Odstają od nas, choć są blisko
Opublikowano:
6 maja 2017
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Co wiemy o Romach? Jak opowiedzieć o ludziach, którzy są obok – bogaci i niewiarygodnie biedni, żebrzący? Czy to jest w ogóle możliwe? Jak wykreować w sobie choć minimalnie pozytywny wizerunek ludzi, którzy nie za bardzo chcą się z nami bratać, nie chcą nas lubić? – mówi Witold Przewoźny, kurator wystawy „Romowie – nie równa się – Cyganie”.
DAINA KOLBUSZEWSKA: Wystawa o Romach „Romowie – nie równa się – Cyganie” w poznańskim Muzeum Etnograficznym wpisuje się w cykl wystaw pokazujących przedwojenną wielokulturowość i wielonarodowość Wielkopolski. Pierwsza była o Olędrach.
Na wystawie o Romach można zobaczyć film Władysława Ślesickiego „Zanim opadną liście” z 1964 r., uznany za jeden z najlepszych filmów dokumentalnych, jaki w ogóle powstał o Cyganach. To dokument pokazujący przyjazd taboru z Pomorza do wielkopolskiego i lubuskiego miasteczka. Cyganie byli, a może są, mocno obecni w Wielkopolsce?
WITOLD PRZEWOŹNY: Wielkopolska znajduje się na drodze szlaków romskich – z Pomorza na południe, ze wschodu na zachód. Cyganie pojawiali się i pojawiają, i są w wielkopolskim krajobrazie. Znane są dokumenty z XVII i XVIII w. wydawane przeciwko Cyganom. Mamy ich całkiem sporo, np. zarządzenie z dawnego starostwa budzyńskiego i okolic Margonina, które zakazywało w 1773 r. udzielenia pomocy, schronienia, dawania jedzenia Cyganom i nakazywało zgłaszanie ich obecności do odpowiedniego urzędu. Ale pewnie mało kto wie, że w Ostrowie Wielkopolskim i Szamotułach robiono najsłynniejsze i najlepsze jakościowo cygańskie wozy. Szczególnie ceniono warsztat Franciszka Stodolnego z Ostrowa Wielkopolskiego – o jego usługi Cyganie się ubiegali. A poza tym, jeżeli Wielkopolanie przypomną sobie lata 50., 60. i trochę jeszcze 70., to na pewno każdy gdzieś widział cygański tabor.
Jest Pan kuratorem wystawy o Romach, a autorem scenografii – Wojciech Luchowski. Całość ma dość zaskakujący charakter.
Wojciech Luchowski był autorem scenografii do wystawy „Wszyscy jesteśmy migrantami” w CK Zamek. Ta wystawa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zabiegałem, żeby z Wojtkiem chociaż porozmawiać o swojej wystawie. Zapalił się bardzo do tematu, po czym po kilku dniach mi odmówił. Stwierdził, że to jest nie do zrobienia. Po kilku dniach zadzwonił i powiedział „robimy”. Jeśli zaakceptuję jego koncepcję. Na tej wystawie jest mnóstwo jego pomysłów. Ja sam bardziej wiedziałem, czego nie chcę, niż jak to zamienić na przestrzeń, na klimat wystawy.
Czego Pan nie chciał?
Nie chciałem klasycznej, zwykle dość sentymentalnej wystawy, jaką można obejrzeć w muzeach podejmujących ten temat. Chciałem sprowokować do rewizji tego, co wiemy o Romach, zakładając, że tak naprawdę nie wiemy o nich nic, albo bardzo niewiele. Stąd tytuł wystawy „Romowie – nie równa się – Cyganie” (z przekreśleniem znaku równości).
W zasadzie posługujemy się kliszami, stereotypami na temat Romów, które zwalniają nas od drążenia, zastanowienia się i przede wszystkim – zrozumienia. Tytuł miał być zakłóceniem równowagi, naszego dobrego samopoczucia. Gdy słyszymy Cygan, Rom, wyzwala się w nas pewna emocja – cieplejsza, letnia, beznamiętna, wroga, wyrzucająca, stygmatyzująca, czasem bardzo wredna… Chciałem tym tytułem wytrącić ze spokoju: o co chodzi? Romowie to nie Cyganie?
Zaskakujące wrażenie robi biała, pusta sala, która otwiera wystawę!
