fot. Dawid Tatarkiewicz

Natura (pełna) fotografii

Niezmiernie trudno we współczesnym świecie złożonych, bezdusznych i, póki co, niczego nieświadomych technologii robić swoje i wbrew pokątnym uśmieszkom mistrzów postępu trwać przy tak zwanym zdrowym rozsądku, przy swoich wyborach, nie dać się przerobić na miał.

Niezmiernie trudno w świecie intelektualnych uniesień opisywanych za pomocą niewłaściwych, niepotrzebnych lub wtórnych, ale modnych narzędzi, nie odnieść wrażenia, że jest się na marginesie życia.

A jednak sądzę, że nawet wzmiankowani mistrzowie, używający w swojej praktyce rozteoretyzowanego, czasem niezrozumiałego dla przeciętnego człowieka, misternie zakodowanego języka rzekomo naukowego lub rzekomo artystycznego, a czasem przeciwnie – używający języka nieprzystającego do nauki czy sztuki, a więc mistrzowie ci w rezultacie swoich poczynań i dociekań często dochodzą do dość oczywistych, często prozaicznych, a wręcz banalnych wniosków.

 

Wyłowienie ich (tych wniosków) z odmętów teorii bywa zadaniem niełatwym, bo blask języka teoretycznego potrafi onieśmielić nawet najtęższe umysły; lub przeciwnie, możemy odnieść wrażenie, że autor to w najlepszym razie duże dziecko.

Ale bywa jeszcze gorzej. Wtedy, gdy w wyniku bicia piany i formowania bąbelków teorii zanika sedno rzeczy. Nawet jednak wtedy – jeśli na końcu całość zostanie dobrze opakowana – da się ją korzystnie sprzedać. Jednakowoż, każdy kij ma dwa końce. Gdy poziom abstrakcji sięga zenitu, istnieje realne niebezpieczeństwo, że śmiejemy się z geniusza, sami popadając w śmieszność. Tyle że geniusz zwykle nie kończy jako dobrze opakowany produkt, a bywa, że odkrywa się go po czasie, przypadkiem, leżącego odłogiem w polu życia.

W upowszechnianiu innych „prawideł”, teorii niesprawdzonych, a bywa, że niesprawdzalnych, pomaga internet. To przestrzeń publiczna, do której dostęp ma dziś już niemal każdy. I niemal każdy, w tym także nieprzygotowany lub niekompetentny, może się w tym medium wypowiedzieć i stwierdzić coś mniej lub bardziej autorytarnie.

 

fot. Dawid Tatarkiewicz

fot. Dawid Tatarkiewicz

Internet ma oczywiście swoje dobre strony, ale jest też wielkim śmietnikiem naszej cywilizacji, wysypiskiem rzeczy i treści, środowiskiem, które stało się naszą normalnością i codziennością.

Jak to możliwe, że tak łatwo chwyciliśmy przynętę i za nic nie chcemy jej puścić?! Podczas gdy bywają w tą sieć zagarnięte również treści wartościowe, nie zauważamy już tego, co po cichu wysunęło się na plan pierwszy: prostackich nagłówków, byle jakich fotografii, wulgarnego języka, manipulacji, trików i haczyków podanych w białych rękawiczkach lub wręcz bez nich, byle dotrzeć prędzej, byle wprost do szarych komórek naszego mózgu, które łapczywie łykają te treści. Przestały już reagować na nie alergicznie, nie odrzucają już tych ciał obcych, nastąpiła szybka adaptacja, „synantropizacja” mózgu do środowiska wirtualnego.

Komu chce się selekcjonować treści, które byłyby odpowiednie do przyswojenia? Przyswajamy więc wszystko, jak leci. Trudno zresztą, aby było inaczej, gdyż na jednej stronie internetowej znajdują się często treści, których wzajemne współistnienie kiedyś byłoby nie do pomyślenia, po prostu niemożliwe z uwagi na dobry smak.

 

Szkoda, że i w tym wirtualnym świecie, w tak zwanych internetach, rządzi reklama i klikalność, słowem: całkiem realny pieniądz.

