Kaliskie Spotkania Teatralne nr 65
Opublikowano:
9 czerwca 2025
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Trwający jedenaście dni Festiwal Sztuki Aktorskiej w Kaliszu to niewątpliwie jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w najstarszym polskim mieście.
Elektryzuje kaliszan, którzy – tuż po ogłoszeniu repertuaru – stają w długiej kolejce po bilety i karnety, ale też mobilizuje całe polskie środowisko teatralne. Aktorzy w oficjalnych wywiadach przyznają, że nie interesuje ich konkurowanie i wypada tę postawę uszanować, ale… zrobić swoje – ocenić i wybrać.
W roku 2025 na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych w siedemnastu przedstawieniach jury obserwowało stu pięciu aktorów. Siedemnastu z nich przyznało indywidualne nagrody bądź wyróżnienia. W werdykcie znalazło się także miejsce na nagrodę zespołową, reżyserską oraz nagrodę specjalną dla… psa.
Najważniejsze są SPOTKANIA
W wielu wypowiedziach podkreślał tę ideę dyrektor Festiwalu, Bartosz Zaczykiewicz. Spotkanie aktorów z widzami, zarówno w przestrzeni sali teatralnej, jak i w pospektaklowych rozmowach czy w festiwalowym klubie, spotkanie organizatorów KST ze wszystkimi zespołami teatralnymi i ekipami technicznymi, spotkania między instytucjami kultury, takimi jak Galeria Sztuki im. Jana Tarasina czy Wieża Ciśnień, które wspierają teatralny festiwal imprezami towarzyszącymi oraz Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu, które na niemal cały tydzień oddaje swe przestrzenie prezentującym się w ramach Festiwalu teatrom.

Inauguracja 65. KST, na zdjęciu Bartosz Zaczykiewicz, dyrektor kaliskiego Teatru i Krzysztof Grabowski, wicemarszałek województwa wielkopolskiego, fot. Tomasz Bąk
Są to także SPOTKANIA z nowymi formami teatralnymi, z nowymi interpretacjami kiedyś czytanych dramatów i powieści, z zaskakującymi pomysłami inscenizacyjnymi, a przede wszystkim z wielką liczbą ważnych problemów, idei, refleksji czy pytań, które niosą ze sobą wszystkie festiwalowe wydarzenia.
Tak, zdecydowanie możliwość obejrzenia kilkunastu spektakli z całej Polski, które zostały wybrane przez znawcę teatru, a zatem w jego ocenie są ciekawe-dobre-bardzo dobre-znakomite, jest największą wartością dla każdego festiwalowego widza. Spektakli, które poruszają serce i umysł, które zmuszają do długich rozmów w teatralnym foyer, które nie dają o sobie zapomnieć przez długi czas, które pozwalają każdemu widzowi powiedzieć: mniej więcej wiem, co się dzieje w polskim teatrze, zwłaszcza w dziedzinie sztuki aktorskiej.
Grand Prix razy dwa
Zdarzało się w historii kaliskiego festiwalu, że Nagrodę Główną ex aequo otrzymywało dwoje aktorów albo była to nagroda zespołowa. W tym roku, bodaj po raz pierwszy w historii, jedno Grand Prix otrzymał aktorski zespół, a drugie – aktorka z innego przedstawienia.
Zacznijmy od „Przemiany” w reżyserii Michała Kmiecika z Wrocławskiego Teatru Współczesnego, bo to największy triumfator tegorocznych Kaliskich Spotkań Teatralnych. Do wrocławskich aktorów powędrowało Grand Prix, a do reżysera (to nowa, mająca dopiero kilka lat, tradycja tego festiwalu) Honorowa Nagroda im. Macieja Prusa. Ponadto Specjalną Nagrodę Aktorską dla aktora/aktorki na początku artystycznej drogi – za rolę Grety – otrzymała Dominika Probachta.
Przyznam, że inscenizacja opowiadania Franza Kafki w wykonaniu WTW była dla mnie zaskoczeniem, dlatego bardzo uważnie przyglądałem się temu, jak aktorzy budują swe kreacje w groteskowej opowieści o konsekwencjach przemiany jednego z bohaterów, członka czteroosobowej rodziny i pracownika korporacji, w robaka.
