Pępek świata
Opublikowano:
19 listopada 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Po dwóch powieściach mających charakter małych, lokalnych „herstorii” Jolanta Sroczyńska-Pietz wydała książkę „Książę. Historia pewnego szaleństwa”, będącą opowieścią innego rodzaju.
Chociaż jest to znowu geograficznie ograniczona do niewielkiego skrawka ziemi narracja, to jej bohaterami pierwszoplanowymi są mężczyźni. Także podejmowane problemy mają, przynajmniej na pierwszy rzut oka, inny niż wcześniej charakter.
Książę
Tytułowy bohater, książę Michał Radziwiłł, to postać wieloznaczna, kontrowersyjna nawet. Idealna na bohatera literackiego. Żyjąc w czasach dla Polski bardzo burzliwych, uosabiał wszelkie możliwe postawy, które można było zajmować w kontekście licznych wyzwań, nie pozwalał się uwięzić w jakichkolwiek schematach. Był więźniem siebie samego.
Urodzony w jednej z najznamienitszych rodzin polskiej magnaterii, dzieciństwo spędził w Berlinie, będąc przy okazji świadkiem zmniejszania się znaczenia i wpływów swego rodu oraz prób koligacenia się z panującą w Prusach dynastią. Sam przyjął tożsamość niemiecką.
Książę w sposób karykaturalny niemalże reprezentuje przywary najwyższych warstw polskiego społeczeństwa: to utracjusz i pieniacz, nieznający granic dla swoich pragnień, niepogodzony z niemożnością ich spełnienia, pełen poczucia wyższości, pogardzający ludźmi z niższych sfer, skoncentrowany na własnym interesie.
Sroczyńska-Pietz, poprzez wprowadzenie postaci biografa księcia i jednocześnie narratora opowieści, daje głos samemu Michałowi Radziwiłłowi, umożliwia dostęp do jego myśli, motywów, sekretów. Czyni z niego postać uwięzioną w poczuciu krzywdy, wciąż domagającą się potwierdzenia własnej wartości, rozpiętą pomiędzy pychą a odczuciem głębokiego zranienia. Wprawdzie nie czyni to z Radziwiłła bohatera sympatycznego, ale jednak ludzkiego i smutnego.
Nieposkromiony w swym pragnieniu życia i użycia, zderza się z normami swego stanu, gdy zamierza pojąć za żonę Żydówkę. Dotychczas, choć odrzucony, to traktowany obojętnie, teraz doświadcza prób ujarzmienia i podporządkowania. Wziąwszy pod uwagę powszechny w ówczesnej Europie antysemityzm, nie może to dziwić. Jednakże ubezwłasnowolnienie go w wyniku procesu sądowego jasno pokazuje iluzję jednostkowej wolności – jest więźniem swojej warstwy społecznej.
W ciągu paru dziesiątek lat miejscem, do którego wracał – dla wytchnienia, dla odzyskania sił przed kolejnymi eskapadami i ekscesami – był pałac w Antoninie. I to ten pałac jest właściwym bohaterem powieści.
Chociaż narrator przyjeżdża do Antonina, by napisać biografię swego chlebodawcy, to wraca tam niejednokrotnie, przyciągany magnetyzmem miejsca. A sam pałac, jego okolice, ludzie wokół mieszkający są dla „pana pisarza”, jak go miejscowi nazywają, ośrodkiem grawitacji.
Absorbują go bardziej niż Michał Radziwiłł, o nich de facto pisze. Antonin z jego mieszkańcami stał się dlań punktem na Ziemi, w którym czuje się najbardziej swojsko, u siebie, na miejscu. Wykorzystuje swój dar opowiadania do tego, by dając głos księciu, uczynić właściwym bohaterem opowieści sam Antonin i zwykłych ludzi, którzy są dla jego istnienia – jako przystani ordynata – nieodzowni, a niewidzialni.
Najciekawsze są naszkicowane w toku opowieści portrety mieszkającej w suterenie Trzeciaczki i dbającej o codzienność możnych mieszkańców ochmistrzyni panny Kreutzinger. One wraz z osobami żyjącymi w należącym do pałacu gospodarstwie tworzą grono, dla którego Antonin nie jest tylko przystankiem na drodze między Monte Carlo a Londynem, miejscem do upolowania kilku sztuk dorodnej zwierzyny leśnej bądź zasobem drewna do spieniężenia, by zaspokoić takie czy inne zachcianki.
Dla nich to cały świat, który rozumieją, znają, o który dbają. W porównaniu z niepokojem drążącym uprzywilejowanego księcia, one cechują się spokojem, pogodą; bez złudzeń, ale i bez goryczy godzą się z losem. Zderzenie postaw doprowadza do dramatów. Młody, szczególnie wrażliwy na głosy przyrody Franek, znajdujący w niej najpierwotniejszą przestrzeń sacrum, nie mogąc się pogodzić z wytrzebieniem czapli żerujących się na pańskich stawach, odbiera sobie życie.
Napięcie między światem niemogącego sobie znaleźć miejsca w życiu księcia, gnanego niezaspokojonymi i niedającymi się zaspokoić pragnieniami, wciąż nieusatysfakcjonowanego, wciąż niesytego, a światem małej ojczyzny Trzeciaczki, panny Kreutzinger czy Franka jest bardzo wyraźne.
Oni, w przeciwieństwie do Michała Radziwiłła, wiedzą, gdzie przynależą. Ich życie toczy się wokół pałacu. Ale na wątpliwość, że nie ma jakby własnego życia, wszystko poświęcając organizowaniu codzienności innych, ochmistrzyni odpowiada narratorowi:
„Nie mam innego, ale to nie powód, by je unieważniać”.
To wszystko zbliża „Księcia” do wcześniejszych powieści Jolanty Sroczyńskiej-Pietz. Z równą uwag przygląda się tutaj codzienności, daje obraz małych historii, celebruje lokalność. Postać szalonego Radziwiłła staje się kontrapunktem, tym silniej pokazującym moc miejsca na Ziemi, im bardziej jest on miotany po świecie w pogoni za sobą samym, im bardziej lekceważy to, co posiada.
Jeżeli w „Cieniu zegara słonecznego” i „Światłoczułych” autorka wprost skupia się na doświadczeniu kobiet i historii lokalnej, w wymiarze niedostrzeganym przez oficjalne dzieje, to w „Księciu” schodzi na poziom jeszcze głębszy – dotyka ziemi.
Miejsce, najzupełniej materialne, stanowi podstawowy kontekst życia. Daje mu oparcie. Dąb antoniński jest na początku opowieści, którą narrator, po wielu zmianach, wahaniach, rozmowach, doświadczeniach, snuje. Drzewo promieniuje swoją mocą, przyciąga do siebie, daje oparcie, daje pewności i spokój.
Prawdziwe szaleństwo Michała Radziwiłła tkwi więc może w tym, że nie potrafi wsłuchać się w głos miejsca, nie jest w stanie w ogóle go usłyszeć.
Magnetyzm pałacu
Na marginesie i nieco żartobliwie można powiedzieć, że sama powieść Sroczyńskiej-Pietz jest świadectwem magnetyzmu pałacu w Antonie i jego okolic.
Jej powstanie wiąże się z programem rezydencjalnym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, w którym autorka „Księcia” uczestniczyła.
Pobyt w pałacu antonińskim doprowadził do zmiany pierwotnych planów pisarskich i zaowocował opowieścią o Michale Radziwille, ostatnim tutejszym ordynacie.