fot. Kinga Mazur

ODBICIA

4 marca br. w Muzeum Śremskim odbył się wernisaż wystawy kolaży Agnieszki Dobrzyńskiej zatytułowanej „Odbicia”. To pierwsza ekspozycja tego typu w Śremie.

Pochodząca z Gorzowa Wielkopolskiego artystka (@bez.imiennie) pokazała prawie 40 swoich analogowych kolaży. W sali wystawowej możemy zobaczyć zarówno oryginały wycinanek, jak i prace cyfrowo powiększone do wielkości plakatu. I to one zrobiły największe wrażenie na obecnych na wernisażu. Minimalistyczne, często czarno-białe prace przykuwają uwagę zwiedzających. Ale na wystawie nie brakuje też koloru, bo Agnieszka Dobrzyńska miewa różne nastroje, a jej kolaże są odbiciem właśnie jej emocji i nastrojów.

 

Sztuka kolażu, do tej pory nieobecna w Śremie, ma długoletnią tradycję. Nazwa „kolaż” (fr. collage) pochodzi od francuskiego słowa „coller” czyli „sklejać”. W zachodniej sztuce nowoczesnej pojawił się na początku XX wieku we Francji, chociaż technika wyklejania znana była już w czasach cesarstwa chińskiego.

Za wynalazcę kolażu dla potrzeb surrealizmu uważany jest Max Ernst, dla którego ta technika była sposobem „odnowienia” sztuki. Uważał ją za „systematyczne wykorzystywanie przypadkowego bądź artystycznie sprowokowanego zderzenia dwóch lub więcej obcych sobie rzeczywistości na płaszczyźnie pozornie nie nadającej się do takiego spotkania. Plus iskra poezji zrodzona przy ich zbliżeniu”.

Twórcy kolaży tworzą własne, mniej lub bardziej rozbudowane kompozycje, łącząc fragmenty fotografii, reklam, obrazków z gazet w nową, autorską całość. Czasem są to kompozycje niespodziewane i zaskakujące, nadające stworzonej całości zupełnie inne znaczenie i treść. Tworzenie kolaży to zabawa, ale też sposób na przekazanie zupełnie nowych, często bardzo osobistych treści.

Po wernisażu rozmawiałam z artystką.

 

Ewa Nowak: Jak zaczęła się pani przygoda z kolażem?

 

Odbicia plakat, z archiwum Muzeum Śremskiego

Odbicia plakat, z archiwum Muzeum Śremskiego

Agnieszka Dobrzyńska: Jak większość artystów tworzących w domowym zaciszu poszukiwałam sposobu na wyrażenie swoich emocji i uczuć. Była fotografia, rysunek, malarstwo, rzeźba… Poszukiwania zakończyły się na kolażach. Pokochałam gazety. Kolekcjonowałam je zresztą od zawsze jakby czując, że kiedyś zostaną wykorzystane, aczkolwiek ogromną przyjemność sprawiało mi już samo ich przeglądanie.

 

W końcu przyszedł ten czas. Zaczęłam wycinać i pod wpływem impulsu zaczęły mi się tworzyć w głowie obrazy, które przelewałam na papier. One jakby same sklejały się moimi rękoma. To zaczęło się dziać jakby samo.

Pierwsze prace były nieśmiałe, chowałam je do szuflady, ale to były bardzo prawdziwe kolaże. To była ja. Były bardzo osobiste, minimalistyczne. Nie miały być pokazywane. Przez przypadek trafiły w ręce przyjaciółki i bliskich mi osób i to oni uznali, że nie powinny dalej leżeć w szufladzie, że trzeba to pokazać. No i tak to się zaczęło. Pierwszy krok został trochę zrobiony za mnie. To było ponad trzy lata temu. Ale ta przygoda trwała już od bardzo dawna, od liceum. Zrobiłam taki swój pamiętnik z wyklejankami i wklejanymi różnościami… Kawałki kory brzozowej- taki cienki biało-szary pergaminek… sznureczki, tasiemeczki, karteczki….. suszone kwiaty, trawy, liście. Robiłam takie własne prezenty dla koleżanek i bliskich mi osób.

 

EN: Co stanowi inspirację dla pani prac?

AD: Główną sferą inspiracji jest człowiek i jego relacje, odczucia między przestrzenią a samym sobą. Moje kolaże są rezultatem poszukiwań. Stają się nośnikiem wszystkiego, co niewypowiedziane. W wyniku tego procesu powstaje wielopoziomowy przekaz, który każdy może zinterpretować przez pryzmat swoich doświadczeń. Nie szukam inspiracji u innych. Oglądam różne obrazy, ale nie po to, żeby się inspirować. Po prostu dla przyjemności. 

 

fot. Kinga Mazur

fot. Kinga Mazur

EN: Co pokazują pani kolaże? Emocje, nastrój?