Długo miałem nadzieję, że szansę na zabłyśnięcie będzie miał uwięziony w robaczym kostiumie Mariusz Bąkowski, ale dość szybko okazało się, że pole do popisu mają raczej jego koleżanki i koledzy. Jury nie chciało jednak nikogo wyróżnić.
„Zwróciliśmy uwagę na zespołowość wrocławskiego spektaklu, na grupę, która trzymała się jednej estetyki, skupiona była na formie teatralnej, w której nie ma gwiazd, a każda rola, każda kwestia pracuje na partnera, pracuje na całość wizji scenicznej” – powiedział Łukasz Drewniak.
„Zobaczyłem, że można bawić się z estetyką slapsticku i kina ekspresjonistycznego, a tworzyć rodzaj apokryfu kafkowskiego, który dotyka naszego codziennego doświadczenia” – dodał juror.
„Doszliśmy do wniosku, że docenienie jednego z wrocławskich aktorów byłoby niewystarczające i niesprawiedliwe. Ten zespół to dobrze nakręcony mechanizm. Co ciekawe, choć poszczególne role realizują zbiorowy model, to jednak budowane są nieco odmiennie, wpisując się w partyturę granych precyzyjnie i na podobnym poziomie ról” – oceniła druga jurorka, Magda Piekarska.
Drugie Grand Prix powędrowało do Izabeli Brejtkop, która zagrała Mamę w „Tęsknię za domem” w reżyserii Radosława B. Maciąga z Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu.
„Ta rola wydaje się być grana na jednym rejestrze mamy-kwoki, która próbuje ogarnąć całą rodzinę i zakrzykuje wewnętrzne problemy, ale aktorka pięknie ją niuansuje. Z jednej strony wszyscy odnajdywaliśmy w niej uniwersalną figurę matki, z drugiej – był w niej bardzo indywidualny i prawdziwy, przejmujący rys osobisty” – zdradziła mi sposób myślenia jurorów Magda Piekarska.
„Tak jak nasze mamy trochę nas irytowała, a jednocześnie wzruszała. Poczuliśmy, że pod tym wszystkim, co nas denerwuje, jest głęboka troska o los rodziny” – dodała recenzentka.
W radomskim spektaklu nie tylko jurorzy dostrzegli jeszcze jedną znakomitą rolę kobiecą. W wielu kuluarowych rozmowach pojawiało się nazwisko Iwony Pieniążek, która w brawurowy sposób, pozostając przez większą część spektaklu na uboczu, zagrała owładniętą demencją Babcię. Niektórzy nazywali jej kreację doskonałym epizodem, ale jury uznało, że sceniczna obecność Pieniążek jest na tyle dojmująca i rozbudowana, że warto jej przyznać II Nagrodę.
Zwróćmy uwagę, że dwa znaczące wyróżnienia powędrowały do teatru z małego ośrodka, co raduje nie tylko samych zainteresowanych, ale także – tak sądzę – wszystkich aktorów grających na scenach zaliczanych do tzw. teatralnej prowincji. Ten fakt budzi w nich nadzieję, że i oni mają szansę na zaskakujący projekt teatralny i spotkanie z inspirującym reżyserem.
Niezależnie od nagród zdobytych w Kaliszu warto odnotować również, że „Tęsknię za domem” jest właściwie zjawiskiem z pogranicza teatru, socjologii i psychologii. Otóż autor dramatu, czyli Radosław B. Maciąg, opisał w nim życie swojej rodziny. Ktoś powie, że wątki autobiograficzne w literaturze nie są niczym nowym, ale Maciąg poszedł znacznie dalej, nie pozostawiając czegokolwiek w sferze domysłów.
Z pospektaklowej rozmowy dowiedzieliśmy się, że aktorom wszystko opowiedział o poszczególnych członkach rodziny, że zaprosił rodzinę nie tylko na premierę, ale także wcześniej na próby, doprowadzając do konfrontacji aktorów z odgrywanymi przez nich postaciami.
A ci z Państwa, którzy nie widzieli radomskiego przedstawienia, muszą wiedzieć, że w tej opowieści o najbliższych jest bardzo dużo gorzkiej prawdy. Kiedyś ceniłem Maciąga, a teraz go podziwiam. I cieszę się ogromnie, że jego tekst zyskał tytuł najlepszego utworu dramatycznego w sezonie 2023/2024 w konkursie Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, a w sezonie kolejnym pokazał, że ma szczególną sceniczną moc.
