Jak być kochaną według prozy Stanisławy Fleszarowej-Muskat. Trzech miłych Agaty
Opublikowano:
8 stycznia 2025
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Minimum środków. Brak scenografii, kilka zaledwie rekwizytów. Postaci wydobywane z mroku, powoływane do życia na oczach widza. Prosta historia o prostej prawdzie – każdy z nas potrzebuje miłości. Kolski Teatr Otwarty, w roku podwójnego jubileuszu 105. rocznicy urodzin i 35. rocznicy śmierci Stanisławy Fleszarowej-Muskat, pisarki z kolskim rodowodem, przeniósł na sceniczne deski jedno z jej opowiadań – „Trzech miłych Agaty”.
Jak zbudować spektakl na bazie ośmiostronicowego opowiadania, niemal pozbawionego dialogów? – Jeśli znajdzie się ciekawy temat, tekst, który tworzy obrazy w twojej wyobraźni, to nawet z krótkiej formy, jaką jest opowiadanie, może powstać forma teatralna. Oczywiście nie da się go dosłownie przełożyć. To raczej inspiracja, by pokazać, jak my to widzimy jako zespół. Obraz przychodzi do mnie, przedstawiam go aktorom, zaczynamy się ruszać, poszukiwać jego formy, dyskutujemy i analizujemy znaczenie, ruchome obrazy, zszywam i tak powstaje scena po scenie – mówiła w trakcie prac nad etiudą Aneta Piorun, aktorka, reżyserka, instruktorka Kolskiego Teatru Otwartego im. Czesława Freudenreicha.
„Trzech miłych Agaty” to jedno z opowiadań ze zbioru „Czarny warkocz” Stanisławy Fleszarowej-Muskat, pisarki, publicystki, felietonistki. – Ujął mnie poruszany w nim temat, dość niemodny, będący w kontrze do tego, co się dzieje.
Stwierdzenie, że kobiety chcą być kochane. Teraz panie raczej nie przyznają się do tego, że potrzebują miłości. Mamy radzić sobie bez mężczyzn. Mamy być silne, niezależne. Tak się nas projektuje. Ale czy to jest do końca prawda? Może współcześnie wstydzimy się przyznać, że pragniemy być kochane? – zastanawia się reżyserka.
Sceniczna miniatura
Tytułowa Agata pragnie miłości. Uparcie poszukuje mężczyzny. Naiwnie, za wszelką cenę, z determinacją, niesłabnącą nadzieją. Mimo porażek, upadków, wciąż podnosi się, bo wierzy, że go znajdzie. Chce, by ktoś przy niej był. Nieważne kto, byle był. A tu ciągle z tymi miłymi jest coś nie tak. – Mimo jej starań, nikt nie patrzy jej w oczy, nikt nie staje pod balkonem. Pani Halina Grabowska (wieloletnia dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Kole, znawczyni i żarliwa propagatorka dorobku Stanisławy Fleszarowej-Muskat – dopisek red.) wspomniała, że rzeczywiście u Fleszarowej pracowała gosposia o imieniu Agata, która miewała spotkania z mężczyznami i to najprawdopodobniej ona była inspiracją do napisania opowiadania – mówi Aneta Piorun.
Przygotowania do miniatury scenicznej trwały ponad dwa miesiące.
Agatę zagrała świetnie śpiewająca Agnieszka Ratajczak, która swój wokalny talent zaprezentowała w trakcie etiudy trzykrotnie, wykonując fragmenty utworów: „Moje jedyne marzenie”, „Groszki i róże” oraz „Kto tak ładnie kradnie jak on”. Miniaturze złożonej ze scenicznych obrazów towarzyszył oryginalny tekst autorki. W rolę Stanisławy wcieliła się Agata Dziedziczak. – Gram postać, która jest narratorem, opowiada, układa tekst. Jestem pisarką, więc na gorąco tworzę. Pojawiają się moje myśli, które za chwilę stają się obrazem, jestem ich częścią. Niczym stwórca wzbudzam je do życia – mówiła przed premierą. W role grupy kobiet, współtworzących obrazy, w jakich żyje sceniczna Agata, wcieliły się: Izabella Rutkowska, Katarzyna Gajda, Julia Starzec, Lidia Klimczak oraz Bernadetta Książkiewicz.
