fot. materiały prasowe serialu „Reniferek”

Oglądać, nie oglądać: „Reniferek”

Serial o przemocy wobec mężczyzn, który stał się nieoczekiwanym hitem Netfliksa i rozpalił internet do czerwoności. Czy słusznie, skoro odwala tak wielką fuszerkę w portretowaniu queerowości?

Uwaga! Poniższy tekst zawiera spojlery

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

To miał być najzwyklejszy dzień w pracy za barem dla około 30-letniego Donny’ego Dunna (Richard Gadd). Tymczasem przy ladzie siada Martha (Jessica Gunning). Widzimy ją tak, jak tego chce główny bohater, którego monolog słyszymy z offu: smutna, gruba, zaniedbana, godna pożałowania kobieta w średnim wieku. Gdy zaczyna snuć opowieść o sobie, wiemy, że kłamie. Dlaczego zapracowanej prawniczki, za którą się uważa, nie stać na drinka? Dlaczego marnuje cenne godziny swojej lukratywnej pracy na siedzenie przy barze i zagadywanie barmana? Czy to wątpliwa rekompensata za darmową herbatę?

 

Wiemy, że odpowiedź na te pytania nie jest prosta.

Nawet jeśli wcześniej nie przeczytaliśmy opisu „Reniferka” lub nie natknęliśmy się na teksty krytyków i krytyczek wychwalające produkcję pod niebiosa, serial rozpoczyna się od klamry kompozycyjnej. Oto Donny na komisariacie policji zgłasza, że od sześciu miesięcy jest prześladowany przez Marthę, która nie tylko go nachodzi i śledzi, ale wysyła tysiące dziwacznych, acz przerażających maili, też o podłożu erotycznym. Od herbaty i dobrego słowa w barze wszystko się zaczyna.

Prawdziwa historia

 

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

„Reniferek” to prawdziwa historia. Serial został oparty na autobiograficznym monodramie Gadda. Fakt ten jeszcze bardziej podgrzewa atmosferę, bo jak to?!, w erze #MeToo mężczyzna może mówić o prześladowaniu przez kobietę?

 

Przez pierwsze odcinki Gadd nas zwodzi, ale tylko trochę.

Donny jest kreślony na życiową niedojdę. Próbuje swoich sił w stand-upie, lecz jego żenujące i nieśmieszne skecze owocują martwą ciszą na widowni, a nas przyprawiają o gęsią skórkę. Mężczyzna wydaje się być pogrążony w depresji (choć o terapii w serialu nie ma mowy), pozbawiony przyjaciół. W pracy za barem otocza go toksyczna męskość wydzielana przez przemocowych półgłówków – współpracowników. Do tego Donny mieszka z matką swojej byłej w domu na londyńskich przedmieściach.

 

Staje się łatwym celem kobiety.

Szybkie wygooglowanie jej personaliów, a tych przecież nie ukrywa, wypluwa dziesiątki artykułów o niebezpiecznej stalkerce z wcześniejszymi wyrokami na koncie. Z posiadaną wiedzą Donny nie robi nic – nawet jeśli nie zachęca Marthy do większego na nim zafiksowania, to w zarodku nie zgniata jej miłosnych awansów. W konsekwencji kobieta wkręca sobie, że są parą. Jej zaburzenie (w serialu niezdiagnozowane) stopniowo niszczy życie Donny’ego. Dlaczego zatem zajmuje mu sześć miesięcy, by zgłosić sprawę na policję? O to samo pyta funkcjonariusz, z marszu gotowy zbagatelizować problem. Jak to? Baba pana śledzi?

Trauma z przeszłości

 

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

Odpowiedzią nie jest stereotypowe „kobieta mnie bije”, co w kulturze patriarchatu jest przecież równoznaczne z paraliżującym wstydem, z czymś, o czym mężczyźnie nie wolno mówić głośno. Bierne poddanie się Marcie jest konsekwencją doznanej przemocy seksualnej i dewastacji psychicznej, którą ta ze sobą niosła.

 

W czwartym odcinku cofamy się o pięć lat w historii Donny’ego.