Reymont czy Wyspiański? To znaczy Kraków czy Kraków?
Oglądając „Chłopów” wg Władysława Reymonta w adaptacji Tomasza Śpiewaka i reżyserii Remigiusza Brzyka z Teatru Ludowego w Krakowie po raz kolejny nie mogłem wyjść z podziwu nad okiełznaniem żywiołu narracyjnego i przedzierzgnięciem gigantycznej powieści w niespełna trzygodzinny spektakl. Pod tym względem wszystko mi się podobało, a najbardziej kobieca perspektywa, z której oglądamy kolejne zdarzenia we wsi oraz dostrzegamy rosnące napięcie.
Brzyk umie pracować z aktorami, pomyślałem, wszak pod jego opieką aktorzy zdobywali już nagrody na kaliskim festiwalu. Po raz kolejny – myślę, że z rozmysłem – postawił na siłę zespołu, i rzeczywiście sceniczna zbiorowość robi duże wrażenie. Brawa jednak dla jurorów, bo to ich werdykt uprzytomnił mi, że wyjątkową energią ze sceny emanuje jednak Weronika Kowalska w roli Hanki. Całkowicie zasłużenie otrzymała (jako jedyna) I Nagrodę.
Odnotujmy, że Nagrodę Specjalną odebrał również Jan Nosal za rolę Księdza. Jest to voucher ufundowany przez klinikę Okulus z okazji 25-lecia. Dwie absolutnie nadzwyczajne rzeczowe, choć pozaregulaminowe, nagrody przyznano… suczce Sójce w roli psa Łapy. Całkowicie niezależnie te nagrody, w postaci łakoci i psich zabawek, ufundowały oba składy jurorskie, czyli również dziennikarskie.
Akredytowani przy festiwalu recenzenci i reporterzy podkreślili w swym werdykcie nadzwyczajną sceniczną swobodę „czworonożnej aktorki”. To nie pierwszy przypadek włączenia zwierząt w teatralny spektakl, ale bodaj po raz pierwszy tak naturalny i ujmujący.
Dziennikarze ogłaszają swój werdykt
O sile aktorskiego zespołu rozprawialiśmy bardzo długo po obejrzeniu „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” z tekstem, scenografią i kostiumami oraz w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. To był jeden z dwóch spektakli „na wyjeździe” i kolejna okazja, aby odwiedzić piękny Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
Od samego początku zostaliśmy wchłonięci, psychicznie i fizycznie, przez spektakl, bowiem reżyserka zrezygnowała z celebracji początku poprzez podniesienie kurtyny czy zgaszenie świateł. Aktorzy przechadzali się między widzami, a widzowie mogli wejść na scenę. W ten naturalny sposób od razu poczuliśmy się, że jesteśmy w środku zdarzeń, choć mających swe źródło w historii, to jednak w dużej mierze rozgrywających się w głowie umierającego Wyspiańskiego.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem wizji Agaty Dudy-Gracz i osobiście wręczyłbym jej nagrodę reżyserską, ale szanuję decyzję jurorów i jedynie w niniejszym tekście namawiam wszystkich na podróż do Krakowa, by zobaczyli, jak ciekawie, erudycyjnie, ale też z poczuciem humoru Duda-Gracz – dość czule – mówi o Krakowie, przywołując najbliższych Wyspiańskiego oraz Helenę Modrzejewską, Lucjana Rydla, Józefa Mehoffera i Ludwika Solskiego, a także jaki dyskurs prowadzi z najwybitniejszymi osobowościami polskiego teatru – Tadeuszem Kantorem, Jerzym Grzegorzewskim czy Krystianem Lupą.
Jury dostrzegło w tym spektaklu jedynie Tomasza Wysockiego, przyznając mu Nagrodę im. Ignacego Lewandowskiego za role epizodyczne: Stasia, Krystiana Lupy, Ludwika Solskiego i Jerzego Grzegorzewskiego, natomiast festiwalowa publiczność uznała „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” za najlepsze przedstawienie Kaliskich Spotkań Teatralnych, przyznając mu tytuł „Naj-Bogusławskiego Spektaklu”.
