fot. Materiały prasowe

Na fotografiach są grzeczne

Pisarka w kryzysie twórczym, ponaglana terminami, poszukuje wsparcia, przykładu. Nieustannie myśli o kobietach, które sobie poradziły, które są synonimami sukcesu. Wydawnictwo Poznańskie w swojej serii literatury skandynawskiej właśnie wydało książkę Mii Kankimӓki „Kobiety, o których myślę nocą”.

Ramą opowieści są zmagania narratorki z zadaniem napisania książki. Drugiej książki po dobrze przyjętym debiucie, co nakłada dodatkowe oczekiwania i rodzi wątpliwości. Czy uda się znieść tę presję i napisać rzecz dorównującą przynajmniej osiągnięciu wprowadzającemu w świat literatury?

To sugeruje narrację bardzo wsobną: problemy pisarskie, demony ambicji, piekło zwątpienia, niedostatek inwencji i pomysłów bądź ich nadmiar. Wiele takich narracji. Nawet jeśli interesujących dla miłośników literatury, nawet jeśli dających się ująć w szerszą ramę interpretacyjną, to jednak powodujących wrażenie ograniczoności.

Kobiety, o których myślę nocą

W „Kobietach, o których myślę nocą” wszelkie rozterki pisarskie pozwalają zarysować kontur pola zainteresowań Kankimäki. Jej bohaterka nie zajmuje się po prostu literaturą, jest piszącą kobietą. To dookreślenie determinuje kierunek narracji, bo oznacza mierzenie się z szeregiem klisz kulturowych dotyczących roli kobiety i jej miejsca w społeczeństwie.

 

Z pozoru zabawny epizod sesji fotograficznej do udzielonego przez Mię wywiadu dobrze to obrazuje. Na planie zdjęciowym zostaje odarta z własnej skóry i odziana w kostium, wystylizowana na osobę, którą nie jest. Makijaż zasłania jej własną twarz. Ma przybierać nieznane sobie pozy. W ciągu kilku godzin pozostaje w stanie alienacji od samej siebie.

A na koniec, kiedy wywiad się ukazuje, nie dość, że się nie poznaje (co można uznać za dość pospolity efekt), to nie jest w nim nawet przedstawiona jako pisarka.

Mamy tu do czynienia nie tylko z obrazem działania machiny promocyjnej, która przesłania i zastępuje rzeczywistość, ale i z całym zespołem przekonań formujących obraz kobiety i problemem sprzeciwu wobec tej presji, niekoniecznie wyrażającej się w słowach – Mia podąża mimo wewnętrznych oporów za wskazaniami specjalistów od tego, jak ma wyglądać, jak się prezentować.

Kobiety, kobiety…

Okładka, fot. materiały prasowe

Okładka, fot. materiały prasowe

Zmagając się z własnym życiem i twórczą pracą, nie czyni Mia siebie główną bohaterką opowieści. Bohaterkami są kobiety, które dawniej i w innych warunkach musiały dla realizacji własnych celów pokonywać przeszkody być może (w tego rodzaju kwestiach porównania są ryzykowne i trudne, może niepotrzebne) o wiele trudniejsze. One odgrywają główną rolę w narracji Mii Kankimäki.

 

Swoją podróż w poszukiwaniu inspiracji twórczych i życiowych zaczyna narratorka „Kobiet, o których myślę nocą” śladami Karen Blixen. To wydaje się postać oczywista. W kulturze spopularyzowana dzięki ekranizacji mocno autobiograficznej powieści „Pożegnanie z Afryką”, w Skandynawii tym bardziej znacząca.

Podążając tropami swej starszej siostry pisarki, Mia konfrontuje obraz Afryki współczesnej i czasów Blixen. Mierzyć się musi z dziedzictwem kolonializmu, ale i biografią autorki „Pożegnania z Afryką”, w miarę jej poznawania odsłaniającą wiele problemów. Niejednoznaczność tego życiorysu oraz kreatywne do niego podejście wprowadzają w zakłopotanie entuzjastkę i wielbicielkę pisarki.