Poznaje wziętego scenarzystę telewizyjnego Darriena (Tom Goodman-Hill), który, obejrzawszy stand-up naszego głównego bohatera, obiecuje mu złote góry. Wraz z mrzonkami o karierze i zawodowymi radami wpycha w niego najróżniejsze narkotyki. W trakcie tych spotkań Darrien gwałci na wpół przytomnego (a najczęściej nieprzytomnego) Donny’ego. 

 

Na szczęście serial unika ukazania ofiary bez skazy niczym z filmów na Hallmarku. Bohater, zdając sobie sprawę z konsekwencji, wielokrotnie wraca do mieszkania oprawcy. Oddaje mu swoje ciało. Dlaczego? Wystarczyła obietnica kariery? Czy tak Donny radził sobie z traumą? A może uzależnił się od narkotyków? Odpowiedzi może być wiele.

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

Najciekawsze w „Reniferku” są rozmowy, które wokół niego się toczą. Prawdą jest, że to jedna z pierwszych (jak nie pierwsza!) produkcja poruszająca kwestie przemocy wobec mężczyzn. Oni też padają ofiarą gwałtów, nadużyć, są śledzeni i prześladowani. Tylko mało który facet odważy się o tym powiedzieć głośno. Bo zaraz odezwą się hejterzy z oskarżeniami o bycie „niemęskim”. Dlatego trzeba Gaddowi przyklasnąć, bo nie tylko przepracowuje swoją traumę, daje reprezentację innym mężczyznom, lecz jeszcze na tym zarabia.

Znajome tory

 

Szkoda tylko, że wraz z czwartym odcinkiem serial potyka się o własne szczytne cele. Otóż doznana ze strony Darriena opresja jest odpowiedzią dosłownie na wszystko; nie tylko na depresję i niemoc, w której znajduje się Donny, kiedy go poznajemy w pierwszym odcinku, ale również usprawiedliwia wszechogarniającą niemożność ruszenia po przodu z życiem zawodowym. To też powód, dla którego bohater tak blisko dopuszcza Marthę – mówimy tu o głodzie atencji, ale również o znajomych przemocowych mechanizmach, uzależniających jak narkotyki (pamiętajmy, trauma może zaburzyć naszą racjonalność).

 

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

Niefortunnie jednak produkcja łączy doznaną przemoc seksualną z odkrywaniem queerowej tożsamości.

Zakładam, że to uproszczenie scenariusza, ale serial implikuje, iż przez gwałty bohater zaczyna eksperymentować, „nie wie, kim jest”, i umawia się zarówno z facetami, jak i kobietami. Gwałt geja na młodym chłopaku (który jako biseksualny – przynajmniej w scenariuszu – zaczął się określać na długo po zerwaniu kontaktu z Darrienem) jest powielaniem homofobicznego stereotypu, jakoby homo- czy biseksualnością można „zarazić się” przez kontakt. Co przywodzi na myśl kolejną kliszę: nie rodzimy się z nieheteronormatywną orientacją, tylko nam się ona przydarza.

 

Donny ucieka z kolejnych randek, bo nie może odnaleźć się w relacjach ani z mężczyznami, ani  z kobietami.

serial „Reniferek”, fot. materiały prasowe

Do momentu, kiedy poznaje Teri (fantastyczna Nava Mau). Serial miękko wchodzi na transfobiczne tory. Teri, jako kobieta trans, jest w domyśle (znów przez scenariuszową nieudolność – raczej nieświadomie) „pomiędzy”. Gdy Martha w zazdrości zaatakuje Teri i krzyknie: „Ona wygląda jak mężczyzna!”, widzimy zawahanie Donny’ego, tak jakby zorientował się, z kim naprawdę się spotyka. Podobnych rozegrań jest kilka. Serial ich nie komentuje, co nie sugeruje transfobiczności bohatera, tylko całej produkcji. 

 

Wisienką na tym torcie jest komentarz ojca głównego bohatera, który po coming oucie syna jako bi i wyjawieniu prawdy o doznanej przemocy seksualnej, mówi ze zrozumieniem: „Wychowywałem się w Kościele katolickim”. Nieuświadomiona widownia hetero może przyklasnąć: „Mówiłem/am! Homo się stajesz!”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
1
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0