II Nagroda Aktorska
Tu mamy trzech laureatów. O Iwonie Pieniążek z „Tęsknię za domem” już wspomniałem, a II nagrodę otrzymało jeszcze dwoje aktorów – Daniel Dobosz za rolę Krzysztofa oraz Maja Pankiewicz za rolę Asystentki i Jolki w spektaklu „Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie” wg Wojciecha Tochmana w reżyserii Natalii Korczakowskiej z Teatru Studio w Warszawie.
Inscenizacja reportażu o głośnej zbrodni z lat 90. dokonanej przez troje młodych ludzi zawieszona była pomiędzy dramatem sądowym a dokumentem czy reportażem. Gatunkowy synkretyzm zdecydowanie utrudniał aktorom budowę roli, ale mimo wszystko Doboszowi i Pankiewicz udało się wpompować sporo emocji w postaci rysowane przez reżyserkę może nie grubą, ale dość wyrazistą kreską.
Osobiście cieszy mnie fakt, że Maja Pankiewicz potwierdziła swój talent, który trzy lata temu zaowocował w Kaliszu Grand Prix za rolę Soni w sztuce Antoniego Czechowa „Wujaszek Wania” w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej z Teatru Ludowego w Krakowie.
A jednak Iza nie Iwona
Spektakl zaczyna się w foyer. Jest duszno, niewygodnie, ale dość szybko dwór Króla Ignacego i Królowej Małgorzaty wciąga nas w orgiastyczną zabawę. Uczucie konsternacji przechodzi w atmosferę rozbawienia. Interakcja aktorów z publicznością trwa długo i przenosi się na widownię, by… stać się elementem porządkującym całe przestawienie.
To „Iwona, księżniczka Burgunda” Witolda Gombrowicza w reżyserii Adama Orzechowskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Iwona przychodzi wraz z widzami i siada między nimi, ale o tym dowiadujemy się znacznie później. Najpierw patrzymy z oburzeniem, jak książę Filip wraz z kolegami, Cyprianem i Cyrylem, obrzucają wyzwiskami przypadkowo (tak się widzom przez pewien czas wydaje) wybraną kobietę.
Iwona to znakomity materiał na rolę i w inscenizacji Orzechowskiego najważniejsza postać, ale przez więcej niż połowę spektaklu w zasadzie widzimy jej plecy. O uwagę widza zaś walczą wszyscy inni.
Zdaniem jurorów, i nie tylko, w gdańskim spektaklu zupełnie inny wymiar zyskuje Iza, która w interpretacji Agaty Woźnickiej jest postacią daleko bardziej skomplikowaną, emocjonalnie rozedrganą i przeżywającą metamorfozę. W spektaklu Orzechowskiego to właśnie Iza podaje rękę Iwonie i prowadzi ją na scenę. Woźnicka zagrała wybitnie, dlatego nikogo nie zdziwiło przyznanie jej III nagrody.
Swoisty dualizm postaci i wyjątkową prawdę, realizowaną w odmienny sposób niż pozostali aktorzy gdańskiego spektaklu, dostrzegli dziennikarze w Księciu Filipie, brawurowo granym przez Roberta Ciszewskiego. Akredytowani przy Festiwalu recenzenci i reporterzy przyznali mu swą nagrodę, pisząc w werdykcie:
„to nagroda za stworzenie postaci, która – posługując się cytatem z Gombrowiczowskiego dramatu – wytrąca z równowagi, drażni, pobudza i doprowadza do białej gorączki”.
Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że nagroda zespołowa dla tego spektaklu także nikogo by nie zdziwiła.
Poza podium
Od wielu lat werdykt Kaliskich Spotkań Teatralnych przewiduje także Nagrodę Sekcji Teatrów Dramatycznych Związku Artystów Scen Polskich. Bardzo często trafiała ona do aktorów za wybitną rolę drugoplanową. Tym razem postanowiono nią uhonorować gwiazdorski duet z „Czekając na Godota” Samuela Becketta w reżyserii Piotra Cieplaka z Teatru Narodowego w Warszawie – Mariusza Benoit i Jerzego Radziwiłowicza.