Wystawa rozpoczyna się przejściem z sali do sali. Pierwszą salę rzeczywiście pozostawiliśmy odsłoniętą, w bieli, pustą, jedynie z zadanymi pytaniami. Prowokujemy w ten sposób do zadania sobie pytań: kto potrzebuje tej opowieści bardziej – my, a może Romowie? A może wspólnie jej potrzebujemy? Czy naprawdę chcemy siebie poznać? Siebie nawzajem? Czy też może przy pomocy tej opowieści poznamy lepiej siebie – jaki mamy do nich stosunek, co w nas jest. W myśl tego, co mówi klasyczna etnologia, im bardziej zagłębiamy się w inności, odległym, dalekim świecie, tym wyraźniej widzimy siebie, jak w lustrze. Lepiej siebie poznajemy.
Będziemy w tej sali zatrzymywać grupy zorganizowane. Chcemy z nimi usiąść i zastanowić się, zanim zaczniemy zwiedzać wystawę. Co wiemy o Romach? Jak opowiedzieć o ludziach, którzy są obok – bogaci i niewiarygodnie biedni, żebrzący? Czy to jest w ogóle możliwe? Jak wykreować w sobie choć minimalnie pozytywny wizerunek ludzi, którzy nie za bardzo chcą się z nami bratać, nie chcą nas lubić?
Nie chcą nas lubić…?
Jesteśmy większościowym społeczeństwem, któremu nie ufają. Większość sygnałów, jakie otrzymywali od tego większościowego społeczeństwa od wielu pokoleń była negatywna. Dlaczego mieliby nagle nabrać do nas zaufania? Są blisko, bo tylko tak mogą przeżyć. A my nie lubimy ludzi, którzy żyją inaczej. Chcielibyśmy ich przerobić by byli jak my, albo… wyrzucić. Z drugiej strony – zapytajmy Polaków w Anglii, jak to jest być w mniejszości, stale pamiętając, że my, ze swoim wyglądem i kulturą nie odstajemy od większości. A Cyganie – odstają!
Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, co Romowie przeżyli przez te 1000 lat, gdy są w Europie, to cud, że jeszcze istnieją. Ufać – nie mają powodu.
Kiedy przechodzimy do drugiej sali, najpierw rzuca się w oczy klasyczna scena z cygańskiego obozowiska, którą wielu Wielkopolan z małych miasteczek oglądało, gdy byli dziećmi.
To celowy zabieg. Mamy kowala, który przy prymitywnym kowadle robi arcydzieła. Mamy piękną i uwodzicielską Cygankę z koralami, kolczykami, w kolorowym stroju. Mamy patelnie i garnki, nieodłączne… Celowo tą scenę pokazaliśmy, z adnotacją: czy to zawsze musi tak wyglądać? czy my nie mamy żadnej innej narracji o Cyganach?
Tabory odeszły. Duża część Romów już się nie chce do tego wizerunku przyznawać. To im przypomina, że wędrówka nie była wakacjami letnimi. Rozbijanie namiotów nad jeziorem, to nie kemping. Można sobie wyobrazić, jak to wyglądało w listopadzie – już nie tak fajnie… Dla wielu Romów to jest przeszłość. Ale jednocześnie na fotografiach pokazujemy teraźniejszość na Słowacji w Rumunii czy Węgrzech – tak to nadal wygląda. A poznańskie obozowisko na Piątkowie niewiele się różni od tej sceny. Namiot zastąpiły rozwalające się altanki ogródków działkowych. To nie jest kolorowe, romantyczne życie.
Znak nierówności w tytule wystawy, między Romami a Cyganami, jest pretekstem do pewnej narracji. Chcielibyśmy, żeby widzowie zrozumieli, że tu się nic nie równa ze sobą. Wydaje nam się, że coś wiemy, ale szybko nam to umyka, okazuje się nieprawdą.
Wydzielona część wystawy pokazuje jednak bardzo romantyczny obraz Romów – uwodzicielskie, piękne kobiety, kolorowe obozowiska.
Na wstępie widz otrzymuje to, po co przyszedł: namiot, tabor, patelnie, wróżkę… Potem pokazujemy pozytywny stereotyp, ilustrowany XIX-wiecznymi rycinami: Cyganie jako piękni, wolni ludzie, Cyganki w romantycznych pozach, trochę prowokujące, młoda Cyganka z dzieckiem, zupełnie jak Matka Boska… Figurki Cyganek były stawiane w mieszczańskich domach, taki powiew inności, wolności, z innej rzeczywistości. Sceny codzienne – grający Cygan, całkowicie oddany muzyce, jadące obozowisko. W czasach zaborów w Polsce ten stereotyp nakłada się na mit całkowicie wolnych, szczęśliwych ludzi. Nikt im wolności nie zabrał.
Na ile ten obraz był – czy jest – akceptowany przez Romów?