Inną jest rzeczą, że wszystkie te postawy zweryfikuje życie. Po niektórych współczesnych mistrzach (auto)kreacji, prorokach współczesności, nie zostanie „kamień na kamieniu”. Tak uczy historia. Tyle że historia – czy to sztuki, czy, szerzej, codzienności – jest ostatnią nauką, z której mądrości chcielibyśmy czerpać i korzystać.

Trochę kultury proszę!

Natomiast czerpie się, a jakże!, z mądrości ludzi kultury, ale czerpie zupełnie inaczej, niż nakazuje przyzwoitość. Ten, który tworzy kulturę, tę samą, bez której nie istnieją narody, jawi się raczej jako trybik, marionetka do zdobywania pieniędzy dla tych, którzy łaskawie zechcą go przyjąć do „cechu” (niech to będzie określona firma X). A przecież bez autora, treści, które wytwarza, firma X – na takich treściach oparta – daleko nie zajedzie. Autor jest jednak na końcu w hierarchii skubania, żeby nie powiedzieć: na dnie. Taki model trwa od stuleci. To jego „beneficjentami” zostali van Gogh (za życia sprzedał ponoć jeden obraz), czy Norwid (śmierć w przytułku).

 

Oczywiście, teraz zachwycamy się ich twórczością. To poniekąd doskonały interes. Majątkowe prawa autorskie po jakimś czasie wygasają, a twórczość zostaje. Pozostają też niewygodne pytania: czy lepiej stać się wytworem marketingu za życia, czy po śmierci?… Mając talent (jak wyżej wymienieni), czy go nie mając?… Świat marketingu potrafi dziś wypromować, wykreować każdego, kto za to odpowiednio zapłaci. Kiedy jednak za fasadą autokreacji nie ma zdolności, talentu, pracy, doświadczenia – zaczynamy podziwiać kicz i banał.

Pisałem już, że nie rozróżniamy rzeczy wartościowych. Po prostu nie chce nam się, albo, co gorsza, powoli już nie potrafimy. Co oznacza, że wraz z rozwojem technologii, stajemy się jej zakładnikami, a bywa, że analfabetami. Kiedyś, żeby zaistnieć, trzeba było po prostu reprezentować określony poziom. Dziś bywa inaczej.

 

W ramach dygresji można zauważyć, że rzecz nie dotyczy tylko ludzi kultury.

Znam mistrza w pewnej dyscyplinie sportu, człowieka bardzo na poziomie, który ma tylko jedną „wadę”: jest… niezrzeszony. Pociąga to za sobą szereg konsekwencji. W przypadku takich jak on osób, którzy nie zostawią po sobie nic, prócz medali (to znaczy ich niebywałe dokonania okupione ciężką pracą szybko „przeminą” – w tym sensie, że nie można objąć ich prawami autorskimi), sytuacja wydaje się jeszcze cięższa. Z drugiej jednak strony ich dokonania są niepodważalne, mierzalne, obiektywne – mistrzem albo się zostaje, albo nie. I to jest u nich bardzo na plus.

Wracając do tematu, przechodzę do konkluzji. Sądzę, że na tle tandety naprawdę da się dostrzec rzeczy cenne, niewydumane, uniwersalne. Ale trzeba zadać sobie trud, by je samemu odkryć, przepuścić przez filtr własnej wrażliwości, aparat krytyczny własnego rozumu. Jeśli nasz zmysł krytyczny kształtuje tylko telewizja i internet, a na własne przemyślenia nie ma czasu lub warunków – może być ciężko.

 

fot. Dawid Tatarkiewicz

fot. Dawid Tatarkiewicz

Na szczęście w ludziach, głęboko na dnie, jest ukryta mądrość. Wierzę w nią głęboko. Prędzej czy później trzeba będzie się do niej odwołać, dokopać, uciec, odnieść. Bo nie da się zapuszczać korzeni na płyciźnie. Albo raczej: grozi to spektakularną wywrotką.