AD: Moje emocje, mój nastrój doskonale na nich widać. Są albo minimalistyczne albo bardziej rozbudowane. Czarno- białe albo kolorowe. Pokazują więcej albo mniej. Są wesołe albo trochę smutne. A czasem surrealistyczne. Wszystko związane jest z moimi emocjami.

 

EN: Czy za pomocą swoich kolaży prowadzi pani dialog z odbiorcą?

 

AD: Absolutnie nie. Jest to może jakiś przekaz ode mnie. Daję w tym kawałek siebie. Jeśli odbiorca coś poczuje… to świetnie. Lubię obserwować i często obserwuję, jak ludzie reagują na moje prace. To są bardzo ciekawe obserwacje. Przy której pracy zatrzymują się na dłużej… o których rozmawiają… przy których się uśmiechają… do których wracają po obejrzeniu całości. Wydaje mi się, że moja głowa jest jakby nośnikiem emocji innych. Często spotkania z przyjaciółmi czy nawet obcymi ludźmi w pociągu dają mi taki impuls, że natychmiast tworzą mi się w głowie obrazy. A potem siadam i niespiesznie przelewam to, co już mi się poukładało w głowie, na papier. Czasem pomysły przychodzą do mnie we śnie.

 

EN: Jest pani przygotowana na niespodziewany pomysł?

 

fot. Sławomir Radziejewski

fot. Sławomir Radziejewski

AD: Mam oczywiście zapas powycinanych gazetowych obrazków, które w odpowiednim momencie jakoś same się składają w kolejny kolaż. Mam całe mnóstwo teczek, pudełek, pudełeczek i pojemników z wycinankami. Czasem siadam, żeby popracować i nie wychodzi mi… To nie ten czas… Czasem tej weny po prostu nie ma. Musze mieć swój dzień, kiedy obrazy tworzą się jakby same, jakby już wcześniej we mnie były i tylko czekały na możliwość zmaterializowania się.

 

Wycinanie sprawia mi przyjemność zawsze. Czasem pomysł przychodzi nagle i wtedy go realizuję. Ten czas tworzenia jest dla mnie zupełnie niezwykły, jakby oderwany od rzeczywistości. Skupiam się tylko na tym. I wtedy przypływają pomysły. Same.

A ja niespiesznie przelewam je na papier. Czasem są to pojedyncze obrazy a czasem serie. I to jest też zupełnie nieprzewidywalne: najlepsze kolaże często tworzą się w najbardziej dla mnie niesprzyjających warunkach, kiedy wydaje mi się, że to nie ten czas… A jednak…

To jest fascynujące. Dlatego nawet jak mam nienajlepszy dzień, wierzę że przyjdzie lepszy i powstanie coś zupełnie wyjątkowego.

 

EN: Pani kolaże nie mają tytułów…

AD: Nie nadaję swoim pracom tytułów. Na razie nie. Jestem bezimienna. Nadanie tytułu jest dla mnie niezwykle trudne. Wiem, co chcę przekazać, ale nie chcę narzucać odbiorcy tego, co ma zobaczyć. Tym bardziej, że często, to, co ogląda, bardzo odbiega od tego, o czym myślałam podczas tworzenia pracy.

 

EN: Ale wystawa ma tytuł…

AD: Nie musiałam jej nadać tytułu. Mogła nazywać się po prostu KOLAŻE. A jednak… Ale jest to tytuł uniwersalny, nie zamykający…
Uwielbiam jeździć pociągami, uwielbiam okna w pociągu, uwielbiam obserwować to, co odbija się w szybach, obrazy, które się tworzą. I zobaczyłam, myśląc o wystawie swoje odbicie w szybie … i to było to. Tak nazwałam wystawę.

 

Lubię robić ludziom zdjęcia w szybach pociągów, kawiarni czy wystaw sklepowych. Często widoki nakładają się na siebie, tworząc zupełnie nowe obrazy. To mnie fascynuje. Stojąc przed pracą widzimy odbicie własnych emocji, siebie. Tytuł można rozumieć naprawdę różnie, tak jak i prace które znalazły się na wystawie. Często wiele dowiaduję się o swojej pracy, a nawet o sobie samej od oglądających. To jest zupełnie niezwykłe.

 

EN: Czym jeszcze się pani zajmuje?

AD: Robię mnóstwo rozmaitych rzeczy. Sama jestem kolażem różnych działań okołoartystycznych. Zajmuję się m.in rewitalizacją starych podwórek, opuszczonych i zaniedbanych miejsc. Często patrzymy gdzieś daleko, a mijamy miejsca, które warte są naszej uwagi, są nasze, związane z naszą lokalnością i tożsamością. Próbuję przywrócić im życie, organizując w tych przestrzeniach spotkania, koncerty, targi…To działa.

 

 

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
3
Świetne
Świetne
5
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0