Ciekawie przedstawia się lista wyróżnień, bo eksponuje pozostałe spektakle pokazywane w ramach kaliskiego festiwalu. Znakomicie oglądało się „Don Kichota” z Teatru Śląskiego w Katowicach, który rozgrywał się w szpitalu z widownią ubraną w białe fartuchy. Doceniono w nim Marcina Gawła za role Sancha Pansy, Pacjenta, Małpy, Anioła i Kapelana. Owacjami na stojąco nagrodzono „Latającego Potwora Spaghetti” z Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie, w którym Mateusz Pakuła w zabawny sposób podejmuje arcyważne dla nas wszystkich kwestie obrazy uczuć religijnych oraz tolerancji wobec ludzi innej wiary. Z obsady tej religijnej farsy wyróżniona została Emose Uhunmwangho za rolę Ducha Świętego, a jak zwykle brawurowy w satyrycznych rolach Szymon Mysłakowski odebrał Nagrodę Publiczności za znakomitą kreację Szatana.
Ogromne wrażenie na wielu widzach zrobiła Beata Niedziela z Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie, która wystąpiła w „Solaris”. Jej monodram był niezwykle precyzyjny w każdym słowie i geście, był też arcytrudny poprzez połączenie scenicznych wydarzeń z filmowymi projekcjami świecącymi prosto w oczy aktorki. Zagrany na finał Festiwalu „Koniec czerwonego człowieka” z Och Teatru w Warszawie przyniósł z kolei aktorskie wyróżnienie Tomaszowi Borkowskiemu, który w teatralnej wiwisekcji homo sovieticus zagrał Siergieja.
Poza werdyktem
Dla kronikarskiego obowiązku należało przedstawić całą listę nagrodzonych, wszak Kaliskie Spotkania Teatralne mają charakter konkursowy, ale raz jeszcze podkreślam, że porównywanie spektakli i aktorów nie jest w tym wydarzeniu najważniejsze. Liczy się spotkanie, przeżycie, rozmowa, wymiana spostrzeżeń czy refleksji, dla których źródłem jest obejrzane przed chwilą przedstawienie.
Z tej perspektywy warto odnotować również spektakle, które nie pojawiły się w werdykcie. Już samo zaproszenie na Festiwal jest przecież swoistą nagrodą – ogłoszeniem zestawu kilkunastu tytułów, które zdaniem selekcjonera prezentują najciekawsze dokonania w dziedzinie sztuki aktorskiej w Polsce.
Warto było przeżyć „Godej do mnie” z Teatru Śląskiego w Katowicach, które rozgrywało się w hotelowym pokoju, dawało szansę oglądania małżeńskiej kłótni z dystansu kilkudziesięciu centymetrów oraz zjedzenia śląskiego obiadu, w trakcie którego można było porozmawiać z aktorami o kulisach przygotowywania przedstawienia.
Na długo w mojej pamięci pozostanie też „Ifigenia ze Splott” – monodram z Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi, w którym Agnieszka Skrzypczak przez półtorej godziny wyrzuca z siebie słowa w tempie karabinu maszynowego.
Absolutnie urzekająca była „Helena” z białostockiej filii Akademii Teatralnej w Warszawie, w której aktorzy z animowanymi lalkami ilustrują ruchem historię dziadków reżyserki opowiedzianą głosem dziewięćdziesięciotrzyletniej babci.
Znakomicie zaprezentowali się gospodarze, czyli Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, pokazując „Córki Leara”, czyli ciekawą reinterpretację dramatu Szekspira oraz „Trik Patricka” – rzecz o dojrzewaniu do akceptacji inności.
W programie Kaliskich Spotkań Teatralnych znalazł się także zaskakujący spektakl Hertz Haus Theatre zatytułowany „To bitch or not to bitch”, który był w zasadzie teatrem ruchu mierzącym się z problematyką gwałtu na kobiecie.
Zróbmy sobie święto…
Festiwal to święto, wobec którego nie tylko uczestnicy, ale także zewnętrzni obserwatorzy mają oczekiwania rozmachu, widoczności oraz szeroko rozumianej celebracji. Zatem odnotujmy, co się działo poza pięcioma scenami teatralnymi.
Gospodarze, wzorem roku minionego, zorganizowali spotkanie z autorem ważnej teatralnej książki, tym razem z Przemysławem Pawlakiem, który zawitał do rodzinnego Kalisza tuż po premierze „Witkacy. Biografia”. Rozmowa, którą z autorem poprowadziła Maryla Zielińska, była nie tylko okazją uporządkowania wiedzy o Witkiewiczu, zmierzenia się ze stereotypami na temat życia i twórczości autora „Szewców”, ale także poznania pasji biografa oraz jego szerokich zainteresowań teatralnych i literackich.
