Jak Udet szukał Mańczaka
Opublikowano:
11 marca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Kiedy Józef Mańczak, jeden z najbardziej znanych pilotów polskiego lotnictwa, trafił w 1939 roku do sowieckiej niewoli, rodzina nie zawahała się poprosić o pomoc niemieckiego generała Ernsta Udeta. Tyle że na pomoc było już za późno.
Zginął w Katyniu, prawdopodobnie 20 kwietnia 1940 roku.
Zostawił żonę, Ewę z domu Greiser, śpiewaczkę Opery Poznańskiej i dwoje dzieci: Krystynę i Andrzeja. Ewa była spokrewniona z Arthurem Greiserem, późniejszym hitlerowskim namiestnikiem Rzeszy w Kraju Warty.
Gdy naziści weszli do Poznania, fakt ten miał złowrogo zaciążyć na jej dalszym życiu.
Udet czuł się w obowiązku
O Józefie Mańczaku pisałem już na tych łamach w kwietniu 2019 roku, w kolejną rocznicę mordu katyńskiego. Powtórzę więc tylko kilka podstawowych faktów: urodził się w 1896 roku w Poznaniu. Tu ukończył szkołę powszechną i gimnazjum. W 1914 roku powołany do armii niemieckiej, służył kolejno w wojskach balonowych, jako tłumacz w dowództwie V Korpusu Armii w Poznaniu i 4. Pułku Lotniczego. Trafił do szkoły lotniczej w Darmstadt – tam zdobył dyplom i tytuł sierżanta pilota, bo cesarskie Niemcy z reguły nie awansowały Polaków do stopni oficerskich.
Na froncie zachodnim latał w eskadrze słynnego „Czerwonego Barona” – Manfreda von Richthofena. Poznał się tam bliżej z niemieckim asem Ernstem Udetem, drugim po Richthofenie pilocie myśliwca z największą liczbą zestrzeleń. Podobno podczas jednego z lotów bojowych uratował mu życie. Nic dziwnego, że Udet czuł się w obowiązku, by się odwdzięczyć.
Mańczak był wśród zdobywców Ławicy 6 stycznia 1919 roku. A z 3. Eskadrą Wielkopolską walczył na froncie polsko-ukraińskim, a potem polsko-bolszewickim. Dosłużył się orderu Virtuti Militari.
Po odzyskaniu niepodległości stał się lotniczym celebrytą. To on wykonał w 1920 roku słynne już zdjęcia lotnicze Poznania. W dwudziestoleciu międzywojennym został kupcem, przez trzy lata był właścicielem kina Bałtyk (wówczas Stylowego), a w 1930 roku zagrał w najdroższym filmie II RP – batalistycznej „Gwieździstej eskadrze” w reżyserii Leonarda Buczkowskiego.
Ewa z domu Greiser pod presją
15 stycznia 1923 roku liczący sobie wtedy 26 lat Mańczak wziął ślub z 20-letnią Ewą z domu Greiser, córką kupca Franciszka Greisera i Marii z domu Kwiatkowskiej. Po ślubie zamieszkali w kamienicy przy ulicy Mostowej 17.
Ewa była utalentowaną śpiewaczką Opery Poznańskiej, sopranistką Teatru Wielkiego, która występowała również w audycjach Polskiego Radia. Przedwojenna prasa pisała o niej niemal równie często, jak o jej mężu. Z tego związku przyszła na świat córka Krystyna i syn Andrzej.
Siostra Ewy Greiser, Lubomira, w 1935 roku została żoną innego oficera lotnictwa, Henryka Skotnickiego.
We wrześniu 1939 roku kapitan Mańczak otrzymał przydział do 3. Pułku Lotniczego w Bazie Lotniczej nr 3. W dniu 17 września 1939 roku w miejscowości Zwiniacze pod Łuckiem (dziś Ukraina) jego oddział został otoczony przez czerwonoarmistów. Mańczak trafił do obozu przejściowego w Szepietówce (już na terenie ZSRR). W październiku 1939 roku przewieziono go do Kozielska. Zginął w masowych egzekucjach w Katyniu w kwietniu 1940 roku.
W Katyniu zamordowany też został Henryk Skotnicki, mąż wspomnianej Lubomiry.
Bliscy Mańczaka i Skotnickiego, żyjący pod niemiecką okupacją w Poznaniu, znaleźli się jesienią 1939 roku pod presją. Blisko spokrewniony z siostrami Greiser nazistowski gauleiter Arthur Greiser złożył im bowiem ofertę przyjęcia na volkslistę.
„Wydaje mi się, że na zamku u niego była Maria Greiser, matka Ewy i Lubomiry. I to chyba ją gauleiter kusił niemieckim obywatelstwem dla niej i jej córek. Dotarł do nich podobno z własnej inicjatywy. Był pewny, że Maria i córki zapiszą się na volkslistę. Ale one odrzuciły tę propozycję” – opowiada Aleksandra Pietrowicz, do niedawna historyczka IPN, specjalizująca się w czasach niemieckiej okupacji.
