaci dorosłej trwa około pięciu lat).

Samiec z dobrze rozwiniętymi żuwaczkami ma około 8 cm, przy czym same żuwaczki to około 3,5 cm. Samice zazwyczaj są mniejsze, ale trafiają się i takie, które niemal dorównują wielkością samcom. Chrząszcze fruwają, więc mogą się przemieszczać pomiędzy dębami. Lecą z ciałem ułożonym pod kątem 45 stopni, z wyciągniętymi odnóżami.

 

„Bardzo łatwo je usłyszeć, bo furkot jest podobny do furkotu helikoptera.” – mówił dyrektor Śniegocki.

 

Kiedy najłatwiej spotkać jelonka? W parny, gorący, burzowy wieczór. Startują do rójki koło godziny 22.00.

 

To tylko część z opowieści zasłyszanych podczas spaceru „Na manowce”. Piotr Dziełakowski opowiadał o tym, że dąbrowy są najlepsze do medytacji i jest w nich coś magicznego. Podzielił się też z nami swoim fotograficznym marzeniem – otóż chciałby zrobić zdjęcie dudka zjadającego jelonka.

 

Rafał Śniegocki mówił o tym, że skalpy jelonków (głowy z żuwaczkami) noszone były jako naszyjniki chroniące przed złymi spojrzeniami, a sproszkowane jelonki stosowane były jako afrodyzjak. Jako że z jelonkami nierozerwalnie związane są dęby (a może odwrotnie), usłyszeliśmy wiele historii o dębach, ich znaczeniu i wykorzystaniu w medycynie naturalnej. Podobno noszenie żołędzi w kieszeni chroni przed pijaństwem.

Klimat tego spaceru po świetlistej dąbrowie utrwalił Rafał Regulski z Radia Poznań. Opowieść o jelonkach będzie można usłyszeć w kolejnej audycji z serii „Drzwi do lasu”.

 

Natomiast ekipa z Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego już szykuje kolejne wyprawy i będą one równie ekscytujące jak wyprawa na jelonki z świetlistej dąbrowy.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
5
Świetne
Świetne
3
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0