Obraz stał się kliszą, którą kupili sami Romowie. Oni często chcą, żebyśmy ich tak widzieli, bo to jest pozytywny i przydatny obraz. Gdy pojawiają się w nowym miejscu, na trasie swojej wędrówki, ta historia ułatwia im pierwsze kontakty z miejscowymi. Do momentu, kiedy nie ginie pierwsza kura. Zawsze chodziło o jakąś kurę…
Wyobraźmy sobie wieś XIX-wieczną. Wieś, z której miejscowi nie wyjeżdżają. Może czasem na odpust. Jak chłopak wraca z wojska, opowiada o szalonym, dziwnym, dalekim świecie… A oto przyjeżdża tabor, dziwnie ubranych ludzi, z daleka, nie wiadomo skąd. Są powiewem innego świata. Rozbijają obóz blisko wsi, bo ta bliskość jest absolutnie konieczna. I oferują tej wsi usługi, sprzedają patelnie. Wróżą, a przecież każdy chce wiedzieć, co będzie jutro. Oferują cyrk, mają niedźwiedzia… Na jakiś czas, tydzień, może dwa, emanują innością. Można ich zaprosić do karczmy, żeby zagrali. Ale z czasem zainteresowanie innością mija, a ci ludzie nadal nie mają pracy, patelnie sprzedali…
Ich czas się kończy. Ginie kura… Wyczerpuje się kredyt zaufania i zainteresowania. Tabor jedzie dalej, do kolejnej miejscowości, gdzie mają czystą kartę. Pokazujemy to wszystko, by zasygnalizować, że nadal żyjemy mitem z połowy XIX wieku! Tak, jakby to był jedyny obraz Romów, jaki mamy.
A jednocześnie przecież, o czym zapominamy, takiemu życiu towarzyszył stale element niepewności – będzie co jeść, czy nie, czy będą rzucać w nas kamieniami, czy nie, czy będzie gdzie się zatrzymać, czy nie… Pranie w zimnej wodzie, chłód… Wolność od nakazów, zakazów, ale jednocześnie pełna niepewności i strachu.
Wróżki cygańskie spotkać można do dziś!
Wróżka to zawód, który można uprawiać w dalszym ciągu. Nadal są chętni, którzy wierzą, że magiczna moc przybyszów z dalekiego świata jest tak wielka, że „Cyganka prawdę ci powie”. Cyganka musi odpowiednio wyglądać, żeby zasłużyć na miano cygańskiej wróżki. W wielu miejscach w Europie można zobaczyć scenę niezwykłą. Młoda Cyganka przychodzi w dżinsach, wchodzi do samochodu i wychodzi jako tradycyjna Cyganka – bo tylko taka może wróżyć! Tylko takiej Cygance można powierzyć swój los. To rodzaj mistyfikacji, która jest nam potrzebna.
Co jeszcze jest nam potrzebne?
Pokazujemy na wystawie niezwykłą rzecz: kartki, legitymacje, które żebrzący Cyganie robili na kolanie, przykładając pieczątki zrobione z ziemniaka – pieczątki instytucji państwowych, szpitali, uniwersytetu. Wszystko to miało poświadczać, że tragedia, o której mowa na kartce z prośbą o pomoc finansową, jest prawdziwa. Pokazujemy te kartki i legitymacje z pytaniem: „czy jeśli jest pieczątka, wtedy będę bardziej hojny”? Przecież szukający pomocy robią to dla nas, żeby ukłuć odpowiednie miejsce. Wielu z tych, którzy żebrali w latach 90. pokazywało, że są uciekinierami z wojny w Jugosławii – choć nie byli. Ale w ten sposób wzbudzali nasze współczucie, zyskiwali naszą aprobatę. Gdyby opowiedzieli nam prawdę o swoim losie – nie uwierzylibyśmy im! Nie dalibyśmy ani grosza… Te karty są bardziej o nas, niż o nich.
Zresztą te kartki czy legitymacje są przykładem strategii przetrwania, która okazała się w europejskiej historii Cyganów niezwykle skuteczna. W początkach tej historii Cyganie opowiadali na przykład, że mają glejt od papieża (!), na wędrówkę po Europie. Ta strategia zakłada, że „gadzia” można oszukać, jak jest głupi i się da. A nie chcemy być oszukiwani! Nasza tolerancja się wyczerpuje.
Mocne wrażenie robią dopisane ręką, czerwonym pisakiem komentarze, kwestionujące opowieść zamieszczaną na tablicach informacyjnych na wystawie.
Chcemy, by obejrzenie wystawy wzbudzało chęć korekty, która nie ma być nałożeniem nowej kliszy, ale zakłóceniem tej, którą znamy.