W kinie Centrum Kultury i Sztuki obejrzeć można było film „Sezony” w reżyserii Michała Grzybowskiego, kaliszanina, przez kilka lat związanego z Teatrem im. Wojciecha Bogusławskiego, w którym w rolach epizodycznych wystąpili jego koledzy z Kalisza.
Po seansie widzowie spotkali się z reżyserem oraz odtwórcami głównych ról, Agnieszką Dulębą-Kaszą i Łukaszem Simlatem, którzy w „Sezonach” grają małżeństwo aktorów borykających się z poważnymi uczuciowymi problemami.
W ośrodku Kultury Plastycznej „Wieża Ciśnień” zawisła wystawa „Grzegorzewski: „…składam hołd Wyspiańskiemu”, a Galeria Sztuki im. Jana Tarasina zaproponowała swe „A-Kumulacje 2025. Kaliskie Biennale Sztuki”.
Z inicjatywy Centrum Kultury i Sztuki po raz pierwszy w ramach festiwalu wystąpili nastoletni aktorzy. Młodzieżowa Grupa Teatralna Kamy Kowalewskiej pokazała cieszący się ogromną popularnością musical „Dziady”, cz. II Adama Mickiewicza.
Codziennie wieczorami rozbrzmiewała muzyka w festiwalowym klubie „Kontrabas”, m.in. w wykonaniu zespołu „Chłopcy kontra Basia”, a obok w Malarni po każdym spektaklu rozmowy z aktorami prowadził Jacek Wakar. On też sumiennie realizował festiwalowy blog w internecie, a część recenzji publikował w „Spotkalniku” – festiwalowej gazecie redagowanej pod kierownictwem Julii Lizurek.
Dla wielbicieli mediów społecznościowych – dzięki pracowitości Tomasza Bąka – codziennie publikowano bogatą kolekcję zdjęć z poprzedniego dnia oraz kolejny odcinek KSTv realizowany przez szaloną ekipę: Malwina Brych, Julia Lizurek, Marta Kościańska i Łukasz Jaskuła.
…które kiedyś się kończy
„Mam wrażenie, że całe miasto żyje tym festiwalem. To jest wyjątkowe uczucie” – powiedziała mi Magda Piekarska, recenzentka i jurorka 65. KST.
„W dużym mieście taka impreza się gubi, jest wydarzeniem środowiskowym. Tutaj gdziekolwiek pójdziesz, na przykład na kawę, to ludzie mówią o festiwalu, nawet jeśli w nim akurat nie uczestniczą. Wspominają, jak to było kiedyś, jak walczyli o wejściówki albo oglądali kilkugodzinny spektakl na stojąco” – podsumowuje Piekarska.
„Kaliszanie oddają się teatralnej celebrze – nie przychodzą do teatru w dresie. Ponadto zauważałam na spektaklach te same twarze, a to znaczy, że mieszkańcy pozwolili sobie na luksus pełnego uczestnictwa. To rzadkie w tych czasach”.
Ucieszyła mnie opinia selekcjonerki festiwalu Boska Komedia, bo sam – po 31 latach zawodowego uczestnictwa w Kaliskich Spotkaniach Teatralnych – takich aspektów nie dostrzegam. Doceniam za to ciągły progres zarówno w doborze spektakli, jak i dbałości o szczegóły organizacyjne, zwiększające komfort widzów.

Dyrektor Bartosz Zaczykiewicz w towarzystwie akredytowanych przy Festiwalu dziennikarzy, recenzentów i reporterów, fot. Tomasz Bąk
Repertuar z jednej strony daje szansę oglądania aktorów w rozmaitych gatunkach scenicznych, konwencjach czy reżyserskich strategiach, z drugiej spektakli, które podejmują ważkie tematy, pobudzają do refleksji, do gorących dyskusji.
Rzeczywiście dyrektorowi Festiwalu, Bartoszowi Zaczykiewiczowi, udaje się skupić przedstawienia, które poza niezaprzeczalną wartością teatralną, niosą ze sobą bogaty zbiór myśli, idei i problemów, które do łatwych nie należą, od rozważenia których często uciekamy, ale z którymi zmierzenie się czyni nasze życie pełniejszym.