Ostatnio, gdzieś w Polsce, miał miejsce konkurs dla twórców z pewnej określonej dziedziny sztuki (specjalnie nie podaję tu żadnych szczegółów). Miałem okazję czytać jego regulamin. Wstrząsający. Traktujący w poniżający, instrumentalny sposób twórców, którzy chcieliby w nim wziąć udział. Prawnicy postarali się natomiast o pełne zabezpieczenie interesów organizatora (który i bez tego jest kolosem, inna rzecz, że na słomianych nogach). Szkoda, że kosztem autorów, raczej nieświadomych tego, w czym wzięli udział. Żaden świadomy twórca nie poważyłby się tak lekceważąco odnieść się do owoców własnej pracy – przynajmniej taką mam nadzieję. Kto jednak czyta regulaminy? Nie czytają ich też chyba zacni i znani członkowie jury. Ja w każdym razie nie firmowałbym swoim nazwiskiem takiego konkursu. Ten akapit zakończę więc rymem: twórcy, czytajcie regulaminy, byście nie mieli kwaśnej miny!

Ratunek

W przewietrzeniu mózgu pomaga przyroda. Przyroda, która otwiera nas nie tylko na piękno i złożoność życia, ale i wzajemnie na siebie. Która pomaga i pozwala odnaleźć siebie. A nawet wyrazić siebie. Natura pełna jest fotografii. Niekoniecznie przyrodniczej, niekoniecznie przyrody. To, wbrew pozorom, mogą być portrety. Wyrazić siebie, swą naturę, przez naturę?

 

Prezentowany przy niniejszym artykule cykl fotograficzny (a właściwie: wybór prac z tego cyklu), który powstał dzięki wsparciu Mecenasa – Stowarzyszenia Autorów ZAiKS – to nie fotografie przyrody.

 

To fotografie z przyrody, które, zdaniem niektórych, mogą ukazywać jej (przyrody) naturę. Dla mnie natomiast to rodzaj autoportretów. Zapis interferencji, która powstała gdzieś na ontologicznym styku Stwórca – twórca. Ale o tym sza! Żebym nie zaczął bić piany. To są rzeczy do odczucia, nie do opisania.

Warto wspomnieć, że nie ja pierwszy odkryłem tę głębię natury przyrody. Powołam się tu na polską szkołę fotografii, wywodzącą swą nazwę od pewnego górskiego miasta, która to szkoła tam właśnie się wykształciła, ale karierę zrobiła nie tylko tam, ale i w świecie. Nasze, moja i jej, ścieżki filozoficzne, spotkały się w pewnym momencie, w swoistej części wspólnej. Nie jestem więc raczej prekursorem takiego podejścia, tym samym nie jestem sam, choć wciąż idę własną drogą.

Na marginesie tych rozważań i na ich zakończenie, chciałbym dodać i to: ludziom, którzy z lekceważeniem wypowiadają się o fotografii przyrodniczej – nie zazdroszczę. Zaczynałem od niej i jestem z tego dumny. To najlepsza szkoła fotografowania, jaką znam. Jestem jej absolwentem. Poznałem przy tym fantastycznych, uwrażliwionych na piękno ludzi, gdyż przez kilka lat kierowałem pracami Sekcji Fotografii Przyrodniczej Koła Naukowego Przyrodników UAM.

 

fot. Dawid Tatarkiewicz

fot. Dawid Tatarkiewicz

Jeśli więc komuś wydaje się, że fotografia przyrodnicza lub przyrody nie może być sztuką, znaczy to tylko tyle, że pewnej głębi jeszcze nie dotknął, nie doświadczył, nie odkrył, nie odczuł. I nie wiadomo, czy taka dojrzałość kiedykolwiek będzie mu dana.

Nie zawsze więc to, czego nie rozumiemy, warte jest wyśmiania lub choćby lekceważenia. Bo nie zawsze jest to tak infantylne i pozbawione Ducha, jak niejeden, przyznajmy: świetnie opakowany i jeszcze lepiej podbudowany intelektualnym wywodem, wytwór wielkiej i poważanej współczesnej sztuki.

Uff… Chyba muszę wyjść na dwór i przewietrzyć umysł. Co zobaczę dziś, w ostatni dzień roku (w którym to dniu dopisuję ten akapit) w darmowym, ale najlepszym na świecie spektaklu, jaki na naszych oczach nieustannie wystawia natura? O tej prawdziwej sztuce może jeszcze kiedyś napiszę. Dobrego Nowego Roku dla Państwa!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
3
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
1