Z ikony emancypacji przedzierzga się w podejrzaną nieco konfabulantkę, trapioną rozlicznymi troskami. Z heroicznej legendy niewiele zostaje. Ta ambiwalencja jest jednak, jak się okazuje, trzeźwiąca: pokazuje, ile trzeba przeszkód pokonać, żeby osiągnąć cokolwiek, ile do tego trzeba odwagi.

Wbrew konwenansom?

Kolejne nocne kobiety, dziewiętnastowieczne podróżniczki, jeszcze wyraźniej pokazują to, co stało się faktycznym przedmiotem zainteresowania narratorki: w jaki sposób kobiety osiągały kiedyś to, co zamierzyły, czego pragnęły, o czym marzyły w warunkach, które temu zupełnie nie sprzyjały. Isabella Bird, Ida Pfeiffer, Mary Kingsley podróżowały po świecie, badały go i poznawały wbrew wszystkim obowiązującym konwenansom, wbrew obyczajom, wbrew mężczyznom, którzy chcieli określić, co mogą osiągnąć, a czego nie.

Jedynym ustępstwem na rzecz wymogów, od których uciekały, były długie suknie, czepki bądź kapelusze i białe bluzki – na zdjęciach z najdalszych zakątków globu zawsze przyodziane są jak stateczne i skromne, znające swoje miejsce w szeregu damy. Tylko tym powierzchownym podporządkowaniem mogły uspokoić obawy, że wywrócą świat do góry nogami. Ten pozór wystarczał, by mogły cieszyć się wolnością. Szły w tym obszarze na kompromis (w istocie była to jedna z szeregu rezygnacji, których musiały dokonać, by zrealizować swoje zamierzenia), a jednocześnie pytały: dlaczego to szczęście, które nie wyrządza nikomu żadnej krzywdy, musi być tak trudne do osiągnięcia?

 

Wszystkie inspirujące narratorkę kobiece postacie dążyły do tego właśnie, by robić to, do czego czuły się powołane, by realizować swoje pasje. Wędrując ich śladami, śledząc ich życiorysy, Mia odnotowuje pomijanie ich osiągnięć. Zwiedzając muzeum we Florencji, szuka obrazów Sofonisby Anguissoli, Lavinii Fontany, Artemisii Gentileschi. Odnajduje je w pobocznej galerii, udostępnianej na wyraźne życzenie nielicznym zwiedzającym.

Dowiaduje się, że większość dzieł tych malarek znajduje się w muzealnych magazynach, niewyeksponowanych. To pokazuje, że w XXI wieku, choć wydawać by się mogło, że tyle uzyskano, że kobiety nie muszą się zmagać z podobnymi co ich poprzedniczki uprzedzeniami, to w istocie strategia ograniczania i umniejszania ich sprawczości ma się całkiem dobrze.

Dekonstrukcja

Książka Kankimäki jest też grą z konwencją autobiograficznej opowieści Karen Blixen. Jej bohaterka i narratorka Mia przypomina pod względem wieku, zarysu biografii, zajęcia i osiągnięć samą autorkę – Mię. Odsłania jednak w tej opowieści to, co jej poprzedniczka mogła i chciała zamaskować. Tym samym z ironią zadaje czytelniczkom i czytelnikom pytanie: kogo chcecie uznawać za swoją idolkę? Który rodzaj życia albo opowieści o nim jest prawdziwszy? Kim jestem ja sama? Czy chcecie mnie poznać?

 

Dokonana tu dekonstrukcja ludzkiej wielkości ma chyba rozwiać iluzję szczególnej mocy, którą niektóre i niektórzy posiadają.

Kobiety, którym Mia się przygląda i które są jej inspiracją cierpią, ponoszą porażki, doznają rozczarowań, ale nie ustają. Spełnienie osiąga się nie tyle dzięki posiadanej sile, ile dzięki uporowi w pokonywaniu przeciwności – zdaje się mówić Mia Kankimäki.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0