Natomiast kolejnych trzech miłych Agaty zagrali: Rafał Łukaszewski i Marcin Kowalski.
Jak zapowiadają twórcy, spektakl „Trzech miłych Agaty” wejdzie do repertuaru Kolskiego Teatru Otwartego.
Tropem Stanisławy
Choć w latach siedemdziesiątych książki Stanisławy Fleszarowej-Muskat wydawane były w rekordowych nakładach, a w biblioteczce każdego szanującego się kolanina jej powieści zajmowały całą półkę, dzisiaj autorka powoli jest zapominana. – Jeżeli ma się do czynienia z literaturą, w której zdania są tak wielokrotnie złożone, że na jednej stronie mieszczą się tylko dwa, to jaki musi być tam zasób słów! – komentuje Agata Dziedziczak. – Mamy nadzieję, że realizując na scenie jedno z jej opowiadań, przybliżamy jej twórczość, a na pewno jej nazwisko.
Może zachęcimy kogoś do sięgnięcia po książki autorki – ocenia Aneta Piorun.
Fleszarowa była mistrzynią powieści obyczajowej, poetką, publicystką, autorką dramatów, słuchowisk radiowych i scenariuszy filmowych. O czym nie każdy wie, rozpoczęła nawet prace nad kryminałem zatytułowanym „Nie ma już Ann Andrews”. W sumie napisała ponad 700 utworów.
Koło w życiu pisarki
Miastu Kołu poświęciła dwa utwory. Tytułowe opowiadanie ze zbioru „Czarny warkocz” (jedna z najbardziej osobistych publikacji) oraz powieść „Powrót do miejsc nieobecnych”. Powieściowy bohater wraca do rodzinnego miasteczka, leżącego na jednej z głównych tras krajowych. Znajomą stacyjkę często mijał, jadąc na Targi Poznańskie lub do dolnośląskich uzdrowisk.
Czytelnicy znający Koło, rozpoznają autentyczne miejsca: korty tenisowe, park miejski, hotel, gmach sejmiku, budynek szkoły realnej czy ruiny zamku.
Koło to przecież miejsce dzieciństwa i wczesnej młodości pisarki (wówczas Stanisławy Krzyckiej). Przyjechała tu wraz z rodzicami i starszym bratem. Tutaj w czasach gimnazjalnych w lokalnej gazecie publikowała swoje pierwsze prace literackie. – Fleszarowa w swojej biografii miała też i tragiczne wątki. Wojna, wywiezienie na roboty w Niemczech. Jednak w moim odczuciu najbardziej dramatyczny był fakt, jak bardzo zmieniła się sytuacja materialna w jej rodzinie wskutek utraty pracy przez ojca. Przyszło na nich znamienne wykluczenie, polegające na tym, że nie było ich stać na cokolwiek, zwłaszcza na naukę. To było ponad 10 lat inteligenckiego niedostatku.
Gdy był czas na rozwój, to go nie było, albo nie w takim wymiarze, w jakim powinien być, bo ojciec dostał wilczy bilet na wykonywanie zawodu nauczyciela – komentuje Agata Dziedziczak.
Oszałamiająca popularność, rzesze czytelników, niezwykła pracowitość (do dzieła życia, trylogii „Tak trzymać!” materiały historyczne i dokumentalne zbierała przez pięć lat!), lekkość pióra, a także umiejętność opisywania ludzi w ich codziennym życiu z ich zwykłymi problemami i radościami. Może warto odświeżyć sobie twórczość Stanisławy Fleszarowej-Muskat, odkryć ją na nowo lub po raz pierwszy?