Skutki odrzucenia tej „wspaniałomyślnej oferty” szybko okazały się bolesne. Lubomira z domu Greiser została wywieziona – jak wielu Wielkopolan – do Generalnego Gubernatorstwa. Ewa Mańczak z dziećmi musiała żyć w kiepskich warunkach materialnych w Poznaniu.
Co za paradoks!
Żona i bliscy uporczywie poszukiwali Józefa Mańczaka.
„Losami męża Ewy, kapitana Mańczaka, zainteresował się wysoki oficer Luftwaffe, jego były kolega z czasów wspólnej służby w niemieckim lotnictwie w czasie I wojny światowej – ujawnia Aleksandra Pietrowicz – Wiem od nieżyjącego już syna Józefa Mańczaka, Andrzeja, że ten oficer dowiadywał się nawet, czy nie można by naszego pilota wymienić z Rosjanami.”
Istniały bowiem wtedy takie sytuacje, że III Rzesza i Związek Sowiecki wymieniały się polskimi jeńcami wojennymi. Ale zdaje się, że ten niemiecki oficer uznał – co za paradoks! – że Mańczak będzie bezpieczniejszy w sowieckim obozie w Kozielsku niż w Warthegau. Był przecież powstańcem wielkopolskim i miałby tu, w Poznaniu, problemy. Nawet w niemieckich głowach nie mieściło się wtedy, że Rosjanie zrobią coś takiego ze swoimi jeńcami w Katyniu…
Pietrowicz nie pamięta nazwiska niemieckiego oficera, ale wszystko wskazuje, że chodzi o Ernsta Udeta, najlepszego niemieckiego pilota myśliwca, który przeżył Wielką Wojnę. Udet razem z Mańczakiem służył w eskadrze nr 4 na froncie zachodnim. W 1939 roku Udet był „szychą”: generałem Luftwaffe i szefem Urzędu Techniki w Ministerstwie Lotnictwa III Rzeszy.
„Nic więcej nie da się zrobić”
Mariusz Niestrawski, autor książek o historii polskiego lotnictwa, który również rozmawiał z synem kapitana Mańczaka i Ewy Greiser, potwierdza:
„Według rodzinnych przekazów losami Mańczaka miał się zainteresować właśnie Ernst Udet. Niemiecki as miał czynić starania w 1940 roku, posiadał bowiem pewne możliwości międzynarodowe. Według mojej wiedzy, Udeta miała o to prosić rodzina Mańczaka.”
Chciała przez Udeta wyciągnąć go z sowieckiego obozu. Udet podobno wykonał pewne działania, ale potem miał poinformować rodzinę, że nie powinna się więcej interesować tą sprawą, bo „już nic więcej nie da się zrobić”.
Prawdopodobnie Udet dowiedział się, co stało się z Mańczakiem. Tak przynajmniej opowiadał mi Andrzej Mańczak, syn pilota.
Zdaniem Niestrawskiego, Udet podjął się próby wydobycia Mańczaka z ZSRR nie tyle pod wpływem Greisera, ile raczej powodowany dawną przyjaźnią z Józefem, datującą się jeszcze na lata I wojny światowej.
„Z sowieckiej niewoli nie wróci”
Zapytałem o tę sprawę księdza Roberta Kulczyńskiego, znawcę historii polskiego lotnictwa.
Zaznaczył już na wstępie, że historię rzekomej wizyty Udeta w Poznaniu zna również tylko z opowieści syna Józefa Mańczaka.
„Andrzej Mańczak wspominał, że Udet jeszcze w 1939 roku odwiedził ich rodzinę i kiedy dowiedział się, że Mańczak trafił do sowieckiej niewoli, stwierdził, że już z niej nie powróci. Być może miał już jakąś wiedzę, co Sowieci chcą zrobić z naszymi oficerami – opowiada ks. Kulczyński – Nie pamiętam, żeby podejmował jakieś konkretne kroki w celu uwolnienia Józefa. Wydaje mi się, że był pewny, że to nic nie da. Możliwe jednak, że pamięć mnie myli.”
Udet też nie przeżył
Jakie były dalsze, wojenne losy Ewy Mańczak z domu Greiser po tym, jak z matką i siostrą odmówiła przyjęcia niemieckiego obywatelstwa z rąk namiestnika Kraju Warty?
Jak ustaliłem, przeżyła wraz z dziećmi wojnę w Poznaniu. Zmarła w 1985 roku, spoczywa na cmentarzu górczyńskim.
„Mogę tylko przypuszczać, że raczej nie dano jej śpiewać w Polsce Ludowej” – podejrzewa ksiądz Kulczyński.
Nic jednak o jej dalszych losach nie wie.
A Ernst Udet, kolega Mańczaka? Nie przeżył II wojny światowej. Po przegranej przez Niemców lotniczej bitwie o Anglię – jako szef Urzędu Techniki Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy – był obwiniany przez kierownictwo Luftwaffe o klęskę. Nie wytrzymał tej presji. W listopadzie 1941 roku popełnił samobójstwo.
Wykorzystałem m.in. informacje z artykułów ks. Roberta Kulczyńskiego o kapitanie Mańczaku („Aeroplan” 3/2016 i 4/2016)
Piotr Bojarski – pisarz i publicysta, autor książek „Fiedler. Głód świata”, „Cwaniaki” i „Na całego”.