„Cyganie nie chcą się integrować” – niewielu z nas zadaje sobie pytanie, czy mają z kim. Czy my chcemy się z nimi integrować? Czy mają na to jakąkolwiek szansę? Łatwo kłopot z ich innością przerzucamy na nich. A my?
„Cyganie kradną” – czy wszyscy? Jednym z najbardziej klasycznych stereotypów o Polakach na zachodzie jest ten, że Polacy kradną. Uważamy oczywiście, że jest przerysowany. A czy wszyscy Cyganie kradną?
„Cyganie są żebrakami”. Widzimy ich, choć jest ich o wiele mniej niż w latach 90., ale ich spotykamy. To głównie przybysze z Rumunii i Mołdawii. Prowokujemy na wystawie pytaniem: „czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego?”. Zwyczajowa odpowiedź brzmi: „bo tacy są”. Żebrzą, bo nie mają żadnej innej możliwości uzyskania choćby 10 złotych, żeby utrzymać rodzinę. Funkcjonują mity, że żebrak romski zarabia 500 zł dziennie. To są iluzje, które stworzyliśmy, nie znając w ogóle ludzi, których los, egzystencja zmusiły do żebrania. Romowie pytani o żebranie odpowiadali: „nienawidzę tego, jest mi wstyd, ale czy ktoś da mi inną pracę?”.
Konkluzja?
Podsumowaniem rozmowy, ale także pewnym przesłaniem wystawy może być wypowiedź artysty fotografika Marcina Skrzypka w aneksie do albumu Andrzeja Polakowskiego „Pożegnanie taboru”:
„[…] Obserwując zmagania moich kolegów i koleżanek z tematem kultury romskiej natykałem się zarówno na przykłady otwartości, jak i bariery wobec chęci «międzykulturowego» kontaktu z naszej strony. Zwykle z Cyganami łączyła nas współpraca i nadawaliśmy na tych samych falach, ale nie zawsze. Czasem rodziło się jakieś «spotkanie kultur», a czasem nie. Czułem wtedy zawód i żal wynikający z chwilowej własnej «niekoherencji» w postrzeganiu świata.
Ostatecznie doszedłem jednak do wniosku, że owa legendarna «wielokulturowość» wcale nie musi oznaczać wzajemnej otwartości czy ciekawości. Jeżeli cechą kultury romskiej jest izolacja, która pozwalała jej przetrwać stulecia, to – aby być w zgodzie z założeniami naszej współczesnej tolerancji – tak musi pozostać. […] Jest to wyzwanie, żeby znaleźć w swoim oglądzie świata miejsce na pozytywny wizerunek ludzi, którzy wcale nie muszą mieć ochoty, aby się z nami bratać”.
Wystawa „Romowie – nie równa się – Cyganie” potrwa w poznańskim Muzeum Etnograficznym do 17 września.
WITOLD PRZEWOŹNY – etnolog, kustosz w Oddziale Etnograficznym Muzeum Narodowego w Poznaniu. Autor ponad 30 wystaw w muzeach, wśród nich wystawy „Olędry. Przestrzenie obok nas” , nagrodzonej przez Marszałka Województwa Wielkopolskiego jako Wydarzenie Muzealne Roku 2006 oraz „Puszcza Pyzdrska. Olędrzy i ich domy z żelaza” (z zespołem).
Wystawy, publikacje, działania popularyzujące stare tradycje i obyczaje, a także inspiracje, by w muzeum toczyła się dyskusja o zupełnej współczesności – tak definiuje swoją pracę, która łączy się z pasją dociekania i zadawania ciągle nowych pytań. Łączy swoje zainteresowania, hobby z wykonywanym na co dzień zawodem. Zalicza się do tych szczęśliwców, którzy znaleźli dla siebie właściwe miejsce.
Autor licznych publikacji, m.in. „Wielkopolska rzeźba kultowa. Kapliczki i krzyże przydrożne” (katalog wystawy), „Salon Rodziny Cichowiczów” (katalog wystawy), „Olędry. Przestrzenie obok nas” (katalog wystawy), cykl wydawniczy: „Wielkopolskie zwyczaje i obrzędy doroczne” oraz kilkudziesięciu artykułów publikowanych w prasie lokalnej, wywiadów, scenariuszy filmowych (dokumenty)
CZYTAJ TAKŻE: Nagrody Izabella przyznane!
CZYTAJ TAKŻE: Wielkopolska brzmi dumnie! „Muzyka bezcenna” w naszym regionie
CZYTAJ TAKŻE: Ale jazz! Poznańska Piętnastka