Muzykant z Nowego Jorku
Opublikowano:
29 maja 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Jedną z większych zasług wielkopolskiego WBPiCAK jest bez wątpienia wręcz kuratorska opieka nad przekładami twórczości Charlesa Reznikoffa. Tym razem, w tłumaczeniu Piotra Sommera i Marcina Szustera, do rąk czytelników trafia „Muzykant” – wydana pośmiertnie powieść poetyckiego mistrza.
Rozgrywająca się w Hollywood powieść przedstawia czytelnikom i czytelniczkom enigmatycznego bohatera, Jude’a Dalsimera. Ale opowieść o rozpadzie osobowości pracownika wielkiego studia to tylko pretekst do odkrywania złożoności końcówki lat 30. na krótko przed traumą drugiej wojny światowej. Reznikoff opowiada więc nie tylko historię upadku marzeń amerykańskiego everymana, ale z uważnością i za pomocą oszczędnych środków maluje obraz świata na chwilę przed katastrofą – z rosnącym antysemityzmem, nieufnością wobec imigrantów i rozpadem więzi w prywatnych światach.
Jak w posłowiu pisze tłumacz, Piotr Sommer, Reznikoff pisał „Muzykanta” na maszynie, na przełomie lat 40. i 50., za notatki traktując również swoje wiersze. Kilka z nich, obecnych w poprzedniej publikacji WBPiCAK w tłumaczeniu Sommera, „Co robisz na naszej ulicy”, wplótł do narracji w całości. Dzięki perspektywie czasowej pisarz mógł uchwycić nie tylko narastający strach i niepewność, ale również rysuje portret amerykańskiej klasy średniej – i chociaż wątki tradycji żydowskiej nie są tu wiodące, pochodzenie obojga protagonistów, narratora i Jude’a, nie są bez znaczenia dla opowieści o stosunkach polityczno-ekonomicznych tamtego czasu. Bo „Muzykant” to powieść zupełnie niespieszna, bez większych punktów kulminacyjnych. Ot, oprowadzający nas po świecie narrator pokazuje nam zarówno kontrast między zachodnim a wschodnim wybrzeżem, jak i opowiada dwóch światopoglądowych dyspozycjach – realisty i marzyciela. Wyjątkowymi partiami książki są nie tyle same perypetie dwojga protagonistów, co przecinające je raporty z podróży. Reznikoff jest bowiem najsprawniejszy w obrazowaniach scen codziennych: małe zatrzymania, prywatne epifanie, budowanie opisu na detalu – to cechy charakterystyczne poetyki artysty.
Chcę powiedzieć, że z pewnego punktu widzenia – z drobnych incydentów składa się cała książka, a ciągłość i koherencję zapewnia jej postać narratora. Jacyś ludzie przechodzą pod oknem kafeterii, w której narrator z głównym bohaterem sączą kawę, i akurat słychać, co tamci mówią, jacyś ludzie rozmawiają na przystanku, czekając na tramwaj, i w tym przypadku interesująca jest ich mimika i gestykulacja, albo ton, albo to, po jakiemu mówią, albo z jakim akcentem. Albo jesteśmy na spacerze, ulice są puste, narrator idzie, mija czas, a my nie spodziewamy się żadnego konkretnego zakończenia tego czy innego akapitu. Relacja usłyszanej rozmowy jest zwykle poza „zakończeniem”, poza konkluzją, obywatel przechodzień mówi tyle, ile usłyszał.
– Piotr Sommer, posłowie.
Pomimo zawiłości narracji Reznikoffa, w „Muzykancie” wykracza się poza konwencjonalne opowiadanie historii, rysując podobieństwa do literackich gigantów epoki, takich jak T.S. Eliot czy Wallace Stevens.
Niespodziewane pośmiertne odkrycie rękopisu dodaje przy tym element tajemniczości: oto bowiem Charles Reznikoff, syn rosyjskich Żydów, pozostawił po sobie powieść naznaczoną wyraźnie widocznymi wątkami autobiograficznymi oraz montażami technik znanych z poetyckich cyklów osadzonych w scenerii Nowego Jorku lat 20. i 30. Poprzez podróż Jude’a Dalsimera, od poważanej społecznie pozycji kogoś, kto odniósł sukces, bo może chwalić się zatrudnieniem na planie filmowym w krainie kinomanów, Reznikoff porusza się po dychotomii między pragmatyzmem narratora a idealizmem Jude’a, który zawsze pragnął zostać muzykiem – nawet pomimo braku talentu.
W powieści Reznikoffa pobrzmiewają echa jego własnych doświadczeń: praca w charakterze wędrownego sprzedawcy czy kontemplacyjne spacery po ulicach amerykańskich miast. U podstaw „Muzykanta” legły przy tym wielkie egzystencjalne pytania, które rodziły się w cieniu rosnącej popularności faszyzmu i nazizmu na starym kontynencie. Dociekania istoty tożsamości, celu i interakcji między rzeczywistością a iluzją towarzyszą czytelnikom zwłaszcza w partiach poświęconych refleksjom Jude’a Dalsimera i jego drodze do obłędu.
Obserwując ich, zauważyłem kątem oka mężczyznę, który zatrzymał się, żeby na siebie spojrzeć w sklepowym lustrze. Sklep był zamknięty, ale lustro nie miało pojęcia, że to dzień świąteczny, i pracowało dalej. Mężczyzna apatycznie próbował wygładzić pognieciony kołnierz koszuli. Koszula była brudna, ubranie wymięte. Patrząc w małe lusterko, nie widział postrzępionych nogawek spodni ani rzucających się w oczy butów z podartymi cholewkami. Przesunął dłonią po twarzy, jakby chciał ją ukryć przed własnym wzrokiem, i zaczął odchodzić. Poznałem go: był to Jude.
– Charles Reznikoff, „Muzykant”, przeł. P. Sommer, M. Szuster, WBPiCAK, Poznań 2024, s.160.
Jednym z głównych tematów powieści jest napięcie pomiędzy tym, co rzeczywiste, a tym, co pozostaje sferą iluzji i marzeń. Reznikoff umiejętnie zaciera granice dwóch porządków, zachęcając nas do kwestionowania natury prawdy i konstruktów percepcji, włącznie z wielkim amerykańskim snem i blichtrem Hollywoodu. Poprzez serię spotkań z Judem Dalsimerem na przestrzeni lat – z czasów silnej pozycji mężczyzny w przemyśle po dojmujące doświadczenie kryzysu bezdomności, Reznikoff rzuca wyzwanie czytelnikom, aby ci odnaleźli się w skomplikowanym tańcu między pozorami a autentycznością. I takiej medytacji służy właśnie „Muzykant”.