fot. Materiały prasowe

Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #64

„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Jerzy Fryderyk Wojciechowski, Kosmiczny Kotek i Zmora.

JERZY FRYDERYK WOJCIECHOWSKI
Błażej
wydanie własne, 2022

 

Po niemal trzech latach  powracamy do Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego – a powód jest naprawdę zacny! Zapewne część z was, najbardziej czujnych czytelników, zastanawia się, jak to możliwe, że pierwszy raz w ramach tego cyklu omawiany jest nie album, a nawet nie EP-ka, ale możecie być pewni, że „Błażej” to singiel wyjątkowy – nie tylko w Polsce, ale prawdopodobnie na całym świecie. I to nie jest przesada!

 

Jak wspominaliśmy przy okazji recenzji płyty „Mały kwiatek op. 2”. (2020), choć Wielkopolska obfituje w skrzypków, pianistów, muzykologów i kompozytorów, to właśnie Wojciechowski zdaje się podążać dalej, odkrywając nieznane i nieokreślone obszary muzyczne. Jeśli czynił to już na wspomnianym albumie, to „Błażej” stanowi jego fascynującą kontynuację.

Przyznać trzeba, że połączenie growlingu – charakterystycznego dla death i black metalu – z muzyką neoklasyczną w stylu chamber i contemporary, to coś rzadko spotykanego. Te dwa odmienne elementy dźwiękowe stwarzają kontrast nie tylko pod względem techniki i estetyki, ale także emocji. Z jednej strony mamy mrok i agresję, a z drugiej – subtelność i wyrafinowanie.

Wyobraźmy sobie kameralną, nasłonecznioną salę. W ciszy rozlega się melodyjna, spokojna muzyka – eksperymentalna, kontemplacyjna, akademicka. Nagle jednak wszystko przytłacza ciężki mrok. Taki brawurowy pomysł, który Wojciechowski zrealizował wspólnie z wokalistą Michałem „Vaceq” Wacowskim, pianistą Jakubem Czerskim i tekściarzem Pawłem Marciszewskim, wymaga niebywałego wyczucia, by oba elementy harmonijnie współgrały, a nie konkurowały ze sobą. Miejmy nadzieję, że „Błażej” to jedynie preludium do pełnoprawnego albumu.

To musi się zdarzyć!

 

KOSMICZNY KOTEK
Kosmiczny Kotek
wydanie własne, 2023

 

Słyszeliście już o duecie Mako? Kojarzycie piosenkę „Bardzo mała żaba”? Jeśli nie, to warto wiedzieć, że na YouTube zdobyła już ponad 5 milionów wyświetleń. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że mówimy tu o uroczej, do bólu infantylnej piosence o bardzo małej żabie, która je sobie kebaba, rozmawia przez telefon, siedzi na kanapie i po pupie się drapie. I tej żabie łatwiej sprzedać duszę niż nawet najprzebieglejszemu diabłu!

 

Dziecięcy klimat, urocza nieudolność, a jednocześnie niewątpliwy potencjał sprawiają, że Mako stworzyli jeden z najlepszych polskich hitów tego roku. Z połączenia wdzięku Fasolek i toporności Klocucha, powstał prawdziwy viral.

„To lepsze niż 90% polskich piosenek obecnie” – takie komentarze pod „Żabą” świadczą o tym, że w dobie przemysłowego popu ludzie tęsknią za czymś autentycznym, zrobionym z sercem. „110% żaby, 0% przekleństw, 100% rymów, 100% przekazu, 100% talentu” – okazuje się, że to trafiona receptura na hit, który zaczyna kreować nowy trend na polskim rynku muzycznym.

 

Lecz czemu piszemy o żabie, skoro głównym tematem jest tu Kosmiczny Kotek? Posiada bowiem dokładnie te cechy, które sprawiają, że tak kochamy jego zieloną koleżankę po fachu. Niektórzy powiedzą, że to tylko jakaś dysfunkcyjna alternatywka z sypialni, ale my dostrzegamy tu radość – radość nastolatka, który z resztką nutelli na zębach drałuje na składaku walnąć z ziomkami w gałę, a potem wystaje przed blokiem koleżanki. Tej koleżanki…

Bez względu na to, jak smutna jest rzeczywistość – ważne, jak ją sobie kształtujemy.

 

ZMORA
Zmora
wydanie własne, 2023

 

Muzyczny punkt graniczny. „Zmora” to projekt, od którego można odbić się jak od ściany. Dosłownie – w końcu, jeśli chodzi o jego tajemniczego autora (o którym wiadomo niewiele, jedynie że mieszkał w Poznaniu, a obecnie osiadł na Wyspach), to jest to niemal definicja stylu najczęściej nazywanego „harsh noise wall”.

 

Jeśli to określenie jest wam nieznane, to zanim zdecydujecie się podjąć wyzwanie, jakie stawia przed nami „Zmora”, warto zaznaczyć, że to wcale nie taki nowy, ale z pewnością wciąż bardzo niszowy podgatunek eksperymentalnej muzyki noise. Jego charakterystyką jest monolityczność – główna idea HNW polega na stworzeniu dźwięku, który jest jednolity i nieprzerwany.

Można go porównać do ogromnej, nieruchomej ściany – potężnej, nieskończonej, nie do ominięcia, zniszczenia czy przebicia. Jest wszechogarniająca, przytłaczająca i nieunikniona. Zapomnijcie o dynamice – tu nie ma gwałtownych zmian w intensywności, dźwięk jest nieustępliwie intensywny przez cały czas. Słuchacz jest zanurzony w jednolitym, niezmiennym hałasie – przesterach, szumach i piskach.

I mimo że może się to wydawać pozbawione emocji, ze względu na brak melodyjności czy rytmu, dla wielu osób HNW – reprezentowane przez takie projekty jak Vomir, The Rita, Werewolf Jerusalem, Masonna czy Sediment – to niezwykle emocjonalne doświadczenie. Może wywoływać uczucie niepokoju, dyskomfortu, jednocześnie oferując specyficzne, hipnotyczne zanurzenie w dźwięku, które niektórzy porównują do efektu „dosów”, służących do synchronizacji półkul mózgowych.

„Zmora” to katharsis – z całą pewnością!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0